Rozdział 89
- Nie odzywał się do ciebie przez cały dzień? - spytała Marta, jakby z niedowierzaniem.
Zirytowana pokiwałam przecząco głową, a następnie upiłam łyk drinka. Zirytowanie trzymało mnie cały dzień po porannej kłótni z Jankiem. Byłam wdzięczna przyjaciółce, że znalazła dla mnie czas dzisiejszego wieczora. I, choć dobijała dopiero dwudziesta, byłyśmy już nieźle wstawione.
- Lili, powinnaś jak najszybciej stamtąd odejść. To całe SB to niezły syf, wykończy cię to. I Janka też przy okazji - stwierdziła brunetka swoim mądrym, poważnym tonem.
Westchnęłam ciężko, podrapałam się po brwi. Wiedziałam, że dziewczyna miała rację. Wkurzało mnie to, bo ona zawsze miała rację. Była pieprzonym guru.
- No ale widzisz, jak on reaguje. Nie da się z tym człowiekiem normalnie porozmawiać - mruknęłam, wzdrygając się na samą myśl o naszej dzisiejszej kłótni - muszę się dowiedzieć, dlaczego wrócił do SB.
- Nie możecie się jakoś normalnie dogadać? Lili, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co chcesz zrobić? To nie jest zabawa. Chcesz się włamać do firmy i przeczytać dane wrażliwe - powiedziała dziewczyna poważnym tonem.
Mimowolnie wywróciłam oczami, machnęłam dłonią w jej stronę, a następnie upiłam kolejny łyk alkoholu. Przez chwilę mierzyłyśmy się spojrzeniami, zmrużyłam oczy, zaraz jednak otworzyłam je szerzej. Rozejrzałam się, by sprawdzić, czy aby na pewno nikt nas nie słuchał.
- Musimy to zrobić teraz - szepnęłam konspiracyjnym tonem, jakby to był najlepszy pomysł na spędzenie sobotniego wieczoru.
Brunetka bacznie mnie obserwowała. Podniosła palec i, pilnując, bym na nią patrzyła, puknęła się kilkukrotnie w czoło.
- Ty jesteś jakaś pojebana, Lili - oznajmiła poważnie.
- Marta, musimy to zrobić. Jestem pewna, że w tej umowie jest zapisane wszystko. Proszę cię, pojedź ze mną do biura.
- Lili, mogą nas zamknąć za to! A ja nie zamierzam siedzieć w więzieniu! To, że ty dobrze wyglądasz w pomarańczowym, nie znaczy, że ja też - warknęła, a ja parsknęłam cicho śmiechem.
Odchyliłam się na wysokim krześle barowym, odrzuciłam włosy do tyłu.
- To fakt, pomarańczowy cień do powiek to mój life changer. - Pokiwałam twierdząco głową. - Nikt nas nie zamknie, bo nikt się o tym nie dowie. Przecież zostawiłam tam ładowarkę do zegarka, a bez niego nie mogę robić kroków, wszyscy o tym wiedzą. - Uniosłam charakterystycznie brew. - Poza tym, nawet gdyby ktoś się o tym dowiedział, to mam haka na Solara, jakbyś zapomniała.
- Nie możesz po prostu użyć tego haka, by ci powiedział prawdę? - spytała.
- Próbowałam - odpowiedziałam od razu - i dupa. Proszę cię, Marta, jedźmy tam. Nikt się o tym nie dowie, kamery są tylko na wejściu, nikogo o tej porze tam nie ma. Błagam, Marta, zróbmy to. Zrobię dla ciebie wszystko, bylebyś się zgodziła.
I tak już po pół godzinie powoli dojeżdżałyśmy uberem na Żoliborz. Marta nie była z tego powodu zadowolona, dopiero gdy obiecałam jej kurs makijażu, to się zgodziła. Mimo to, cały czas trajkotała o tym, jak głupi był to pomysł. Ja, po wypiciu szybkiej setki pod Żabką, totalnie się wyłączyłam. Co i rusz odświeżałam Instagrama, by sprawdzić, czy Janek coś wrzucił. Albo czy coś do mnie napisał. Na przykład wiersz z przeprosinami. Ale oczywiście milczał, a i ja nie zamierzałam się odzywać pierwsza.
Mocne uderzenie w ramię przywołało mnie do rzeczywistości. Kierowca zatrzymał się na miejscu, a ja wysiadłam z taksówki. Rozejrzałam się dookoła.
- Jesteś źle ubrana - mruknęłam do przyjaciółki - powinnaś być cała na czarno.
Marta spojrzała na mnie spod byka.
- Przepraszam bardzo, że nie przewidziałam włamania do twojej pracy - warknęła - miejmy to już z głowy.
Z niedużej torebki wyciągnęłam klucze, a potem otworzyłam drzwi. Wysłałam znak przyjaciółce, by była cicho, a potem weszłyśmy do środka. Włączyłam latarkę w komórce, by nie rozpalać światła. Istniała możliwość, że ktoś był w środku i nagrywał piosenkę. Ale przecież ja po prostu zapomniałam ładowarki do zegarka, prawda?
Zerknęłam na Martę, która swoją latarką rozświetlała ściany. Przyglądała się wiszącym na niej zdjęciom oraz nagrodom. Skierowałam się korytarzem w lewą stronę, a już po chwili otwierałam drzwi na samym końcu. Wpuściłam brunetkę do środka, a następnie zamknęłam je. Zapaliłam światło.
- O, kurwa... - jęknęła dziewczyna, a ja od razu na nią spojrzałam, będąc pewną, że coś się stało - ty masz zamiar przejrzeć to wszystko?
Powiodłam za jej wzrokiem. W pomieszczeniu potocznie nazywanym przez nas archiwum było mnóstwo... Dokumentów, jak łatwo się domyślić. Na podłodze stały duże, metalowe kontenery z szufladami w szarym kolorze.
- Zamknij się, wszystko jest podzielone na lata i nazwiska. Pomóż mi i za chwilę stąd spadamy - mruknęłam, schowałam komórkę, i wzięłam się za przeszukiwanie.
Bardzo łatwo było namierzyć dokumenty dotyczące Janka. Słuchając monotonnego narzekania Marty, przeglądałam wszystkie papiery, jednak nie było w nich nic ciekawego. Zaświadczenia, umowy poufności, wykonane przelewy, statystyki związane z organizacją koncertów. I nagle to znalazłam. Umowa z sierpnia bieżącego roku. Moje oczy od razu się zaświeciły. Przeleciałam paznokciem po papierze, a zaraz mimowolnie zmarszczyłam brwi.
- Co tam jest? - spytała szeptem dziewczyna.
- Janek dostaje tę samą pensję, co przed odejściem. Nie zaproponowali mu nic więcej, więc nie wrócił dla pieniędzy, to jest pewne - oznajmiłam, czując narastającą irytację.
Serio, Solar nawet nie dał mu więcej pieniędzy? Co za pierdolona sknera.
- Czytaj dalej, jest tam coś jeszcze?
- Nie - warknęłam, a potem westchnęłam głęboko.
Nie było tam absolutnie nic, co mogłoby rozwiązać naszą zagadkę. Zamknęłam pomarańczową teczkę z impetem, a potem odłożyłam ją na miejsce.
- Sprawdźmy pozostałe teczki, może tam coś będzie - stwierdziła przyjaciółka, a ja ustąpiłam jej miejsca.
Warknęłam głośno wściekła, że mój genialny plan nie wypalił. W ciszy, z mocno bijącym sercem obserwowałam Martę, licząc, że może coś powie. W końcu usłyszałam jedynie jej ciche westchnięcie. Odwróciła się do mnie z rozczarowaniem w oczach.
- Musisz z nim pogadać, Lili. Nie bierzesz pod uwagę faktu, że Janek po prostu wrócił? Byliście po zerwaniu, zapewne był zagubiony, cały jego świat się zawalił, po prostu szukał jakiegoś punktu zaczepienia. I wrócił, bo gdzie miał wrócić?
Nastała cisza, którą długo analizowałam. Brałam pod uwagę taką możliwość, ale nie chciałam przyznawać przed sobą, że Janek mógł być równie zraniony jak ja.
- Chodźmy stąd - mruknęłam zrezygnowana.
Ruszyłyśmy pustym korytarzem, gdy nagle usłyszałyśmy jakieś głosy w pierwszym studiu. Spojrzałyśmy na siebie przerażone, drzwi do pokoju były uchylone, a ja od razu rozróżniłam głos Solara. Złapałam przyjaciółkę za rękę i oparłyśmy się o ścianę, jakby ta miała nas wciągnąć. Serce biło mi jak oszalałe, przełknęłam ślinę. Modliłam się, by w tej chwili nie zadzwonił żaden z naszych telefonów.
- Rób, kurwa, to, co ci mówię - warknął Karol wściekły do granic możliwości.
- Solar, ja już nie chcę tworzyć muzyki, czego nie rozumiesz? Nie czuję tego. Siedzę tu całe dnie, całe noce, nie mam czasu na własne życie - odpowiedział głos należący do Janka.
Zerknęłam na przyjaciółkę, która była równie zaskoczona jak ja. Co on tutaj robił o tej porze? Z Solarem?
- Obiecałeś, Janek, że wrócisz do gry pod jednym warunkiem. Sprowadziłem tutaj z powrotem Lili, więc masz się wywiązać ze swojej części umowy - odpowiedział Karol, a mi krew stanęła w żyłach.
*****Od autorki****
Cześć, dzień dobry! Miło mi widzieć Waszą aktywność, nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy! Oby tak dalej, guys! Jak zawsze, czekam na Wasze opinie na temat wszystkiego ;)
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro