Rozdział 4
- Stara, ja naprawdę nie kumam, z czym masz problem. Umów się z nim i tyle! Raz się żyje! - rzuciła Celina.
- Z Bartkiem? Pogrzało cię? To nie ma prawa wyjść! - rzuciłam, mieszając prosecco z sokiem pomarańczowym w kieliszku.
- Co? Z Bartkiem? Ja mówię o Janku z Tindera! Piszecie już ze sobą dwa tygodnie, to jak siedem lat w Tinderowym świecie - odparła - A ty co? O Bartku myślisz?
Czułam, jak moje policzki oblewają się czerwienię. Sama się wkopałam. Upiłam łyk alkoholu. Ostatnio zdecydowanie zbyt często piłam. Ale to wszystko przez chłopaków, miałam totalny mętlik w głowie.
- Nie wiem, co zrobić z Bartkiem. Kiedyś coś było, ale, no właśnie, było, minęło. Nie mogę o nim myśleć w kategoriach innych niż kumpel, chociaż jest tak irytujący, że często go nienawidzę. A potem dzieje się to, co działo się ostatnio. Staje się miły i szarmancki - westchnęłam, a dłonią przeczesałam włosy. Przechyliłam kieliszek do dna, czując w gardle przyjemne ciepło. - Mam naprawdę serdecznie dość facetów.
Podniosłam się, by po chwili wyciągnąć z lodówki wódkę o smaku śliwki.
Celina podniosła szeroko brwi, widząc to, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Ja pierdziele, co siedzi w Twojej głowie? - spytała, wtórując mi śmiechem. W ciszy obserwowała, jak nalewałam alkohol do kieliszków. - Przyznam szczerze, trochę nie wiem, co ci doradzić. Mam dwadzieścia siedem lat, ale nigdy nie miałam takich rozterek. Dla mnie Bartek to zwykły gówniarz, chłopak kompletnie do ciebie nie dorósł. Ale Janek... Przystojny, blondyn, inteligentny, ma pracę, mieszkanie, zdjęcia wskazują, że bogaty... Pójdziesz z nim na randkę, od razu zapomnisz o tym idiocie - doradziła blondynka i uniosła kieliszek. Stuknęła się z moim. - Zdrówko.
Nie miałam pojęcia, ile alkoholu w siebie wlałam, ale na pewno zbyt dużo, zwłaszcza z połączeniem z moimi lekami. Czułam już to charakterystyczne uczucie w żołądku, a na mojej twarzy cały czas gościł szeroki uśmiech. Odstawiłam kieliszek, który przewrócił się na jasny stolik kawowy, resztki wódki wylały się, jednak nie zwróciłam na to większej uwagi. Wybuchnęłam głośnym śmiechem, opadając na wygodne oparcie mojej kanapy.
- Dobra, pokaż lepiej, co ciekawego się jeszcze tam dzieje na tym Tinderze. Może też go sobie założę?
- No coś ty, jesteś zdecydowanie za stara - rzuciłam, będąc nadal opętana karuzelą śmiechu.
- Ty mendo! - warknęła przyjaciółka w żartach, po czym uderzyła mnie szarą poduszką.
Podniosłam telefon i odpaliłam Tindera, podczas gdy dziewczyna zapełniała nasze kieliszki. Szybko odpisałam Jankowi z propozycją spotkania na "drunki", jednak nie zwróciłam większej uwagi na ten mały błąd. Ciężko było mi już panować nad ruszającą się klawiaturą.
- A jak twoja praca licencjacka? - zagadnęła.
Jęknęłam głośno.
- Nawet nie pytaj, ta głupia promotorka od siedmiu boleści kazała mi zmody... - Zamilkłam, szukając odpowiednio słowa - Zmody coś tam mój cały wywiad, ale wczoraj siedziałam pół dnia i wysyłałam to facetom z Tindera.
Przekazałam telefon dziewczynie, by na spokojnie obejrzała sobie Tinderowe ciasteczka. Jednak Celina przez większość czasu przesuwała palcem w lewo, marszcząc brwi.
- No to dobrze, oby jak najszybciej to skończyć i mieć z głowy - dodała - A jak sytuacja rodzinna?
Zamknęłam oczy, wypuściłam głośno pwoietrze z ust.
- Proszę, nie dręcz mnie takimi ciężkimi pytaniami. Bez zmian, ale serio nie chce mi się o tym gadać...
- Jezu Chryste, zobacz jakie ciacho! - pisnęła mi do ucha, machając telefonem kilka centrymetrów przed twarzą.
Zamrugałam kilkakrotnie, zanim mój wzrok w miarę się wyostrzył. Gwizdnęłam oczarowana, chłopak na zdjęciu wyglądał naprawdę niesamowicie. Stanisław, lat 24, szatyn z pięknymi zielonymi oczami. Wysoki, umięśniony. Przewinęłam kolejne fotki. Lubił góry, ale morze chyba równierz. Miał ślicznego pieska, husky'ego, od razu mi się przypomniał mój nieżywy od lat piesek. Śliczny uśmiech, świetny gust odnośnie ciuchów, wyglądał jak ideał.
- Boże, stara, pisz do niego! - krzyknęła dyktatorskim tonem.
- Proszę cię, Celi, gdzie on do mnie - prychnęłam, oddając jej telefon.
Niespełnione ambicje. Odkąd moje hormony urządziły sobie jakąś pieprzoną melanżownię w moim organiźmie i nie chciały działać tak, jak powinny, moja samoocena naprawdę zmalała. Te dodatkowe kilogramy przeszkadzały, już o trądziku nie wspominając. Miałam prawie dwadzieścia jeden lat, to już nie był ten wiek, by zmagać się z nastoletnim trądzikiem. A wyglądałam tak, jakby zaatakowało mnie zwierzę. Włosy wypadały jak szalone, paznokcie się łamały... Jeszcze do tego dochodziły ciągłe zmiany leków, które wpływały coraz gorzej na mój organizm oraz osłabiały psychikę. To naprawdę nie był mój czas.
- Weź, ty się uspokój i nie zaczynaj znowu tej swojej durnej paplaniny - mruknęła, wyciągając rękę, by mnie uciszyć.
Mimowolnie wywróciłam oczami. Nastała cisza, a ja skupiłam się na teledysku aktualnie lecącym na Esce. "Lawenda" Hotel Maffija.
- Chodźmy na koncert Bedoesa - rzuciłam, jednak nie dostałam żadnej odpowiedzi. Nawet mnie to już nie dziwiło, zbyt często namawiałam koleżankę na koncert znanego rapera. - Ej, zróbmy sobie grilla z kiełbaskami i chlebkiem czosnkowym, proszę! - jęknęłam, obserwując palące się ognisko w telewizorze.
- Dobra, to znak, że jesteś naprawdę pijana! Jest listopad, gdzie ty chcesz do cholery grilla robić?! - Wybuchnęła głośnym śmiechem dziewczyna.
Patrzyłam się na nią niezrozumienym spojrzeniem, bo kompletnie nie widziałam problemu. Grilla przecież można było zrobić wszędzie i zawsze, a ja miałam tak ogromną ochotę na grillowaną kiełbaskę.
- Tutaj, stara, zrobimy, u mnie. Na balkonie! - powiedziałam.
Celi, nie przestając się śmiać, palcem zaczęła dotykać się czoła.
- Puknij się w głowę, to nielegalne - rzuciła, patrząc na mnie jak na skończoną idiotkę.
Fuknęłam na nią zła i założyłam ręce na piersi.
- Rujnujesz moje marzenia - warknęłam obrażona.
Blondynka jednak nie zwróciła na mnie większej uwagi, nadal zawzięcie przeglądała rozngeliżowane zdjęcia płci przeciwnej na moim telefonie.
- Taka jest dorosłość, maleńka. Jak idą przygotowania do twojej wielkiej imprezy urodzinowej? Sukienka znaleziona?
- Och, daj spokój, w nic się nie mieszczę. Będę w worku na kartofle.
- To też jest jakiś plan, na pewno będziesz w centrum zainteresowania. A robisz różowe włosy?
- Chyba zaszaleję i tak zrobię. Raz w życiu ma się dwudzieste pierwsze urodziny - mruknęłam.
Wizja moich urodzin przerażała mnie w znączycym stopniu. Chociaż byłam nadal młoda, to jednak topwarzyszyła mi świadomość uciekającego czasu. Starzałam się. Dorastałam. I co miałam? Dobrą pracę, która dawała mi sporo pieniędzy. Wszystkie jednak zawzięcie wydawałam na głupoty. Mieszkało mi się całkiem przytulnie, ale od ponad półtora roku nie byłam nawet na sensownej randce i ostatnio bardzo dawało mi się to we znaki. Miałam rozwaloną rodzinę, przez co czułam się jeszcze bardziej samotna. Miałam tendecje do upijania się w niedzielne wieczory, a moje zawzięte diety z reguły kończyły się w piątki po powrocie do domu. Piękne życie.
- Halo, słyszysz, co do ciebie w ogóle mówię?
Obudziłam się z moich rozmyśleń, spojrzałam na przyjaciółkę.
- Co mówiłaś? - spytałam, rozglądając się dookoła.
Cela odłożyła mój telefon na lepiący się od alkoholu stolik kawowy.
- Idę do domu, a ty półoż się do łóżka. Masz jutro zajęcia i wygłaszasz prezentację, więc musisz być w miarę żywa, by tego nie spieprzyć - oznajmiła, podnosząc się.
- Na takie teksty już ze cztery kieliszki za późno - stwierdziłam ze śmiechem - To co? Ostatni na drogę?
Pytanie było czysto retoryczne, bo już sięgnęłam po prawie pusta butelkę. Rozlałam nieostrożnie wódkę i duszkiem opróżniłam kieliszek. Na spokojnie mogłam szykować się na porannego kaca.
- Trzymaj się, Lilka. - Uśmiechnęła się szeroko dziewczyna, zapinając swój płaszcz.
Podniosłam się niechetnie z kanapy, dałam jej soczystego buziaka w policzek i zapaliłam jej światło na klatce. Ze śmiechem obserwowałam, jak nieporadnie schodzi po schodach, kompletnie nie przejmowałam się ciszą nocną i sąsiadami.
Zamknęłam za sobą drzwi, oparłam się o nie i westchnęłam głeboko. Byłam bardzo pijana. Nawet bardziej niż bardzo.
Chwiejnym krokiem ruszyłam do łazienki, by dosyć nieporadnie umyć zęby. W międzyczasie podgłośniłam muzykę, a moje myśli wciąż latały wokół sensu mej alkoholowej egzystencji.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy po moich oczach zaczęły płynąć słone łzy. Usiadłam na klozecie i zaniosłam się głośnym płaczem, choć do końca sama nie wiedziałam dlaczego właściwie płakałam. Myślałam o rodzicach po rozwodzie, wiedziałam, że już żadne święta nie będą takie same. Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie zmarnowałam swojej jedynej szansy na prawdziwą miłość, która odeszła tak dawno temu. Czy już zawsze byłam skazana na samą siebie? Z drugiej strony zaś rozmyślałam nad tym, jak ktoś mógł mnie chcieć, z takim wyglądem i charakterem? Skazana na porażkę, taki tytuł powinno nosić moje życie.
Wrzuciłam szczoteczkę do zębów do umywalki, zdjęłam szary sweter i rzuciłam na podłogę. Z wielkim trudem rozpięłam uciskający guzik spodni. Padłam na łóżko, próbując je ściągnąć z siebie. Rozpięłam stanik i pozbyłam się reszty bielizny. Jakoś przeczołgałam się na poduszkę i przymknęłam powieki. Powinnam była jeszcze zdjąć soczewki, ale mój pokój zaczął wirować, więc dałam sobie z tym spokój. Zbyt duże wyzwanie. Makijażu też nie zmywałam, chociaż dobrze wiedziałam, że rano będę miała wyrzuty sumienia z tego powodu. Czułam, jak opływałam w piękną krainę snu, gdy usłyszałam charakterystyczny sygnał powiadomienia. Tinder. Janek. Randka? Drunki? O Boże.
Z zamkniętymi oczami zaczęłam szukać dłonią komórki. Podniosłam ją do twarzy, uchyliłam powieki delikatnie, by światło mnie nie raziło. Ale to wcale nie był Janek. Stanisław. Kim był Stanisław, do jasnej cholery?! Oczywiście nie potrafiłam wycelować w Touch ID, więc jakoś odblokowałam telefon PINem po trzeciej próbie.
Stanisław: Cześć mała, Twoja propozycja bardzo mnie zainteresowała ;)
Co to... ? I dopiero w tamtym momencie zauważałam wcześniejszę wiadomość, podobnież należącą o mnie.
Lili: Skoro jesteś taki pewny siebie i szczery, to ja proponuję basen na pierwszą randkę. Bo gdzie przekonamy się, na ile procent jesteśmy prawdziwi? Potem dobra kolacja, koniecznie frytki, burger albo pizza włoska. Szybki drink i 4 szoty, a następnie noc w Twoim łóżku. Pokażę Ci, co potrafi zrobić "prawdziwa kobieta" , a na śniadanie obowiązkowo tosty francuskie z nutellą, kotku
Celina. Tylko ona mogła to napisać. Brakowało mi słów, z resztą byłam już zbyt pijana, by o tym myśleć. Resztkami świadomości dostrzegłam jeszcze jedną wiadomość.
Janek: Proponuję dobrego drinka jutro wieczorem, mała :)
Czy to był odpowiedni czas, by przestać pić?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro