Rozdział 68
Leżałam na miękkiej, kremowej kanapie, oglądając Słodkie kłamstewka. Choć oglądałam je dobre dziesięć lat temu, teraz do nich wróciłam. Na HBO nie było zbyt wielkiego wyboru, a to było lepsze niż nic. Telewizor w wynajętym mieszkaniu nie obsługiwał Netflixa ani Disneya.
Przykryłam się cieplej kocem, pogoda za oknem była wręcz okropna. Od bitych trzech dni padał deszcz połączony z nocnymi burzami. O dziwo, nie przeszkadzały mi one, w nocy i tak raczej nie spałam. Biłam rekordy oglądania seriali bez przerwy.
Zerknęłam na komórkę, jednak nie dostałam żadnych nowych powiadomień. Zresztą od kogo? Usunęłam Instagrama, Snapchata i wszystkie pozostałe media już miesiąc temu. Zostawiłam sobie tylko messengera, by być w kontakcie z najbliższymi. Nie mogłam pozwolić, by zaczęli drążyć i dopytywać, gdzie tak naprawdę się podziewałam. Przez jednego Janka i drugiego Janka otrzymywałam wystarczająco dużo troski od innych. Nie miałam zamiaru im jeszcze ich dodatkowo dokładać.
Drzwi otworzyły się cicho, a do środka weszła Marta z wielką papierową torbą. Od razu dostrzegłam znajomą, żółta literkę M. Uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.
- Hej, jak samopoczucie? - spytała.
Zamknęła za sobą, a następnie odłożyła pakunek na nieduży, szklany stolik kawowy, który stał przede mną. Podniosłam się nieznacznie, czując delikatne ukłucie w brzuchu.
- Całkiem nieźle, ale cały czas jestem na lekach - odpowiedziałam - i bardzo mi się nudzi.
Przyjaciółka zrzuciła z siebie przemoczony płaszcz, a potem usiadła obok mnie. Ułożyła moje stopy na swoich udach, a jej wzrok powędrował na telewizor.
- Boże, że tobie to się jeszcze nie znudziło? - rzuciła ze śmiechem, zapewne by rozluźnić atmosferę.
- Nie mam zbyt wielu innych opcji wyboru. - Wzruszyłam ramionami. - Czy moja restrykcyjna dieta się już skończyła? - spytałam.
- Miałam nadzieję, że poprawię ci humor. McDonald's zawsze poprawia ci humor, prawda? Austriackie menu różni się od naszego, na szczęście mają Big Maca w ofercie.
- Wybawicielka! - Klasnęłam w dłonie.
Sięgnęłam po torbę, a potem wyciągnęłam z niej jedzenie. Po chwili brunetka dołączyła do mnie. Jadłyśmy w ciszy, chyba zapas rozmów już nam się wyczerpał. Nie było o czym, z resztą, rozmawiać.
- Jutro wracamy - powiedziała w pewnym momencie.
Pokiwałam powoli twierdząco głową. Obawiałam się dnia powrotu do domu, jednak ten nadchodził nieubłaganie.
- Wiesz już, co zrobisz? Z tym wszystkim? - zapytała, a ja westchnęłam głęboko.
Odłożyłam puste opakowanie po jedzeniu na stolik,a nogi podkuliłam po klatkę piersiową. Zaraz jednak zmieniłam pozycję, nadal byłam trochę obolała. Nie uszło to uwadze Marty.
- Lekarz powiedział, że to normalne, jeszcze ze dwa tygodnie i wszystko wróci do normy - dodała pocieszająco, delikatnie masując moje ramię.
- Wiem. Chciałabym już o tym wszystkim zapomnieć. Ostatnie miesiące to jeden wielki syf - stwierziłam - nie mam pojęcia, co zrobię. Na pewno nie wrócę do pracy w SBM, zostają mi tylko badania kliniczne. Mam nadzieję, że twoja firma przyjmie mnie z otwartymi ramionami.
- A co z Jankiem? - spytała - on nadal do mnie pisze.
- Sama nie wiem. Minął miesiąc, a ja nadal nie potrafię przestać o nim myśleć. I najwyraźniej on o mnie też nie. Ale to zbyt trudne, Marta. Nasza miłość jest byt trudna i skomplikowana.
- Ale się kochacie, to jest najważniejsze.
- Miłość to nie wszystko. Wydarzyło się zbyt wiele złego. Czuję się, jakbym była jedną z głównych bohaterek Słodkich kłamstewek. A uwierz mi, wolałabym być bohaterką jakiegoś normalnego, radosnego serialu. Nie chcę teraz myśleć o Janku. Chcę się doprowadzić do porządku. Jestem pierdolonym wrakiem człowieka.
- Nie masz zamiaru powiedzieć mu o tym?
- Nie, Janek nie może o tym wiedzieć. Postąpiłam słusznie, Marta. Zniszczyłabym życie sobie i jemu, to by zbyt wiele zmieniło. Tak jest po prostu lepiej.
Nie wiedziałam, czy próbowałam przekonać siebie, czy też przyjaciółkę.
- Wiesz, że wspieram cię w każdej sytuacji, Lil.
- Wiem. Dlatego tylko z tobą tu jestem i tylko ty o tym wiesz. Nikt inny nie może się o tym dowiedzieć.
- I nie dowie się - oznajmiła stanowczo - nie pisnę ani słowa.
- Kocham cię - mruknęłam, a potem przytuliłam się do przyjaciółki.
Ta pocałowała mnie w czoło i objęła mocniej. W moich oczach od razu stanęły łzy. To wszystko to był jeden wielki koszmar, a ja nie widziałam jego zakończenia. I to martwiło mnie najbardziej. Powinnam teraz spędzać lato życia, imprezować, chodzić na festiwale, popijać drinki w ogródkach drogich restauracji, a nie siedzieć zamknięta w jakimś wynajętym przez Airbnb mieszkaniu w Austrii. Dziewczyna jakby czytała w moich myślach.
- Odbijemy sobie to wszystko, wiesz o tym, prawda? Możemy w październiku lecieć na jakieś wakacje all-inclusive. Egipt brzmi naprawdę dobrze - powiedziała.
- Pomyślimy nad tym - stwierdziłam z westchnieniem, a potem podniosłam się niechętnie - pójdę się spakować i spróbuję zasnąć.
Rana w dolnej części brzucha jeszcze trochę pobolewała, więc powolnym krokiem skierowałam się do swojej tymczasowej sypialni. Cicho zamknęłam za sobą drzwi i włączyłam randomową playlistę na Spotify. Niechętnie zaczęłam wrzucać wszystkie ubrania do walizki, nawet ich nie składając. Wsadziłam też kosmetyczkę z podstawowymi kosmetykami, a potem zrzuciłam bagaż na podłogę. Usiadłam na łóżku, a z szafki nocnej zgarnęłam leki przepisane przez lekarza. Popiłam je wodą, zdjęłam soczewki, a następnie przebrałam się w piżamę. Szybko jeszcze przejrzałam się w lustrze, rana na brzuchu ładnie się goiła, szwy były już prawie niewidoczne. Lekarz uprzedził mnie, że zostanie blizna, ale nie martwiłam się tym. To był mój najmniejszy problem.
Na twarz nałożyłam krem leżący na komodzie. Związałam włosy w dwa warkocze, nie spuszczając wzroku z małego zdjęcia, które otrzymałam od lekarza tydzień temu. Wzięłam je do dłoni, przyglądając się dokładnie, choć nadal nie wiedziałam do końca, na co patrzyłam. Było czarno-białe i przedstawiało moje wnętrzności. Ogarnęła mnie nagła, niepohamowana wściekłość. Podarłam zdjęcie z USG od ginekologa, a potem wyrzuciłam jego resztki do kosza. Położyłam się na łóżku i przykryłam białym, puszystym kocem. Tego problemu już się pozbyłam i musiałam o nim jak najszybciej zapomnieć.
****Od autorki****
No dobrze, czy ktoś tu jeszcze jest, podczytuje naszą historię? Zróbcie wielki hałas, jeśli jest sens, by to kontynuować!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro