XIII
"Kiedy zastąpisz negatywne myślenie pozytywnym, zaczniesz zauważać pozytywne skutki tej zmiany."
***
Uroczystość zaślubin Johna oraz mojej mamy minęła spokojnie i bez żadnych zastrzeżeń. Wszystko było idealnie, tak jak wymarzyła sobie kobieta. Gdy razem z Johnem wygłosili swoje przysięgi małżeńskie, aż się wzruszyłam i nie mogłam opanować łez. I to nie tylko ja, bo moja babcia i ciocia także płakały - tak jak większość kobiet zgromadzonych na ślubie. Conor natomiast się z nas śmiał, twierdząc że jesteśmy za bardzo wrażliwe. A widziałam jak sam się prawie rozpłakał.
***
- Tato! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że udało ci się przyjechać! - krzyknęłam, rzucając się mężczyźnie na szyję. To już chyba jakiś mój nawyk, że każdego tak witam.
- Cześć Vicky - odparł, całując mnie w policzek.
- Jak się bawisz? - spytałam.
- Świetnie, twoja mama musiała dołożyć dużo starań, aby wszystko było tak idealne. Poza tym świetnie wygląda - stwierdził z uznaniem, rozglądając się po ogrodzie, w którym teraz rozstawiony był ogromny namiot, pod którym odbywało się przyjęcie.
- Nie mogłam z nią wytrzymać pod jednym dachem - mruknęłam, popijając szampana ze swojego kieliszka.
- Tak, wyobrażam sobie - stwierdził. - A właśnie, chciałbym, abyś kogoś poznała - dodał, wskazując na kobietę, która właśnie zmierzała w naszym kierunku z dwoma kieliszkami szampana.
Wysoka brunetka z lekko pokręconymi włosami szła wolnym i dostojnym krokiem z wzrokiem utkwionym w sylwetce mojego taty. Jestem prawie pewna, że pracowała albo dalej pracuje jako modelka. Ubrana była w srebrną sukienkę na cienkich ramiączkach sięgającą aż do ziemi, w której wyglądała świetnie. Podeszła do nas i dalej się uśmiechając, wręczyła mojemu tacie kieliszek, a następnie spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- To moja córka - powiedział mój tata, obejmując kobietę w talii.
- Madison - Wyciągnęła w moim kierunku rękę, którą od razu uścisnęłam.
- Victoria, ale wolę, gdy ludzie zwracają się do mnie Vicky.
- Cieszę się, że nareszcie mogę cię poznać. Twój tata ciągle o tobie opowiada - odparła, a ja spojrzałam podejrzanie na mojego tatę, który się głupio uśmiechał.
- Doprawdy? - spytałam.
- Tak, ale spokojnie - mówi same dobre rzeczy.
Czy ona czyta mi w myślach?
- Całe szczęście - zaśmiałam się.
- Nie jesteś trochę za młoda na alkohol? - wtrącił mężczyzna, bo zapewne wyczuł, że nasz rozmowa kieruje się na tematy niebezpiecznie dla niego.
- Przestań tato. Nie wypada się nie napić na ślubie własnej mamy - stwierdziłam, biorąc łyka alkoholu,
bo wiedziałam, że go tym zdenerwuje.
- Dziewczyna dobrze mówi. Niech korzysta póki może - zaśmiała się Madison.
Już ją lubię.
***
Stuknęłam łyżeczką o kieliszek najdelikatniej jak mogłam, aby go nie zbić i przy okazji zwrócić uwagę wszystkich zgromadzonych gości. I jak na zawołanie, wszyscy wlepili we mnie zaciekawione spojrzenie. Wstałam od stołu i z kieliszkiem w ręku spojrzałam na moją mamę i Johna, którzy szeroko się uśmiechali.
- Chciałabym wznieść toast za młodą parę! - krzyknęłam, na co wszyscy unieśli swoje kieliszki w górę. - Ale najpierw dorzucę kilka słów od siebie. No więc na początek chciałabym powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona, że moja mama znalazła sobie kogoś takiego jak John. To naprawdę cudowne uczucie wiedzieć ją jak ciągle się uśmiecha i cieszy z życia, zupełnie jakby dalej miała 25 lat - powiedziałam, tym samym wywołując śmiech wśród gości. - Natomiast tobie John, chciałabym podziękować z całego serca, bo teraz mam pewność, że gdy wyjadę na studia to moja mama nie zostanie sama i będzie szczęśliwa. Ale pamiętaj, że jeśli ją zranisz to mnie popamiętasz - dodałam poważnie, grożąc mu palcem, na co tylko się zaśmiał i puścił mi oczko. - Wypijmy za młodą parę! I za mojego nowego brata!
Przyłożyłam kieliszek do ust i opróżniłam połowę naczynia, a następnie z powrotem usiadłam przy stole, pozwalając aby teraz Chris wygłosił swoje przemówienie.
- Nie wiem co jeszcze mógłbym dodać, bo wydaje mi się, że Vicky powiedziała już wszystko, dlatego po prostu chcę wam życzyć dużo szczęścia i miłości. I tak na marginesie to chciałbym jeszcze dodać, że jedna siostra mi w zupełności wystarczy - powiedział chłopak, śmiejąc się. Następnie podniósł kieliszek i upił łyk alkoholu, ale zauważyłam, że się lekko skrzywił, więc chyba nie przepadał za tym rodzajem trunków. Zaśmiałam się pod nosem i dopiłam zawartość swojego kieliszka. Coś mi się wydaję, że jeśli trochę nie zastopuję z tym szampanem to za godzinę skończę nieprzytomna pod stołem i Chris mnie będzie musiał ratować z opresji. Znowu.
***
Stałam przy stole z alkoholami i rozkoszowałam się właśnie smakiem jakiegoś orzechowego ciasta, pijąc szampana, gdy przede mną stanął Chris. Prezentował się idealnie w swoim czarnym garniturze i granatowym krawacie. Włosy miał lekko roztrzepane, co dodawało mu uroku. Prawdopodobnie gdyby nie to, że moje wspomnienia z nim nie były najlepsze i aktualnie stał się moim bratem, to pewnie bym na niego poleciała albo zaczęła flirtować, ale niestety życie lubi być okrutne. Jednak po tym co dla mnie zrobił już go nie nienawidzę i nie czuję urazy, a nawet lubię i jego obecność mnie już nie wkurwia. Jestem mu po prostu wdzięczna i wiem, że nie zapomnę przysługi, którą mi wyświadczył. Co prawda tego jak mnie skrzywdził też nie, ale jedno i drugie się równoważy, więc mogę być neutralna w stosunku do niego.
- Zatańczysz? - zapytał, wyciągając w moim kierunku dłoń. Widać było po nim, że stresuję się, bo prawdopodobnie myśli, że na niego nakrzyczę lub po prostu odmówię.
- Z chęcią - odpowiedziałam, odstawiając kieliszek i pusty już talerzyk na stół obok mnie.
Razem z Chrisem udaliśmy się na środek i po chwili wtopiliśmy się w inne tańczące pary. Chłopak tańczył bardzo dobrze, czego zdążyłam już doświadczyć na balu, na którym z nim byłam. Jednak nie chciałam o tym myśleć, gdyż wspomnienia te nie były zbyt miłe, a ja nie chciałam zmienić stosunku do chłopaka, z którym ostatnio złapałam nawet dobry kontakt. Można powiedzieć, że już prawie mu wybaczyłam, bo widziałam po nim, że cały czas mu głupio po tym, co zrobił. Zresztą przepraszał mnie już kilka razy, tłumacząc się, że bardzo żałuje. A ja nie miałam powodu, aby mu nie wierzyć, bo jego oczy naprawdę były smutne, a twarz wyrażał skruchę.
- Jak się bawisz, siostro? - zapytał, obracając mnie.
- Świetnie, bracie - odparłam, odgryzając mu się tym samym.
- Ale to dziwnie brzmi - stwierdził, robiąc skwaszoną minę.
- Zdecydowanie lepiej będzie, jeśli zostaniemy jednak przy imionach.
- Nie mogę się z tobą nie zgodzić.
***
Ślub zakończył się dość późno i wszystko udało się w stu procentach dokładnie według oczekiwań mojej mamy. Naprawdę nie sądziłam, że będę się tak dobrze bawić na tym weselu. Myślałam, że wszystko będzie takie nudne i przewidywalne. Nie przewidziałam jednak, że aż tak się pomylę, bo było po prostu cudownie. Dawno się tyle nie wytańczyłam i nie pośmiałam, jak właśnie dzisiaj. Niestety byłam tak bardzo zmęczona, że jedyną rzeczą o której teraz marzyłam było moje łóżko. Od razu po powrocie do domu zdjęłam sukienkę oraz buty, zostawiając je gdzieś na podłodze i przebrałam się w pidżamę. Zmyłam jeszcze makijaż i od razu po przyłożeniu głowy do poduszki, odpłynęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro