XIV
"Musisz postanowić, że nie zrezygnujesz, aż nie osiągniesz celu."
***
- Pora się pożegnać - odparł tata, mocno przytulając mnie do swojego ciała. - Do zobaczenia za tydzień.
- Nawet nie wiesz jak bardzo nie mogę się doczekać przyjazdu do Nowego Yorku.
- Wyobrażam to sobie. Przecież każdy chciałby mieszkać z najlepsiejszym i najfajniejszym tatą na świecie - odparł, szeroko się uśmiechając. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, wybuchając śmiechem.
- Mówisz do mnie zupełnie tak, jakbym dalej miała pięć lat - stwierdziłam, splatając ręce pod piersiami.
- A nie masz? - zapytał, udając naprawdę zdziwionego.
Zdecydowanie nie mogę się doczekać aż w końcu zamieszkamy razem i codziennie będę mogła się z nim przekomarzać i droczyć jak ze starym, dobrym kumplem. Na dodatek będę miała jeszcze przy sobie Kim, z którą jak sadzę, nudzić się nie będę.
- Cieszę się, że mogłam cię poznać. I do zobaczenia - powiedziałam, podchodząc do Madison, która ze śmiechem przyglądała się wcześniejszej sytuacji, rozgrywajacej się pomiędzy moim tatą, a mną.
- Mam nadzieje, że poznamy się jeszcze lepiej i złapiemy wspólny język - odpowiedziała, przytulając mnie do siebie równie mocno jak mężczyzna. Zrobiło mi się tak ciepło na sercu, że trudno to nawet opisać.
Byłam przekonana, że dziewczyna mojego taty może mnie nie polubić lub co gorsza nawet nienawidzić. Początkowo ja też bałam się, że będzie jakąś zołzą lub zadufaną w sobie bogatą idiotką z tlenionymi blond włosami i dziesięciocentymetrowymi tipsami. Tymczasem okazała się naprawdę przyjazną i sympatyczną osobą, z którą zapewne złapie szybko dobry kontakt. Ale nie ma się co dziwić, że faktycznie jest wartościową osobą. W końcu mój tata ma dobry gust do kobiet - najpierw poznał moją mamę, potem powstałam ja, a teraz jest Madison. Mam tylko nadzieję, że przez ten cały czas nie udawała takiej miłej, gdy w rzeczywistości jest wredna i fałszywa - ale to się okaże już za tydzień.
- Tak w ogóle to mam dla ciebie niespodziankę - powiedział mój tata, przytulając mnie po raz ostatni. Jestem pewna, że gdy usłyszałam te słowa to oczy mi się zaświeciły, a twarz rozświetliły zaciekawienie i fascynacja. - Ale dowiesz się co to jest, gdy do mnie przyjedziesz.
- Ale tato...
- Pa, córciu - dodał jeszcze, łapiąc za rączkę od walizki, a drugą ręką obejmując Madison w talii.
Fuknęłam niczym małe dziecko i tupnęłam nogą o chodnik, co wywołało kolejną salwę śmiechu u Madison i mojego taty. Niestety to nie pomogło, bo mężczyzna pomachał mi i razem z kobietą odwrócili się do mnie tyłem, a następnie ruszyli w kierunku budynku lotniska. Popatrzyłam jeszcze chwilę, dopóki nie weszli do środka i wróciłam do samochodu, ruszając w kierunku domu. Pozostało mi tylko czekać, aby dowiedzieć się, co takiego wymyślił mój tata. A znając jego to będzie coś wielkiego.
***
Przeprowadzka do Nowego Yorku zbliżała się o wiele szybciej niż mogłabym pomyśleć. Zostały mi tylko trzy dni na spakowanie reszty rzeczy, które zostały tutaj, bo część z nich pojechała już do mojego taty i prawdopodobnie teraz znajduje się w pudłach, w jego mieszkaniu. Gdybym rok temu pomyślała, że tak bardzo będę chciała stąd wyjechać i zostawić za sobą wszystko, to chyba wyśmiałabym samą siebie. Kochałam moje życie i wszystko co mnie otaczało. Niestety Niall mnie zniszczył i mimo że się już z tego otrząsnęłam, to uraz pozostanie na zawsze. Zdaje sobie sprawę, że uciekanie przed problemami jest oznaką tchórzostwa, ale pragnę to zrobić. Wyjechać, odciąć się i zapomnieć o wszystkich przykrościach, które spotkały mnie ze strony Niall'a. Wiadomo, że będzie mi brakować mamy i przyjaciół, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Będę z nimi utrzymywać kontakt i przyjeżdżać na święta lub po prostu na jakiś weekend, jeśli znajdę czas. Nie chce tak po prostu wyjechać i ich olać, ponieważ nie umiem tego zrobić, bo znaczą dla mnie zbyt wiele i są częścią mojego życia. Ale wyjazd i tak jest nieunikniony, bo prędzej czy później i tak wyprowadziłabym się do innego miasta na studia. Teraz po prostu ułatwię sobie przyszłe życie, znajdę pracę i powoli zacznę przyzwyczajać się do dorosłego życia, które chce spędzić właśnie w Nowym Yorku. A mieszkanie z tatą daje mi właśnie taką możliwość. Potem wyjadę na studia i będę kontynuować moją naukę oraz poszerzać swoją wiedzę, aby w przyszłości godnie zastępować mojego tatę. W każdym razie plany mam - i to wielkie - zobaczymy tylko ile z tego wszystkiego uda mi się zrealizować.
Wyjęłam dwie walizki i zaczęłam wyjmować z szafy kolejne ubrania, zostawiajac tylko ubrania na ostatnie dni, które spędzę jeszcze tutaj, w Miami. Nie miałam tych ubrań zbyt dużo, bo większość i tak już była w mieszkaniu u taty, bo stwierdziłam, że taszczenie trzech albo czterech walizek na lotnisko i dopłacanie za dodatkowy bagaż jest bezsensowne, dlatego zostawiłam sobie tylko kilka najważniejszych.
Gdy jedna z walizek była już zapięta, usiadłam na łożku i rozejrzałam się po moim prawie pustym pokoju. Na ścianie nie było już żadnych zdjęć, bo wszystkie pochowałam, wskutek czego świeciły one pustką. Na szafkach też już nic nie stało, bo większość rzeczy znajduje się w Nowym Yorku lub leży gdzieś w koszu, gdyż nie będzie mi już potrzebna, biorąc pod uwagę fakt, że i tak już nigdy nie wrócę do tego domu. Po moim wyjeździe mama go sprzeda i przeprowadzi się do John'a. W sumie to trochę przykre, bo spędziłam w tym domu jedną czwartą swojego życia, a teraz tak po prostu zniknie. Już nigdy nie będę mogła tu wrócić, usiąść na swoim łożku lub posiedzieć pod wierzbą w ogrodzie. Zostaną tylko same wspomnienia. Ale w sumie mimo tego i tak się cieszę, że mama nie zostanie tu sama, tylko będzie miała kogoś, z kim spędzi resztę życia. Ja też nie będę sama, zamieszkam z tatą, a kiedyś będę miała własne mieszkanie i założę własną rodzinę. Mam nadzieję, że w Nowym Yorku zamknę stary rozdział i zacznę wszystko od nowa. I że znowu się zakocham, ale tym razem nie będę musiała tak cierpieć.
***
Założyłam czarną, dopasowaną spódnicę i granatową koszulę na grubych ramiączkach. Przeciągnęłam usta bordową szminką i uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. W zewnątrz przypominam starą Vicky i dalej nią jestem. Szkoda tylko, że w środku już dawno nią nie jestem.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc wzięłam swoją torebkę oraz telefon i zeszłam na dół, gdzie nałożyłam jeszcze czarne balerinki. Zamknęłam drzwi i wyszłam przed dom, gdzie czekała na mnie Van w swoim samochodzie. Szybko pobiegłam w kierunku auta przyjaciółki i zajęłam miejsce pasażera.
- Hej - odparłam, całując przyjaciółkę w policzek, za co posłała mi uśmiech.
- Jak tam? - spytała, odpalając silnik.
- Godzinę temu skończyłam się pakować - powiedziałam, odwracając wzrok i skupiając się na widokach za oknem.
Nie umiałam rozmawiać z Vanessą o moim wyjeździe i przeprowadzce. Wiedziałam, że mnie rozumiała i zdawała sobie sprawę, że tego pragnę i potrzebuję, ale nie mogła się z tym powodzić. Ilekroć o tym wspominałam, w jej oczach pojawiał się ból, a na twarzy widniał smutny uśmiech. Dziewczyna bała się, że urwę z nią kontakt. Co prawda nie powiedziała mi tego wprost i nawet o tym nie wspomniała ani razu, ale domyśliłam się, że właśnie o to chodzi. W pewnym sensie też się bałam, że kontakt może nam się pogorszyć, ale nie chciałam o tym myśleć. Nie mogłam jednak patrzeć na to jak bardzo smutna jest przeze mnie, bo to mnie dodatkowo dobijało, a nie mogłam przecież zrezygnować z opuszczenia miasta dla niej. Ze wszystkiego innego mogłabym zrezygnowałam, ale z tego nie. Nie ma osoby, która umiałaby mnie przed tym powstrzymać, bo w tej chwili jest to dla mnie najważniejsze na świecie.
- Cieszysz się wyjazdem? - spytała.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Boli mnie tylko to, że nie będę się mogła z tobą widywać codziennie - odparłam, patrząc kątem oka na dziewczynę, która uśmiechnęła się.
- Jakoś damy radę. W końcu wychodziłyśmy z gorszych opresji - stwierdziła.
- I właśnie takiej Van mi ostatnio brakowało.
- Jakiej? - zapytała zaskoczona, patrząc na mnie.
- Pozytywnej. Przez ostatnie dni ciągle chodziłaś smutna i przygnębiona.
- Bo wyjeżdzasz. Nie umiem ukryć tego, jak bardzo będzie mi cię brakować, choćbym nie wiem jak chciała.
- Wiem Van, ale nie możesz być smutna. Obiecałam ci przecież, że utrzymany kontakt, choćby wszystko było przeciw nam - odparłam, dotykając jej ramienia.
- Przyjedziesz w wakacje? Chociaż na kilka dni? - spytała z nadzieją.
- Postaram się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro