Rozdział 36
Westchnęłam głęboko, przebudzając się ze snu. Odruchowo złapałam na za telefon, ale Janek ani nie odpisał, ani nie oddzwonił. Zostawiłam mu chyba z piętnaście wiadomości, musiałam z nim porozmawiać.
Z dziadkiem nie utrzymywałam żadnego kontaktu, chociaż mieszkał na tej samej wsi. Ba, nie uważałam go nawet za swojego dziadka! Nie znałam dobrze historii rodzinnych, nikt nigdy nie chciał mi o nich opowiadać, bo zawsze byłam "za mała". Wiedziałam tylko, że ten człowiek wyrządził wiele krzywd mojemu ojcu, mamie oraz całej rodzinie. Dlatego wszyscy się od niego odcięliśmy, a on sam nie walczył zbyt mocno o kontakt z wnuczkami. W dzieciństwie często pojawiał się w moich snach jako potwór, tak już zostało.
Dlatego też tak długo zastanawiałam się, czy powinnam iść na pogrzeb. Wiedziałam, że tak wypada, ale miałam zaplanowany wyjazd. Z drugiej zaś strony... Wiedziałam, że ojciec mnie potrzebował, zadzwonił, chciał, żebym była. Nie utrzymywałam z nim kontaktów, tak bardzo mnie zranił. Ale nie mogłam zaprzeczać uczuciom, które stale mi towarzyszyły. Tęskniłam za nim, tak bardzo. Zawsze byłam córeczką tatusia, jego oczkiem w głowie. Gdy mama brała stronę siostry, on zawsze mnie wspierał. Choć był bardzo małomówny, potrafiliśmy ze sobą rozmawiać godzinami.
Rozmawiałam też z moją siostrą i mamą, dlatego stosunkowo szybko podjęłam tę decyzję. Musiałam odwołać wakacje i pójść na pogrzeb.
Ponownie sięgnęłam po telefon, przejrzałam Instagrama. Wczoraj padłam zaraz po powrocie o domu, nawet nie odpowiedziałam na wiadomości koleżanek próbujących wyciągnąć mnie do klubu. Janek też coś wstawił. To było zdjęcie. Zdjęcie robione przez jakąś laskę, która go obejmowała. Obydwoje szczerzyli się do aparatu, ona trzymała rękę na jego klatce piersiowej. Mieli na sobie okulary przeciwsłoneczne i wyglądali, jakby byli jakąś pieprzona parą. Dobrze wiedziałam, o czym rozpiszą się fani i portale plotkarskie. Wściekła od razu weszłam na profil dziewczyny. Mogłam się tego spodziewać. Ta durna koleżanka dziewczyny Kacperczyka. Na prawie każdym zdjęciu pozowała, wypinając pupę i podkreślając duże, ledwo co ukryte w ubraniu piersi. Szmata. Jakaś zwykła sztuczna, napompowana lalunia, która udawała celebrytkę i influencerkę. Na jej Instagramie znalazłam mnóstwo relacji z Meksyku, zanim zdążyłam się zastanowić, od razu wszystkie obejrzałam. Było mnóstwo Janka, wszędzie. Na plaży, na basenie, w restauracji, w klubie, nawet nie wiedziałam, że chodzili do klubów! Miał się zrelaksować, wyciszyć i zastanowić się, co dalej, a imprezował w klubie?!
Rzuciłam telefon w pościel i podniosłam się wściekła do granic możliwości. Zazdrość ogarnęła całe moje ciało. Wzięłam papieros i wyszłam na balkon, kompletnie nie przejmując się moim skąpą piżamą. Usiadłam an fotelu i zapaliłam. Najpierw jednego, a potem drugiego, lecz to nie przyniosło mi ukojenia. Co za złamas! Już wiedziałam, dlaczego tak rzadko się do mnie odzywał. Nie miał czasu, był zbyt zajęty imprezowaniem i jakąś lalunią od siedmiu boleści, która wyglądała sto razy lepiej ode mnie. Odruchowo zacisnęłam dłoń w pięść, miałam ogromną ochotę coś rozwalić. Jakaś Karolinka, tfu. W moich oczach pojawiły się łzy. Była ósma rano,a we mnie pojawiła się nagła potrzeba alkoholu. Ale nie mogłam tego zrobić, nie mogłam. Weszłam do środka, od razu wzięłam leki antydepresyjne i uspokajające. Wyciągnęłam z szafki paczkę chipsów, wróciłam do łóżka. Otarłam zły, zasłoniłam okno, a w pokoju nastał półmrok. Włączyłam Chirurgów, wiedziałam już, że cały mój dzień był zmarnowany.
Nie dane mi było jednak uspokoić się w ciszy, bo zadzwonił Janek. To była ostatnia osoba, z którą miałam ochotę rozmawiać. Dzwonił na kamerce, ale nie zamierzałam go nawet teraz widzieć.
- Halo? - Odebrałam, przykładając telefon do ucha.
- Hej, Lil, co się stało? Przepraszam, zostawiłem telefon w hotelu, byliśmy na plaży. Zmartwiłem się, jak zobaczyłam ilość nieodebranych połączeń.
Mimowolnie wywróciłam oczami. Z całych sił trzymałam język za zębami, nie miałam ochoty nawet się kłócić.
- Tak, ym... Mój dziadek zmarł, pogrzeb jest w środę, nie mogę przyjechać - oznajmiłam, starając się o chłodny ton.
Musiałam ochłonąć. Jak tylko usłyszałam jego głos, to od razu wymiękłam. On nigdy nie dał mi powodu do zazdrości, nigdy nie patrzył na inne dziewczyny. Może to ja już szalałam z tęsknoty za nim?
- Czekaj, co? - spytał zdziwiony - ty masz dziadka?!
- Ojciec mojego ojca, nie utrzymuję z nim kontaktu. Ale muszę iść na pogrzeb. Przykro mi, że tak wyszło - dodałam.
- Aha, no trudno - warknął.
Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, rozłączył się. Westchnęłam, nie sądziłam, że zareaguje w ten sposób. Przecież były sprawy ważne i ważniejsze, prawda? A pogrzeb chyba był ważniejszy. I to on się na mnie obrażał?! Jakim prawem?!
Krzyknęłam sfrustrowana, podniosłam się gwałtownie i zaczęłam niekontrolowanie chodzić szybkim marszem po pokoju. Co za idiota!
- Niech spierdala! - wrzasnęłam i uderzyłam z całej siły lewą pięścią w ścianę.
Najpierw usłyszałam huk, a potem poczułam przeszywający ból. Zgięłam się w pół, złapałam się za dłoń. Miałam wrażenie, jakby zaraz miała mi odpaść. Usiadłam na podłodze, z bólu zaczęłam płakać. Co ja zrobiłam?!
Resztkami sił podniosłam się, z lodówki wyciągnęłam mrożony szpinak i przyłożyłam do ręki. Zaczęła puchnąć momentalnie, a ja naprawdę się przeraziłam.
- Ja pierdolę, co za idiotka - warknęłam.
Zimno nic nie dawało, więc łyknęłam jeszcze ketonal, licząc, że pomoże. Łzy mi nadal spływały po policzkach. To była jego wina, jego i wyłącznie.
Położyłam się na łóżku, ale ból tylko promieniował na resztę mojego ciała. Mijały minuty, chciałam usnąć, żeby nie czuć bólu, ale to było awykonalne. Przez leki uspokajające, mój organizm powoli się wyciszał. Wzięłam głęboki wdech, a potem wydech.
Ponownie wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer najbliższej mi obecnie osoby.
- Solar, musisz przyjechać i zawieźć mnie do szpitala. Chyba roztrzaskałam sobie rękę - rzuciłam na jednym wydechu ze ściśniętym gardłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro