Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Synchronizacja XIV

15 kwietnia 1912 rok, Ocean Atlantycki.
Titanic zaczął iść na dno jeszcze szybciej.
Nagle, wszyscy usłyszeli przerażający dźwięk. Coś pękło i z zawrotną prędkością uderzyło w wodę.
Charles popatrzył za siebie. Okazało się, że były to liny przymocowane między czubkami kominów i pokładem. Już chwilę później, dało się słyszeć metaliczny pomruk.
Nagle, wielki szum i pierwszy komin zaczął się przechylać. Jego podstawa załamała się, a on sam runął do wody.
-Boże wszechmogący...- przystanął Charles.
-Musimy iść dalej! No chodź!- pospieszał Richard.
Charles spojrzał na pewną kobietę. Otóż nie chciała ona wejść do szalupy, więc wyskoczyła z niej w ostatniej chwili i rzuciła się swojemu mężowi w ramiona.
-Razem żyliśmy... razem odejdziemy...- powiedziała do niego.
Asasyn rozpoznał ich. Byli to Isidor i Ida Straussowie.
Mężczyźni zaczęli się przemieszczać w górę, omijając roztrzęsionych pasażerów, po czym weszli do wielkiej klatki schodowej.
-O! Panie Guggenheim!- zawołał Richard.
W fotelu, blisko poręczy siedział mężczyzna o siwych włosach, ubrany w czarny garnitur i cylinder.
-Co się stało?- odwrócił się.
-Czy są jeszcze szalupy z drugiej strony?- zapytał Richard.
-Ostatnia przed chwilą odpłynęła...- odparł.
-Nie ratuje się pan?- wtrącił się Charles.
-Nie... Zginiemy jak dżentelmeni- odparł, wskazując na swojego asystenta, który właśnie przyszedł.
Asasyn i Templariusz odeszli bez słowa.
-Musimy chociaż znaleźć kamizelki ratunkowe- powiedział Charles.
-Za mną!- pogonił Richard.
Mężczyźni szli dalej, mijając korytarze, apartamenty i inne pomieszczenia. Wyszli oni w palarni. Tej samej, w której Charles poznał Bruce'a Ismay'a.
Przy rozpalonym kominku stał jakiś mężczyzna.
-Panie Andrews!- zawołał Charles.
Konstruktor odwrócił się.
-Nie ratuje się pan?- zapytał Asasyn.
-Ten statek... to całe moje życie...- odparł Thomas.
Richard zwrócił uwagę na kilka leżących na stoliku kamizelek ratunkowych.
-Weźcie je- powiedział Andrews.
-A co z panem?- Charles uronił łzę.
-Dam radę- Thomas skinął głową.
Mężczyźni ostatni raz spojrzeli sobie w oczy, po czym Asasyn i Templariusz założyli kamizelki.
-Idźcie już. Uratujcie się... Ocalcie to, co najważniejsze...- powiedział Andrews, poganiając mężczyzn.
Konstruktor Titanica stanął przy kominku i zobaczył na znajdujący się na nim zegar. Wtedy właśnie, ze względu na przechył, spadła szklanka, znajdująca się obok.
-Musimy jak najdłużej pozostać na pokładzie- stwierdził Richard.
Czas mijał nieubłaganie. Dookoła walały się rzeczy codziennego użytku pasażerów, które deptali, uciekając do szalup, które już odpłynęły.
Nagle, światło zaczęło gasnąć, mrygając na całym pokładzie i strasząc próbujących się ratować ludzi.
Mężczyźni znowu wyszli na pokład.
-Słyszysz to?- Richard przyłożył rękę do ucha.
-Co?- zdziwił się Charles.
-Orkiestra nadal gra- odparł Templariusz.
I na prawdę tak było, muzycy nie przestali uspokajać pasażerów, nawet w takim momencie.
Nagle, pękła kolejna lina z drugiego komina.
-Ała!- krzyknął z bólu Richard.
Lina uderzyła go tak mocno, że aż przecięła jego brzuch i odrzuciła na bok.
-Richard!- krzyknął Charles.
-Patrz... a dopiero, co kupiłem nowy garnitur...- wydusił z siebie Templariusz.
-Nie... proszę... Nie zamykaj oczu...- Charles uklęknął przy nim.
-Chłopie... weź to... zrób z tym pożytek...- powiedział, wyjmując z płaszcza Rajskie Jabłko.
-Nie... błagam...- płakał Charles.
-Niech nas prowadzi Ojciec Zrozumienia...- wydusił z siebie Richard, po czym zamknął oczy.
Charles był zdruzgotany. Co prawda, był to jego wróg, jednak bardzo go polubił.
-Wróg, to twój najprawdziwszy przyjaciel...- powiedział Charles, spoglądając na martwego towarzysza.
W tej samej chwili, Asasyn usłyszał dźwięk pękania drewna.
-Trzymaj się...- spojrzał się na martwego Templariusza, po czym wziął rozbieg i wyskoczył do wody.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro