Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 60

Byłam załamana. Absolutnie załamana, rozjechana, rozwalona, a zarazem rozjebana. Z emocji bolał mnie brzuch, leżałam w łóżku i nie potrafiłam wstać. Przestałam płakać już godzinę temu, ale wcale nie czułam się lepiej. 

- Lils, musimy iść na policję. Żarty się skończyły - powiedział dosadnie Janek. 

Na szafce nocnej postawił kubek z herbatą, choć wcale jej nie potrzebowałam. Potrzebowałam się upić. I to porządnie, by nic nie pamiętać. Chłopak położył się obok na łóżku, gładził mnie dłonią po plecach uspokajająco. Nie działało. 

Kiedy tylko wróciliśmy do mieszkania z Bieszczad, na podłodze pod drzwiami czekał na nas, a raczej na mnie kolejny list. Anonimowy list z dwoma tylko słowami: będziesz cierpieć

W mojej głowie kłębiło się tysiąc, jak nie milion różnych myśli. Janek od razu zadzwonił do Solara, a ten tym razem nie potrafił ukrywać emocji. Wściekł się. Zapewnił nas, że to nie mógł być Krystian, który od razu poszedł na ugodę z naszymi prawnikami. Przyznał się do wszystkich oszczerstw internetowych, ale o anonimach nie miał bladego pojęcia. Przynajmniej tak twierdził Karol, ba, miał taką pewność. A ja mu wierzyłam. Więc kto to mógł być? Moje myśli od razu skierowały się ku Karolinie, byłej Jasia. Chłopak nie zgadzał się ze mną, ale nikt inny nie przychodził mi na myśl. 

Teraz byłam naprawdę przerażona, bałam się o siebie i o swoje życie. Krystiana się nie bałam. Znałam go, wiedziałam, do czego był zdolny. A nadawca tych wiadomości, nie był mi znany, co oznaczało, że był nieobliczalny. Mógł zrobić wszystko. Nie poddawał się. Cały czas mi wysyłał wiadomości. Kiedy mu się to znudzi i zrobi coś więcej? 

Obróciłam się do ukochanego przodem. Popatrzyłam w jego oczy. Zgrywał twardego, ale widziałam, że był tak samo przerażony i zmartwiony jak ja. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Chłopak pocałował mnie w czoło. 

- O której jedziesz? - zapytałam, starając się zmienić temat. 

- Nigdzie nie jadę, Lili, nie zostawię cię teraz, a zwłaszcza w takim stanie - odpowiedział natychmiast. 

- Nie, Janek, masz festiwal w Krakowie, musisz jechać i występować. 

- Lili, proszę cię... - zaczął blondyn, ale nie dałam mu dokończyć. 

Podniosłam się gwałtownie, a mój brzuch wywrócił fikołka. Poczułam mdłości. 

- Janek, mieliśmy oddzielić pracę od życia osobistego. A to jest twoja praca. Masz tam jechać i koniec. I miałeś pojawić się na nagrania do Kuby Wojewódzkiego, Solar się wkurzy, że się nie pojawiłeś. 

- Jesteś dla mnie ważniejsza niż jakiś pierdolony Kuba Wojewódzki i festiwal, rozumiesz? 

Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale wstrzymałam się. Przełknęłam ślinę, czując, jak żołądek podchodził mi do gardła. Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i pognałam do łazienki, o mało nie potykając się o niewypakowaną jeszcze walizkę. Pochyliłam się nad sedesem, od razu pozbywając się śniadania, które zjedliśmy jeszcze w hotelu. Po chwili poczułam duże dłonie, które odgarniały moje włosy. Spuściłam wodę i oparłam głowę o ścianę. Wytarłam usta papierem toaletowym, a dłonią przetarłam załzawione oczy. Odetchnęłam głęboko. Janek usiadł obok mnie. 

- Nie zostawię cię - powtórzył. 

- Masz jechać. I nawet nie próbuj mnie denerwować. Przecież ja i tak jadę do Gdańska. 

- Na pewno nigdzie nie pojedziesz w tym stanie. Porozmawiam z Solarem... 

- Nie możesz cały czas wykorzystywać znajomości z Solarem i prosić o wolne dla mnie, Jasiu. 

- Lili, nie będziesz tu siedziała sama przez cały tydzień, kiedy ja będę w Krakowie i Rzeszowie, proszę cię. Posłuchaj mnie. Tu nie jest bezpiecznie. 

W myślach przyznałam chłopakowi rację, podrapałam się po brodzie. 

- Zatrzymam się u Kasi - powiedziałam nagle z olśnieniem - pamiętasz? To moja kumpela, jeszcze z badań klinicznych. 

- Ta, co ma czterdzieści lat i trójkę dzieci? - spytał z powątpiewaniem, a ja go szturchnęłam delikatnie. 

- Tak. Zostanę u niej, nie będę sama. Mieszka tuż obok Gdańska, na pewno się zgodzi. 

Przez dobre kilka minut biliśmy się spojrzeniami, ale ostatecznie to ja wygrałam. 

- Pod jednym warunkiem - uprzedził mnie - nie pojedziesz na koncert Fukaja. Solar pozwoli, zrozumie, że to zbyt niebezpieczne. Ktokolwiek wysyła te anonimy, zapewne się tam ciebie spodziewa. 

Milczałam, analizując słowa chłopaka. Nie chciałam tego robić, ale musiałam mu przyznać rację. 

- Dobrze - powiedziałam cicho, niechętnie. 

- Zadzwonię do Solara - rzucił, a następnie podniósł się i zostawił mnie samą w łazience. 

Kiedy również chciałam wstać, ponownie wstrząsnęły mną torsję. Pieprzone omlety z syropem klonowym i jogurtem, zapewne nie były pierwszej świeżości. W końcu jednak zebrałam się w sobie, umyłam dokładnie zęby, a potem opuściłam pomieszczenie. Blondyn rozmawiał cicho przez telefon, a ja wróciłam do łóżka. Zgarnęłam z szafki tableta, a następnie przejrzałam większość tanich portalów plotkarskich. W ciągu ostatnich dni stało się to moim nawykiem, wręcz obsesją. Nic jednak nie pojawiało się na mój temat, dzięki Bogu. Napisałam również do Kasi, a ta przyjęła mój pomysł z ogromną radością. Ja również cieszyłam się, że ją zobaczę. Ostatnio widziałyśmy się pół roku temu, gdy byłam z nią na wizycie w szpitalu, wtedy jeszcze razem pracowałyśmy. Teraz kontakt nam zdecydowanie osłabł tak jak z większością osób z byłej firmy. W nowej nie miałam zbyt wielu znajomych, zwłaszcza że pracowałam z domu. Marta już dwa razy namawiała na spotkanie, jednak ja odmawiałam. Wychodzenie z domu przestało mi sprawiać przyjemność. 

Westchnęłam głęboko, czując narastający ból głowy. Upiłam łyk herbaty, a następnie włączyłam serial. 

- Rozmawiałem z Solarem - powiedział Janek, przerywając mi już po kwadransie. 

Niechętnie uchyliłam oczy i ziewnęłam przeciągle. Chłopak oparł się o framugę drzwi. 

- Wszystko załatwione - dodał - Solar powiedział, że masz siedzieć w domu i tam pracować. I udostępnić mu swoją lokalizację, żeby zawsze był z tobą kontakt. Wiesz, w razie czego. Ja w takim razie jadę, ale będziemy w kontakcie. 

Pokiwałam głową bez słów. Jaś podszedł do mnie, złapał twarz w dłonie i pocałował głęboko, powoli. W moich oczach pojawiły się łzy z jakiegoś niewiadomego mi powodu. A może z miliona różnych powodów, które się obecnie działy? 

Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, blondyn przytulił mnie mocno, pocałował w czoło i wyszedł bez słowa. Po chwili słyszałam charakterystyczny dźwięk kółek walizki jadących po podłodze. Potem było głośne przekręcanie klucza w zamku. Ja zostałam sama, nastała absolutna, przerażająca cisza. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro