Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5 ( ͡° ͜ʖ ͡°)

No i wracamy do narracji trzecioosobowej, bo nie będę pisać jako Ty.

~~~

Ocknęłaś się. Chciałaś wstać, ale okazało się, że jesteś przywiązana do jakiegoś stołu. Spojrzałaś w górę. Znajdowała się tam lampa dająca oślepiające światło. Popatrzyłaś na boki - wszędzie byli ludzie w czarnych strojach. Większość z nich stała przy jakichś małych urządzeniach. Rozejrzałaś się dokładniej dookoła. Pomieszczenie, w którym znajdowało się laboratorium było szczelnie zabudowane grubą warstwą betonu. Na jednej ze ścian widniał duży napis: MECH. Pomieszczenie nie przypadło Ci do gustu, więc postanowiłaś się wydostać. Zaczęłaś się wiercić. Po chwili zorientowałaś się, że masz poprzyczepiane kabelki w różnych miejscach 👇

[Kiedy zamiast narysować jakiegoś patyczaka edytujesz ref swojej OC 👌 [Wiem, że nie wyglądasz jak Arrowraid, więc to są przybliżone miejsca przyczepu kabelków]]

Nagle podszedł do Ciebie jakiś człowiek. Miał kwadratową głowę i blizny na twarzy. Nie spodobał Ci się.
- No, no. Obudziła się - zaśmiał się.
- Czego chcesz? - krzyknęłaś. Ten jednak odszedł i zaczął jeszcze głośniej się śmiać. Źle to wróżyło. Zaczęłaś się wiercić. Usłyszałaś głos tego człowieka:
- To nic nie da.
Podszedł do jakiegoś komputera i upiornie się zaśmiał. Już miał coś kliknąć, gdy nagle...

Autoboty:

Optimus Prime:

... usłyszeliście kroki. Człowiek z bliznami popatrzył w stronę wejścia. Dźwięk starał się coraz głośniejszy. Chwilę później w pomieszczeniu pojawiły się trzy mechy. Ponieważ miałaś ograniczone pole widzenia widziałaś tylko nogę Bulkheada. Po chwili usłyszałaś Optimusa:
- Wypuście ją.
Uśmiechnęłaś się na dźwięk jego głosu. Jednak ten głupi człowiek zepsuł twój chwilowy, dobry nastrój:
- Bo jak nie, to co?
Nastała cisza. Oczywiście Optimus nie skrzywdziłby żadnego człowieka. Dodał:
- No właśnie
Po chwili wsisnął jakichś guzik. Stół, na którym się znajdowałaś przeszedł do pionu. Teraz mogłaś zobaczyć wszystko lepiej. W laboratorium znajdowało się ciężkie uzbrojenie. Zobaczyłaś również, że oprócz Bulkheada i Optimusa na ratunek przyszedł Ci Wheeljack. Po Wreckersach było widać, że mają ochotę wszystko porozwalać. Z Optimusa kipiała złość. Widać było jak bardzo jest wkurzony. W tedy człowiek się odezwał:
- Jak widzę nic nie robisz. To co? Nie zależy Ci? Okej, dziękuję bardzo. - podszedł do panela i nacisnął czerwony guzik.

Poczułaś ból. Bardzo mocny ból. Głośno krzyknęłaś. To było wystarczająco dużo jak na nerwy Optimusa. Lider krzyknął:
- Autoboty, zniszczcie wszystko! Tylko nie zabijajcie ludzi.
Sam podbiegł do Twojego stołu i zaczął odczepiać kabelki. Niestety, dosyć mocno były wbite. Konstrukcja zaczęła się walić. Niestety, ból nie ustawał. Słabłaś. Widziałaś, że Optimusowi coraz ciężej idzie. Część ludzi i Wreckersi zdążyli już uciec. Już zaraz konstrukcja miała się zawalić. Ostatkami sił przetransformowałaś rękę w działo i strzeliłaś w człowieka z bliznami. Optimus popatrzył na Ciebie. No, nie spodziewał się tego. Nagle ból ustał. Okazało się, że martwe ciało człowieka spadło na klawiaturę i wyłączyło urządzenie. Opadłaś wyczerpana na podłogę. Kawałki sufitu spadały na Twoje ciało. Wiedziałaś, że trzeba uciekać, ale nie miałaś siły. Optimus zauważył to. Podniósł Cię i wybiegł z Tobą w ramionach na powierzchnię.

Bumblebee:

... do pomieszczenia wjechały dwa pojazdy - sportowy samochód i tir. Usłyszałaś dźwięk transformacji. Potem do Twoich receptorów słuchu zaczęły docierać odgłosy strzałów. Chciałaś wiedzieć co się dzieje, ale światło dalej świeciło w Twoje optyki. Następnie dało się usłyszeć kolejny, bliżej niezidentyfikowany, dźwięk. Stół, do którego byłaś przywiązana przeszedł do pionu. Teraz wszystko mogłaś dokładnie zobaczyć. Ludzie strzelali do Bumblebee i Optimusa. Chciałaś im pomóc. Zaczęłaś się wyrywać i krzyknęłaś:
- Zostawcie ich!
Niestety, zrobiło się tylko gorzej. Człowiek z bliznami zaśmiał się i uruchomił maszynę. Poczułaś ostry ból. Krzyknęłaś. Mimo wszystko dalej próbowałaś się wydostać. Szybko jednak przestałaś, bo od tego ból narastał.

Bumblebee patrzył na to wszystko wkurzony. Widać po nim było, że ma ochotę wszystkich pozabijać. Człowiek z bliznami odezwał się do Mechów:
- No, powiem wam, że gorszej misji ratunkowej to ja nigdy nie widziałem - zaśmiał się głośno. Właściwie to był bardziej rechot niż śmiech. Gdy się trochę uspokoił powiedział bardziej do siebie:
- Przecież ona zaraz umrze - kontynuował rechotanie.
- CO? - wrzasnął Bumblebee, a następnie podbiegł do stołu i zaczął odczepiać kabelki. Optimus zaczął rozmawiać z człowiekiem z bliznami:
- Wyłącz to. Już!
- A niby czemu? Gdybyś chciał mnie zabić już dawno byś to zrobił!
Optimus się zdenerwował. Zaczął strzelać w sufit. Niestety, strop zaczął się zawalać. Ludzie zaczęli ewakuację. Człowiek z bliznami podszedł do panela i coś kliknął. Mimo, iż Bee odczepił już parę kabli ból narósł. Krzyknęłaś jeszcze głośniej niż poprzednio. Bee coraz bardziej rozpaczliwie odczepiał kable. Niestety, bardziej się "zassały". Nagle ból ustał. Wszystkie kable po prostu się odczepiły. Opadłaś na podłogę. Wszyscy popatrzyliście na panel. Okazało się, że spadł na niego spory kawałek sufitu. Przy okazji zmiażdżył głowę człowieka z bliznami i wyłączył maszynę. Bee i Optimus patrzyli z zaciekawieniem na czerwoną substancje wypływającą z pod betonu. Resztkami sił powiedziałaś:
- Uciekajmy...
Bumblebee podniósł Cię i wziął w swoje ramiona. Wybiegliście na powierzchnię.

Ratchet:

... usłyszeliście głos pewnego mecha:
- Zostaw ten panel!
Tym mechem był Ratchet. Potem usłyszeliście dźwięk transformacji. Mogłaś zobaczyć nogi Arcee i Ratcheta. Mimo tego co się działo naokoło uśmiechnęłaś się, bo stopy Ratcheta nadal były czarne. W sumie ty też czysta nie byłaś. Jednak zaraz uśmiech Ci zrzedł. Człowiek z bliznami kliknął coś, przez co stół, do którego byłaś przywiązana przeszedł do pionu. Co gorsza - energon z twojej rany zaczął wypływać. Zalał jeden kabel. Rana zaczęła Cię boleć. Syknęłaś. Ratchetowi nie spodobał się ten dźwięk.

Zrobił krok w Twoją stronę. Ludzie zaczęli celować do niego i Arcee. Femme zmieniła dłonie w pistolety. W pomieszczeniu rozległ się głos człowieka z bliznami:
- Jeszcze jedno posunięcie na przód, a uruchomię tą maszynę!
W pomieszczeniu nastała cisza. Wszyscy patrzyli na tego psychola. Po chwili zaśmiał się i powiedział:
- Żartowałem. Strzelajcie!
Ludzie zaczęli strzelać, a on włączył maszynę. Poczułaś ból w całym ciele. Krzyknęłaś. Ratchet nie mógł na to patrzeć. Podszedł do człowieka z bliznami i zaczął kulturalną, krzyczaną rozmowę, którą było słychać w całym pomieszczeniu.
- Śmieciu, wyłącz to!
- Bo co mi zrobisz idioto?
- Debilu, mogę Cię zabić!
- Napewno? Wydaję mi się, że nie jesteś zbyt zdolny do walki grubasie!
- Nie jestem gruby szmato!
- A mi się wydaje, że tak głupku.
Ratchet i człowiek z bliznami prowadzili dalej tą jakże KULTURALNĄ rozmowę, w której zaczęło się pojawiać coraz więcej wulgaryzmów. Patrzyłaś na to wszystko z pewną złością. Człowiek Cię wkurzał, a jego rozmowa z Ratchetem była niedowytrzymania. Krzyknęłaś:
- Ratchet, zrób coś do cholery!
Mech ruszył w stronę człowieka, który stał przy panelu. Ten jednak powiedział:
- Pożegnaj się z przyjaciółką.
Następnie kliknął coś na klawiaturze i nagle... Elektryka w pomieszczeniu padła. Dzięki temu ból ustał, kabelki się poodczepiały, a Ty upadłaś na ziemię z wyczerpania. Mimowolnie poparzyłaś w górę. Nad Tobą wisiały dwie pary niebieskich optyk.
- Wstawaj, idziemy do bazy - powiedziała Arcee.
- Nie... dam... raaa... ra.. dy... - powiedziałaś resztkami sił. Ratchet podniósł Cię i wyszedł z Tobą w ramionach. Po drodze Arcee zapytała się:
- A co właściwie stało się z tym psycholem z bliznami i elektryką?
- Energon z rany [Twoje imię] zalał jeden z kabli, przez co doszło do zwarcia. Gdy ten człowiek włączył maszynę został śmiertelnie porażony prądem - odpowiedział Ratchet.

Smokescreen:

... usłyszeliście głos. Znajomy głos:
- Co ty chcesz jej zrobić? Puść ją!
To była Miko. Przestraszyłaś się. Skoro ten człowiek mógł coś z robić Tobie, to co to by dopiero było z dziewczyną...
- Miko? Jesteś tu? Wszystko z tobą dobrze? - zapytałaś.
- Jak słońce - odpowiedziała, a następnie skierowała się do człowieka z bliznami - Słuchaj no, tępy kretynie, jak zaraz jej nie wypuścisz, to będziesz mieć kłopoty!
Niestety, na tamtym nie wywarło to zbyt wielkiego wrażenia. Zaśmiał się, podszedł do panela, coś kliknął, a stół, do którego byłaś przywiązana, przeszedł do pionu. Zobaczyłaś wszystko dokładnie. Po Twojej prawej były jakieś nieinteresujące, małe komputery i ludzie w czerni. Po lewej stronie było już trochę ciekawiej. No w sumie, zbyt ciekawie. Znajdował się tam panel sterujący Twój stół. Trochę dalej znajdował się inny blat, a do niego była przywiązana Japonka. Na szczęście, nie miała poprzyczepianych kabli jak Ty. W jej stronę zmierzał człowiek z bliznami. Krzyknęłaś:
- Zostaw ją! Albo będziesz mieć problem! Że mną!
Tamten tylko się zaśmiał:
- Nic mi nie zrobisz! W każdej chwili mogę to uruchomić i Cię zabić!
Nastała niezręczna cisza. Człowiek zmierzał w stronę dziewczyny. Miko popatrzyła na niego pewnie i powiedziała:
- Mi to się jednak wydaje, że będziesz miał problem.

Nagle do laboratorium wpadł Bulkhead. Jego ręka, przetransformowana w maczugę, uderzyła z całej siły psychola z bliznami. Ciało poleciało w stronę ściany, odbiło się od niej, a następnie wylądowało na panelu sterującym. Pech chciał, że uruchomił maszynę. Poczułaś ból. Zaczęłaś się wiercić i krzyczeć. Usłyszałaś głos:
- Yyy... Czekaj, zaraz to wyłączę.
To był głos Smokescreena. Uśmiechnęłaś się. Niestety, nie potrzebnie. Reszta ludzi w laboratorium zaczęła do Was strzelać. Bulkhead, po uwolnieniu Miko, próbował z nimi walczyć. Niestety ciężko mu szło.
- Smoke, pospiesz się! - krzyknął.
- Staram się! - odpowiedział, a następnie walnął pięściami w klawiaturę. Wszystko zaczęło Cię jeszcze bardziej boleć. Wrzasnełaś.
- Kurde no, Smokescreen, co z tobą?! - Krzyknął Bulkhead.
- To wszystko jest za małe! - tłumaczył się.
- Ja nie mogę, Smoke, weź ty kliknij zielony przycisk i wyłączysz ten szajs - wtrąciła Miko.
Bot popatrzył na nią, potem na klawiaturę, kliknął zielony przycisk. Rzeczywiście, wyłączył maszynę. Upadłaś na ziemię z wyczerpania.
- Nie mogłaś powiedzieć mi tego wcześniej? - zapytał się Smokescreen.
- Ej, wiecie no... Szykuje się zwarcie. Musimy uciekać! - Krzyknął Bulkhead,a następnie przetransformował się i z Miko w środku wyjechał. Smokescreen popatrzył na Ciebie:
- Sama nie dasz rady, co nie?
Pokręciłaś przecząco głową. Mech podniósł Cię i wybiegł z Tobą w ramionach. Za wami rozległ się dźwięk eksplozji. Uciekliście w samą porę.

Wheeljack:

... usłyszeliście głos:
- Jako główny dowódca sił Autobotów rozkazuję Ci ją wypuścić!
Westchnęłaś. Ultra Magnus - ostatni głos jaki chciałabyś teraz usłyszeć.
- Błagam, zamieńcie mnie z nim! - krzyknęłaś.
- Ha! Widzisz Magnus? Moja szkoła! - to był głos mecha, którego jak najbardziej chciałaś usłyszeć - Wheeljack. Nagle twój stół przeszedł do pionu. Okazało się, że człowiek coś kliknął na panelu:
- A czas mija. Ratujecie ją, czy nie?
- Kazałem Ci ją wypuścić! - Ultra Magnus dalej próbował swoich pokojowych metod. Ty i Wheeljack tylko przewróciliście optykami. Mech podszedł do Ciebie i zapatrzył się w Twoje optyki. Powiedziałaś do niego:
- Kurde, może najpierw mnie uwolnisz, co?
- Racja - mech wyciągnął jeden ze swoich mieczy, gdy nagle...

Krzyknęłaś z bólu. Okazało się, że ten człowiek z bliznami włączył maszynę, a potem się odezwał:
- Jeszcze jeden krok w jej kierunku, a podkręcę moc!
- A co się w tedy stanie? - zapytał Magnus.
- A nic. Tylko ona zginie - człowiek z bliznami się zaśmiał - Nawet jak nie podkręcę mocy to ona i tak zginie - następnie dał rozkaz swoim ludziom - Strzelajcie w nich.
Naokoło zaczęły latać kulki. Wheeljack i Magnus odbijali strzały. Po chwili "dowódca wszystkiego" przetransformował rękę w działo i wycelował w człowieka z bliznami:
- Wyłącz to, albo Cię zabiję!
- Jesteś Autobotem, nie zrobisz tego - psychol zaśmiał się.
- A właśnie, że tak, lamusie!
- Wow, no takich słów się po Tobie nie spodziewałem Magnus. Moja szkoła! - wtrącił Wheeljack - A tak serio to wyłącz to. Ten bot nigdy nie żartuje. Człowiek z bliznami jednak nie posłuchał, tylko podkręcił moc. Magnus nie wytrzymał. Przestrzelił człowieka na wylot, a przy okazji pocisk trafił w maszynę wyłączając ją. Upadłaś na ziemię, a wszystkie kable się odczepiły. Wheeljack uklęknął i popatrzył na Ciebie. Wasze optyki się spotkały. Mimo, iż wszystko Cię bolało uśmiechnęłaś się do niego, a on to odwzajemnił. Chwilę przerwał Ultra Magnus:
- Radzę się stąd wynosić, gdyż użyłem pocisku wybuchającego - następnie przetransformował się i wyjechał Wheeljack wstał i powiedział do Ciebie "Chodźmy". Próbowałaś wstać, ale byłaś zbyt wyczerpana. Wheeljack podniósł Cię i wyniósł z laboratorium. Jakiś czas później usłyszeliście dźwięk wybuchu. Uciekliście w samą porę.

Bulkhead:

... usłyszeliście bardzo cichy dźwięk silnika, który narastał. Człowiek z bliznami zignorował to; nacisnął coś na klawiaturze i stół, na którym się znajdowałaś przeszedł do pionu. A w tym czasie dźwięk stawał się coraz głośniejszy. Wszyscy patrzyli w stronę wejścia.
- Dobra, nie przedłużajmy.
Człowiek z bliznami jeszcze raz kliknął coś na tej klawiaturze. W tym momencie poczułaś ból. Czułaś go w każdej części ciała. Krzyknęłaś, a potem usłyszałaś dźwięk transformacji, następnie strzelaniny. Chciałaś wiedzieć co się dzieje. Mimo tego, że bolały Cię powieki, otworzyłaś optyki, które wcześniej zamknęłaś. Bardzo zaskoczył Cię ten widok: w laboratorium znajdowały się dwa boty - Arcee i Bulkhead. Femme strzelała w ludzi tak, by ich nie pozabijać. Mech rozwalał wszystko dookoła, tak, by wszystko co żywe dalej żyło. Przez chwilę Wasze spojrzenia się spotkały. Mimo, iż słabłaś zdołałaś wymamrotać:
- Człowiek... Blizny...

Bulkhead najwyraźniej zrozumiał o co Ci chodziło. Zaczął rozglądać się po podłodze. W końcu znalazł owego osobnika z bliznami. Wziął jego głowę w dwa palce i uniósł do swojego poziomu optyk. Popatrzył na niego groźnie, a potem zapytał się go:
- Jak to się wyłącza.
Tamten milczał. Bulkhead zacisnął mocniej palce na jego głowie. Mech powtórzył pytanie. Człowiek zaczął się wyrywać. Bulk powtórzył tą czynność jeszcze raz. A potem jeszcze raz. Po trzecim ściśnięciu głowy człowiek się sypnął. Powiedział bardzo nie wyraźnie:
- Zieeeeellloonyyy... - nie dokończył. Przez przypadek Bulk za mocno go ścisnął. Jego wnętrzności rozbryzgały się naokoło.
- Fuuuj... Uświnił mnie! - narzekał Bulkhead.
- Weź ty to wyłącz, bo zaraz [Twoje imię] dołączy do tego człowieka, którego przez przypadek zabiłeś! - Krzyknęła Arcee. Bulk podbiegł do panela, nacisnął zielony guziczek (a przy okazji rozwalił panel). Ból ustał, kabelki poodczepiały się, a ty upadłaś na ziemię. Nie miałaś siły wstać. Bulkhead podszedł do Ciebie, podniósł Cię popatrzył i powiedział:
- Wracamy do bazy - uśmiechnął się i skierował się w stronę wyjścia. Arcee postrzelała jeszcze trochę, a potem do Was dołączyła.

Decepticony:

Megatron:

... usłyszeliście ciężkie kroki. Najwidoczniej ktoś biegł w stronę wejścia. Człowiek z bliznami dał kilka rozkazów swoim ludziom. Oni zaczęli celować w stronę wejścia. . On kliknął coś na panelu, a twój stół przeszedł do pionu. Nagle do laboratorium wpadł 10 -cio metrowy mech - Megatron. Ludzie zaczęli w niego strzelać, ale on nic z tego sobie z tego nie robił. Rozkopał ich na wszystkie strony pomieszczenia. Zaraz za nim do laboratorium wbiegł zdyszany Starscream. Razem z lordem ostrzeliwali ludzi, ale nikt na Ciebie nie chciał zwrócić uwagi:
- Ekhem, ekhem, ja tu jestem! - dałaś o Sobie znać. Megatron popatrzył na Ciebie i zaczął kierować się w twoją stronę. Już miał zacząć odczepiać kable, gdy nagle wtrącił się ten idiota z bliznami:
- Miło, że dałaś o Sobie znać - uśmiechnął się, a następnie podszedłem do panela i kliknął coś.

Nagle w całym ciele poczułaś ból. Był on nie do zniesienia. Mimo, iż próbowałaś się powstrzymać krzyknęłaś z bólu. Megatron popatrzył na Ciebie z przerażeniem. Potem skierował wzrok w dół, znalazł właściwego człowieka i podniósł go kilka metrów do góry, na poziom swoich optyk:
- Masz mi to wyłączyć! Natychmiast! - wydarł się mu prosto w twarz.
- Nie! Nie będziesz mi rozkazywać! - odpowiedział mu człowiek z bliznami.
- Głupi insekt - Megatron z całej siły rzucił człowieka na podłogę. Następnie rozgniótł go jak robaka. W tedy wtrącił się Starscream:
- Lordzie, nie to, że uważam, że coś zrobiłeś źle, ale jak chcesz teraz wyłączyć maszynę?
- Cholera... - odpowiedział krótko. Następnie rozejrzał się po laboratorium. Znalazł to, czego szukał - baniak jakiegoś paliwa. Rozlał je na na panel. O dziwo urządzenie przestało działać. Kabelki odczepiły się, a Ty upadłaś na ziemię. Megatron I Starscream do Ciebie podeszli. Pomagali Ci wstać. Popatrzyłaś na w stronę komputera. W wyniku strzelaniny wybuchł mały pożar, który zbliżał się do plamy z paliwa... Próbowałaś coś powiedzieć, ale nie udało Ci się, byłaś za bardzo wyczerpana. Starscream chyba zrozumiał o co ci chodziło, bo krzyknął:
- Aaa! Lordzie, musimy uciekać! To wszystko zaraz wybuchnie! - następnie komandor przetransformował się i wyleciał zostawiając Ciebie i lorda na pastwę losu. Megatron popatrzył na Ciebie, wiedział, że nie dasz rady się przetransformować. Ludzie również zaczęli uciekać, gdyż nikt nie umiał obsłużyć gaśnicy. Powiedziałaś resztkami sił do Megatrona:
- Uciekaj...
- Nie, nie zostawię Cię tu - odpowiedział, a następnie z łatwością podniósł Cię. Wybiegł, z Tobą w ramionach, akurat w tedy, kiedy Laboratorium zaczęło eksplodować.

Starscream:

... usłyszeliście pewien głos:
- No co wy robicie? Ciszej, bo wszyscy Nas usłyszą!
Ludzie i ty zaśmialiście się. Po chwili krzyknęłaś:
- Tak już wszyscy wiemy, że tu jesteście!
- O... Znasz ich? No to przywitaj się z nimi tak jak należy - odezwał się do Ciebie człowiek z bliznami. Następnie kliknął coś na panelu, a stół, do którego byłaś przywiązana, przeszedł do pionu. Chwilę później do laboratorium wszedł wkurzony Starscream i jakieś dwa Vehicony. Człowieka z bliznami krzyknął do Ciebie:
- Przywitaj się!
- Ughm... Cześć?
- Doskonale! A teraz będzie trochę mniej przyjemnie! - człowiek z bliznami zaśmiał się, a następnie uruchomił maszynę.

W całym Swoim ciele poczułaś ból. Zacisnełaś mocno zęby, żeby nie krzyczeć. Niestety nie udało Ci się to. Na dźwięk Twojego krzyku Starscream rozkazał Vehiconom strzelać w ludzi. Komandor sam znalazł człowieka z bliznami. Chwilę później znajdował się kilka metrów nad ziemią, twarzą twarz z mechem. Starscream uśmiechnął się do niego złowieszczo, a potem zaczął konwersację z człowiekiem:
- Powiesz mi, jak wyłączyć tą maszynę, to Cię nie zabiję, OK?
- Nie. Nie powiem Ci jak się to wyłącza.
- Napewno? No cóż, chyba wolisz śmierć.
- Czee... - człowiek nie dokończył. Starscream przyłożył go do Swojego działka, a następnie w niego strzelił. Zwłoki człowieka przeleciały przez całe laboratorium robiąc czerwony deszcz. Niestety, pech chciał, że trafił w jakiś przycisk na drugim końcu pomieszczenia. Był to guzik autodestrukcji. W pomieszczeniu rozległ się sztuczny głos kobiety:
- Za dziesięć minut nastąpi autodestrukcja. Odliczenie rozpoczęte.
Wszyscy ludzie zaczęli uciekać. Niestety, tylko nielicznym się udało, gdyż Vehicony strzelali we wszystkich, którzy próbowali uciec. Starscream szybko podbiegł do panela i zaczął klikać przypadkowe guziki. Minęło już siedem minut. W laboratorium znowu rozległ się głos tej kobiety:
- Autodestrukcja za trzy minuty.
- Cholera, no! - krzyknął Starscream i walnął w klawiaturę. O dziwo, urządzenie wyłączyło się. Upadłaś na ziemię z wyczerpania. Komandor podbiegł do Ciebie. Wiedział, że sama nie wstaniesz. Chwilę później znowu rozległ się głos tej kobiety:
- Za dwie minuty nastąpi autodestrukcja. Procedura zamykania drzwi rozpoczęta.
Wielkie, żelazne wrota zaczęły zjeżdżać w dół. Starscream długo się nie zastanawiał. Wybiegł z Tobą w ramionach akurat w tedy, gdy drzwi się zamknęły. Następnie wy i jeden Vehicon, drugi, niestety, nie zdążył się wydostać, skierowaliście się na powierzchnię. Gdy już znajdowaliście się na zewnątrz, usłyszeliście dźwięk eksplozji.

Soundwave:

... nagle w wejściu pojawił się czerwony Mech. Krzyknął:
- [Twoje imię]!
"Nie... Tylko Knockouta tutaj brakowało. Czemu nie mógł to być Soundwave"? - zapytałaś Siebie. Człowiek z bliznami najwyraźniej nic sobie z niego nie robił. Kliknął coś na panelu, a Twój stół przeszedł do pionu. Teraz wyraźnie widziałaś Knockouta. Na jego twarzy malowało się zmartwienie. Na prawdę, miałaś już jego dość. Nagle zobaczyłaś w korytarzu jeszcze kogoś. Puścił on jakąś ogłuszającą muzykę. Mimo, iż receptory słuchu Cię bolały uśmiechnęłaś się. Przyszedł Soundwave! Mech wysunął swoje macki, odsunął Knockouta i potrzedł do Twojego stołu. Wyświetlił na ekranie uśmiechniętą emotkę. Już miał odczepiać kabelki, gdy nagle poczułaś ból. Krzyknęłaś głośno.

Soundwave usunął się na jakiś krok. Popatrzył w stronę panela. Człowiek z bliznami stał przy nim i się śmiał. Knockout był przerażony. Zaczął skakać tak, jakby miał się zaraz zesikać. Krzyknął:
- O nie, i co teraz będzie!?
Soundwave zrezygnowany popatrzył na niego i posłał mu środkowego palca. Następnie udał się w stronę człowieka z bliznami. Chwycił go, a potem rozejrzał się po laboratorium. W końcu znalazł to czego szukał - drzwi z dużym napisem WC. Poszedł w tamtą stronę. Męczył się trochę z klamką, bo była mała. Gdy już mu się udało, schylił się, a potem włożył mackę z człowiekiem do małego pomieszczenia. Następnie mech włożył jego głowę do przedmiotu zwanego kiblem i go utopił. Oczywiście zanim to nastąpiło Soundwave posłał mu środkowego palca. Con wstał i skierował się w Twoją stronę. Mimo, iż wszystko Cię bolało, zdołałaś wydusić z Siebie mały uśmiech. Mech odwzajemnił go wyświetlając na ekranie wesołą emotkę. Chwilę później podszedł do Knockouta i kazał mu wszystko rozwalać. Przestraszony laluś wykonał polecenie Soundwave'a. On w tym czasie podszedł do komputera i usiłował go zhakować. Po dłuższej chwili udało mu się to. Po jeszcze dłuższej chwili maszyna została wyłączona. Kabelki odczepiły się, a ty upadłaś na ziemię. Soundwave podszedł do Ciebie. Chwilę później podbiegł do Was Knockout i krzyknął:
- [Twoje imię]! Nic Ci nie jest! - a następnie się do Ciebie przytulił. Zdecydowanie nie spodobało Ci się to. Po pierwsze Knockout od zawsze Cię wkurzał, a po drugie przez to, że Cię przytulił wszystko jeszcze bardziej Cię bolało. Soudwave'owi też to się nie podobało. Na jego dwóch rękach dyskretnie pojawił się środkowy palec. "On rzeczywiście lubi ten gest" - pomyślałaś, a następnie uśmiechnęłaś się do Siebie w myślach. Chwilę później coś na Ciebie spadło. Okazało się, że to kawałek sufitu. Później Knockout się opamiętał. Gwałtownie wstał, przez co Cię uderzył. Czerwony mech krzyknął:
- Strop zaraz się zawali! - a następnie przetransformował się i Was zostawił.
Soundwave był bardzo zdenerwowany. Podniósł Cię. Nagle wejście zaczęło się zawalać. Mech nie zastanawiał się zbyt długo - szybko wybiegł z Tobą w ramionach.

Knockout:

... usłyszeliście odgłos kroków. Następnie huk, chwilę później cichą rozmowę:
- Starscream! Uważaj na mój lakier!
- Cicho Knockout, bo nas usłyszą!
Zaśmiałaś się w duchu. Niestety, człowiek z bliznami zrobił to na głos. Następnie powiedział:
- No to niezła akcja ratunkowa. Wy tam! Obstawcie wejście! Zrobimy im mały komitet powitalny! A ty... - zwrócił się do Ciebie - a zresztą, sama się przekonasz - Człowiek kliknął coś na panelu. Stół, do którego byłaś przywiązana przeszedł do pionu. Chwilę później do laboratorium wbiegli Knockout i Starscream. Automatycznie zostanie otoczeni przez ludzi.
- NIESPODZIANKA! - krzyknął psychopatycznie człowiek z bliznami, a po chwili dodał sarkastycznie - jesteście świetną misją ratunkową. W nagrodę... Pożegnajcie się z waszą przyjaciółką.

Człowiek z bliznami kliknął coś na panelu. Nagle poczułaś ostry ból. Zaczęłaś się wiercić, ale to nic nie dawało. Krzyknęłaś. Na dodatek ludzie zaczęli strzelać do Conów. Knockoutowi nie spodobała się cała ta sytuacja. A już szczególnie twój krzyk:
- Starscream - odezwał się - Czas zrobić tu niezły sajgon.
- Popieram - odpowiedział mu. Chwilę później dwa mechy zaczęły strzelać we wszystko na około. Wszędzie walały się trupy ludzi. Widać po nich było, że na dobrze ponieśli się "niezłemu sajgonowi". A ty cały czas czekałaś. Co gorsza, coraz bardziej słabłaś. Jeszcze raz krzyknęłaś. Knockoutowi przypomniało się o tym, że istniejesz. Zaczął zmierzać w Twoją stronę. Po drodze udało mu się o coś potknąć i wpaść w jakiś olej. Szybko wstał i krzyknął na całe laboratorium:
- MÓJ LAAAAKIEEEEER!
Starscream tylko wywrócił optykami i powiedział:
- Weź ty [Twoje imię] ratuj, a ja będę kontynuować nasz niezły sajgon, ok?
Laluś nie odpowiedział mu, tylko udał się w twoją stronę. Niestety, po drodze znowu się przewrócił, tym razem o jakiś kabel. Starscream strzelił głosniego facepalma i powiedział do siebie:
- No to niezły sajgon.
Jak się okazało Knockout upadł na komputer sterujący i człowieka z bliznami. Mech przez przypadek rozwalił maszynę sterującą. Upadłaś na ziemię z wyczerpania. Knockout wstał, popatrzył na swój lakier a następnie głośno krzyknął:
- FUUUUJ!
Następnie ostrożnie odczepił od siebie zwłoki człowieka z bliznami. Gdy już przestał się zamartwiać sobą podszedł do Ciebie. Nagle zaczęły na Was spadać kawałki sufitu. Chwilę później Starscream powiedział:
- Emm... No... Nasz "niezły sajgon", to on... Ten... Zaraz sufit się zawali... I... Ten no... Trzeba uciekać - komandor przetransformował się i wyleciał z laboratorium. Tak jak powiedział, strop zaczynał się walić. Knockout popatrzył na Ciebie, wiedział, że nie dasz rady wstać. Nie było się co zastanawiać. Mech podniósł Cię, a następnie wybiegł z pomieszczenia z Tobą w ramionach.

Shockwave:

... usłyszeliście odgłos kroków. Człowiek z bliznami zignorował to i kliknął coś na panelu. Twój stół przeszedł do pionu. Teraz widziałaś wszystko dokładniej. Odgłos kroków robił się coraz głośniejszy. Z ciekawością spojrzałaś w stronę wejścia. Zauważyłaś dwa kształty, które spokojnie, spacerkiem zbliżały się w stronę laboratorium. "Może by tak trochę szybciej" pomyślałaś sobie. Nagle usłyszałaś głos człowieka z bliznami:
- No ileż można czekać? Dobra, klikam.

Zanim dwa Cony weszły do pomieszczenia poczułaś ból. Krzyknęłaś. Okazało się, że dźwięk twojego głosu był takim jakby "speed boosterem". Od razu w pomieszczeniu ukazali się Shockwave i Soundwave. Większy podszedł do człowieka z bliznami i zaczął z nim rozmawiać:
- Przecież to nielogiczne.
- Niby co? - odpowiedział mu.
- No to, że czekałeś z kliknięciem.
- Miał być lepszy efekt. Ale szliście tak wolno, że go zepsuliście.
- No, ale to i tak nielogiczne. Ja bym od razu włączył, żeby szybciej umarła.
"Dzięki, że się o mnie troszczysz Shockwave" - pomyślałaś sobie.
- Jeśli chcesz to mogę podkręcić moc, chcesz? - zaproponował człowiek
- Niby czemu miałbym tego chcieć? Przecież to nielogiczne!
- Sam przed chwilą powiedziałeś, jakbyś ją zabił. No to proponuję się dogadać.
- Ale... Ale przecież to nielogiczne!
Shockwave i człowiek z bliznami cały czas kontynuowali logiczną, pozbawioną logiki, konwersację. W tym czasie drugi Con zaczął bawić się z komputerem sterującym. Trochę przy nim pomajstrował, aż w końcu się do niego włamał i wyłączył. Akurat, gdy Shockwave znowu miał powiedzieć coś o nielogiczności logiki kabelki odczepiły się, a ty upadłaś na ziemię. Mech popatrzył na Ciebie, a chwilę później znajdował się na podłodze obok. Człowiek zaczął się dopytywać:
- A ty co? Właśnie miałeś obalić moją logiii... - nie dokończył. Soundwave wczepił się w niego swoją macką i poraził śmiertelnie prądem. Z automatu wszyscy ludzie zaczęli w Was strzelać. Shockwave nie chciał, by coś jeszcze Ci się stało. Pomógł Ci wstać, ale ty z powrotem upadłaś. Mech podniósł Cię, a potem wyniósł w ramionach za drzwi. Soundwave, strzelając w ludzi, wybiegł za wami. Chwilę trwała strzelanina. W końcu Shockwave na chwilę odłożył Cię na ziemię i strzelił w strop, który się zawalił. Ludzie nie mieli żadnej drogi ucieczki. Con z powrotem Cię podniósł. Soundwave otworzył most ziemny, wróciliście na Nemezis.

Breakdown:

... tuż przy wejściu pojawiła się kolorowa chmura, a z niej wyszły dwa mechy. Chwilę później człowiek z bliznami zaśmiał się:
- No, no... My się chyba znamy. Pewnie nie zabronisz mi zrobić TEGO - kliknął coś na panelu. Twój stół przeszedł do pionu. Teraz wyraźnie widziałaś "swoich wybawców". Breakdown stał sparaliżowany na środku pomieszczenia. Domyśliłaś skąd on go zna. To ten śmieć załatwił mu optykę! Obok niego stał Knockout. Miał totalnego mindfucka. Miał taki wyraz twarzy, jakby nie wiedział jak się nazywa. Nie mogłaś na to patrzeć. Krzyknęłaś:
- Ogarnij się Breakdown! Chcesz, żebym też nie miała optyki?!
- Oj nie, mała. Tobie nie planuję wypalać narządów wzroku - powiedziałał.
- Em... Więc co zamierzasz? - zapytał się Breakdown łamiącym głosem.
- Chcesz wiedzieć? Ok. - człowiek podszedł do panela i coś kliknął.

W tym momencie poczułaś ból. Krzyknęłaś głośno. Brakdown nadal był sparaliżowany. Nie był w stanie nawet zrobić kroku. Jego walkę z myślami przerwał Knockout dając mu z liścia:
- Brakdown! Ogarnij się! Chcesz żeby zginęła?!
- Nie...
- To weź się w garść!
- Masz rację. Czas uratować [Twoje imię] - Breakdown wyciągnął swój młot. Pobiegł w stronę panela i zaczął go rozwalać. Albo ten komputer był pancerny, albo Conowi dalej brakowało odwagi - mozolnie mu szło. Człowiek z bliznami podbiegł do niego i krzyknął:
- Co ty robisz?! - następnie został zmiażdżony przez gigantyczny młot. Ludzie od razu zaczęli strzelać w Mechy. Breakdown nic sobie z tego nie robił, dalej walił w pancerny komputer. Knockout dołączył się do strzelaniny. W końcu urządzenie było zniszczone. Kabelki poodczepiały się, a Ty upadłaś na ziemię. Breakdown podszedł do Ciebie i sprawdził puls. Odetchnął z ulgą - żyłaś. Chwilę później podszedł do Was Knockout:
- Brawo Break. Udało Ci się pokonać... Siebie. Teraz to radził bym uciekać, bo tak jakby... Zupełnie przez przypadek... Włączyłem autodestrukcję. Mamy dwie minuty.
Po chwili czerwony przetransformował się i wyjechał z laboratorium. Breakdown wstał, chciał zrobić to samo. Niestety zobaczył, że Ty nie dasz rady. Czas uciekał. W końcu mech się zdecydował. Podniósł Cię i wybiegł z Tobą w ramionach na zewnątrz. Ukurat w tym momencie usłyszeliście wybuch.

~~~

Wielbcie mnie, zabiłam Silasa na 12 różnych sposobów. Należało się śmieciowi, w końcu Was porwał... Na 12 różnych sposobów. Poza tym tam powyżej jest prawie 4500 słów.

Tak ogólnie to chciałam udostępnić to na początku czerwca, bo był długi weekend... Nom, nie chciało mi się pisać. Później chciałam w moje urodziny, które były 14, ale tego nie zrobiłam z tych samych powodów. A później miałam jeszcze drugi długi weekend [15 - 18]. W tedy też chciałam popisać ale nie zrobiłam tego z wiadomych powodów XD.

Dorzucam randomowe gify, znalezione w internecie za to, że miałam to napisać miesiąc temu (a tak naprawdę to dlatego, że mam na nie fazę). Do każdego ziomeczka jest jeden:

Dawaj, naucz mnie tańczyć Bee

Kiedy masz tyle gifów z Ratchetem, że nie wiesz, którego dodać 👌

Gify z Jackie'm są słabe ;-;

Z Bulkiem też ;-;

Mrał, jaki leniak

Kiedy masz tyle gifów że Starscreamem, że nie wiesz, którego dodać 👌

Aj sej kendi. Hu sej kendi Tu?

Knock próbuje znaleźć coś sensownego na Allegro.

O nie, mam tylko dwa gify z Shockiem w galerii? Trzeba to uzupełnić!

A z Break'em tylko jeden?

Ja: Cześć wujku Google! Przyszłam ci poszperać w galerii! Muszę znaleźć jakieś fajne gify z tfp!
Google: eh... Masz...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro