Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To była tylko gra


Drobnymi pociągnięciami pędzla wypełniła nagie gałęzie zielonymi listkami, aby po chwili przyozdobić je białymi plamkami stawianymi w kształt kwiatów. Wiosenny krajobraz był tym, za czym tak bardzo tęskniła Hope, Puchonka z szóstego roku. Był już marzec, lecz biała pierzyna wciąż okrywała tereny Hogwartu. Złośliwe plotki mówiły, że dyrektor Bułhakow postanowił na dłużej zatrzymać domowy klimat, lecz Potocka nie wierzyła im. Widziała w nim dobrego człowieka, który nie narażałby uczniów na nieprzyjemności związane z pogodą. Właśnie mieszała farby, kiedy drzwi do sali artystycznej otworzyły się.

— Nie wolno tutaj przebywać uczniom bez opieki nauczyciela, Potocka. — Chłodny, lecz aksamitny głos, rozbrzmiał w pomieszczeniu.

— Mam zgodę od profesora Bułhakowa, Malfoy. — Hope nie musiała odrywać wzroku od płótna, aby wiedzieć, kto zaszczycił ją swoją obecnością. Mascius Brutus Malfoy był prefektem naczelnym i w każdej wolnej chwili szukał okazji do odjęcia punktów innym domom. Szczególnie lubił zabierać je przeciwnikom idei czystości krwi, a Hope Potocka była jedną z ważniejszych osób w środowisku szlam. Jej rodzice swoim charłactwem plamili genealogię dwóch czystokrwistych rodzin, zaś kuzynem był syn przewodniczących Ruchu Obrony Mugoli i Mugolaków. Mascius bardzo lubił nękać dziewczynę, co było dość trudne, ze względu na jej odwagę i spryt. Była Puchonką sercem, lecz duszę rozdartą miała pomiędzy Gryffindorem, a Slytherinem. Mogło to wydawać się dziwne, jednak miała kuzynkę Ślizgonkę, Morrigan, z którą utrzymywała potajemnie kontakt, gdyż jej rodzice nie pozwalali zadawać się z kimś tak nieczystym jak Hope. Z tego powodu Puchonka nie uznawała wszystkich uczniów z domu węża za złych. Bardzo lubiła swoją kuzynkę, chociaż ta przyznała się do związku z Masciusem. Hope nie potrafiła zrozumieć, co Morrigan widziała w tym wrednym chłopaku, który właśnie podszedł bliżej sztalugi.

— Co my tu mamy... — mruknął spoglądając na dzieło Puchonki.

— Odejdź, Malfoy — syknęła, chcąc osłonić ręką płótno, lecz niewiele to dało, gdyż było ono zbyt duże.

— Dodaj tego granatu trochę tutaj — zasugerował chwytając za jej dłoń, w której trzymała pędzelek, i kierując w obranym kierunku. — Widzisz? Ten kolor wydobył głębię.

Oniemiała Hope zerknęła z ukosa na chłopaka o włosach w barwie platynowego blondu. Jego błękitne oczy z niesamowitą przenikliwością wpatrywały się w obraz, kryjąc jednocześnie w sobie jakąś tajemnicę. Dziewczyna była często zbyt nieśmiała, aby utrzymać kontakt wzrokowy, lecz tym razem jej zielone tęczówki nie uciekły spojrzeniem, kiedy Malfoy odwrócił wzrok i spojrzał w jej piegowatą twarzyczkę. Zarumieniła się lekko, co dodało jej uroku. Ślizgon uniósł dłoń i odsunął z jej czoła kasztanowy kosmyk włosów.

— Żaden obraz i tak nie będzie idealny, dopóki nie znajdzie się na nim twoja podobizna — wyszeptał. Hope dopiero teraz spuściła wzrok. Puchonce przypomniało się, jak jej koleżanka Anastasia wspominała o zamiłowaniu Malfoya do tworzenia portretów. Oczywiście nie chciała w to wierzyć, lecz wykazał się dzisiaj wystarczającą wiedzą, aby uznać tą informację za prawdę.

— Czy chcesz mnie na nim domalować? — Spytała cicho, unosząc wzrok, aby ponownie nawiązać kontakt wzrokowy.

— Nie, Hope. Nie tym razem. Najpierw chciałbym uczynić coś innego — szepnął zbliżając swoją twarz do niej. Pocałował ją krótko i namiętnie. — Kocham cię, Hope.

— Ale... jak to? — Zdziwiła się, a jej warga zadrżała. — Przecież ty i Morrigan...

— To tylko taka gra. Wiem, że chociaż Morri nie może zadawać się ze szlamami... przepraszam, to znaczy z osobami o takiej krwi jak twoja, to wciąż macie potajemny kontakt. Mówiła mi o tym kiedyś. Dlatego postanowiłem się zbliżyć do niej... aby w jakiś sposób być bliżej ciebie.

— Ja... Nie wierzę... To dlaczego... Dlaczego byłeś dla mnie taki niemiły? — Hope zacisnęła wargi, a jej oczy zasłonił strumień łez.

— Chciałem zwrócić na siebie uwagę... Przepraszam... Wybaczysz mi?

— Oczywiście, że tak! — Krzyknęła w odpowiedzi, jednak po chwili wróciła do szeptu. — Mascius... Ja... Ja ciebie też kocham...

Chłopak nie mówił już nic więcej. Objął ją, pocałował mocno i nie przestawał długi czas.

Po kilku godzinach wracali do dormitoriów trzymając się za rękę. Pokoje Slytherinu i Hufflepuffu były w lochach, więc większość drogi mogli iść razem. Niestety tuż przed ostatnimi schodami napotkali na swojej drodze dyrektora Bułhakowa.

— Panno Potocka? Panie Malfoy? — Uniósł brew spoglądając to na jednego, to na drugiego ucznia. Spojrzeniem również uraczył ich złączone dłonie.

— Eskortuję pannę Potocką do jej dormitorium, jako że jest już po ciszy nocnej — odpowiedział chłodno Mascius.

— Dobrze spełniasz swoje obowiązki, panie Malfoy. Po twoim ukończeniu Hogwartu będę mógł tylko pomarzyć o drugim takim prefekcie.

— Dziękuję, panie profesorze.

Bułhakow odwrócił się i odszedł. Malfoy odprowadził Hope, całując ją szybko na pożegnanie, po czym ruszył w stronę wyjścia z lochów. Chciał złapać dyrektora, nim ten zniknie w swoim gabinecie. Na szczęście znalazł go na schodach.

— Panie profesorze?

— Tak, panie Malfoy? — Vakel odwrócił się do ucznia.

— Mógłbym mieć do pana profesora prośbę?

— Jak najbardziej.

— Czy... czy udzieli mi pan ślubu?

— ...

— Mi i... Hope.

— Będę zaszczycony.

Kilka miesięcy później nadszedł dzień końca roku szkolnego. Uczniowie ostatniego roku znali już swoje wyniki OWUTEMów, a część z nich dostała już pracę w Ministerstwie Magii. Mascius Malfoy napisał swoje egzaminy nie tylko bezbłędnie, ale i popisał się wiedzą znacznie wykraczającą poza podstawę programową. W wypracowaniach zawarł wiele własnych tez i wyników badań, tak więc dodatkowe punkty umożliwiły mu zdobycie posady Ministra Magii. Nie było go jednak teraz na sali, tak jak i jeszcze jednej osoby.

— Cisza! — Dyrektor Bułhakow powstał i spróbował uciszyć uczniów siedzących w Wielkiej Sali na uroczystości zakończenia. Przerwali szepty, aby usłyszeć, czy nie zostaną dodane bądź odjęte jakieś punkty i czy wynik Pucharu Domów nie zmieni się.

— Moi drodzy. Mam dla was ważną wiadomość! Tym razem zakończenie roku świętujemy inaczej! — Klasnął w dłonie, a sala wypełniła się dekoracjami w barwach Slytherinu i Hufflepuffu. Uczniowie znowu zaczęli głośno rozmawiać. — Spokój! Puchar Domów symbolizuje ciężką pracę i wytrwałość, jednak dzisiaj będziemy świętować miłość! A dokładniej to ślub Masciusa Brutusa Malfoya i Hope Hermiony Potockiej!

Na kolejny gest profesora rozbrzmiał marsz weselny. Drzwi otworzyły się i do sali weszła para młoda. Mascius miał najelegantszą szatę wyjściową, jaka istniała na świecie, zaś Hope przywdziała biało-złotą szatę ślubną z welonem, który ciągnął się po ziemi. Ceremonia nie była długa, lecz pełna wzruszeń. Kiedy po przysiędze małżeńskiej para młoda złączyła swe usta w pocałunku, kasztanowe włosy Hope zajaśniały platyną. Głębokie emocje, jakie teraz przeżywała, rozbudziły w niej zdolności metamorfomagiczne, a potężna miłość do Masciusa upodobniła jej włosy do jego. Po ślubie wszyscy świętowali tak długo, że powrót Expressem przełożono na następny dzień.

Kilka lat później.

Kobieta o platynowych włosach pogłaskała małego chłopca po głowie.

— Mamo, ale podobno do Hufflepuffu idą tylko ci, którzy nie nadają się do innych domów.

Platynowowłosy mężczyzna położył chłopcu rękę na ramieniu.

— Brianie Martinie Malfoy. Masz w sobie krew najdzielniejszej, najsprytniejszej i najmądrzejszej Puchonki, jaka chodziła po tym świecie. Przydział do Hufflepuffu powinien być dla ciebie zaszczytem.

— Dobrze. Kocham cię mamo. Kocham cię tato — powiedział chłopiec tuląc rodziców, po czym wszedł do pociągu i odjechał w swoją pierwszą podróż do Hogwartu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro