Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Synchronizacja IX

14 kwietnia 1912 rok, Ocean Atlantycki.
Dzień upłynął bardzo spokojnie.
Było już dobrze koło godziny 23.00.
-Pauline... może lepiej, jak zostaniesz tutaj, w apartamencie?- zaproponował Charles.
-Czemu tak sądzisz?- zapytała.
-Żeby nic ci się nie stało...- odparł zatroskany Charles.
-Uwierz mi, poradzę sobie- zapewniła.
Asasyni wyszli z apartamentu, po czym udali się w kierunku wejścia do wielkiej klatki schodowej.
Charles wziął Pauline pod rękę.
-A to dlaczego tak?- zdziwiła się kobieta.
-No wiesz... jak będziemy udawać parę, to raczej nikt nie zgadnie, jakie są nasze prawdziwe zamiary- wyjaśnił.
-Niech ci będzie... ale nie licz na nic więcej- zaśmiała się, całując mężczyznę w policzek.
-No... tak... tak...- Charles zaciął się, nie wiedząc, co powiedzieć.
Asasyni podeszli do drzwi, które otworzył im jeden ze stewardów w czarnym garniturze.
-Może zaczniemy jakiś temat?- szepnął Charles.
-Jakaż piękna pogoda!- powiedziała z uśmiechem Pauline.
-Ale jest noc... a my jesteśmy w pomieszczeniu...- zauważył mężczyzna.
-To może pomińmy ten temat?- zaproponowała.
Charles przytaknął.
Udali się oni bliżej figury anioła, trzymającego lampę na poręczy.
-To chyba oni- szepnęła, zwracając uwagę na kilku mężczyzn, ubranych w garnitury i rozmawiających ze sobą.
-Skąd masz pewność?- popatrzył Charles.
-Spójrz na rękawy tamtego- szepnęła.
Asasyn popatrzył na wskazany punkt i zobaczył malutki szczegół, który upewnił go przy stwierdzeniu swojej towarzyszki.
Otóż, na rękawach mężczyzny były malutkie, czerwone zapinki w kształcie równoramiennych krzyży.
Ludzie przy zegarze skinęli głowami, po czym wszyscy udali się na górę i wyszli na pokład.
-Śledzimy ich- powiedział Charles.
Asasyni wzięli się za ręce i wyszli w większym odstępie od Templariuszy.
Idąc wzdłuż pokładu z szalupami, Asasyni i Templariusze przechodzili między pasażerami zażywającymi nocnego spaceru na świeżym powietrzu. Właśnie to pomogło w tym, że spiskowcy nie wykryli Asasynów.
Templariusze weszli do klatki schodowej na rufie i udali się schodami w dół. Przechodząc między korytarzami, weszli do jednego z apartamentów, zostawiając uchylone drzwi.
Asasyni ukradkiem stanęli przy wejściu.
Charles spojrzał w szczelinę między drzwiami, a futryną.
-Nie ma wszystkich- usłyszał.
Templariusze rozsiedli się w fotelach i zapalili cygara.
-Nie ma, ponieważ musiałem jednego zlikwidować, bo chciał zdezerterować- powiedział mężczyzna z zapinkami w rękawach.
Jego twarz o mocnych rysach twarzy skrzywiła się.
-Nadal brak jeszcze jednego z nas- zauważył jeden z Templariuszy.
-I właśnie w tej sprawie się spotkaliśmy, moi drodzy. Mam swoje przypuszczenia, że na statku jest Asasyn- powiedział.
-Wiedzą, że tu jesteśmy- wyszeptał Charles.
-No, ale jest jeszcze jeden powód, dla którego was tutaj zebrałem- powiedział, wstając z fotela i udając się w stronę komody.
Na meblu stał ciężki sejf, do którego podszedł Templariusz. Pokręcił on pokrętłem parę razy, wstukując kod, po czym sejf otworzył się.
-To, z czym mamy tutaj do czynienia, ma zostać pomiędzy nami- powiedział, wyjmując z wnętrza sejfu jakiś niewielki przedmiot, zawinięty w kawałek materiału.
Mężczyzna odwinął to i oczom Templariuszy ukazała się złota kula z czarnymi paskami.
-To, moi drodzy, jest Rajskie Jabłko- wyjaśnił.
Miny Charlesa i Pauline zbladły na widok artefaktu.
-Skąd... Jak... Dlaczego...- zachodzili w głowę.
Nagle, Asasyni poczuli lekkie drganie, które zaniepokoiło także i Templariuszy.
-Co jest, do cholery?- zdenerwował się jeden ze spiskowców.
Słyszalny był także pisk, który był bardzo niepokojący, więc Asasyni szybko pobiegli schodami na górę i podeszli do prawej burty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro