70
-Quintesso co teraz rodzice budują?- Zapytała się mała dziewczynka w czarnych lokach.
-Coś wspaniałego.- Odpowiedziała ta nazwana Quintessą i posadziła małą na swoich kolanach.- To na pewno uratuje świat Betty.
Wszystko było gotowe.
Wszędzie roiło się od żołnierzy ludzkich jak i Transformerów. Statki stały już gotowe do odlotu.
Ja i inni wyżsi przywódcy stali na lekkim wzniesieniu. Oddział ustawiły się w równe szeregi przed nami.
Co jakiś czas niebieskie światło jaśniało nad naszymi głowami. Unicron się niecierpliwił.
-Moi towarzysze!- Krzyknęłam i zapanowała cisza.- To nasza ostatnia bitwa by móc spokojnie żyć na naszej planecie. Nie walczycie tylko dla znadujących się tu ludzi, walczycie też dla przyszłych pokoleń! By wasze dzieci mogły zaznać pokoju który nam nie był dany!- Wszyscy zaczęli wykrzykiwać wiwaty, ale uciszyłam ich gestem ręki.- Nie obiecuję wam że wrócicie z tej bitwy żywi, nie obiecuję wam że ją wygramy, ale mogę wam zapewnić że nie poddamy się bez walki!
Znowu rozległy się wiwaty, ale nikt ich nie uciszał.
Wszyscy rozeszli się by jeszcze po raz ostatni pożegnać się ze swoimi rodzinami i znajomymi.
-Tylko mi tu wróćcie.- Odezwa się Peggy przeciskając się przez tłum.- Później pójdziemy na piwo, co nie Betty?
-Oczywiście, przecież ktoś musi cię po tym zaciągnąć do domu.- Powiedziałam uśmiechając się.- Weźmiemy Vivian dla towarzystwa.
-Zapomnijcie.- Zaprzeczyła Angielka która właśnie pożegnała się z Cade'm.- Ja samym zapachem się upijam.
Po godzinie wszyscy byli gotowi a statki zaczęły startować.
Leciałam razem z Optimusem a sterował Rot Hod i Bee.
Mieliśmy poczekać jak reszta odwróci uwagę Unicrona i wtedy my zakradniemy się do wejścia.
Na początku mieliśmy się tam udać większą grupą, ale zbyt duża ilość osób przeszkadzała by w operacji.
Po dostaniu się do środka mieliśmy nastawić bombę i jak najszybciej z tamtąd wiać.
Wystartowaliśmy. Tysiące statków wzniosło się w powietrze, ku gwiazd. By stawić czoła największemomu wrogowi jakiego do tych czas spotkaliśmy.
Minęliśmy pole ochronne. Teraz już nie byliśmy bezpieczni. W każdej chwili Unicron mógł zestrzelić jednego z nas.
-Pamiętajcie że naładowanie jego głównej broni trwa cztery sekundy.- Odezwałam się i każdy statek otrzymał to powiadomienie.
Powoli zbliżaliśmy się do ogromnego robota patrzącego na nas z wyższością. Jego czerwone oczy jażyły się wściekle i przypatrywały się każdemu statkowi.
Wybierał pierwszą ofiarę.
Nagle jego budowa zmieniła się. Pancerz zaczął się przesówać a w szparach pojawiły się małe działa.
Zaczął się pierwszy odsiew. Czerwone promienie przecinały czarną przestrzeń i trafiały statki, ale to było na nic.
Przed startem każdy ze statków wyposarzyłam w tarczę a źródłem każdej z nich byłam ja. Oczywiście Unicron mógł by zniszczyć je wszystkie przy pomocy swojej głównej broni, ale najwyraźniej oszczędzał energię na później.
Wszystkie oddziały przyśpieszyły. Pokonaliśmy już ponad połowę dystansu.
Wszystkie jednostki były podzielone na piętnaście oddziałów, ja i Optimus dowodziliśmy trzynastym.
Cogman dowodził pierwszym i razem z Nick'iem, Lenoxx'em i Cade'm lecieli moim statkiem. Hound i Topspin dowodzili dziesiątym.
Pozostałe odziały dowodziły mi mniej znane Autoboty i ludzie.
Każdy statek pod danym przywódcą wyróżniał się od pozostałych piętnastu. My mieliśmy najszybsze statki, Cogman był na przodzie razem ze swoimi bo miał najsilniejsze tarcze. Houn i Topspin i ich oddział był tuż za nimi bo mieli najmocniejszą broń.
Byliśmy gotowi do stawienia czołu Unicronowi.
Gdy zaczęliśmy się zbliżać do celu niektóre oddziały odchodziły od szyku. Nasz też się odłączył i pomknął przed siebie.
-Powinniśmy zacząć.- Rozbrzmiał głos Cogmana.
Razem z Optimusem byliśmy gotowi. Wszystkie statki uaktywniły swoją broń i zaczęły strzelać.
Dotychczasową ciszę przerwały odgłosy strzałów.
Ja i Optimus siedzieliśmy na tyłach przy ogromnym dziale. Budowa naszego statku była prawie identyczna jak Arka Sentinela Prime'a.
Nasz oddział i dwa inne zbliżały się do głowy Unicrona. Zaczęliśmy latać dokoła.
-Ostrzelać mu ręce!- Rozkazałam i po chwili tysiące, miliony pocisków zaczęły trafiać w cel.
Unicron nie próżnował i zaczął uderzać statki rękami i nogami. Przez co niektóre jednostki musiały się wycofać.
Nagle coś ogromnego trafiło w Unicrona aż go odrzuciło do tyłu.
Był to oddział Megatronusa. Mieli tylko kilka statków i trzymały się na tyłach, ale w nich pokładaliśmy największe nadzeje. Ogromne działa wystrzeliwały pociski z zawrotną prędkością i siłą trafiając w ręce wroga.
-Dziesiątka walcie w oczy!- Rozkazałam gdy Unicron zamachnął się by strącić nasz statek z pięcioma innymi.
Kilka otworów w pancerzu ogromnego robota otworzyło się i wyleciały z nich dziwne, piszczące kulki i zaczęły podlatywać do statków. Po chwili wybuchły razem z kilkoma jednostkami.
Odwróciłam wzrok i zacisnęłam pięści. Były to pierwsze ofiary bitwy.
-Uważajcie na te kulki to latające, magnetyczne bomby!- Krzyknął Hound.
-Nie możemy pozwolić na więcej ofiar.- Powiedziałam wchodząc na mostek.- Megatronusie strzelajcie nadal w ręce a ty Hound i Topspin ostrzelajcie oczy. My postaramy się dotrzeć do wejścia.
Wszyscy przytaknęli a nasz statek ostro zakręcił i pomknął na tył głowy Unicrona.
Nagle zaczęły nas gonić magnetyczne bomby i były coraz bliżej. Rozkazałam Bee zbliżyć się do wraków statku. Urzyłam mocy by zablokować kulki kawałkiem metalu.
-Więc tu się ukrywasz.- Odezwał się basowy głos Unicrona.
Patrzył w naszą stronę uśmiechając się brzydko. Po chwili nasz stetk coś trafiło. Nie byliśmy w stanie nawet zauważyć co to było.
Przebiło się przez pole ochronne i trafiło w statek odrywając jego część.
Skarciłam siebie w myślach. Przecież to było oczywiste że czeka jak się ujawnie.
-Oddział dziewiąty masz pomóc dziesiątce!- Krzyknęłam.
Przez moją nieuwagę straciliśmy jeden silnik przez co jesteśmy wolniejsi.
Kolejne niewidoczne dla oka pociski przelatywały tuż obok naszego statku.
Byliśmy już prawie na miejscu.
-Wyrzućcie nas tu!- Krzyknęłam.
-Do celu jest jeszcze dziesięć kilometrów panienko!- Oznajmił Rot Hod.
-Nie ważne!- Przerwałam mu.- Zawracajcie statek długo nie wytrzyma!
Choć nie podobał im się ten pomysł musieli mi przyznać rację. Otworzyli drzwi i razem z Optimusem zostaliśmy wyssani ze środka.
Po chwili polecieliśmy jak najszybciej do wejścia. Zaczęliśmy zamarzać. Tuż przy drzwiach zatrzymaliśmy się.
Nie było ich widać, ale była to tylko zmyłka. Dotknęłam metalowej powierzchni która była pokryta lodem.
Nagle pojawił się przed nami zarys drzwi które po chwili się otworzyły a my weszliśmy do środka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro