Rozdział 44
Mój wzrok wędrował między całą trójką. Bedoes, Solar, Janek. Janek, Solar, Bedoes. Karol spuścił głowę, Borys nie spuszczał wzroku z Janka, a ten cały czas patrzył na mnie. Widziałam to w jego oczach, nie musiał nawet nic mówić. Ten ból w jego spojrzeniu, oczy mokre od łez. Wyglądał jak wrak człowieka, dopiero teraz zauważyłam jego wory pod oczami, bladość skóry, a nawet to, jak bardzo schudł. Byłam pewna, że to z powodu pracy. Kiedy wrócił z Meksyku, miał głowę pełną pomysłów, cały czas siedział w studiu, tworzył. W żaden sposób tego nie kwestionowałam, wręcz przeciwnie - wspierałam go, jak tylko się dało, będąc pewną, że Meksyk go uzdrowił. Teraz... Zastanawiałam się, czy to wszystko było jednym, wielkim kłamstwem. Czy rzeczywiście był w studiu?
- Powiedz to - powiedziałam w końcu, by przerwać tę okropną ciszę.
Głos mi się trząsł, ale starałam się brzmieć twardo. Nie mogłam się załamać, nie mogłam. Nie znowu. Dopiero co wyszłam na prostą. Czułam, że wszystko to zaczynało się układać. Miałam zacząć nową pracę w SBM, odzyskałam kontakt z ojcem, z Jankiem układało mi się niesamowicie. W końcu zaczynałam być szczęśliwa. A to wszystko to była jedna, pierdolona iluzja.
- Nie wiem, jak to się stało - zaczął blondyn, cały czas patrząc mi w oczy. Łzy spływały mu po policzkach. Mnie chyba też, ale nawet tego nie czułam. Bedoes prychnął głośno, ale nikt na to nie zareagował. - Byłem pijany, a ona mnie po prostu uwiodła. Nie pamiętam tego zbytnio, naprawdę przesadziłem z alkoholem. I tak bardzo za tobą tęskniłem, kiedy byłem w Meksyku. Byłem wściekły, miałaś przylecieć, to miał być nasz wyjazd, ale nie wyszło. Wiesz, że kocham tylko ciebie, Lili. Karolina nic dla mnie nie znaczyła, to był jeden, wielki błąd.
- I to dlatego wysyła ci wiadomości, w których wyznaje ci miłość? - rzucił Borys, z którego biła istna wściekłość.
- Mówiłem jej, że nic z tego nie będzie, bo kocham Lili. Zablokuję ją. Lils, zrobię wszystko, żebyś mi to wybaczyła, rozumiesz? Przecież jesteśmy dla siebie stworzeni, ja i ty.
Janek zrobił krok w przód, w moją stronę, ale Bedoes go powstrzymał. Stanowczym ruchem położył mu dłoń na klatce. Jaś spuścił głowę.
Stałam tak jak istny słup, jakby świat się dla mnie zatrzymał. Nie wierzyłam w to. Jaś, mój Jaś. Zdradził mnie. Przespał się z inną laską, kiedy ja tysiące kilometry dalej za nim tęskniłam. Gdy pracowałam jak pojebana, by nam się, ułożyło. By wszystko było okej. Przez moją głowę przepływały tysiące różnych myśli, nawet nie potrafiłam ich sensownie nazwać. Chciałam to wyprzeć z głowy, jak to się niby mogło wydarzyć. Przecież Janek był najlepszym chłopakiem na świecie. Troszczył się o mnie, kochał mnie, pokazywał to na każdym kroku. Czy to też było kłamstwo, tania manipulacja? Czy może wyrzuty sumienia? Już nie wiedziałam, co było prawdą, a co nie.
Westchnęłam głęboko, otarłam łzy z policzków, które pojawiły się znikąd. Spojrzałam na Solara.
- Wiedziałeś o tym? - zapytałam z ogromnym rozczarowaniem.
Miałam go za przyjaciela. Najlepszego przyjaciela. I on mnie okłamał. Okłamywał. Sam doprowadził do upadku swojego małżeństwa, nie lubiłam Magdy, ale to on odpowiadał za ich rozpad. Nie leczył swojej depresji, olewał syna, popadał w alkoholizm, a w końcu ją zradził. Cierpiał katusze, więc świetnie powinien zdawać sobie sprawę z tego wszystkiego.
- Lili, Janek cierpi. I żałuje. Widzę to każdego dnia. I każdego dnia widzę, jak bardzo cię kocha. Nie możesz go zostawić, bo on nie poradzi sobie bez ciebie. Jesteś mu potrzebna, jesteś jego.
Pokręciłam przecząco głową, nie mogłam już tego więcej słuchać. Przez półtora miesiąca żyłam w pierdolonym kłamstwie. Przez półtora miesiąca, który były dla mnie istnym rajem. Teraz już wiedziałam dlaczego. Teraz widziałam to wszystko, zmienił się, dostrzegałam to wszędzie, na każdym kroku. Było jasne dlaczego.
Bez słowa odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do środka. Po drodze zrzuciłam z siebie katanę Solara, która jakby zaczęła mnie parzyć. Zignorowałam spojrzenia Kacperczyków palących na zewnątrz. Minęłam ich, weszłam do środka. Słyszałam krzyki White'a i pozostałych chłopców z 2115. Białas stał w kuchni, jadł ogórka konserwowego. Powiedział coś mnie, machnął ręką, chcąc, bym podeszła, ale nawet na to nie zareagowałam. Szłam przed siebie, do końca nie rejestrując, co się działo. Schodami skierowałam się w dół, na parter. Weszłam do dużej, przestronnej łazienki z jacuzzi, a potem zamknęłam się na klucz. Tu było trochę ciszej. Usiadłam w pustej wannie, ułożyłam się w pozycję embrionalną i zamknęłam oczy. Łzy mi nadal leciały z oczu, chociaż nie wydałam z siebie nawet jednego dźwięku. Wyciągnęłam telefon. Potrzebowałam Karoliny. Mojej Karoliny. Mojej najbliższej osoby.
Wyciągnęłam więc telefon, była północ, a ona pewnie spała. Mimo to i tak zadzwoniłam. Przyjaźniłyśmy się od 6 sześciu lat, dziewczyna nauczyła się już, że jak dzwonię bez zapowiedzi, zwłaszcza o takich porach, to coś się wydarzyło. Zresztą, nigdy nie rozmawiałyśmy ze sobą przez telefon.
Usłyszałam jej zaspany, zmęczony głos.
- Lili, co żeś odjebała? - spytała.
- To nie ja, to Janek - wychrypiałam.
- Co się stało? - spytała, przytomniejąc.
Wyobrażałam sobie, że właśnie się podniosła z łóżka.
- Możesz po mnie tutaj przyjechać, bardzo proszę?
- Lili, co się stało? -ponowiła pytanie.
- On mnie zradził - wyszeptałam, jakby powiedzenie tego na głos było zbyt bolesne.
- Wyślij adres, już jedziemy - oznajmiła, a potem, nie czekając na moją reakcję, rozłączyła się.
Wysłałam jej wszystkie dane wiadomością, a ta odpisała, że będą z Jankiem za półtorej godziny.
Rzuciłam komórkę na dno wanny, a potem ułożyłam się wygodniej. Od tego wszystkiego rozbolała mnie głowa, a na samą myśl o Janku bzykającym inną dziewczynę, robiło mi się niedobrze. Zakryłam dłonią usta, czując mdłości. Przymknęłam powieki, by to wszystko minęło. Starałam się oddychać głęboko, choć serce skakało mi jak oszalałe. Bałam się, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Musiałam tylko przeczekać, aż Karolajn przyjedzie i zabierze mnie stąd. Musiałam to wszystko przemyśleć. Musiałam też się napić. Potrzebowałam wódki. Bardzo potrzebowałam wódki, by wyłączyć umysł.
Rozmyślanie przerwało mi ciche pukanie do drzwi, a ja po chwili usłyszałam głos Janka. Moje imię w jego ustach nadal brzmiało kurewsko dobrze, ale jednocześnie tak obco. Czy w ten sposób wymawiał też i jej imię? Przed oczami stanął mi obraz ich razem, a nudności powróciły.
Janek w dalszym ciągu pukał do drzwi, prosił mnie, bym otworzyła. Mijały sekundy, mijały minuty, a on nie przestawał. W końcu podniosłam się niechętnie. Poprawiłam włosy, a potem stanęłam przed drzwiami. Słuchałam jego załamanego głosu, mówił cicho, a jednocześnie bardzo smutno.
Przekręciłam klucz w drzwiach, a potem otworzyłam je na oścież. Zobaczyłam go, opierał się o framugę, oczy miał spuchnięte od płaczu. Przypomniała mi się scena sprzed kilku miesięcy, kiedy to spisaliśmy naszą umowę, kiedy to ja walczyłam o niego.
- Boże, Lili - szepnął.
Podszedł do mnie i uścisnął najmocniej, jak się dało. Rozpłakał się głośno, a ja wraz z nim. Zaczęłam chlipieć, nie mogąc się opanować. Blondyn, nie odrywając się ode mnie, zatrzasnął drzwi jedną dłonią. Poczułam jego zapach, mimowolnie mocniej się wtuliłam w niego. Jego bluza była taka miła w dotyku, niczym kocyk otaczający mój policzek. Dłonie Janka sunęły po całym moim ciele, zaczynając od karku, a na pośladkach kończąc. Nasze usta bardzo szybko się odnalazły, nie chciałam go całować, ale to było silniejsze ode mnie. Naparł na mnie mocno, prawie straciłam równowagę. Oparłam się o ścianę, zsunęliśmy się na podłogę. Nasze łzy mieszały się ze sobą. Palcami głaskałam jego policzek, drugą rękę wplotłam w jego włosy. Jego usta były dalej miękkie w dotyku, jego język dalej doprowadzał mnie do rozkoszy, ale jednocześnie doprowadzał mnie do płaczu. Nie chciałam sobie tego wyobrażać, ale to było silniejsze ode mnie. Czy ją też tak całował? Czy oni ze sobą też tak świetnie współgrali?
Oderwałam się od niego i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Ukryłam twarz w dłoniach. Jaś dotknął ich.
- Nie mogę, Janek. Nie mogę.
******Od autorki*****
Dzień dobry w weekend! Wasza ostatnia aktywność bardzo mocno mnie napędziła, jeśli dzisiaj będzie podobnie, to chyba i jutro coś dla Was wytworzę :)
Bo nic tak nie napędza do działania w weekend, jak Wy!
Oczywiście czekam na Wasze propozycje, opinie, sugestie, wszystko :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro