~6~
Piątek... są dziś zawody, w których MUSZĘ wziąć udział... fajnie, co nie?
Ubrałam dziś po prostu jeansy, białą bluzę z napisem 'Im win' oraz białe trampki. Śniadanie zrobiłam takie, ze wskazówkami Cami. Również powiedziała mi, jakie mam zrobić sobie kanapki do szkoły. Trochę narzekałam, ale w końcu się zgodziłam...
Do torebki wzięłam kanapki oraz telefon (najpotrzebniejsze rzeczy, heh) i wyszłam z domu. Widziałam, że drzwi 'sąsiada' z naprzeciwka otwierają się, więc po prostu pobiegłam w kierunku szkoły, pod pretekstem 'spóźnienia'. Co z tego, że wyszłam wcześnie z domu?
Gdy byłam w szkole, z w-f'istą obgadaliśmy jeszcze raz technikę ataku na przeciwników. Do pokonania 1 szkoła... Fajnie... Jak to się mówi: easy. Zdziwiło mnie to, że w oczach moich 'koleżanek' widziałam strach... Czego one mogły się bać? A może to po prostu stres przed meczem? Nie wiem...
- Czyli zawody będą na angielskim? - spytała mnie Cami na jednej z przerw.
- Tak - odpowiedziałam. - Nasi przeciwnicy już są, więc zaraz będę musiała iść się przebrać.
- Znów się spóźnisz.
- Nie chcę tych zawodów - ziewnęłam. - Szybko wygramy i Gil da mi spokój, czy to nie dobry pomysł?
- Dla ciebie dobry, ale jak te twoje 'koleżanki' się dowiedzą, to obrażą się na ciebie.
- Nie obchodzi mnie to. Mogę nawet teraz powiedzieć im prawdę, jak mnie zabiją, to przynajmniej każdemu ulży.
Nastała cisza. Spojrzałam na Cami, której wzrok utkwił w podłodze. Poczułam, że coś kuje moje serce...
- Przepraszam - przytuliłam ją. - Nie oto mi chodziło.
-To nie mów już takich rzeczy, zgoda?
- Zgoda - przytuliłam ją mocniej, a ona odpowiedziała na mojego przytulasa. - Muszę iść, żeby chociaż minimalnie się nie spóźnić. Papatki!
Pobiegłam do szatni przebrać się. Trochę mi to zajęło, bo nienawidzę się śpieszyć... heh... Gdy wychodziłam, usłyszałam głos paru dziewczyn... Gdy wyjrzałam zza rogu, zobaczyłam dwie dziewczyny z naszej drużyny oraz parę z przeciwnej... Włączyłam telefon, żeby nagrać tą całą scenę, bo wydała mi się interesująca...
- Czyli wiecie co macie zrobić? - powiedziała dziewczyna, chyba była liderem tamtej bandy...
- N-Nie... - odpowiedziała jedna z naszych... Rozpoznałam ją... to był lider z naszej szkoły-Maya, ale... dlaczego ona tak się daję i wydaję się taka cicha? Na treningach była zupełnie inna...
- Ty oraz cała wasza drużyna macie przegrać, albo... zniszczymy każdą z was.
Zapadła cisza... obie dziewczyny miały spuszczony wzrok w podłogę. Nie wychodziłam, tylko nagrywałam całą tą sytuację moim telefonem... Ale będzie zabawa!
- Rozumiecie? - powiedziała liderka przeciwników.
- T-Tak... - odpowiedziała Maya.
- Więc teraz trochę was pognębimy dla pewności...
Popchnęła obie dziewczyny, po czym spadły na podłogę... Jedna się podniosła, mówiąc:
- Zostaw nas!
- Ty mi się sprzeciwiasz? - powiedziała liderka przeciwników.
Wyłączyłam nagrywanie, po czym dołączyłam do tej szajki. Liderka przeciwników się zamachnęła i już miała ją uderzyć, gdy nagle ja złapałam jej rękę i jej to uniemożliwiłam.
- C-Co?! - wrzasnęła. - Kim jesteś?
- Nie musisz wiedzieć - zabiłam ją moim wzrokiem. - Co wy tu, do cholery, robicie?
- To nie twój interes!
- Właśnie, że mój - mówiłam pewna siebie. Tamte dziewczyny bały się mojego wzroku, widać... - Co robicie tym dziewczynom, co?
- N-Nie powiem ci! - ciągle krzyczała... Jakie irytujące.
- Przestań się drzeć, albo złamię ci tą twoją rączkę, paniusiu.
Nadal trzymałam jej rękę za nadgarstek... Trochę ścisnęłam, a ta już piszczała.
- Puszczaj, puszczaj! Albo cię zniszczę! - powiedziała to, a ja puściłam jej rękę, żeby się uciszyła.
- Ty mnie zniszczyć? Śmieszna jesteś. Zaraz ja cię zniszczę, dzięki filmikowi, którego przed chwilą nagrałam - pokazałam jej swój telefon. - Co mi teraz powiesz?
Patrzyła się chwilę na telefon, a po chwili w moje oczy. Chyba się przeraziła... i dobrze... Po niecałej minucie, powiedziała:
- Idziemy! A ty masz przechlapane!
Wskazała na mnie palcem, po czym pobiegła w przeciwną stronę. Przekręciłam oczami. Kolejna Paniusia Wiedząca... Tak łatwo je przestraszyć...
Odwróciłam się i pomogłam wstać dziewczynom, które leżały na ziemi.
- Wszystko w porządku? - spytałam.
- Tak.. - odpowiedziała liderka. - Ale, po co to zrobiłaś? Jeśli wygramy, one nas--
- Nie bój się - przerwałam jej, kładąc rękę na jej ramię. - Wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi.
Patrzyła mi się w moje oczy... Mówiłam prawdę... Nie lubię dziewczyn, które się rządzą, czy też szantażują... Są to głupie paniusie szukające zaczepki... Dużo takich na świecie...
- Zgoda - powiedziała po chwili. - Ale... co teraz?
- My wygrałyśmy bitwę, to wygramy też wojnę.
______________________________
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro