Rozdział 50
Rozejrzałam się dookoła. Apartament królewski, jaki otrzymałam, był przepiękny. I ogromny. I wszędzie stały kwiaty. Najróżniejsze bukiety na świecie. Dostrzegłam róże we wszystkich kolorach tęczy, goździki, tulipany, stokrotki, a przede wszystkim lilie, które tam uwielbiałam ze względu na własne imię. Na dużym łóżku leżały rozrzucone płatki róż, na szafkach nocnych, komodzie oraz stole paliły się świecie. A na środku pomieszczenia stał Janek z ogromnym bukietem czerwonych róż. Miał na sobie swój standardowy zestaw: biały, luźny T-shirt oraz starte jeansy.
- Janek! - pisnęłam uradowana.
Szybko skróciłam dzielącą nas odległość, a następnie przytuliłam go z całych sił. Blondyn zaśmiał się cicho, jednak przycisnął mnie mocno do siebie. Z przyjemnością odetchnęłam głęboko, wdychając zapach jego perfum. Mój ulubiony zapach. Nasze usta bardzo szybko się odnalazły, całował mnie delikatnie, z uczuciem, jakbyśmy nie widzieli się całe lata świetlne, a nie raptem dwa tygodnie. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, założyłam mu ręce za szyję i popatrzyłam głęboko w oczy. Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.
- Niespodzianka udana? - spytał, podnosząc brwi.
- Najlepsza niespodzianka na świecie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też - oznajmił od razu - tęskniłem za tymi włosami - powiedział, całując mnie we włosy. Potem skierował swoje usta na moje czoło. - Tęskniłem za tą słodką twarzyczką - dodał, a kiedy jego wargi dotknęły mojego nosa, powiedział: tęskniłam za tym małym noskiem. A przede wszystkim tęskniłem za tymi ustami, które cały czas tyle gadają.
Pocałował mnie ponownie, a ja cała zadrżałam pod wpływem jego dotyku. Położyłam dłonie na karku blondyna, a opuszkami palców głaskami jego włosy. Całował mnie delikatnie, powoli, jakby na nowo badając całe moje podniebienie. Czułam się, jakby cały czas stanął w miejscu, liczyliśmy się tylko my, nikt inny. Świat wirował dookoła. Dłonie Janka błądziły po moich plecach, karku, a także włosach.
Oderwałam się od niego niechętnie, a następnie otworzyłam oczy. Wpatrywałam się w jego niebieskie tęczówki, od których dzieliły mnie dosłownie centymetry. Położyłam dłonie na jego policzkach, a on złapał mocno moje ręce, uśmiechnął się szeroko.
- Fajnie, że jesteś - szepnęłam.
- Fajnie, że jestem - przytaknął.
Znowu zetknęliśmy się ustami, chłopak zrobił krok do tyłu, potem jeszcze jeden, aż pociągnął mnie ze sobą na ogromne łóżko. Pisnęłam zaskoczona, a jednocześnie radosna. Usiadłam na nim okrakiem, czując wyraźne wybrzuszenie w spodniach chłopaka. Od razu zrobiłam się mokra, a mój oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Moje dłonie sunęły po klatce piersiowej Janka, pod koszulką czułam delikatny zarys mięśni. Palce blondyna szybko odnalazły suwak mojej sukienki. Bawił się nim przez chwilę, a następnie zaczął powoli rozsuwać. Nie potrafiłam powstrzymać swojego ciała od drżenia. On nadal działał na mnie tak niesamowicie.
Gdy krótka, czarna sukienka w kwiaty leżała już na podłodze, Janek skierował pocałunki na moją szyję, zostawiał na niej mokre ślady, zanim delikatnie ugryzł moje ucho. Jęknęłam mimowolnie. Blondyn zassał moją skórę mocno, a ja już wiedziałam, że zostanie na dłuższy czas mi purpurowy ślad. Byłam jednak zbyt zachwycona jego obecnością, by się tym przejmować. Powoli zsunął jedno ramiączko stanika, a potem i następne. Odpiął zapięcie z tyłu, a oczy chłopaka rozświetliły się na widok moich piersi. Ułożył mnie delikatnie na plecach, jakbym była porcelanową laleczką. Złapałam go za włosy, gdy lizał moje sutki. Postękiwałam cicho, czując się jak w raju.
Jakby zza grobu usłyszałam pukanie do drzwi. Janek oderwał się ode mnie.
- Zamawiałaś coś? - spytał cichym, niskim tonem.
- Nie i błagam, nie przerywaj - mruknęłam nadal z zamkniętymi oczami.
- Sprawdzę tylko.
Nim zdążyłam zaprotestować, blondyn już wstawał. Jęknęłam głośno z niezadowoleniem, a potem podniosłam się. Usłyszałam otwieranie drzwi, a następnie znajome krzyki.
- Siema, stary! - rzucił z radością Maciek Kacperczyk, a chłopcy przybili sobie piątki.
W ekspresowym tempie zakryłam się kołdrą, wiedziałam, że już za późno na stanik i sukienkę. Chłopcy w pełnym składzie weszli do środka, a Paweł głośno zagwizdał na mój widok. Czułam, jak moje policzki oblały się czerwienią.
- Widzisz, stary, mówiłem ci, że będziemy przeszkadzać! - Starszy brat szturchnął tego młodszego.
- Mamy plan iść do tej knajpy z Solarem, ale pomyśleliśmy, że wcześniej zajdziemy do Zamku Książąt Szczecińskich i odwiedzimy Wały Chrobrego. Chodźcie z nami, dawno nie spędziliśmy czasu razem!
- Serio, musimy? - westchnął Janek oparty o ścianę z rękami założonymi na piersi.
- Stary, wiemy, że chcesz poruchać, ale zrobicie to w nocy! Dawać, no!
Ja i Jaś popatrzyliśmy na siebie znacząco.
- Niech będzie, ale dajcie nam kwadrans, żeby się ogarnąć - odpowiedział.
Podniosłam wysoko brwi.
- Tylko kwadrans?
- Dawno cię nie widziałem, to dlatego. - Blondyn mrugnął do mnie znacząco, a ja ponownie się zaczerwieniłam.
Rzuciłam w niego poduszką, jednak ten złapał ją w locie. Potem wygonił szybko przyjaciół i zamknął drzwi z głośnym trzaśnięciem. Gdy wrócił do mnie, nie miał już na sobie koszulki. Uśmiechnęłam się mimowolnie na ten widok.
- Musimy się pospieszyć, zanim przylezą tu ponownie - oznajmił poważnym tonem, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem.
Blondyn zdjął z siebie spodnie, a następnie wrócił do całowania mnie.
- Czy Solar też nam będzie towarzyszył podczas zwiedzania? - zapytałam między pocałunkami.
- Nie wiem, ale, Lili, musisz sobie z nim to wszystko wyjaśnić. Jeśli nie dla siebie, nie dla mnie, to zrób to dla wytwórni, proszę. Ja z niej odszedłem, ale nie chcę, żebyś się tam źle czuła, bo wrócę i cię stamtąd zabiorę.
- Podoba mi się twoja zabroczość - mruknęłam z zadowoleniem, zanim nasze usta ponownie się złączyły.
Chłopak podsadził mnie na swoje kolana, a potem wbił się we mnie nagle, aczkolwiek delikatnie. Mocno trzymał moich pleców i zaczął się powoli ruszać. Oderwaliśmy się od siebie, jednak cały czas głęboko patrzyliśmy się w swoje oczy. Świdrował mnie spojrzeniem, jakby próbując wyczytać wszystkie moje emocje. Oddychał ciężko, ja również. Zacisnęłam palce na jego ramionach, mocno wbijając paznokcie w jasną skórę chłopaka. Swoim penisem toczył we mnie kółka, a mi brakło oddechu. Wygięłam się mocniej w łuk, by czuć go jeszcze mocniej, jakby to mogło być możliwe. Docisnął mnie mocniej, warcząc głośno, a ja poczułam w sobie jego spermę. Odetchnął głęboko, upadając na pościel, a ja wraz z nim.
- Kocham cię, Lils - powiedział z przymkniętymi powiekami.
Rozległo się pukanie do drzwi, zanim odpowiedziałam, a blondyn warknął zirytowany.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro