XVII
"Jedna z większych życiowych porażek? Zawieść się na kimś, komu ufało się bardziej niż samemu sobie."
***
Otworzyłam oczy i niezgrabnie sięgnęłam po telefon, który znajdował się pod moją poduszką, przez co upadł na podłogę.
- Kurwa - przeklnęłam pod nosem i schyliłam się po urządzenie. Całe szczęście, że mam na podłodze dywan, bo gdyby nie on, to pewnie teraz musiałabym wymieniać wyświetlacz lub kupować nowy telefon.
Odblokowałam ekran i zostałam porażona przez natłok powiadomień i wiadomości od Zacka. I nagle przypomniałam sobie o wczorajszej, a właściwie to dzisiejszej nocy. Wszystko zalało mnie jak fala tsunami, a moja głowa prawie eksplodowała od natłoku pytań, na które już pewnie nigdy nie dostanę odpowiedzi. Westchnęłam ze smutkiem i rezygnacją, zdając sobie sprawę jak w ciągu ostatniego roku moje życie się zmieniło. Wszystko było takie idealne. Miałam wspaniałych przyjaciół, nie martwiłam się o jakiś chłopaków, bo stwierdziłam, że mam na to jeszcze czas i po prostu cieszyłam się młodością. Poprawiałam humor wszystkim wokoło, zarażając pozytywną energią i nastawieniem. A teraz? Teraz byłam wrakiem człowieka - przynajmniej w środku, bo na zewnątrz wyglądałam całkiem dobrze. Wraz z rozstaniem z Niall'em wyparowało ze mnie wszystko co dobre. Gdy mój stan się polepszył i zaczęło mi się wszystko układać okazało się, że przyczyną mojego wcześniejszego stanu był mój najlepszy przyjaciel, którego znałam od dzieciństwa. I jeśli myślałam, że zdrada była czymś okropnym to naprawdę się myliłam. Bo to co zrobił Zack bolało mnie jeszcze bardziej. Znaliśmy się od dzieciństwa, ufałam mu jak nikomu innemu i mimo naszych nieporozumień i trudnej w ostatnim czasie sytuacji, myślałam, że wszystko się ułoży i wrócimy do naszej dawnej relacji. A ja tak bardzo się pomyliłam. Znowu. Moje serce jest pełne bólu, pod którego wpływem zmieniło się w kamień. Wyzbyłam się uczuć i nawet nie umiałam się rozpłakać, po tym czego dowiedziałam się od Zacka. Przecież powinnam nie spać całą noc i ryczeć jak idiotka w poduszkę, użalając się nad sobą i swoim życiem. Tymczasem ja spałam sobie smacznie jak nigdy i nawet się nie obudziłam w nocy. Z zaśnięciem też nie miałam problemu. Co ze mną nie tak? Możliwe, że przez to wszystko, co się w ostatnim czasie wydarzyło, stałam się bezduszną i bezuczuciową suką? Do tej pory nie sądziłam, że człowieka można tak zniszczyć, dopóki nie przekonałam się o tym na własnej skórze. Ciekawe tylko czy kiedykolwiek będę miała wystarczająco sił, aby odbudować swoje doszczętnie zrujnowane wnętrze.
Zaznaczyłam wszystkie wiadomości od chłopaka i usunęłam je, nie czytając ani jednej. To samo zrobiłam z połączeniami, których było około pięćdziesięciu. Całe szczęście, że wyciszyłam wczoraj telefon, bo pewnie gdyby nie to, to z mojego spokojnego snu byłyby nici i dziś wyglądałabym jak zombie.
Podniosłam się z łóżka, ścieląc je i ubrałam się w czarne krótkie spodenki oraz białą koszulkę z jakimś nadrukiem. Związałam włosy w niechlujnego koka i zeszłam na dół, gdzie zastałam moją mamę robiąca naleśniki.
- Cześć mamo - rzuciłam wesoło, wchodząc do kuchni.
Co z tego, że moje życie jest kompletnym burdelem - przecież mogę udawać szczęśliwą.
- Masz ochotę na naleśniki? - spytała, podrzucając jednego na patelni.
- Jeśli nie będę musiała ich zeskrobywać z sufitu to chętnie - zażartowałam.
Brawo Vicky, stać cię nawet na żarciki.
Kobieta tylko spiorunowała mnie spojrzeniem i powróciła do swojej pracy, nie komentując mojej wypowiedzi, ale widziałam, że uśmiechała się pod nosem. Zajęłam miejsce przy stole razem z talerzem przede mną i widelcem w ręce, oczekując aż kobieta skończy smażenie.
***
Siedziałam na łożku, wsłuchując się w słowa piosenki, która aktualnie opisywała moje życie, gdy przerwała mi melodia ogłaszająca, że ktoś do mnie dzwoni. Wzięłam telefon i nie patrząc nawet kto to, odebrałam połączenie.
- Halo? - spytałam.
- Jezu Vicky, tak się cieszę, że odebrałaś - usłyszałam głos Zacka i westchnęłam, od razu żałując, że jednak nie spojrzałam na wyświetlacz.
Po cholerę ja to odebrałam?
- Jesteś tam? - zapytał, gdy przez dwie minuty nie powiedziałam ani słowa.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz? - burknęłam oschle, idąc w stronę łazienki.
- Przeprosić.
- W dupie mam twoje przeprosiny! Nie pisz do mnie i nie dzwoń, bo zmienię numer! - krzyknęłam, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Moja twarz była cała czerwona ze złości, a ręce mi drżały.
- Ale Vicky...
- Nigdy ci tego nie wybaczę.
Rozłączyłam się i położyłam telefon na umywalce. Gdyby nie to, że był drogi to pewnie pierdolnęłabym nim o płytki na podłodze. Oparłam ręce na umywalce i spuściłam głowę, szybko oddychając. Czemu wszystkie bliskie osoby muszą mnie ranić w najbardziej okrutne sposoby? Co ja takiego zrobiłam, że życie mnie tak karze?
W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć w to, że Zack dopuścił się takiego czynu. Dobra, spodziewać mogłam się po nim różnych głupich rzeczy, ale nigdy nie pomyślałabym, że wynajmie jakąś dziewczynę, abym rozstała się z moim chłopakiem. Czy on nie widział jak cholernie szczęśliwa byłam? Jak mu coś się nie podobało to przecież mógł po prostu ze mną porozmawiać lub zrobić cokolwiek innego. To ten wolał knuć przeciw mnie za moimi plecami. To jest niewybaczalne. I chociaż bardzo bym chciała mu wybaczyć to nie umiem tego zrobić po raz kolejny. Wybaczyłam mu już tyle rzeczy. Wierzę w drugie szanse, ale on dostał ich już o wiele za dużo i na dodatek wszystkie zmarnował. A przebaczanie mu kolejny raz byłoby bezsensowne, bo prawdopodobnie za tydzień, może miesiąc znowu zrobiłby coś, co by mnie zraniło. Nie rozumiałam tylko jednego. Powiedział mi, że mu na mnie zależy i że jest we mnie zakochany. Nie wiem czy powiedział to w przypływie emocji czy naprawdę mu się podobam. Co prawda wcześniej, o ile się nie przesłyszałam, wyznał mi też, że mnie kocha. Nie chce dopuścić do siebie myśli, że to może być prawda, ale wtedy wszystko by się układało w logiczną całość.
- W każdym razie to teraz nieistotne. A nie myślałaś nigdy, że może... - zaczęła, ale po chwili odwróciła wzrok i spojrzała na ścianę.
- Że może co? - zapytałam ciekawa.
- Że może on też coś do ciebie czuję i dlatego dziwnie się zachowuje? Wiesz, był zły, gdy mu powiedziałaś, że podoba ci się ktoś inny i dlatego nie chcesz się z nim całować - powiedziała, po czym znowu się zamyśliła. A może miała rację? Ale to by było całkowicie bez sensu. - Zazdrość. Kierowała nim zazdrość. To musi być to - dodała po chwili Van, uśmiechając się jakby odkryła niewiadomo co.
I właśnie w tym momencie, gdy przypomniałam sobie rozmowę z Van zdałam sobie sprawę, że to może być faktycznie prawda. Prawda, którą tak zacięcie próbuje i próbowałam do tej pory od siebie odsunąć, bo sama nie chce w to uwierzyć. Przecież to totalna głupota. On nie może mnie kochać. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Ale jeśli się mylę, to dlaczego Zack ukrywał to tyle czasu i nie powiedział mi o tym? Bał się mnie czy może odrzucenia?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro