Rozdział 48
Przez całe moje życie krytykowałam dziewczyny, które wybaczały zdradę swoim ukochanym. Nie rozumiałam ich. Zdrada była dla mnie czymś absolutnie niewybaczalnym, okazem braku szacunku do drugiej osoby, a przede wszystkim kłamstwem.
A teraz stałam się jedną z nich. Byłam taka sama jak one. Zawsze mówiłam, że jestem silną i niezależną kobietą, ale czy aby na pewno tak było? Nie wiedziałam tego. Traciłam poczucie własnej wartości. Ta sytuacja zmieniła mnie i to zdecydowanie na gorsze.
Minęły dwa miesiące, odkąd "oficjalnie" wybaczyłam Jankowi, a nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Faktem było, że on bardzo ciężko pracował i starał się, by nasza relacja poprawiała się każdego dnia. Codziennie ze sobą rozmawialiśmy przed snem i rano. Kupował mi kwiaty, wszędzie też wychodziliśmy razem. Wstawiał nasze zdjęcia na Instagrama, mówił o mnie nawet w programie Wojewódzkiego. Nie krył się ze mną, wręcz przeciwnie. Każdemu o nas opowiadał, absolutnie każdemu. Widziałam, jak bardzo mu na mnie zależało.
Podjęliśmy też kilka wspólnych, poważniejszych decyzji. Przede wszystkim, Jaś poznał moją rodzinę, a potem poprosił mnie, bym się do niego wprowadziła. Miałam wiele zastrzeżeń, nie tylko ja, Karolina zabroniła mi tego robić. Ale żyło się raz, dlatego postanowiłam się zgodzić. I tak spędzałam u chłopaka sporo czasu, a to miało nas tylko do siebie zbliżyć. Przynajmniej tak sobie wmawiałam. Na szczęście terapeutka pomagała mi z moimi głupimi, natrętnymi myślami.
Co jeszcze się zmieniło przez ostatnie dwa miesiące? Przede wszystkim w końcu napisałam pracę, skończyłam studia i się obroniłam. Dodatkowo rzuciłam pracę w badaniach klinicznych, ku wielkiemu niepocieszeniu mojego managera, Szymona. Serce mi się krajało, kiedy musiałam mu o tym powiedzieć, ale nie miałam innego wyjścia. Propozycja, którą dał mi Białas, była nie do odrzucenia. Dlatego podpisałam umowę, zaczęłam pracować dla SBM, a moim bezpośrednim przełożonym został Piotrek. Pracowało mi się z nim wyśmienicie, chłopak był młody, wyluzowany, sypał żartami na prawo i lewo. Dawał mi ogromną swobodę, mogłam pracować z domu, z biura, o dowolnych porach. Ale najbardziej uwielbiałam w nim to, że analizował każdy mój pomysł. Nie krytykował, ale wszystko sprawdzał. Piotr był dla mnie istnym geniuszem.
Podniosłam się z kanapy, a potem skierowałam się na balkon, by w spokoju zapalić papierosa. Delektowałam się piękną pogodą, słońcem i ciepłą temperaturą. W końcu był już lipiec, a mi od razu lepiej się żyło w słońcu. Napiłam się kawy mrożonej, a następnie usiadłam na jednym z foteli. Sięgnęłam po książkę leżącą na stoliku obok, a przy okazji założyłam okulary przeciwsłoneczne.
Wiedziałam jednak, że nasza sielanka nie potrwa zbyt długo. W związku z wakacjami, Janek otrzymał wiele propozycji koncertów na licznych festiwalach. Za moją namową przyjął większość z nich. Liczyło się to, by grał jak najwięcej i wrócił "na salony". Ale teraz to było trochę przygnębiające. Nie chciałam mówić tego na głos, ale w mojej głowie pojawiały się coraz większe obawy, zwłaszcza jak widziałam grafik w naszym pokoju biurowym Jasia. Podczas gdy on miał być poza miastem, ja miałam być tutaj. A kiedy ten wracał, to ja akurat towarzyszyłam Kacperczykom w Gdańsku, Szczecinie, Bielsko-Białej, Łodzi oraz Kielcach. Przez najbliższe dwa tygodnie nie było nawet możliwości, by się spotkać. A mi już miałam dziwne myśli w głowie. Martwiło mnie to, choć starałam się o tym nie myśleć.
Zerknęłam na telefon, jednak nie otrzymałam żadnej nowej wiadomości. Rozmyślanie przerwał mi dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi. Kogo mogłam się spodziewać w czwartkowe popołudnie?
Przez wizjer zobaczyłam Martę, moją przyjaciółkę. W dłoni trzymała butelkę naszego ulubionego wina, a także pudełko z pobliskiej piekarni. Otworzyłam jej i uśmiechnęłam się szeroko.
- Hej, co ty tu robisz? - spytałam radosnym tonem, a następnie mocno uścisnęłam brunetkę.
- Urwałam się wcześniej z pracy, wysiadł nam prąd w tymczasowym biurze - rzuciła ze śmiechem, wchodząc do środka. Zdjęła buty, a potem ruszyła do kuchni, dobrze znając rozkład mieszkania. Była tutaj stałym gościem. - A tak właśnie kojarzyłam, że Janek wczoraj wyjechał, więc możemy dzisiaj szaleć. Gdzie masz kieliszki?
Słuchając zabawnych anegdotek z codziennego życia w biurze Marty, wyjęłam szkło, nalałam alkoholu, a potem pokroiłam ciasto. Zdecydowałyśmy się wyjść na balkon i wygrzewać się na słońcu.
- Sprowadzasz mnie na złą drogą, Marta - powiedziałam, kiedy stuknęłyśmy się pełnymi kieliszkami - nie powinnam ani pić, ani jeść ciasta.
- Oj, dobra tam! - Machnęła ręką lekceważąco. - To jest ciasto fit, a wino raz na jakiś czas przecież nie zaszkodzi.
Fakt, dwa miesiące temu podjęłam radykalne kroki. Kiedy wyszła mi silna insulinooporność, postanowiłam serio wziąć się w garść. Nie było łatwo, ale zaczęłam od małych kroczków. Przede wszystkim rzuciłam alkohol, co było cholernie trudno. Wiele razy miałam ochotę sięgnąć po butelkę, ale się hamowałam. Teraz alkohol nawet mi nie smakował i nie rozumiałam, co takiego w nim widziałam.
- Myślę, że to przez leki - stwierdziła dziewczyna, jakby czytając w moich myślach. Popatrzyłam na nią zaskoczona. - Nic ci nie smakuje przez leki. I te mdłości, na które się żalisz ostatnio.
- O Jezu, weź, to jest jakaś porażka. Odrzuca mnie połowa jedzenia, a ostatnio Janek zostawił zepsute mleko w lodówce. Odkręcone! Wiesz, jak mnie odrzuciło? Pół godziny siedziałam w łazience - wyżaliłam się, a na samo wspomnienie przeszedł mnie dreszcz.
- Ale chudniesz na nich?
- No, powiem ci... Półtora miesiąca i pięć kilo mniej, więc chyba jakieś efekty są - stwierdziłam z nonszalanckim uśmiechem.
- No to, stara! Trzeba to uczcić! - krzyknęła uśmiechnięta, a następnie wzniosła toast.
Oparłam głowę o oparcie fotela, westchnęłam głęboko.
- Muszę dzisiaj napisać raport z wizyty - rzuciła z niezadowoleniem.
- Oj, ja też. Muszę zdawać Piotrkowi pisemne relacje z tego, co robiłam przez cały tydzień i jak wyglądały zasięgi na Instagramie i Linkedinie - mruknęłam - ale pewnie wieczorem do tego przysiądę.
- Ja pewnie też - westchnęła - och, mogłabym tutaj siedzieć godzinami.
- Zdecydowanie tak. Zdrówko za to - dodałam.
- A jak twoje wyniki badań? - zapytała po chwili ciszy.
Z Martą cudowne było to, że nie musiałam z nią nawet rozmawiać, wystarczała sama jej obecność, by mój humor od razu się poprawiał.
- Bardzo dobrze, pani farmaceutko, choć dawno nie robiłam. Endokrynolog przepisała mi morfologię, insulinę i próby wątrobowe, więc pewnie to ogarnę w przyszłym tygodniu. Poleć mi lepiej jakieś dobre kwasy omega 3.
Dziewczyna od razu zaczęła opowiadać mi o jakichś najlepszych firmach, a ja przez ten czas wrzuciłam szybką relację na Instagrama. Długo nie musiałam czekać na reakcję mojego nowego szefa, który po kwadransie kazał mi się wziąć do roboty. Nie zwróciłam na niego większej uwagi.
- A jak z Jankiem? - spytała.
Westchnęłam głęboko.
- Wydaje mi się, że dobrze. Na ogół jest dobrze. Serio, wydaje mi się, że ta zdrada jednak się nam przydała, jakkolwiek tragicznie to brzmi. Od dwóch miesięcy się nie kłóciliśmy, czaisz? Nic a nic.
- Ale...?
Spojrzałam na nią spod zmarszczonych brwi.
- No co? - Wzruszyła ramionami niewinnie. - Znam cię i wiem, że na pewno jest jakieś "ale".
- Teraz zaczyna się sezon koncertowy - rzuciłam - obydwoje będziemy bardzo zajęci.
- I co z tego? To super! Obydwoje będziecie się rozwijać, a ty nawet nie będziesz miała czasu, by o nim pomyśleć.
- Niby tak, ale mam wrażenie, że to po prostu cisza przed burzą - stwierdziłam z lekkim niepokojem w głosie.
****Od autorki***
Dzień dobry! Tak, to ja! Mam nadzieję, że nie zapomnieliście ;)
Postanowiłam zrobić większą przerwę, jako że pierwsza część przygód Lili i Jasia już za nami. Chciałam podkreślić przepływ czasy, sama odpocząć i natchnąć się nowymi pomysłami.
Gotowi na prawdziwą jazdę bez trzymanki? Bo mam dla was niezłą bombę!
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro