Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXIX

"Jeśli lecisz, leć do Słońca.
Jeśli kłamiesz, kłam do końca.
Gdy się huśtasz, to wysoko
A gdy kochasz, to głęboko."

***

Ostatni tydzień wakacji postanowiłam spędzić w Miami. Nie planowałam tego robić, ale wiedziałam, że taka możliwość nie pojawi się zbyt prędko w najbliższym czasie o ile w ogóle. Chciałam wykorzystać okazję, gdy moi przyjaciele byli jeszcze w swoich domach i nie wyjechali na studia. Potem mieliśmy się rozdzielić i każdy z nas miał rozpocząć nowy rozdział w życiu. Każdy miał wyjechać i pójść na swoją wymarzoną uczelnię, aby realizować swoje marzenia. W głębi serca liczyłam jednak, że w jakimś stopniu utrzymam kontakt z każdym z moich przyjaciół, ale zdawałam sobie też sprawę, że to może nie wyjść. A to bolało. Nie chciałam ich stracić, bo wspólne lata sprawiły, że przywiązałam się do nich tak mocno, że sama nawet nie sądziłam, że tak się da. I mimo, że ja wyjechałam jako pierwsza i przeprowadziłam się do Nowego Yorku to nadal się spotykaliśmy. Nie wiedziałam tylko czy uda nam się to w momencie, gdy każdy z nas znajdzie się w innej części kraju. Kontakt będzie o wiele trudniejszy, bo spotkanie się naszą ośmioosobową paczką będzie utrudnione z powodu braku czasu i innych obowiązków. I przede wszystkim z powodu odległości, która będzie nas dzielić.

Zack z Mattem zdecydowali wspólnie, że za wszelką cenę muszą dostać się i studiować na tej samej uczelni, bo nie wyobrażają sobie imprez osobno. Oboje dostali stypednia sportowe na tej samej uczelni i gdy się o tym dowiedzili nie mieli już wątpliwości, że najbliższe kilka lat spędzą wspólnie. Chcieli za wszelką cenę utrzymać ze sobą kontakt i dalej cieszyć się mianem najlepszych przyjaciół, więc podjęcie tej decyzji nie była dla nich czymś strasznym.

David nie chciał dłużej grać w koszykówkę i kontynuować swojej kariery sportowca, więc złożył papiery na uczelnię w Teksasie.

Vanessa stanowczowo oznajmiła, że nie opuści Miami, bo jest za bardzo przywiązana do swojej rodziny i miasta, dlatego postanowiła, że będzie kontynuować naukę na Uniwersytecie Miami. Każdy z nas był zdziwiony jej wyborem, ale cóż... Dziewczyna zawsze potrafiła zaskakiwać. Jennifer wybrała Uniwersytet Kalifornijski w Los Angeles. Gdy byliśmy rok temu w Kalifornii to własnie jej najbardziej spodobało się to miejsce i dlatego teraz postanowiła spędzić tam następne lata swojego życia. Mam nadzieję, że związek jej i Davida przetrwa tą próbę i po studiach albo nawet w trakcie będę gościem na ich ślubie.

Można powiedzieć, że naszą paczkę rozsypało praktycznie po całym kraju, a już niedługo miało okazać się, co z tego wyjdzie.

***

- Zackuś! - krzyknęłam, aby chłopak mnie usłyszał. - Co ty odwalasz?

- Opalam się, nie widać? - mruknął oburzony, otwierając oczy i przekręcając głowę na bok tak, aby na mnie spojrzeć, przez co trochę stracił równowagę, którą zachowywał do tej pory, leżąc na plecach w basenie wypełnionym po brzegi wodą.

- Myślałam, że usnąłeś - stwierdziłam przez śmiech, widząc jego oburzoną minę, gdy podpływał do brzegu.

- A ja, że dostałeś udaru! - krzyknął Matt z drugiego końca basenu, gdzie odbijał piłkę z Davidem, co chwilę chlapiąc wodą naokoło.

- Nie jestem tobą! - odkryknął Zack.

Po jakiego kija oni krzyczą, skoro i tak ich słychać wystarczająco dobrze?

- Jak dzieci - skwitowała cicho Vanessa, podnosząc się ze swojego leżaka i usiadła obok mnie na moim. - Co ci jest?

- Będę za tym wszystkim tęsknić. Nawet za tymi nieśmiesznymi żarcikami Matta i głupimi pomysłami Zacka.

- Głupimi pomysłami Zacka, mówisz? - spytała, a na jej twarzy dostrzegłam cwaniacki uśmiech.

- O czymkolwiek pomyślałaś to zapomnij - odparłam, odsuwając się od niej kawałek. Wyraz jej twarzy mówił sam za siebie i wiedziałam, że i tak nie zrezygnuje z tego co wymyśliła.

- Zack! Chodź tu! - krzyknęła, przywołując go do siebie. Zack z uniesioną brwią wynurzył się z basenu, napinając wszystkie mięśnie, gdy wychodził z wody i podszedł do nas.

- Co tam? - spytał, nachylając się nad nami i specjalnie potrząsając głową, aby ochlapać nas pojedynczymi kroplami wody.

- Vicky powiedziała właśnie, że będzie tesknić za twoimi głupimi pomysłami - oznajmiła, a ja przybiłam sobie w myślach face palm'a.

- Doprawdy? - Zack odsunął sie kawałek od nas, stając naprzeciwko i oparł ręcę na biodrach, przez co wyglądał naprawdę komicznie.

- Wiesz co robić. Ona i basen - odparła Vanessa, wskazując palcem na mnie i puszczając oczko do Zacka, który cały czas dziwnie się nam przyglądał i chyba dopiero po chwili załapał o co chodzi dziewczynie, kiedy na jego twarz wypłynął cwaniacki uśmiech. Nim zdążyłam sie zorientować o co chodzi mojej przyjaciółce Zack kierował się już ze mną w stronę basenu, a kilka sekund później ze mną na rękach wskoczył do wody.

- Nie zamierzasz na mnie krzyczeć? - spytał, gdy się wynurzyłam obok niego.

- Nie. Ale mam nadzieję, że w ramach rekompensaty zrobisz to samo Van - szepnęłam mu na ucho, aby dziewczyna nie miała możliwości nas usłyszeć. Spojrzałam na nią, aby zorientować się, że ponownie ułożyła się wygodnie na leżaku i nałożyła na nos okulary przeciwsłoneczne.

- Nie ma sprawy - odparł Zack, posyłając mi szeroki uśmiech.

Chwilę później Zack wrzucił do basenu wydzierającą się w niebogłosy Van, a następnie sama z siebie dołączyła do nas Jennifer, tłumacząc się tym, że nie chciała siedzieć sama na leżakach. Po chwili chłopaki do nas podpłynęli i skończyło się na tym, że zaczęliśmy się chlapać wodą, co koniec końców wywołało wodną bitwę.

Gdy woda zrobiła się już lekko zimna, a słońce powoli znikało za horyzontem postanowiliśmy w końcu opuścić basen. Poprzebieraliśmy się w swoje normalne ubrania i ponownie wróciliśmy do ogrody, gdzie chłopcy rozpalili grilla.

Przy akompaniamencie rozmów i śmiechów pochłonęliśmy większość jedzenia, które przygotowali chłopcy i inne przystawki, którymi zajęłam się wcześniej ja z dziewczynami. Teraz zostało nam tylko kilkanaście puszek piwa do wypicia, czym oficjalnie mieliśmy zakończyć wakacje i wstąpić w dorosłość.

Stukając się puszkami z alkoholem, wznieśliśmy toast za naszą przyjaźń i udane życie, śmiejąc się z Matta, który dorzucił jeszcze coś o studentkach, które będzie wyrywał.

W ten sposób zakończyliśmy ostatni wieczór, który spędzam w Miami i zapieczętowaliśmy naszą kilkuletnią przyjaźń, która mamy nadzieję, że będzie trwać jeszcze przez długi czas. A ja czułam się szczęśliwa. Mimo, że było mi smutno, bo za kilka dni mieliśmy się rozdzielić to cieszyłam się, bo wiedziałam, że nawet jeśli nie zobaczę moich przyjaciół przez dłuższy czas to i tak zostaną mi po nich wspomnienia. Kochałam ich wszystkich i cieszyłam się, że tak wspaniałe osoby pojawiły się w moim życiu. To, że miałam okazję ich poznać i spędzić z nimi cztery najlepsze lata mojego życia było czymś cudownym. Zdałam sobie sprawę z tego, że nieśmieszne żarty Matta, głupie pomysły Zacka i jego dogryzanie mi, poczucie zrozumienia ze strony Van i nasze spotkania były najlepszą częścią mojego życia. I uświadomiłam to sobie właśnie teraz - siedząc na krześle, opatulona kocem i wpatrzona w niebo z szerokim uśmiechem na twarzy, który był spowodowany obecnością najbliższych mi osób.

Podobno najbardziej docenia się coś, gdy się to straci. Teraz już wiedziałam, że to prawda, chociaż miałam nadzieję, że nigdy nie stracę tych wspaniałych osób na zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro