Rozdział 86
Nie potrafiłam podejmować decyzji. I, choć nie dawałam po sobie tego poznać, a ludzie uważali mnie za silną, niezależną, stanowczą kobietę, to byłam w tym absolutnie beznadziejna. Nie umiałam. Gdy tylko musiałam się na coś zdecydować, zaczynało mnie to wyżerać od środka. Widziałam to po ilości jedzenia, które jadłam, chęci do życia, a przede wszystkim na mojej twarzy. I tak teraz, stojąc przed lustrem w jakimś tanim hostelu w Łodzi, obserwowałam każdą kolejną, bolącą krostę na swojej twarzy. Solar wyniszczał mnie od środka i od zewnątrz. A najgorsze w tym wszystkim był fakt, iż nie znalazłam ani jednego sensownego rozwiązania w tej sprawie.
Po drugim tygodniu spędzonym w SB nie czułam się lepiej, wręcz przeciwnie. Przez bite trzy dni, siedząc w biurze, słuchałam kłótni, afer i krzyków poszczególnych członków wytwórni. Kłócił się każdy z każdym, oni nawzajem się wyżerali. Głowa nie przestawała mnie od tego boleć, a żołądek mi się skręcał w supeł. Przestałam nawet jeść sensowne posiłki, nie pamiętałam, kiedy ostatnio zjadłam porządny obiad.
Rozciągnęłam obolałe mięśnie karku oraz ramion, a następnie wróciłam do pokoju. Ułożyłam się na łóżku, w tle włączyłam randomowy kanał telewizyjny i wzięłam się za robienie zadań na jutrzejsze zajęcia na uczelni. Mój mózg jednak kompletnie nie chciał skupić się na szkielecie mięśniowym oraz anatomii człowieka.
Nie widziałam się z Jankiem przez cały tydzień. Gdy ostatnim razem mnie odwiedził, usnęłam na jego kolanach, a gdy obudziłam się rano, już go nie było. Zostawił mi krótką karteczkę z przeprosinami i wyjaśnieniem, że musiał jechać do Krakowa. W pełni to rozumiałam. I choć pisaliśmy ze sobą na przestrzeni ostatnich dni, to od wczoraj się nie odzywał. Choć nie chciałam tego przyznawać, zaczynałam świrować. Martwiłam się, że dowiedział się o propozycji Solara, wiedziałam jednak, że nie było takiej możliwości. Nie odpowiedziałam na sms Karola, a ten nie drążył tematu. Chciałam to po prostu zignorować, zapomnieć o całej tej sprawie. Uciec od podejmowania decyzji, jak stwierdziła to Marta. W tym byłam dobra - w ucieczce. Jednak gdy patrzyłam na Solara, myślałam tylko o tym. Nie umiałam zachowywać się tak jak wcześniej. I choć ten starał się być miły, zagadywał mnie, rzucał te swoje ciepłe uśmiechy, to ja trzymałam dystans. Nie umiałam, ba, nie zamierzałam tego zmieniać. Byłam zbyt wściekła, a także rozgoryczona.
Ponownie zerknęłam na komórkę, jednak nadal nie doczekałam się ani jednej wiadomości od Janka. Zirytowana rzuciłam telefon na białą pościel, a następnie ponownie zabrałam się za zadania. Nie minęła nawet minuta, gdy dostałam wiadomość od mojego ulubionego szefa. Dobijała północ, a Maciek wypisywał do mnie na Teamsie.
- Co, do kurwy...? - mruknęłam zirytowana.
Miałam zamiar zignorować szefa, lecz ten perfidnie do mnie wypisywał z pytaniami o moje najnowsze statystyki aktywności.
Westchnęłam głęboko, a potem wzięłam się za odpowiadanie na każde kolejne jego pytanie. Choć Janek zapewniał mnie, że znajdziemy wspólny język, kompletnie tego nie widziałam. Minęły dwa tygodnie, a Maciek zdążył mi zaleźć za skórę każdego dnia. Już nie wspominając o jego chamskich nawiązaniach do moich znajomości. Czułam się, jakby Maciek próbował znaleźć błąd w każdym aspekcie mojej pracy i pokazać, że nie byłam odpowiednią osobą na tym stanowisku.
Mój telefon w końcu zawibrował, informując mnie o nadchodzącej wiadomości. Przetarłam zmęczone oczy i zmarszczyłam brwi, widząc sms od Janka. Pytał mnie o numer pokoju hotelowego. Zaraz jednak serce zabiło mi szybciej. Znałam jego możliwości, a ten bez powodu by o to nie pytał. Odpowiedziałam szybko, a następnie wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Pognałam do łazienki, gdzie rozpuściłam włosy i rozczesałam je palcami. Nie było sensu robić makijażu, chociaż moja trądzikowa twarz sama się o to prosiła. Poprawiłam swoją piżamę, która składała się ze zwykłych stringów oraz luźnej, czarnej koszulki sportowej. Nie zdążyłam nałożyć kremu, gdy w pokoju rozległo się głośne pukanie do drzwi.
Zacisnęłam mocno usta, by powstrzymać uśmiech, a następnie otworzyłam je szeroko. Janek, w dużych okularach przeciwsłonecznych oraz czapce z daszkiem, stał z ogromnym bukietem czerwonych róż. Tuż za nim stała nieduża walizka
- Cześć - wyhchrypiał, a potem wszedł do środka.
- Po co ci te okulary? - spytałam ze śmiechem - jest grubo po północy.
- Nie chciałem, by ktoś mnie rozpoznał - rzucił.
Chłopak zamknął mnie w uścisku, a do moich nozdrzy od razu dotarł mocny zapach jego perfum.
- Z jakiej okazji te kwiaty? - spytałam, gdy w końcu się od siebie odsunęliśmy.
- Z okazji tego, że chciałbym cię o coś zapytać. Ale najpierw daj mi, proszę, wziąć chociaż prysznic. Przyjechałem prosto z Krakowa - powiedział.
- Pewnie, czuj się jak u siebie - rzuciłam.
Od razu ogarnął mnie stres, ponieważ nie spodziewałam się żadnego pytania. I nie byłam przygotowana na żadne pytanie. Odłożyłam kwiaty na niewielki stolik, a potem usiadłam na łóżku. Zerknęłam na wyświetlacz laptopa, oczywiście, czekała na mnie nieodczytana wiadomość od mojego ulubionego szefa. Żeby sobie skrócić czas oczekiwania, wróciłam do pracy. Cały czas słyszałam krzątanie się Jasia w łazience, a serce biło mi jak szalone. Paznokciami wystukiwałam nieznany mi rytm melodii. Oparłam się o poduszkę, a kiedy blondyn wyszedł z łazienki, z mokrymi włosami, ubrany jedynie w obcisłe, czarne bokserki, oczy już mi się same zamykały. Spod przymrużonych powiek oglądałam jego opaloną, umięśnioną klatę.
- Czy ty jeszcze pracujesz? - spytał karcącym tonem, podłączając telefon do ładowarki.
- Maciek nie przestaje do mnie pisać - mruknęłam.
- Mam z nim pogadać?
Czułam, jak materac się ugiął pod ciężarem chłopaka, a już po kilku sekundach poczułam dotyk jego dłoni na swoim policzku.
- Nie, muszę sama się z nim jakoś uporać - odparłam, otwierając oczy.
Jaś odłożył mojego laptopa na szafkę nocną, a następnie pochylił się nade mną. Spojrzał mi głęboko w oczy, a następnie, nie czekając na moją reakcję, dotknął ustami moich warg. Od razu, wręcz mimowolnie, oddałam pocałunek. Choć nie potrafiłam przypomnieć sobie naszego ostatniego pocałunku, to czułam się tak, jakby czas nie ruszył się nawet o minutę od tamtej pory. Nasze ciała idealnie ze sobą się synchronizowały. Blondyn delikatnie gładził moje ręce, twarz, całe ciało, co wprawiało mnie w drżenie.
Nie wiedziałam, ile czasu minęło, zanim się od siebie oderwaliśmy.
- Miałeś do mnie pytanie - przypomniałam mu z delikatnym uśmiechem.
- To fakt, miałem - wymruczał cicho - nadal mam - dodał, a nasze oczy się spotkały - Lili, wiesz, że cię kocham. I choć wykoleiłem się mocno, to nie wyobrażam sobie żyć bez ciebie, bo sprawiasz, że jestem lepszą osobą. I dlatego chcę cię zapytać, czy zostaniesz moją dziewczyną. Oficjalnie i na poważnie.
Zapadła cisza. Czułam, jak krew odpływała z mojej twarzy. Zagryzłam wargę, po czym odsunęłam się delikatnie od chłopaka. Usiadłam na łóżku. Westchnęłam głęboko, bo szczerze nie wiedziałam, co mam mu na to odpowiedź.
- Janek... Nie wiem, czy jestem na to gotowa. Nie ufam ci w stu procentach - oznajmiłam całkiem szczerze.
Chłopak bez słowa wstał, a potem wyjął paczkę papierosów z kieszeni jeansów. Nie chciałam mu przypominać, że w hotelu groziła za to grzywna. Otworzył balkon, a ja obserwowałam, jak zaciągał się nikotyną.
- Jak długo, kurwa, mam ci jeszcze udowadniać, że mi na tobie zależy? Co jeszcze mam dla ciebie zrobić? Czego ode mnie oczekujesz? - warknął, a w jego rozszerzonych źrenicach widziałam czysty ból.
Podniosłam się powoli, podeszłam do niego. Położyłam mu dłoń na ramieniu, jednak ten zaraz ją strząsnął.
- Janek... - zaczęłam.
- Lili, proszę, daj mi szansę. Obiecuję, że będzie inaczej. Obiecuję ci to - powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.
Dotknął mojej talii, a następnie przyciągnął mnie bliżej. Wypuścił papierosa z dłoni, a następnie ugasił go butem.
- Proszę, Lili, proszę - szeptał mi do ucha, podgryzając je delikatnie.
Jego dłonie powędrowały do moich pośladków, które ścisnął lekko, a potem podniósł mnie, jakbym ważyła co najwyżej piórko. Nasze czoła zetknęły się, jego usta delikatnie muskały całą moją twarz. Czułam, jak mu ulegałam.
- Zostanę twoją dziewczynę, ale zabiję cię, jak znowu to spieprzysz - powiedziałam w końcu, zanim nasze usta się odnalazły.
Wiedziałam jednak, że w tym momencie to ja budowałam naszą relację na kłamstwie, bo nie zamierzałam powiedzieć chłopakowi o zachowaniu jego najlepszego przyjaciela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro