Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zakaz

Dawno, dawno temu w pewnej chatce na odludziu żyła kobieta o imieniu Ekala wraz z nią Lidia, jej przybrana córka. Sama Ekela swojego pierworodnego straciła pod czas ucieczki z rodzinnego domu. Właśnie wtedy na swej drodze spotkała Lidię, która uratowała jej życie.

Lidia zmrużyła oczy, by dostrzec wyraźniej zamazany obraz w kryształowej kuli.

- Nic nie widzę.

- Musisz się skupić - odparła spokojnie Ekala. Końcówką ołówka zastukała w przedmiot i wróciła do studiowania starej księgi.

- Mam dość. - Podniosła się ze swojego miejsca. - To nic nie daje. - Sfrustrowana wyrzuciła ręce w górę. - Nie jestem tobą - stwierdziła. - Ja tego nie potrafię.

- Masz zadatki - ucięła krótko, nawet nie spoglądając na młodą dziewczynę.

W jej szmaragdowych oczach błysnęły łzy bezsilności. I tak było codziennie. W kółko to samo, a ona miała już tego serdecznie dość. Ekala uważała, że Lidia jako jedna z nielicznych ma dar. Gdy ich drogi zetknęły się po raz pierwszy, zielonooka uratowała swojej przyszywanej matce życie za pomocą magii.
Lidia nie mogła się z nią zgodzić. Może i miała tam jakieś umiejętności, ale z pewnością nie aż tak wielkie, jak twierdziła Ekala. Już i na pewno nie takie jak ona. Fakt był taki, że pokładała w niej zbyt wielkie ambicje.

Lidie nawet radowały te jej niepowodzenia. Nie cieszyła się ze swoich magicznych talentów. Przez nie owego dnia musiała uciekać, przed wieśniakami. To przez nie musiała uciekać z rodzinnego miasta. Jej własna rodzina wyrzekła się jej, dowiedziawszy się, że jest jedną z obdarzonych.

Ludzie się ich bali. Taka była prawda. To wcale nie był dar, a przekleństwo. Coś okropnego. Coś, czego nie życzyła nawet najgorszemu wrogowi. I kto jak kto, ale Lidia uważała, że Ekala powinna to wiedzieć najlepiej. Z ich powodu straciła swojego jedynego syna, o mało przy tym nie ginąc.

Ekala w końcu obdarzyła swoją podopieczną surowym spojrzeniem. Jej bursztynowe oczy spoczęły na dziewczynie, uważnie lustrując jej zachowanie. Westchnęła ciężko. Bardzo mocno w nią wierzyła i wiedziała, że jest zdolna, tylko ta niestety nie chciała tego zrozumieć. Do kobiety nie trafiały argumenty Lidii. Uznawała tylko swoją rację, a jej zachowanie traktowała jako zwykły, młodzieńczy bunt - będąc przekonana, że nastolatka jej kiedyś za to podziękuje oraz doceni jej starania.

- Nie będziemy znowu o tym rozmawiać. Powiedziałam nie i koniec - rzekła, za nim dziewczyna zdążyła odtworzyć usta. - Zrozum - zaczęła.

- Nie właśnie nie rozumiem! - przerwała jej Lidia i podparła się po bokach.

- Nie chcę się kłócić - odrzekła spokojnie.

- Nikt ci nie każe!

Gotowało się w niej. Wszystko w niej aż krzyczało. Czuła się jak w klatce. Zamknięta w czterech ścianach. Skazana tylko na jej towarzystwo. Kochała Ekalę całym swoim sercem, ale chciała - i to bardzo - także zaznać, choć trochę normalnego życia. Czy oczekiwała zbyt wiele?

- Chcę tylko żyć normalnie.

Długo powstrzymywane łzy wydostały się na powierzchnie. Ekala robiła dobrą minę do złej gry. Wbiła w dziewczynę surowe spojrzenie, co jeszcze bardziej ją zraniło. Zacisnęła dłonie w pięści, a kolejne łzy popłynęły ciurkiem po jej policzkach.

- Nie będę już z tobą więcej na ten temat rozmawiać - odezwała się chłodno, kończąc tymi słowami ich rozmowę.

Wściekła nastolatka spojrzała na drewniany ołówek, który kobieta trzymała w dłoni. Jej zielone oczy zwęziły się, a całą swoją uwagę skupiła tylko na przedmiocie. Pstryknęła palcami. Przedmiot rozpadł się w drobny pył.

- Lidia! - krzyknęła Ekala, lecz jej już nie było już w pomieszczeniu.

Zaszyła się ona w swoim pokoju. I nie reagowała na żadne prośby Ekali, która jak tylko potrafiła, próbowała załagodzić sytuację. Niestety nie udało jej się, sprostać temu zadaniu.

~*~

Przewracała się z boku na bok, rozgoryczona całą tą sytuacją. Miała już dość. Stała w miejscu. Pragnęła od życia o wiele więcej niż to, co miała, a nie było tego zbyt wiele. Chciała wolności. Poczuć wiatr we włosach. Przeżywać przygody. Pragnęła poczuć się jak te bohaterki z książek, które tak pochłaniała. Chciała być panią swojej historii, a nie jej niewolnicą.

Postanowiła w końcu wziąć sprawy w swoje ręce. Podniosła się do pozycji pionowej. Targana impulsem podeszła do szafy i jak najciszej spakowała do plecaka najbardziej potrzebne rzeczy. Potem napisała list do Ekali, z nadzieją, że ta kiedyś zrozumie jej decyzje.

~*~

- Lidio. - Kobieta zapukała w dębowe drzwi. - Musimy porozmawiać - zaczęła. - Wiem, że ci ciężko. Mnie także, ale musisz mnie zrozumieć.

Głos jej się na chwilę załamał. Zaczerpnęła tchu, zbierając myśli w całość, tak by móc ubrać je w słowa.

- Chciałabym dla ciebie jak najlepiej. Naprawdę nie chce źle. Musisz zrozumieć, że twoje marzenia są niebezpieczne. - Ponownie zapukała, a odpowiedziała jej głucha cisza. - Lidio, odezwij się. Proszę.

Jej dłoń powędrowała do mosiężnej gałki. Złe przeczucie dało o sobie znać. Potwierdziło się, gdy tylko przekręciła gałkę i zastała puste łóżko.

Przez kilka długich sekund stała jak zaklęta. Tępym wzrokiem wpatrując się w pożółkły papier. Znać na nim było charakterystyczne, dobrze jej znane pismo. Gdy otrząsnęła się, z jakiego szoku doznała na miękkich nogach podeszła do nocnego stolika. Przeczytała wiadomość raz. Potem drugi. Kolejny, a treść nadal do niej nie docierała.

- Naiwne dziecko - szepnęła sama do siebie, a rękawem kremowej sukni wytarła łzy płynące po policzkach.

~*~

Wszystko działo się tak szybko. W jednej chwili spełniła swoje największe marzenie. Sny w końcu zaczęły stawać się jawą. Nagle to wszystko prysło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wszechświat nigdy nie był dla niej łaskawy. Myślała, że jej los w końcu się odmienił, lecz rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Chwila. To była chwila. Ekala miała rację. Nie potrafi kontrolować swoich umiejętności, a dzisiejsze zdarzenie jest tego świetnym przykładem.

W kruczoczarnych puklach było znać drobinki zaschniętego błota. Twarz o kształcie serca miała ubrudzoną siarką. Prostą, zieloną suknię podartą. Gorzkie łzy porażki spływały po jej policzkach.

Omiotła wzrokiem zebrany lud. Spoglądali na nią z pogardą i nienawiścią, a także dozą strachu. W ich oczach na próżno było szukać współczucia. Dla nich była wiedźmą, poczwarą oraz potworem. Nie widzieli w niej człowieka, którym była tylko okropną i odrażającą istotę.

Szatynka załkała nad swoim losem. Próbowała uwolnić się z węzłów, ale jej starania nie przyniosły żadnego skutku, oprócz zdartych nadgarstków.
Pomyślała o Ekali. Biednej Ekali, którą zostawiła samą. Teraz już wiedziała, przed czym kobieta chciała ją ochronić. Zrozumiała jak głupia i infantylna była jej ucieczka. Ucieczka od osoby, która ją wychowała. Całkowicie sobie zasłużyła na swój marny los. Była naiwna, wierząc, że może żyć inaczej. Żyć normalnie. Teraz już to wiedziała, ale teraz było już za późno na cokolwiek.

- Zebraliśmy się tutaj - rzekł tubalnym głosem kapitan tej samej gwardii, co złapała Lidię i przywlekł do wioski, po czym przygotowała całą tę maskaradę - by oczyścić nasz ukochany kraj od takich jak ona. - Machnął ręką na nastolatkę, jakby była nic nieznaczącym robakiem.

Podmuch wiatru uniósł w powietrze kilka słom, porozrzucanych wokół. Stała na drewnianym podeście z rękoma przywiązanymi do pala. Uniosła dumnie głowę. Spojrzała prosto w oczy starszemu mężczyźnie, który to wydał na nią wyrok. To on pierwszy odwrócił wzrok, a w jego piwnych oczach było można dostrzec strach. Bał się jej. Jak wszyscy zebrani tutaj. To strach nimi rządził.



~*~

Ekala spojrzała na zbiorowisko, zebrane na głównym placu. Nie musiała się nikogo pytać, co się dzieje. Dobrze o tym widziała. Wieść przybyła do niej szybciej niż zdążyła mrugnąć. Od dobrze jej znanego, starego kupca dowiedziała się, że schwytano wiedźmę, która spaliła pół lasku należącego do bogatego szlachcica i pana tej małej wioski.

To, co widziała kobieta, nie należało do najprzyjemniejszych widoków na świecie. Obraz jej ukochanej córki na stosie rozrywał serce na pół. Ich spojrzenia spotkały się, usta dziewczyny ułożyły się w nieme „przepraszam".

Nie mogła pozwolić, by to tak się skończyło. Nie chciała stracić kolejnego dziecka. Nie teraz ani nigdy więcej.

Gdy pierwsze języki ognia zaczęły smagać skórę nastolatki, Ekala pstryknęła palcem, a cały płomień zgasł.

Zebrani zaczęli się rozglądać po sobie. Szukali źródła tego dziwnego zjawiska. Każdy zaczął szeptać między sobą przerażony. Garstka ludzi zaczęła uciekać przed siebie, wystraszona sceną, odgrywającą się na ich oczach.

Ekala ruszyła przed siebie, nie bacząc na wystraszonych wieśniaków i zdezorientowanych strażników. Jednym machnięciem ręki zmiotła z drogi przeszkodę w postaci gwardzistów i w kilku krokach przedostała się do oniemiałej dziewczyny.

- Ekala. - Zapłakała żałośnie Lidia - Ja przepraszam. Wilk. Ja się wystraszyłam. I ten chłopiec, on widział - wydukała.

- Ci. - Uciszyła ją machnięciem ręki. - Musimy się stąd jak najszybciej wydostać - powiedziała i na te słowa pętające dziewczynę sznury opadły na ziemię.

Zbiegły szybko po drewnianych schodka, ruszając ku wyjściu z wioski. Nagle Ekala upadła na ziemię. Lidia natychmiast zatrzymała się, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie stało. Stróżka krwi popłynęła po wardze kobiety. Kremowy kolor jej sukni zastąpiła szkarłatna krew. Brązowe oczy rozszerzyły się szeroko ze zdziwienia.

- Ekala! - krzyknęła dziewczyna.

Dopadła do niej, nieporadnie próbując zatamować krwawienie spowodowane przez strzałę. Przyłożyła drżące dłonie do brzucha na wpół żywej Ekali. Próbowała powtórzyć swój czyn sprzed kilku lat, jednak jej starania spełzły na niczym.

- Mamo - załkała. - Mamusiu, przepraszam.

- Nie przepraszaj - wychrypiała, przykładając lodowatą dłoń do jej policzka. - Kocham cię - rzekła.

- Nie, nie opuszczaj mnie!

Jej słowa i wysiłki były daremne. Na jej oczach kobieta odeszła z tego świata. Ciało nieżywej Ekali pokrył delikatny szron. Z gardła Lidii wydobył się przeraźliwy krzyk, pełen bólu i rozpaczy.
Żaden z wieśniaków nie odważył się choćby drgnąć. Wszyscy patrzeli jak skóra Lidii, zmienia kolor na błękit wraz z podłożem, na którym klęczała. Dziewczyna podniosła się z klęczek. Lodowate spojrzenie utkwiła na łuczniku, który wymierzył śmiercionośną strzałę - czym przypieczętował swój los.

Machnęła dłonią, a żołnierz zamienił się w lodową statuę. Zastygł z twarzą wykrzywioną w strachu i przerażeniem w oczach. W postaci lodowych posągów skończyła także reszta mieszkańców. Biały pył - taki sam jak, łzy dziewczyny - o kształcie wymyślnych gwiazd spadał z nieba, zakrywając soczystą zieleń.

Po królestwie szybko rozniosły się wieści o Królowej Śniegu. Każdy, kto odważył się stąpać, po jej terytorium zamieniał się w lodową figurę. Zawsze sypał tam śnieg. Na pamiątkę śmierci kobiety o imieniu Ekala.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro