4 ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zacznę od chamskiej reklamy!
Otóż jest okładka tymczasowa 👇
Po raz pierwszy została zedytowana przez Majtiena (wbijać na jej profil, zostawiać gwiazdeczki itp. XD)
Po raz drugi było zedytowane przeze mnie (nie, nie mam żadnego porządnego programu)
---
Mam jeszcze jedno ogłoszenie. Ten rozdział będzie prowadzony narracją pierwszoosobową, z punktu [Imię ziomka, którego czytasz], bo tak.
Dobra, jedziemy:
Autoboty:
Optimus Prime:
Usłyszałem huk. Wydawało mi się, że korytarz za mną korytarz się zawala, jednak wszystko wyglądało normalnie. Poszedłem przed siebie, ale ten huk nie dawał mi spokoju. Postanowiłem zapytać się [Twoje imię], czy też to słyszała. Nie odbierała. W tedy do mnie dotarło - hałas dochodził z jej korytarza! Zmieniłem formę i szybko udałem się do rozwidlenia.
Przede mną znajdowała się góra kamieni. A co jeśli [Twoje imię] jest pod nią? Nie, to nie możliwe. Ale... W takim razie jak się z tamtąd wydostanie?
- [Twoje imię]! - krzyknąłem. Nie usłyszałem odpowiedzi. Spróbowałem przez komunikator - cisza. Chcąc, nie chcąc wróciłem do bazy.
- Ratchet, czy [Twoje imię] jest tutaj? - zapytałem od razu po powrocie do bazy.
- Nie, przecież była z tobą Optimusie. - powiedział medyk. - Czy coś się stało?
- Podczas przeszukiwania kopalni rozdzieliliśmy się. W tunelu [Twoje imię] zawalił się strop. Nie mogę nawiązać z nią kontaktu.
- Hm... Sprawdzę sygnał z jej lokalizatora na komputerze - Ratchet podszedł do ekranu i zaczął coś wpisywać. Ja chodziłem po bazie bez celu. Cały czas się martwiłem. Do rzeczywistości zabrał mnie głos Ratcheta:
- Optimusie...
- Co się stało? Żyje?
- Żyje, żyje. Tylko... Jest w zupełnie innej lokalizacji. Nie wykrywam sygnałów Decepticonów w pobliżu.
- Jak to? Skoro to nie Decepticony... To kto?
- Nie wiem.
- Idę tam!
- Optimusie, nie możesz! Nie wiemy z kim mamy do czynienia! Za chwilę wrócą Wheeljack i Bulkhead. Możesz pójść z nimi.
Nie wiem, co Ratchet miał na myśli mówiąc "za chwilę". Musiałem czekać aż 4,89 minuty! Przecież to wieki! Zanim chłopaki się ogarnęli minęły 2,11 minuty! W sumie zmarnowaliśmy równo 7 minut! Mimo wszystko nareszcie ruszyliśmy na akcję ratunkową...
Bumblebee:
I... Przejechałem przez cień latarnii pierwszy! Zrobiłem bączka. Stanąłem na poboczu i zaczekałęm na [Twoje imię]. Minęła minuta, cztery, siedemnaście - nic, żadnego kształtu na horyzoncie. Odczekałem jeszcze kilka minut. Nic się nie zmieniło. Zacząłem się martwić. Ruszyłem w stronę miasta, może coś się jej stało? Minąłem tabliczkę z nazwą miejscowości. Zacząłem porządnie się martwić. Spróbowałem porozumieć się przez komunikator - odpowiedziała mi cisza. A może [Twoje imię] wróciła do bazy? Postanowiłem to sprawdzić.
Przetransformowałem się. Od razu dostałem pytanie od Ratcheta:
- Co tak długo na tym patrolu byliście?
Po chwili Optimus się mnie zapytał:
- A tak właściwie to gdzie jest [Twoje imię]?
- To jej tu nie ma? - odpowiedziałem. W mojej głowie zaczęły pojawiać się różne czarne scenariusze. Pewnie Ratchet zauważył, że się stresuję:
- Spokojnie Bee, zaraz znajdziemy sygnał [Twoje imię] na komputerze.
Ja, Ratchet i Optimus podeszliśmy do ekranu. Chwilę później pojawił się na nim niebieski, mrugający punkt - [Twoje imię]. Znajdował się bardzo daleko od bazy.
- Bumblebee, gdzie wy byliście? - zapytał Optimus.
- Nie było tam nas... Wyruszam na misję ratunkową - odpowiedziałem.
- Ale nie sam.
Ja i Optimus wyjechaliśmy z bazy...
Ratchet:
Tylko wyszedłem z mostu ziemnego, a już usłyszałem irytujący głos Miko:
- Patrzcie wszyscy! Ratchet jest murzynem!
Westchnałem, po czym chciałem pójść w głąb bazy się umyć. Niestety, przeszkodziła mi Arcee:
- A gdzie [Twoje imię]?
- Idzie za... - nie dokończyłem, bo [Twoje imię] nie wyszła z portalu - Gdzie ona jest?! Przecież... Była tuż za mną!
Wbiegłem z powrotem w most ziemny. Po drugiej stronie jednak jej nie było... Rozejrzałem się dookoła. Na ziemi było widać ślady ciągnięcia. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Obok śladu, w odstępach znajdowały się plamy energonu. Świeżego.
- I co? - zapytała Arcee.
- Nie ma jej tam...
- To gdzie może być? - zapytała Miko. - A czy też zmieniła się w murzyna?
- Cholera, to nie czas na żarty! - zacząłem się wydzierać na Japonkę - Słuchaj no, po drugiej stronie znajduje się tylko śladu ciągnięcia i plam energonu. Wiesz co to znaczy? Że mój opatrunek się rozwalił, [Twoje imię] została porwana i jeszcze jej ubywa energonu! Pewnie teraz jeszcze Decepticony...
- RATCHET, ZAMKNIJ SIĘ! - krzyknęła Arcee. Zamknąłem się. - Może skoro jesteś taki mądry to użyjesz swojego komputerka i znajdziesz [Twoje imię]?
Nic nie mówiąc zacząłem klikać w klawiaturę. Chwilę później na ekranie pojawiła mi się kropka - [Twoje imię].
- Widzisz, nawet Decepticonów nie ma - powiedziała Arcee.
- To w takim razie... Co ją porwało?
- Nie wiem...
- Idę na misję ratunkową!
- Eh... A ja z tobą. Miko, przekaż Optimusowi, gdy wróci, gdzie poszliśmy.
- Rozumie się!
Ja i Arcee przetransformowaliśmy się, następnie wyjechaliśmy z bazy...
Smokescreen:
Jechałem sobie spokojnie do bazy. Raf i Jack rozmawiali ze sobą. Co jakiś czas śmiali się, a ja z nimi. Gdy dojechaliśmy do bazy wypuściłem ich, po czym zmieniłem formę. W bazie znajdowali się Bee, Arcee i Bulk. Widocznie czekali na swoich podopiecznych. Chwilę później Bulk się mnie zapytał:
- Smoke, gdzie Miko?
- Z [Twoje imię] zaraz powinny przyjechać.
Usiedliśmy niedaleko wjazdu i czekamy. W międzyczasie Bee i Arcee zdążyli wyruszyć na misję. Dalej czekamy. Raf i Jack do nas podeszli i usiedli obok. Nadal czekamy. W międzyczasie Ratchet wrócił do bazy. Zapytał się:
- A wy co tak przy wjeździe siedzicie?
- Czekamy na Miko i [Twoje imię] - odpowiedziałem.
- To jeszcze nie wróciły? Chodźcie.
Cała czwórka podeszła do komputera. Ratchet zaczął wykład:
- Tą niebieska kropka to sygnał [Twoje imię]. Ta zielona to sygnał z komórki Miko. Jak widać zostały porwane.
- Porwane?! - ja i Bulk krzyknęliśmy jednocześnie.
- No tak.
- Chodź, jedziemy je odbić! - krzyknąłem do Bulkheada
Chwilę później opuściliśmy już bazę...
Wheeljack:
Dotarłem na miejsce eksplozji. Paliło się. Postanowiłem ugasić pożar. W końcu udało mi się. Poprosiłem Ratcheta o most ziemny. Chwilę później znalazłem się w bazie. Byli tu tylko doktorek, dzieciaki i ten nudziarz Magnus. Jednak nigdzie nie widziałem [Twoje imię].
- A [Twoje imię] to gdzie jest? - zapytałem.
- Z tobą - odpowiedział mi Magnus. Wywróciłem optykamy, po czym odpowiedziałem mu:
- Gdyby była ze mną to bym się nie pytał! - zrobiłem się trochę poddenerwowany. Za długo nie patrzyłem w jej optyki. Tak, około godzina nie patrzenia w nie to zdecydowanie za dużo.
- A tak właściwie to dlaczego nie możesz jej znaleźć? - zapytał Ratchet.
- Jak byliśmy w lesie, zauważyliśmy eksplozję, pobiegliśmy do niej. [Twoje imię] mnie wyprzedziła, bo zaplątałem się trochę w ziemskie rośliny. Gdy totarłem na miejsce nie widziałem jej nigdzie. Ponieważ się paliło, ugasiłem ogień. Po wszystkim nie zauważyłem nigdzie [Twoje imię], więc pomyślałem, że tu wróciła. Na pewno jej tu nie ma? - zapytałem.
- Nie.
Zacząłem nerwowo chodzić po bazie. Ja chcę popatrzeć w te optyki! Ratchet klikał coś w klawiaturę, a po chwili się do mnie odezwał:
- Wheeljack, podejdź tu. Widzisz tą niebieską kropkę? To [Twoje imię].
- Ale to przecież nie ta część lasu! - odpowiedziałem mu.
- No właśnie. To znaczy, że ją porwano. Tylko nie wiem, kto mógł to zrobić. W pobliżu nie widać sygnałów Decepticonów.
- Żegnam, idę na akcję ratunkową.
- A Ultra Magnus z tobą - dodał Ratchet.
Szczerze mówiąc wolałbym towarzystwo doktorka, no ale przecież on nie umie walczyć, ehh... Wyjechaliśmy z bazy...
Bulkhead:
- Jak sobie radzisz [Twoje imię]? - zapytałem. Nikt mi nie odpowiedział.
- [Twoje imię]? - spojrzałem w dół. Nikogo tam nie było. Tym razem krzyknąłem:
- [Twoje imię]!
Nadal nikt mi nie odpowiadał. Trochę się zdenerwowałem. Gdzie ona może być. Pode mną znajdowała się półka skalna zawalona głazami. A może ona jest pod nimi? Rozgarnąłem je, niestety nic pod nimi nie było. Zdenerwowany udałem się do bazy. Może [Twoje imię] zrezygnowała i wróciła?
Przywitał mnie głos Arcee:
- Gdzie zgubiłeś [Twoje imię]?
- Właśnie nie wiem! Wspinała się za mną, odwracam się, patrzę, a jej nie ma!
- Jak to nie ma? - zapytał się Ratchet.
- Nie wiem! - krzyknąłem. No, trzeba powiedzieć, byłem mocno zdenerwowany. Zgubiłem BOTKĘ. Żywą, dorosłą femme. Co ze mną jest nie tak?
- Podejdź to komputera, Bulkhead - powiedział Ratchet. Chwilę później na ekranie pojawił się niebieski, mrugający punkt - [Twoje imię]. Chwilę później medyk dodał:
- Porwano ją. Nie znajduje się w waszej poprzedniej lokalizacji. Poza tym nie została porwana przez Decepty. Nie ma ich na ekranie.
- Ja proponuję misję ratunkową - powiedziałem.
- Nie głupi pomysł. Jedziemy - powiedziała Arcee. Przetransformowaliśmy się i wyjechaliśmy z bazy...
Decepticony:
Megatron:
Wróciłem na polanę, a w ręku miałem coś... Coś dla [Twoje imię]. Jednak na polanie jej nie było. Znajdowała się tu tylko pustka. I jeszcze jeden z tych ziemskich patyków się przewrócił. Chociaż nie. Podszedłem do tego przedmiotu, który chyba nazywał się drzewo. Podniosłem to coś. Z jednej strony się rozgałęziało i miało głupie, małe ścierki. Odwróciłem to DRZEWO. Z drugiej strony widać było ślad cięcia. Z tego co wiem [Twoje imię] nie miała piły. Poza tym, to zdecydowanie nie jest przecięte cybertrońską technologią.
Wróciłem zdenerwowany na Nemezis. Soundwave od razu dostał rozkaz:
- Wyszukaj sygnał [Twoje imię]. Natychmiast!
Soundwave zaczął klikać w klawiaturę. W międzyczasie na mostku pojawił się komdorek. Chyba, niestety, zauważył, że jestem wkurzony i oczywiście musiał się zapytać:
- Co się stało lordzie?
- Dostaniesz ochrzan później!
- Aleee... - nie dokończył. Na ekranie w komputerze pojawiła się niebieska kropka - [Twoje imię]. Mrugała o wiele dalej od polanki, na której ją zostawiłem. Odezwałem się:
- Co ona, do cholery, tam robi?
- Co się stało? - zapytał Starscream.
- Porwanie - powiedział Soundwave.
- Lordzie, może trochę energonu? - to był głos jakiegoś Vehicona. W takiej sytuacji się o takie rzeczy pyta? Dostał kulkę w ten swój pusty łeb. Niech się nauczy... A, przecież nie będzie miał takiej okazji. Kiedy poziom wkurzenia trochę spadł wziąłem Starscreama i ruszyliśmy na akcję ratunkową...
Starscream:
- Tak.
- Tak.
- Tak.
- Tak... - zaraz, na co ja przytakuję? O czym żeśmy rozmawiali?
- [Twoje imię]? - a ta gdzie? Kurde, trzeba było słuchać tych pytań... No ale pomyślmy, ma focha bo ją zignorowem? To do femme podobne. Ale nie, ona raczej taka nie jest. Podczas moich rozmyślań do głowy przyszedł mi pomysł - zapytam jeden z tych pustych łbów! Ale ja jestem mądry!
- Ej wy, gdzie jest [Twoje imię]? - zapytałem dwa, pierwsze, lepsze Vehicony.
- Wyszła - odpowiedział mi jeden z nich.
- Z kopalni - dodał drugi.
Westchnąłem, po czym udałem się na powierzchnię. Oczywiście, ci idioci poszli za mną. Nie dość, że nie wiem co się dzieje z [Twoje imię] to jeszcze ta dwójka mnie wkurza. Super, no po prostu lepiej być nie mogło.
Rozejrzałem się po okolicy. Nic nie zauważyłem. Nagle usłyszałem głos Vehicona:
- Komandorze, podejdź tutaj.
Udałem się w tamtą stronę. Obydwa mechy tam stały. Jeden z nich trzymał coś w ręce. Zapytałem:
- A to co?
- Broń [Twoje imię] - powiedział pierwszy debil.
- Już ją namierzyłem - dodał drugi jełop. Chwila, oni jednak nie są tacy głupi. Trafiło mi się na mądrzejsze jednostki. Chwała Unicronowi!
- Wyślij współrzędne - powiedziałem. - Idziemy na misję ratunkową...
Soundwave:
Jechałem z moją taczką do wyjścia. Właśnie, do wyjścia. Przede mną jednak znajdowała się góra głazów. Co to za jaskinia bez otworu na zewnątrz? Przecież taki się tu znajdował. Podirytowany postanowiłem zrobić sobie WYJŚCIE. Strzeliłem w głazy. Chwilę później mogłem zobaczyć okropną przyrodę ziemską. Wyszedłem na zewnątrz. Zaraz, zaraz... A gdzie jest [Twoje imię]? Rozejrzałem się dookoła - nie ma jej. Powiedziałem w miarę głośno:
- [Twoje imię]? Odpowiedziała mi cisza. Może wróciła na Nemezis? Wziąłem trochę energonu, a następnie otworzyłem sobie most ziemny.
Akurat, gdy wróciłem na Nemezis na mostku stał Knockout. Super tylko jego tu brakowało... Moja dłoń dyskretnie zamieniła się w pięść. Oczywiście mój środkowy palec pozostał wyprostowany. Czerwony jednak tego nie zauważył, tylko podszedł do mnie i się zapytał:
- Gdzie jest [Twoje imię]? Coś jej się stało?
Na wszechiskrę, Knockout strasznie mnie wkurza. Wyświetliłem na moim ekranie znak zapytania, podałem Vehiconom energon, a następnie podszedłem do komputera i zacząłem klikać w klawiaturę. Doktorek do mnie potrzedł i również zaczął patrzeć w ekran. Gdy pojawiła się na nim niebieska kropka zapytał się:
- To jest [Twoje imię]?
Pomachałem potakująco głową.
- Czy wy poszliście do lasu?
Kiwnąłem głową na nie.
- To co się z nią stało?
Przeczuwałem, że została porwana, jednak nie przez Autoboty. To mogło być coś o wiele bardziej gorszego. Powiedziałem Knockoutowi:
- Ratunek... Porwanie... Chodź...
Otworzyłem most ziemny. Ja i medyk zniknęliśmy w chmurze...
Knockout:
Tak! Jeszcze trochę... Centymetry... Tak!!! Wygrałem! Kolejny wyścig z tymi marnymi, ziemskimi kreaturami! Zrobiłem bączka i chwilę się cieszyłem. Następnie do moich receptorów słuchu dotarło krótkie: "Mój lakier"! Od razu wiedziałem do kogo należy ten głos. Znam tylko dwa Cony, które to powtarzają - siebie i [Twoje imię]. A skoro tym razem to nie byłem ja... O nie! Lakier [Twoje imię]! A tyle się polerowała przed wyjazdem! Poczekałem trochę, aż przyjedzie. Niestety, po 10 minutach nie dotarła do mety. Co się mogło stać? Po pół godzinie ludzie zaczęli się zwijać. Nie mogłem dłużej czekać, wyruszyłem na trasę. Przejechałem całą dwa razy. Nie było jej tam. Zdenerwowany spróbowałem porozumieć się z nią przez komunikator. Niestety, odpowiedziała mi cisza. Zrezygnowany wróciłem na Nemezis.
Poprosiłem Soundwave'a o wyszukanie sygnału [Twoje imię] na komputerze. W czasie, gdy Con klikał w klawiaturę do nas potrzedł Starscream. Zapytał się mnie:
- A ta nowa to gdzie?
W tym momencie na ekranie pojawiła się niebieska plamka. Soundwave wskazał na nią palcem, a następnie rzucił krótkie: "Tu".
- Co ona tam robi? Przecież poszliśmy na wyścigi, ale w mieście! - krzyknąłem.
- A lord kazał ci zostać z nią na statku - odpowiedział Starscream, przy czym się wrednie uśmiechnął. Soundwave również odwrócił się w moją stronę. Gdyby posiadał twarz pewnie wyglądałaby podobnie to twarzy komandorka.
- No ten, no... Em... No a Ty byś został? - skoro Starscream jest taki mądry niech odpowie.
- Tak.
- Em... Dobra, nie kłóćmy się już, tylko chodźmy na akcję ratunkową, ok?
Starscream uśmiechnął się z pogardą i dodał:
- Soundwave, most.
Ja i komandor zniknęliśmy w kolorowej chmurze...
Shockwave:
Spokojnie pracowałem sobie w moim laboratorium. Wziąłem kolejny zbiornik i wypełniłem go Hastreniium. [Wymyśliłam sobie to słowo. To jest ta śmierdząca substancja. Składa się z energonu, nie dużej ilości wody i bliżej nieokreślonych cieczy. Ma limonkowo - pomarańczowy kolor] Na wszelki wypadek dodałem trochę mrocznego energonu. Już chciałem dodać szczątki Predacona, ale mi wypadły. Schyliłem się po nie, podniosłem, a przy okazji wylałem połowę zawartości zbiornika. Super. Odłożyłem puszkę i zacząłem sprzątać.
W międzyczasie do mojego laboratorium przyszedł Megatron z Soundwave'm na kontrolę. Akurat gdy skończyłem ścierać Hastreniium zapytał się mnie:
- [Twoje imię] jest gdzieś na zapleczu, tak?
W tedy sobie o niej przypomniałem. Kurde, trochę bardzo długo już jej nie ma...
- Wyszła... Z laboratorium...
- A gdzie jest teraz? - lord dalej dopytywał.
- W tym problem, że nie wiem.
Zacząłem się denerwować. Nawet nie wiem dokąd poszła. Próbowałem wymyślić jakby tu ją znaleźć, ale nic logisznego nie przychodziło mi do głowy. Zacząłem nerwowo chodzić naokoło jednego ze zbiorników. Megatron najwidoczniej zorientował się, że coś ze mną jest nie tak. Rozkazał Soundwave'owi znaleść sygnał [Twoje imię]. Następnie kazał mi podejść i popatrzeć w ekran Cona.
- Wygląda na to, że [Twoje imię] została uprowadzona - zaczął Megatron. - Jednak, nie wiemy kto to zrobił, gdyż naokoło nie ma innych sygnałów.
- Lordzie, czy mógłbym zaproponować misję ratunkową? - zapytałem.
- Udzielam zgody, ale pójdziesz z Soundwave'm.
Po chwili w dwójkę podążaliśmy za sygnałem [Twoje imię]...
Breakdown:
Usłyszałem dwa strzały. Przestraszyłem się. Wyłączyłem reflektory, a włączyłem noktowizor. Jedna rzecz mnie zdziwiła. Z głębi lasu nie widziałem światła, czyli... Przestraszyłem się. Zacząłem biec w miejsce gdzie się rozdzieliłem z [Twoje imię]. Co, jeśli coś jej się stało? Co, jeśli to były Autoboty? Coraz więcej czarnych scenariuszy zaczeło mi się tworzyć w głowie. Nagle dotarłem na małą polankę. Zauważyłem coś pod stopami. Było to stłuczone szkło. Wywnioskowałem, że te dwa strzały, które słyszałem były wystrzelone w reflektory [Twoje imię].
Wróciłem na Nemezis. Podszedłem do pierwszego, lepszego komputera. Chciałem znaleźć sygnał femme. Jednak dość dawno nie korzystałem z komputerów na mostku. Nie wiedziałem co powinienem kliknąć. Podczas, gdy się męczyłem z klawiaturą na mostek wszedł Knockout. Zobaczył, że mam problem, więc się mnie zapytał, o co chodzi. Opowiedziałem mu całą historię. Medyk powiedział:
- Soundwave ostatnio uczył mnie jak się wyszukuje sygnałów...
Medyk kliknął jakieś dwa przyciski. Chwilę później na ekranie pojawiła się niebieska kropka.
- To [Twoje imię] - dodał.
- Umiesz otworzył tam most ziemny? - zapytałem.
- Chyba tak.
Po kilku kliknięciach pojawiła się kolorowa chmura. Ja i Knockout udaliśmy się na misję ratunkową...
~~~
No chyba z tydzień pisałam ten rozdział.
Ale to jeszcze nie koniec tej jakże arcy "dramatycznej" historii. Kontynuacja w kolejnym rozdziale. Jak się zmotywuje to napiszę...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro