Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

54

Statek był ogromny. Wyglądał na bardzo stary i zniszczony. W końcu przez wieki spoczywał uśpiony na dnie morza czekając na godnych znalezienia go ludzi.

Zaraz jak się do niego zbliżyliśmy przez cały statek przeleciało żółte światło. Maszyna przebudziła się. Przed nami otworzył się właz. Wpłynęliśmy do środka.

Płynęliśmy kilka metrów po czym wypłynęliśmy z wody. Byliśmy na miejscu.

Razem z Bee zeskoczyliśmy do wody i od razu przygotowaliśmy broń. Nie wiadomo co się jeszcze obudziło. Że statku wyszedł Cade a za nim Vivian i Cogman.

-Lepiej się pośpieszmy.- Odezwałam się.

-Pan jest ostatnim rycerzem i ulubieńcem hrabiego. Więc niech Pan coś wymyśli.- Powiedział Cogman do Cade'a.

Razem z Bee pomogliśmy zejść Vivain i Yeagerowi. Nam woda sięgała ledwo co do kostek a oni mieli ją aż do pasa.

-Nie wejdę do wody.- Oznajmił Cogman wzdrygając się z obrzydzeniem.- Trybiki wciągnąm mi się do korpusu. -Westchnęłam a Bradere zepchnął go do wody. - Teraz to oboje mi podpadliście.

Podeszliśmy do najbliżej ściany a Cade odpalił race. Nagle zrobiła się niewielkie przejście.

-Wow...- Odezwał się Cade.- Bee znajdź inną drogę.

-No na serio?!- Wkurzył się Autobot.

-Nie martw się Brader tym razem idę z tobą.- Powiedziałam z uśmiechem.

Razem zaczęliśmy się wspinać po zwisających z sufitu kablach lub czym to było. Ze wspinaniem poszło łatwo dostaliśmy się na kolejne piętro.

Przy ścianach stali oni. Rycerze Cybertronu. Nie byli martwi a uśpieni. Nadal się nie zbudzili bo nikt nie dotknął włóczni której bronili.

Powoli przechodziliśmy przez kolejne korytarze. Stąpaliśmy ostrorznie by nie wywołać hałasu.

Nagle przez statek przebiegło echo czyjegoś krzyku. Zbyt głośnego i metalicznego jak na człowieka. Jeden z Rycerzy się przebudził.

-Szybciej Bee trzeba im pomóc.- Pogoniłam go i zaczęliśmy biec.

Rozległy się odgłosy strzałów.
Więc TRF nas śledziło...

Nagle kilku rycerzy przy nas także się przeebudziło i rzuciło się na nas.

-Brader biegnij im pomóc ja ich zatrzymam!- Krzyknęłam i wyciągnęłam włócznie.

Odepchnęłam ich do tyłu by lepiej im się przyjżeć. Lata uśpienia nie były dla nich korzystne. Przede mną stało z pięciu rycerzy jeden z nich nie miał połowy twarzy a jeszcze inny całej ręki.

-Kto śmie przywłaszczać sobie włócznie?!- Kdzyknął jeden z nich i rzucił się na mnie z krzykiem.

Bez problemu zablokowałam ten cios i odciełam mu nogę. Po czym rzuciłam granat zapalający by uniemożliwić im przejście korytarza. Od razu ruszyłam w pogoni za Bee. W oddali nadal słyszałam wściekłe okrzyki Rycerzy.

Nagle poczułam jak statek wzbija się w powietrze, ale nadal się nie zatrzymałam. Skoczyłam na najbliższy kabel i zaczęłam schodzić w dół. W całym statku słychać były wybuchy i nawet raz po raz jak ktoś strzela z karabinu. Miałam nadzieję że nic nikomu się nie stało.

Wszędzie panował półmrok tylko co jakiś czas z nikąd obok mnie pojawiał się słup ognia. Nagle kabel pękł i zaczęłam spadać na dół. Próbowałam się czegoś złapać, ale to było na nic.

Zleciałam z sześć pięter w dół po czym twardo uderzyłam w ziemię. Obolała wstałam na równe nogi. Dopiero teraz zauważyłam sylwetkę stojącą przede mną. Zamarłam.

-Optimus?- Odezwałam się cicho.

Ale to nie był on. Patrzył na mnie z wyższością a jego niegdyś piękne, biłękitne oczy teraz świeciły fioletem.
Wymierzył we mnie bronią i miał już strzeliś kiedy nagle coś mnie zepchnęło na bok. Był to Brader.

-Co się stało?!- Zdziwiłam się patrząc raz na niego a raz na stojącego w oddali Prime'a.

-To nie jest nasz Optimus którego znamy.- Odezwał się Bee.- Teraz to nasz wróg.

₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪

Jako autorka tej książki muszę wam powiedzieć że tego momentu obawiałam się najbardziej. Nie wiedziałam jak to napisać. Ale w końcu się udało (Jak zwykle).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro