XL
"Każda zmiana jest trudna na początku, burzliwa w trakcie i cudowna na końcu."
***
Do dnia dzisiejszego rozpoczęcie studiów wydawało mi się czymś odległym. Wszystko zmieniło się, gdy tata razem z Madison zawieźli mnie na uczelnię, na której będę studiować przez najbliższe lata. Po odebraniu klucza, zaniesieniu wszystkich bagaży i przekoczeniu progu mojego pokoju w akademiku wszystko stało się nagle realne. Pożeganie z tatą było ciężkie, bo mieliśmy zobaczyć się dopiero na święta lub w jakiś weekend, jeśli czas nam na to pozwoli. Uściski z Madison też nie miały końca, bo kobieta stwierdziła, że mieszkanie bez mojej pozytywnej osobowości znowu będzie nudne. Oczywiście nie obyło się też bez kilku łez płynących po policzku. Niestety ani tata ani Madison nie mogli tutaj ze mną zostać, więc po odtransportowaniu ich do samochodu i ostatniej seri uścisków w końcu odjechali odprowadzeni moim szerokim uśmiechem. Machałam dłonią w ich kierunku do momentu, gdy całkowicie nie zniknęli z mojego pola widzenia. Kim miała przyjechać dopiero jutro, więc dzisiejszego dnia byłam skazana tylko i wyłącznie na siebie.
Wzięłam głęboki oddech i wmawiając sobie, że dam radę wróciłam do swojego pokoju. Dopiero teraz miałam szansę przypatrzeć mu sie uważnie. Lokum nie było jakieś duże, ale wystarczające dla mnie i osoby, z którą będę je dzielić. Przy dwóch równoległych ścianach stały dwa białe, jednosobowe łóżka i dwa biurka zajmujące swoje miejsce przy oknie. Na przeciwko nich znajdowały się dwie szafy, także białe, aby pasowały do wystroju - aczkolwiek bałam się czy dam radę się zmieścić w takiej jednej, bo ta, którą miałam w domu była dwa razy większa. Nie zabrałam ze sobą jednak wszystkich ubrań, więc jakieś szanse istnieją. Ku mojemu zdziwieniu w pokoju znajodwały się dwie pary drzwi, co musiało oznaczać, że mamy własną łazienkę. Moje pzypuszczenia okazały się prawdziwe, gdy nacisnęłam klamkę i po właczeniu światła okazało się, że faktycznie mam w pokoju własną łazienkę i będę ją dzieliła tylko z moją współlokatorką. Pomieszczenie nie było jakoś bogato urządzone, ale wydaje mi sie, że moim potrzebom zdecydowanie sprosta, ponieważ zamiast wanny był tutaj prysznic, który wolałam zdecydowanie bardziej. Po wstępnych oględzinach stwierdziłam, że powinam się wziąć za rozpakowywanie swoich rzeczy, bo pojutrze zaczynam już pierwsze zajęcia, a jutro prawdopodobnie będę chciała pozwiedzać kampus i zorientować się mniej więcej gdzie co się znajduje.
Zaczęłam od wypakowania swoich ubrać, bo nie oszukując się, tego miałam właśnie najwiecej. Przeżyłam istny szok, gdy wszystko mi się zmieściło i bez problemu domknęłam drzwi tej niezbyt dużej szafy. Następnie zajęłam się poustawianiem kilku ramek ze zdjęciami na półce wiszącej nad łóżkiem, którą dopiero niedawno zauważyłam i ułożeniu moich dziesięciu ulubionych książek, które po prostu musiałam ze sobą zabrać, gdybym kiedykolwiek miała ochotę po nie sięgnąć i pogrążyć się w ich lekturze w wolnym czasie. Gdy kończyłam oblekać kołdrę pościelą zakupioną specjalnie z myślą o studiach, usłyszałam na korytarzu jakiś huk. Lekko się wzdrygnęłam, ale postanowiłam sprawdzić o co chodzi, więc podeszłam do drzwi, otwierając je na oścież.
- Matko! Wszystko w porządku? - spytałam, widząc na podłodze przed drzwiami dziewczynę o brązowych włosach i szarymi końcówkami z walizkami leżącymi obok niej i porozrzucanymi rzeczami.
- Tak, tylko trochę przeliczyłam swoje możliwości - odparła, chwytając moją dłoń, którą wyciągnęłam w jej stronę, aby pomóc się jej podnieść. - Wszystko szło dobrze do momentu, gdy przypomniałam sobie, że schowałam klucz do torebki. Poczekaj, to twój pokój? - spytała, stając w końcu na równe nogi, przez co zorientowałam się, że jest ode mnie wyższa o kilka centymetrów.
- Tak - potwierdziłam.
- Świetnie się składa. Jestem Cindy i od dziś będziemy razem mieszkać - odparła z szerokim uśmiechem, podając mi dłoń.
- Vicky, miło mi.
- Jeju, co za wstyd. Już pierwszego dnia skompromitowałam się przed moją współlokatorką - mruknęła w końcu i schyliła się, aby pozbierać z podłogi swoje rzeczy.
- Czekaj, pomogę ci - zaproponowałam. Dziewczyna uniosła głowę, obdarzając mnie szerokim uśmiechem i cichym Dziękuje.
Po kilku minutach udało nam się pownosić do pokoju wszystkie bagaże dziewczyny. Usiadłam na łożku i dokończyłam układanie poduszek na łożku, a w tym samym czasie Cindy, tak jak wcześniej ja, okrążyła pokój, dokładnie się wszystkiemu przyglądając.
- Nie masz nic przeciwko, że zajęłam akurat to łóżko? - spytałam.
- Coś ty. Mi to w sumie bez różnicy. Ważne, że w ogóle mam gdzie spać. Obawiałam się, że te pokoje będą jakieś obskurne i będę się brzydziła do nich wejść, ale jestem miłe zaskoczona. Nawet mamy własną łazienkę, czego się nie spodziewałam, więc chociaż nie będziemy musiały jej dzielić z jakimiś rozkapryszonymi pannami - stwierdziła, rzucając się na łóżko. - I nawet materac jest wygodny.
- Dokładnie opisałaś moje myśli sprzed dwóch godzin - stwierdziłam ze śmiechem.
- Pierwszy dzień, a już się rozumiemy. To będą najlepsze studia jakie mogłaś sobie wymarzyć - oznajmiła i wzięła do ręki telefon, szybko stukając w niego palcami, przez co można było dostać oczopląsu.
- Mam nadzieję.
- Ja ci to gwarantuje moja droga. Posłuchaj, właśnie się dowiedziałam, że dzisiaj jest organizowana impreza z okazji rozpoczęcia nowego roku akademickiego i właśnie postanowiłam, że się na nią wybierzemy.
- Zaczyna się. Nie mów tylko, że masz zamiar chodzić na wszystkie imprezy tego typu.
- Raczej nie inaczej. Prócz nauki zamierzam jakoś urozmaicić sobie życie. W końcu przystojni studenci czekają - rzekła z entuzjazmem, a mi od razu przyszło na myśl, że Cindy jest damską wersją Matta. I jeśli to okaże się prawdą to już wiem, że te studia faktycznie będą niezapomniane.
***
Punktualnie o ósmej razem z Cindy opuściłyśmy swój pokój i upewniając się, że napewno zamknęliśmy drzwi ruszyłyśmy w kierunku wyjścia z budynku. W racji tego, że nasz pokój znajdował się na drugim pietrze musiałyśmy jeszcze pokonać schody, więc cieszyłyśmy się z faktu, że zdecydowałyśmy się nałożyć zwykle trampki, a nie jakieś buty na wysokim obcasie.
Po jakiś dwadziestu minutach błądzenia po kampusie, w końcu odnalazłyśmy miejsce, w którym odbywała się impreza. Prawdopodobnie zgubiłybyśmy się jeszcze kilka razy, gdybyśmy nie usłyszały głośnej muzyki i nie poszły w jej kierunku. Zatrzymałyśmy się przed dość sporym budynkiem, przed którym znajdowało się dużo ludzi siedzących na murku z kolorowymi kubkami w rękach. Były to osoby, które głównie rozmawiały i śmiały się bądź paliły papierosy.
- Pierwsza impreza studencka! - krzyknęła podekscytowana Cindy, biorąc mnie pod ramię. - Już nie mogę się doczekać!
- Chyba cieszysz się za nas dwie - stwierdziłam.
- Oj nie marudź. Będzie fajnie, uwierz mi na słowo - odparła z jeszcze większym entuzjazmem niż chwilę temu i pociągnęła mnie w stronę kilku schodów, które pokonałyśmy w błyskawicznym tempie. Przekroczyłyśmy próg i znalazłyśmy się w holu, który był strasznie zatłoczony, więc Cindy ponownie złapała mnie za rękę, przepychając się w stronę jakiegoś innego pomieszczenia. W końcu znalazłyśmy się w kuchni, więc dziewczyna od razu chwyciła butelkę wódki i rozlała ją do dwóch kubeczków. Dolała jeszcze trochę coli - moim skromnym zdaniem o wiele za mało i z szerokim uśmiechem wepchnęła mi jeden z plastików do ręki.
- Pij! Do dna! - krzyknęła, abym usłyszała ją przez głośną muzykę. Westchnęłam cicho, ale posłuchałam polecania dziewczyny i wypiłam alkohol za jednym razem. Poczułam w gardle nieprzyjemne pieczenie i gorzki smak alkoholu, przez co się lekko skrzywiłam. Spojrzałam na Cindy, która rozglądała się po pomieszczeniu.
- Szukasz kogoś? - spytałam, opierając się plecami o blat i także zaczęłam uważnie lustrować otoczenie - głównie salon, który idealnie było widać z kuchni, bo tam właśnie było najwięcej osób.
- Planuję poznać jakiegoś chłopaka z tutejszej drużyny, aby mieć układy do końca studiów - odparła poważnym tonem, przez co spojrzałam na nią z niedowierzaniem. - No co się tak patrzysz? Trzeba się jakoś ustawić.
Cindy uśmiechnęła się i odwróciła w stronę blatu, aby ponownie zrobić sobie drinka, którego większą część zawartości stanowiła wódka, więc dziewczyna równie dobrze mogła by wypić kilka shotów. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i oddałam jej swój kubek, aby mi także nalała alkoholu, bo coś czułam, że bez tego trudno mi będzie przetrwać imprezę w jej towarzystwie. Na trzeźwo nigdy bym nie zgodziła się na jej pomysły, które jak myślę będą szalone.
- Dzięki - mruknęłam, gdy z powrotem otrzymałam kubek.
- Przepraszam cię bardzo, ale muszę cię teraz zostawić - odparła nagle, wychylając zawartość czerwonego kubka jednym haustem, jak ja wcześniej i odstawiając go na blat, który zawalony był innymi śmieciami. - Do zobaczenia potem - dodała jeszcze i poprawiając włosy ruszyła wprost do salonu, by po chwili zniknąć mi z oczu.
Doszłam do wniosku, że skoro jestem na imprezie to powinnam się dobrze bawić, a stanie w dalszym ciągu w tej kuchni jest bezsensowne, dlatego obróciłam się gwałtownie za siebie, zapominając, że mam jeszcze prawie pełny kubek. Poczułam jak moja ręka dotyka czyjejś klatki piersiowej, a alkohol wylewa się na podłogę, oblewając mi buty i spodnie. Lekko zdenerwowana, ale równocześnie zażenowana podniosłam głowę, napotykając wpatrzone we mnie intensywnie niebieskie tęczówki.
Czy ja zawsze muszę się kompromitować przed przystojnymi chłopakami z niebieskimi oczami?
- Ja przepraszam - odparłam, gdy odsunęłam się kawałek do tyłu i zauważyłam, że chłopak stojący przede mną ma na koszulce wielką, mokrą plamę. Blondyn natomiast, ku mojemu zdziwieniu spojrzał na swoje ubranie, a po chwili z powrotem na mnie, podczas gdy na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Stałam w szoku i zastanawiałam się, czy przypadkiem z moją głową wszystko jest okej i czy nie wypiłam jednak za dużo.
Wylałam na chłopaka alkohol, a on zamiast się wydrzeć na mnie za moją nieuwagę to szczerzy się jak głupi. To normalne?
- W sumie i tak było mi gorąco - stwierdził, ściągając nagle swoją koszulkę przed głowę, ukazując mi tym samym w całości swoją idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. - A ty dałaś mi do tego tylko pretekst.
- Um... I tak przepraszam - mruknęłam, bo nie wiedziałam co więcej mogłabym powiedzieć. Spuściłam wzrok na podłogę, bo jego spojrzenie mnie lekko stresowało, a klatka piersiowa strasznie rozpraszała.
- Jestem Austin - powiedział nagle, wyciągając dłoń, przez co znowu byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy, z których biła pewność siebie.
- Victoria - odparłam, potrząsając lekko jego wyciągniętą dłonią. Chłopak przyjrzał mi się uważnie, po czym oblizał wargi.
- Jesteś nowa?
- Tak, to mój pierwszy dzień tutaj.
- Więc nie masz pojęcia kim jestem - stwierdził, a ja pokiwałam potwierdzająco głową.
Nie pamiętam, aby Kim podczas opowiadania mi o uczelni wspominała o kimś, kto nazywa się Austin i wygląda jak chłopak stojący przede mną. Myślę, że gdyby był faktycznie kimś ważnym to opowiedziała by mi o nim wszystko co wie z najdrobniejszymi szczegółami, o których wolałabym nawet nie wiedzieć. Tymczasem nie miałam bladego pojęcia kim jest chłopak i dlaczego uważa się za kogoś tak ważnego, że nawet ja, jako pierwszoklasistka powinnam go znać.
Spojrzałam na niego, wyczekując jakichkolwiek wyjaśnień, ale ten tylko uśmiechnął się tajemniczo i przysunął w moją stronę tak blisko, że nasze klatki piersiowe się stykały. Następnie lekko się nachylił i już byłam pewna, że mnie pocałuje, przez co zacisnęłam dłoń w pięść, gotowa mu przywalić. Ten jednak założył mi włosy za ucho i cicho, ledwie słyszalne szepnął:
- W takim razie zapamiętaj moje imię, bo za kilka miesięcy będziemy razem.
I wyminął mnie, zostawiając w kompletnym osłupieniu z szeroko otwartymi ustami i oczami.
Austina wyobrażam sobie dokładnie tak:
Został jeszcze tylko epilog i opowiadanie się skończy, ale moja kariera pisarska nie. Mam już pomysł na dwa następne opowiadania, nie licząc tego, którego kilka rozdziałów jest już opublikowane. Możliwe, że jeszcze w tym tygodniu ukaże się pierwszy rozdział nowego, ale dam wam znać, kiedy dokładnie się pojawi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro