VII
"Czasem to, co wydaje się być porażką jest początkiem sukcesu."
***
Testy końcowe zdałam śpiewająco. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo wszystkie zadania i pytania, na które odpowiadałam i które rozwiązywałam nie sprawiały mi trudności, prócz kilku, nad którymi musiałam się bardziej zastanowić. Ze wszystkich przedmiotów najtrudniejsza była matematyka, ale jak na tak wysoki poziom to chyba i tak poszła mi dobrze.
Byłam z siebie niesamowicie dumna i zadowolona, bo teraz okazało się, że dwa miesiące spędzone w książkach i na powtarzaniu materiału nie poszły na marne i naprawdę mi się przypadały. I ani trochę nie żałuję, że nie spędziłam tego czasu na imprezach i ogniskach, tak jak moi wszyscy znajomi. Fakt, może to nie brzmi zbyt zachęcająco, ale w moim stanie skupienie się na nauce było o wiele lepszym pomysłem niż spędzanie czasu z ludźmi, z którymi nawet nie chciałam i nie miałam o czym rozmawiać. Poza tym nauka była wspaniałą odskocznią od Nialla i zadręczania się myślami. Na początku myślałam, że w ogóle nie będę mogła skupić się na czytanej książę lub rozwiązywanym zadaniu, ale gdy zdałam sobie sprawę, że wychodzi mi to lepiej niż kiedykolwiek i wszystko w zaskakująco szybkim tempie wnika do mojego mózgu, byłam tak uradowana jak nigdy. Zatraciłam się w tym całkowicie, bo wiedziałam, że przyda mi się to w przyszłości i dzięki temu napiszę testy jak najlepiej. I tak jak myślałam, tak też się stało. Nigdy, w całym swoim - jak narazie krótkim - życiu nie byłam z siebie tak cholernie dumna. Nie licząc momentu, gdy okazało się, że dostałam się na Cornell University.
***
- Vicky? - zwrócił się do mnie Zack, przenosząc wzrok ze swojego telefonu na moją osobę.
- Tak?
- Bo widzisz, zastanawiałem się czy w tym roku nie chciałabyś pójść ze mną na bal - powiedział, nerwowo drapiąc się po karku.
- Pewnie, że tak - odparłam.
- Naprawdę? - zapytał takim tonem, jakby nie dowierzał w to, co usłyszał.
- Naprawdę.
Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie jak bardzo zadowolony był Zack, gdy zgodziłam się pójść z nim na bal. Tak naprawdę to w ogóle nie planowałam się tam wybierać, chociaż głupio byłoby opuścić imprezę z okazji zakończenia szkoły, ale nie znalazłam odpowiedniej osoby, przy której boku czułabym się i bawiła dobrze. Nie sądziłam, że Zack mnie zaprosi, bo po tym wszystkim co razem przeszliśmy byłam przekonana, że pójdzie tam z jakąś inną dziewczyną. W końcu nasza przyjaźń nie była już tak mocna, dlatego naprawdę byłam zdziwiona, ale zarazem szczęśliwa, że spędzę ten ostatni wieczór szkoły z chłopakiem, którego mimo wszystko i tak uważałam z najlepszego przyjaciela.
Przejrzałam się w lustrze, zdając sobie sprawę, że wyglądam dokładnie tak, jak zawsze wyobrażałam sobie, że będę wyglądać na balu. Miałam na sobie długą czerwoną sukienkę z rozcięciem na plecach i świecącymi kryształkami przy dekolcie oraz czarne szpilki. Moją szyję zdobił naszyjnik, który dostałam od Zacka na urodziny. Włosy postanowiłam rozpuścić i tylko z tyłu głowy upiąć małego koka. Twarz natomiast podkreślona była dość mocnym jak na mnie makijażem, którego głównym elementem były krwistoczerwone usta.
Gdy tak stałam przed lustrem i przyglądałam się swojemu odbiciu zdałam sobie sprawę, że to już koniec. Koniec szkoły nastąpił szybciej niż się spodziewałam. Został mi tylko bal, a potem każdy rozejdzie się w swoją stronę. To ostatnia szansa, aby spędzić cudowny wieczór z moimi przyjaciółmi oraz wszystkimi ludźmi z mojego rocznika i dobrze się bawić. Zaskakujące jest to, że jeszcze niedawno zaczynałam pierwszą klasę liceum, a dziś spędzę w szkole ostatni wieczór jako czwartoklasistka. Te lata minęły tak szybko, a ja i tak nie zrobiłam wszystkiego, co bym chciała zrobić. Szkoda tylko, że już nie mam szansy cofnąć się w czasie i wrócić do pewnych momentów. Zostały mi tylko wspomnienia.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Uśmiechnęłam się pod nosem i chwyciłam swoją czarną kopertówkę, szybko wrzucając do niej telefon. Opuściłam pokój i skierowałam się na dół, gdzie dostrzegłam uśmiechającego się Zacka. Oczywiście moja mama już czekała z aparatem i rozmawiała z chłopakiem.
- Wyglądasz... Wow - skwitował Zack, widząc mnie.
- Dzięki - odparłam ze śmiechem.
Przyjrzałam się chłopakowi, który wyglądał naprawdę gorąco w czarnym garniturze i czerwonym krawacie - dopasował go specjalnie do mojej sukienki, co było naprawdę miłym i uroczym gestem.
- Mogę? - zapytał, pokazując mi malutki bukiecik z białych róży. Skinęłam delikatnie głową i Uniosłam swoją dłoń, a po chwili chłopak przypiął mi go do nadgarstka.
- Ustawcie się do zdjęcia - rozkazała moja mama groźnym tonem.
Odsunęłam się kawałek do tyłu, a za moim przykładem poszedł Zack. Stanął lekko za mną i objął mnie ręką w talii, przysuwając do siebie. Ustawiłam się bokiem, a po chwili flesz z aparatu błysnął nam po oczach.
- Dobra mamo, my idziemy, bo przez twoje zdjęcia się spóźnimy - odparłam, chcąc jak najszybciej wydostać się z domu, zanim kobieta wciągnie nas w kolejną rozmowę i zacznie pstrykać następne fotografie.
Pociągnęłam Zacka za rękę, na co chłopak tylko się zaśmiał i razem opuściliśmy dom, udając się w stronę samochodu. Otworzył mi drzwi, a ja podziękowałam skinieniem głowy i zajęłam miejsce pasażera. Po chwili Zack usiadł za kierownicą i odpalił silnik, wyjeżdżając na ulicę.
***
- Nie wierzę, że to już koniec - szepnęłam do Zacka, wchodząc na salę gimnastyczną.
- Ja też nie, ale teraz uśmiechnij się, bo chyba chcesz dobrze wypaść na zdjęciu do kroniki - powiedział, trącając mnie lekko, abym się ustawiła.
- Debil - mruknęłam, gdy mogliśmy już pójść dalej. Zrobiliśmy miejsce dla kolejnej pary i udaliśmy się w stronę stołów, przy których dostrzegliśmy naszych przyjaciół. Do tej pory nie wiem, dlaczego oni zawsze są pierwsi, a ja zawsze wychodzę na tą spóźnialską i przychodzę praktycznie ostatnia, czego bardzo nie lubię.
Mimowolnie odszukałam wśród przyjaciół Van i od razu na nią spojrzałam. Dziewczyna stała obok Maxa z ręka położoną na jego ramieniu. Wyglądali naprawdę słodko i cieszyłam się, że wszystko pomiędzy nimi się ułożyło. Gdy dowiedziałam się, że są parą nie byłam ani zła ani wkurwiona czy nawet zrozpaczona. Co prawda ich związek oznaczał to, że prawdopodobieństwo mojego spotkania z Niallem jest większe niż dotychczas. Bałam się tego, bo nie wiedziałam jak zareaguję, gdy ponownie go spotkam. Obawiałam się, że po prostu rozpłaczę się jak mała dziewczynka, której ktoś zabrał lizaka. Wbrew moim obawom, przez ostatnie dwa miesiące nie spotkałam go ani razu, z czego byłam niezmiernie zadowolona. Max natomiast nie narzucał mi się i zachowywał się normalnie. Nie pytał o to, co stało się między mną oraz Niallem i nie próbował nawet zaczynać tego tematu. Byłam mu za to wdzięczna, bo przejmowałam się tym, że chłopak będzie chciał namówić mnie do spotkania bądź rozmowy z moim byłym.
Następnie przeniosłam wzrok na Matta, któremu towarzyszyła jakaś wysoka blondynka, która także była uczennicą z naszego rocznika, ale w ogóle nie mogłam zapamiętać jej imienia. Była ładna, ale ilość makijażu na jej twarzy sprawiała, że wyglądała jak typowy plastik. Chłopak jednak nie zwracał na to uwagi, bo jej duże cycki chyba rekompensowały mu całą resztę. Zaśmiałam się, a Zack spojrzał na mnie jak na idiotkę, ale gdy zorientował się komu się przyglądam, także wybuchł gromkim śmiechem.
Tak, jestem pewna na sto procent, że to będzie ciekawy wieczór.
***
- Uwaga. Proszę wszystkich o ciszę - powiedział jeden z nauczycieli, stając na środku sceny. Po chwili wszystkie rozmowy na sali ucichły, a mężczyzna uśmiechnął się i kontynuował swoją wypowiedź: - Czas na ogłoszenie tegorocznej królowej i króla balu. A więc... - zaczął, otwierając kopertę. Powoli wyjął z niej kartkę. Miałam wrażenie, że wszyscy na sali wstrzymali oddechy, a czas zatrzymał się w miejscu. - Królową balu zostaje Vanessa White, a królem Matt Young! Wielkie brawa! - wykrzyknął nauczyciel.
Spojrzałam na przyjaciółkę, która chyba nie wierzyła w to co usłyszała i stała z szeroko otwartymi ustami.
- Van! Gratuluję! - krzyknęłam, rzucając się dziewczynie na szyję. Po chwili jednak szybko się od niej oderwałam, gdyż zdałam sobie sprawę, że przecież musi iść na scenę.
- Vanessa, chodźmy. Korony czekają - odparł Matt, podając dziewczynie ramię. Dalej zaskoczona chwyciła je i razem z chłopakiem skierowali się w kierunku sceny. Wszyscy po kolei rozstępowali się, tworząc przejście dla nowej królowej i króla.
Dwie minuty później nauczyciel nałożył im na głowę korony, a Vanessie wręczył dodatkowo kwiaty - bukiet czerwonych róż. Potem oboje wygłosili przemowy, dziękując wszystkim za oddane głosy i odtańczyli swój taniec.
Po kilku następnych piosenkach przetańczonych razem z Zackem, który tańczy po prostu zajebiście, udałam się do stołów stojących obok ściany w celu zaspokojenia swojego pragnienia, wcześniej przepraszając chłopaka i oznajmiając, że wrócę za chwilkę. Gdy nalewałam sobie ponczu (oczywiście bezalkoholowego) do kubeczka, zobaczyłam Matta, który właśnie rozglądał się po sali, aby chwile później wyjąc spod garnituru piersiówkę.
- A co tutaj się wyprawia? - spytałam podniesionym głosem, podchodząc do chłopaka, który aż podskoczył, słysząc mój głos.
- Ja tylko... - zaczął niepewnie, odwracając się w moją stronę. - Vicky! Chcesz żebym zawału dostał?! - zapytał z pretensją, łapiąc się za serce.
- Nie, no coś ty. Chciałam tylko zapytać co kombinujesz - oznajmiłam, wyrywając mu z ręki piersiówkę. Otworzyłam ją i powąchałam, aby odwrócić się niemal od razu, gdy do moich nozdrzy dotarł mocny zapach alkoholu. Zgromiłam chłopaka wzrokiem i splotłam ręce pod piersiami, gdy już oddałam mu pojemnik z wysokoprocentowym trunkiem. - Mógłbyś się chociaż raz ogarnąć, debilu. Przecież jakby nauczyciele cię przyłapali to mógłbyś mieć jakieś problemy.
- Już skończyłem szkołę, nie mogą mnie wyrzucić - odparł zadowolony, wlewając do kubeczka z jakimś sokiem trochę alkoholu. - Chcesz trochę?
- Ja dzisiaj nie piję - mruknęłam.
- Widzę, że muszę się tobą zaopiekować i zacząć moje lekcje od nowa - oznajmił, uważnie przyglądając się mojej twarzy. Uśmiechnął się i chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, bo już otwierał usta, gdy nagle jego wyraz twarzy zmienił się na przerażony. - Następnym razem przypomnij mi, abym nie zapraszał nigdzie ledwo poznanych dziewczyn.
Nie rozumiejąc o co mu chodzi uniosłam pytająco brew, na co chłopak kiwnął głową, pokazując mi, abym spojrzała za siebie. Odwróciłam się niemal natychmiastowo, co spowodowało, że zobaczyłam blond dziewczynę idącą szybkim krokiem w naszą stronę. Machała do Matta, szeroko się uśmiechając. Aż dziwne, że potrafiła wykonywać tyle czynności w tym samym czasie. Spojrzałam na przyjaciela i zaśmiałam się cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- A nie mówiłam? - zapytałam z wyższością, przypominając sobie jak mówiłam chłopakowi, aby zaprosił na bal dziewczynę, którą zna dłużej i wie czego może się po niej spodziewać, a nie pierwszą lepszą tylko dlatego, że ma ona dobre cycki lub dupę.
- Mówiłaś - westchnął, a po chwili przyłożył swój kubeczek z drinkiem do ust i wypił całą jego zawartość.
- Wszędzie cię szukałam - powiedziała nagle partnerka Matta, której imienia do tej pory nie poznałam, stając obok nas i czepiając się ramienia chłopaka. Dziewczyna zmierzyła mnie lodowatym spojrzeniem, na co uśmiechnęłam się pod nosem, po czym znowu przybrała swój słodziutki uśmiech i spojrzała na chłopaka. - Chodźmy zatańczyć. To moja ulubiona piosenka - dodała, ciągnąc go w stronę parkietu i innych tańczących par. Matt posłał mi błagalne spojrzenie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami i przystąpiłam do dalszej części opróżniania mojego kubeczka z bezalkoholowego ponczu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro