XXVI
"Po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się, zapomina i nawet nie czuje, że zimno, bo zapomniał, co to jest ciepło. To nie tak, że nie chcę kochać. Po prostu nie interesują mnie sztuczne relacje, pozorne przyjaźnie i miłość na siłę."
***
Równe dwadzieścia dziewięć minut od mojej rozmowy z Kim usłyszałam pukanie, a raczej walenie w drzwi. Szybko do nich podbiegłam, gdyż bałam się, że jeśli tego nie zrobię w mniej niż pięć sekund to dziewczyna zaraz je wyważy i mój tata będzie narażony na kupno nowych.
- Z reguły nie piję na tygodniu, ale dziś zrobię mały wyjątek. Może mama się nie dowie - odparła, ściągając buty, a następnie wepchnęła mi do rąk butelkę białego wina.
- Jesteś pewna, że wypijemy dwa? - spytałam, od razu myśląc o konsekwencjach jakie niesie za sobą zbyt duża ilość tego rodzaju alkoholu podczas przyglądania się butelce. - Nie mam ochoty użerać się w pracy z bólem głowy.
- Jak dobrze, że mam jutro wolne - oznajmiła, uśmiechając się szeroko i po prostu ruszyła w stronę kuchni.
- Ej, to nie fair - oburzyłam się, idąc za nią.
- Nikt nie powiedział, że życie jest sprawiedliwe - stwierdziła i zajęła miejsce na wysokim krześle przy wyspie kuchennej. - Zaczęłaś beze mnie - stwierdziła, wskazując palcem otwartą butelkę wina i całkowicie zmieniając temat.
- Nie marudź - mruknęłam i wyjęłam z szafki drugą lampkę dla przyjaciółki, a następnie nalałam do niej alkoholu, by po chwili to samo zrobić ze swoją, którą wcześniej przynosiłam ze swojego pokoju.
- Gdzie Patric i Madison? - spytała Kim, mocząc usta w czerwonym alkoholu.
- Serio musisz mówić do mojego taty po imieniu?
- Skoro sam mnie o to prosił... Nie moja wina, że twój tata chce się czuć młodo.
- Mniejsza. Poszli na jakieś przyjęcie czy coś takiego - odparłam, odpowiadając tym samym na wcześniejsze pytanie dziewczyny.
- Mogłaś pójść z nimi, a nie siedzieć w domu.
- Mówiłam ci, że na takich imprezach jest nudno i sztywno - powiedziałam, na co dziewczyna posłała mi oburzone spojrzenie.
Tata, jako właściciel popularnej i dobrze prosperującej firmy architektonicznej i Madison, która według moich wcześniejszych podejrzeń, faktycznie była byłą modelką mieli mnóstwo zaproszeń na różnorakie przyjęcia i jeśli chcieliby uczestniczyć we wszystkich takich imprezach to jestem prawie pewna, że nie starczyłoby im na to czasu. Czasami faktycznie się na nie wybierali - szczególnie gdy któremuś z nich bardzo na tym zależało lub po prostu głupio było odmówić i nie pójść, bo przyjęcie to organizowane było przez przyjaciela lub dobrego znajomego któregoś z nich. Z reguły woleli jednak to sobie odpuścić i posiedzieć w domu jak normalna rodzina. Zdarzało się nawet tak, że siedzieliśmy we trójkę, tracąc czas na oglądaniu jakiegoś głupiego filmu, co wbrew pozorom było to bardzo przyjemne, bo przez zobowiązującą pracę mojego taty i Madison, która ma własną kwiaciarnię naprawdę trudno im było znaleźć choć chwilę wolnego czasu dla siebie i rodziny. Na początku się dziwiłam, że wolą zostać w domu niż pójść na tego typu przyjęcie, ale w końcu zrozumiałam, że mają rację. Ponadto cieszyłam się, że ja także mogę spędzić z nimi czas, biorąc pod uwagę fakt, że doskonale dogadywałam się z Madison, czego początkowo się bardzo obawiałam.
W każdym razie tata proponował mi już kilka razy, abym w końcu się gdzieś z nimi wybrała, a Madison kiedyś prawie już mnie na takie przyjęcie zaciągnęła, twierdząc, że ze mną nie będzie się tak bardzo nudzić. Prawie się już na to zgodziłam, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam, bo po dłuższych przemyśleniach doszłam do wniosku, że to jednak bez sensu i pewnie się tam nie odnajdę - nie znając nikogo mogłoby być naprawdę ciężko, a rozmowy z jakimś zarozumiałymi, starszymi ode mnie biznesmenami raczej nie brzmią zbytnio interesująco i zachęcająco.
- Może poznałabyś jakiegoś uroczego młodzieńca - stwierdziła, poruszając brwiami w ten charakterystyczny sposób, świadczący o tym, że wpadła na coś głupiego.
- Tam nie ma osób w moim wieku tylko sami przemądrzali bogacze, których głównym tematem rozmowy jest to, ile zarobili w ostatnim miejscu i gdzie kupili sobie dom letniskowy.
- Nie pogardziłabym takim bogaczem z willą na Karaibach - stwierdziła, opierając głowę na splecionych dłoniach. Zapatrzyła się w coś za mną, udając zamyślenie, co wywołało u mnie napad śmiechu.
- Nawet gdyby miał wielki brzuch i był po pięćdziesiątce? - spytałam ze śmiechem, unosząc brew.
- Taki nawet nie wchodzi w grę, ale może wyrwałabym jakiegoś tak do trzydziestki.
- Może powinnam poprosić mojego tatę, aby cię zabrał? - zaproponowałam, a dziewczyna od razu przeniosła swoje spojrzenie na mnie.
- Jeśli ty będziesz szła i mnie wkręcisz to jak najbardziej - oznajmiła z iskierką w oczach.
- Zobaczymy co da się zrobić.
- Już zaczynam szukać sukienki.
- Nawet się nie zgodziłam - mruknęłam.
- Przecież wiesz, że mi nie odmówisz - zaszczebiotała radośnie i jednym haustem opróżniła zawartość swojej lampki, co spotkała się z moim zaskoczonym spojrzeniem i jej machnięciem ręki. - Mówiłam, że mam jutro wolne - wyjaśniła, jakby zupełnie wiedziała o co chcę ją zapytać.
***
Z racji tego, że ja, w przeciwieństwie do Kim, musiałam iść jutrzejszego dnia do pracy to nasze posiedzenie przy butelce wina, a właściwie to dwóch, z czego to Kim wypiła o wiele więcej niż ja, skończyło się o wiele wcześniej niż obie byśmy tego chciały. Kilka minut po jedenastej odprowadziłam dziewczynę do drzwi i pożegnałam się z nią, przy okazji ustalając co będziemy robiły w weekend.
Gdy kładłam się spać mój tata i Madison jeszcze nie wrócili, więc byłam prawie pewna, że przyjęcie na którym byli nie było - wbrew ich przypuszczeniom - tak bardzo sztywne i pewnie dobrze się teraz bawili. Zastanawiałam się tylko jak oni jutro wstaną do pracy - chyba, że zrobią sobie wolne, co w ich wypadku nie będzie jakimś problemem.
Pogasiłam światła w całym domu, zamknęłam drzwi na klucz, pochowałam kieliszki do zmywarki, a puste butelki wyrzuciłam do kosza i gotowa do snu wróciłam do swojego pokoju, gdzie od razu przebrałam się w swoją piżamę i ułożyłam się wygodnie pod kołdrą. Przymknęłam oczy i wtedy przypomniałam sobie o mojej rozmowie z Mattem, zastanawiają się po raz setny dzisiejszego dnia o co tak naprawdę może mu chodzić i dlaczego przyjeżdża do Nowego Yorku. Całkowicie zapomniałam o tej sprawie, gdy była u mnie Kim i teraz wiedziałam, że przez następną godzinę napewno nie usnę, bo będę się zastanawiała nad tą sprawą i rozważała każdą możliwą opcję.
Dlaczego ludzki mózg jest takim głupim organem, że włącza się wtedy, kiedy nie trzeba?
***
Następny dzień był dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Rano, według obietnicy Matta, dostałam od niego sms'a z adresem jakiejś kawiarni, w której mamy się spotkać, przez co znowu nie mogłam się na niczym skupić i myślałam tylko o tym, co może mi powiedzieć chłopak. Na dodatek zaspałam, przez co byłam głodna, bo nie zjadłam śniadania i musiała mi wystarczyć kawa kupiona w Starbucksie. Na dodatek prawie spóźniłam się do pracy, ale na szczęście, gdy dotarłam do butiku, okazało się, że pani Taylor jeszcze nie było, więc na spokojnie otworzyłam lokal i zajęłam się swoją pracą. Niestety to też nie szło dziś po mojej myśli, bo byłam roztargniona i myliłam najprostsze rzeczy - dobrze, że nie było dziś zbytniego ruchu.
Wieczorem, gdy wybiła osiemnasta, opuściłam butik najszybciej jak mogłam, ciesząc się jak głupia, że kolejny dzień w pracy dobiegł końca i za chwilę dowiem się, co takiego ma mi do powiedzenia Matt, dzięki czemu przestanę wymyślać najczarniejsze scenariusze.
Po kilkunastu minutach jazdy autobusem i spaceru dotarłam pod wskazany przez Matta adres. Jak się okazało mieliśmy się spotkać w włoskiej pizzerii o bardzo zachęcającym wyglądzie. Przekroczyłam drzwi, mając nadzieję, że mój przyjaciel znajduje się już w środku i nie będę musiała długo na niego, a do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach pomidorów i pizzy. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdyż Matt doskonale wiedział jak bardzo uwielbiam pizzę i zaczęłam się zastanawiać skąd znał to miejsce, skoro nie mieszkał w Nowym Yorku.
Rozejrzałam się wokoło, dostrzegając ciemne włosy chłopaka, podczas gdy jego twarz była zakryta przed menu, które naprawdę musiało go zaciekawić, bo wyglądał na w pełni nim pochłoniętego. Z szerokim uśmiechem na ustach skierowałam się do stolika.
- Wolne? - zapytał, odsuwając krzesło, co spowodowało, że Matt podniósł na mnie swój wzrok, uśmiechając się tak szeroko jak nigdy, co prawdopodobnie spowodowane było moim widokiem. Wstał niemal natychmiast mało nie wywalając stołu i zamknął mnie w niedźwiedziam uścisku.
- Jak dobrze cię widzieć - odparł, odsuwając mnie od siebie na odległość ramion.
- Też tęskniłam - stwierdziłam szczerze, ponownie wtulając się w ciało przyjaciela. Tak bardzo brakowało mi moich przyjaciół i tych znajomych uścisków, że chciałam wykorzystać tą chwilę jak najlepiej.
- Jak życie w Nowym Yorku? - spytał Matt, gdy usiedliśmy przy stoliku naprzeciwko siebie.
- Lepiej być nie mogło - stwierdziłam zgodnie z prawdą.
Chwilę później podszedłem do nas kelnerka, a ja od razu przypomniałam sobie, że nic dziś nie jadłam, prócz batonika, którego znalazłam w torebce, więc zamówiłam dużą pizzę hawajską i pierwszą lepszą sałatkę. I uwierzcie, że mina dziewczyny była przepiękna, gdy dodatkowo upewniała się, czy przypadkiem się nie przesłyszała. Matt natomiast w ogóle nie był zdziwiony ilością jedzenia, o które poprosiłam. Zaśmiał się tylko i poprosił o szklankę wody oraz jakąś małą pizzę o dziwnej włoskiej nazwie. Dziewczyna skinęła głową i odeszła, wcześniej obdarzając Matta szerokim uśmiechem.
Typowe.
Wdaliśmy się z Mattem w pochłaniającą czas rozmowę, która dotyczyła głównie tego, co ciekawego wydarzyło się Miami od mojego wyjazdu. Chłopak opowiedział mi chyba o wszystkim, z każdym możliwym detalem, przez co czułam się tak, jakbym na jego miejscu siedziała Vanessa. Życie moich przyjaciół toczyło się normalnie, aczkolwiek, z tego co mówił Matt mogłam stwierdzić, że bardzo za mną tęsknili i im mnie brakowało, więc doszłam do wniosku, że przed końcem wakacji i rozpoczęciem studiów pojadę do Miami na kilka dni. Mi także brakowało moich znajomych, którzy byli dla mnie jak rodzina, dlatego podjęcie tej decyzji nie wymagało długich przemyśleń, a pieniądze, które zarobię w pracy napewno pokryją koszty biletu lotniczego. Nie mówiłam jednak Mattowi o tym, co postanowiłam, dochodząc do wniosku, że niespodzianka będzie lepszym rozwiązaniem chociaż tak naprawdę sama za nimi nie przepadam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro