~11~
Do szkoły nie poszłam pod pretekstem 'przeziębienia', a tak naprawdę po prostu nie chciałam wstawać. Po wczorajszym spotkaniu z Davidem, odechciało mi się wszystkiego... Ogólnie wstałam o godz. 11... Dziwnie się czułam wstając o tej godzinie w poniedziałek, ale co poradzę?
Ubrałam (zdjęcie) i poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie. Zrobiłam sobie dwie kanapki, a gdy już miałam zamiar je zjeść, nagle usłyszałam dźwięk dzwonka.
Podeszłam do drzwi, po czym je otworzyłam. Moim oczom ukazał się Dorian. Czego chce?
- Cześć - powiedział.
- Cześć. Co cię tu sprowadza?
- Co taka oficjalna? - spytał, ze swoją udawaną, zdziwioną miną. - Nie mogę odwiedzić sąsiadki?
- Możesz, możesz. Właź.
Otworzyłam szerzej drzwi, po czym chłopak od razu wszedł. Zamknęłam drzwi i podeszłam do chłopaka, siedzącego na mojej kanapie.
- No... - zaczęłam - ...po co przyszedłeś?
- Znam Davida - powiedział prosto z mostu...
- No tak.. wczoraj go widziałeś, przywitaliście się--
- Nie - przerwał mi. - Znam go już wcześniej.
- Co?
- On ma swoją 'bandę', zgadłem?
Pokiwała głową. Skąd on go zna? Przyjaźnili się? Nienawidzili się? Powiedz w końcu!
- Kiedyś należałem do tej bandy - powiedział, a jego wzrok powędrował na podłogę. - Ale odszedłem z niej, bo nie chciałem zadawać się z takimi idiotami...
- To stąd znasz Davida? - spytałam.
- Ta... Ale nie tylko ja odszedłem tamtego dnia... Większość jego paczki również odeszła razem ze mną... Wkurwił się i to ogromnie, hehe... Razem z chłopakami mamy kontakt i jeśli chciałabyś się na nim zemścić, czy coś, to daj mi znać...
- Wiesz... - zaczęłam - ...chciałabym mu dokopać czy coś, ale... sama nie wiem, czy to dobry pomysł...
- Czemu? To dobry pomysł, przynajmniej ja tak myślę...
- No, ale wiesz... Jego ojciec jest policjantem, a ja już nie jestem taka, jak wcześniej...
- Słuchaj - powiedział, wstając z kanapy. - Jeśli teraz nie dasz mu nauczki, szansa może się nie powtórzyć, ale on w każdej chwili może zrobić krzywdę tobie. Rozumiesz to?
- Ro-Rozumiem... Ale... Co ja zdziałam sama?
- Nie jesteś sama - uderzył mnie lekko w ramie. - Masz mnie, Cami i resztę... Zrozum to, że pomożemy ci. A i tak chciałem zemścić się na tym typku, bo też mnie wkurwił...
- Ciebie też? - spytałam zdziwiona.
- Tak... No cóż, będę leciał. Daj jak najszybciej odpowiedź.
Pokiwałam głową, po czym Dorian wyszedł. Myślę, że mała zemsta na Davidzie to nic złego, ale... nie chcę zawracać moim przyjaciołom głowy... Przecież to moje problemy i sama muszę wstawić im czoła, ale jednocześnie sama nic nie zdziałam przeciwko Davidowi... I co teraz mam zrobić?...
______________________________
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro