Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

-Nie rozumiem, po co on chce się ze mną spotkać? - spytałam zmęczonym głosem Solara. 

Byłam tak zestresowana, że nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Jakiś gówniarz zażyczył sobie rozmowy ze mną, bo nie podobały mu się moje pomysły.

Był piątkowy wieczór, więc ledwo co patrzyłam na oczy, ale musiałam tu przyjechać. Karol mnie o to poprosił, a ja nie mogłam odmówić, chociaż do bitej osiemnastej siedziałam w biurze, by pozamykać wszystkie swoje sprawy przed tygodniowym urlopem. Z emocji pod biurkiem przebierałam nogami. Wizja spotkania z Jankiem sprawiała, że na moich ramionach pojawiała się gęsia skórka. Tak bardzo tęskniłam za jego głosem, ustami i tymi pięknymi oczami. Nie mogłam się doczekać, aż poczuję jego palce na swoje skórze, język na ciele, jego szept. Nigdy nie posądzałam się o takie libido, ale moje ciało potrzebowało jego. Na wspomnienia o naszym seksie, ogarniała mnie istna żądza. 

- Nypel się trochę pruje, że go pominęliśmy, ale nie przejmuj się. Wiesz, jak to jest, mały chłopak, wielkie marzenia - odparł Solar, przywołując mnie do rzeczywistości. 

Prychnęłam głośno zirytowana, a następnie sięgnęłam po otwartą już puszkę red bulla. Nie zdążyłam przełknąć napoju, gdy drzwi otworzyły się z impetem. Zobaczyłam niskiego, młodego chłopaka ubranego w luźną, białą koszulkę i zbyt duże bojówki w ciemnym kolorze. Chociaż było dawno po zmroku, Nypel miał na sobie ogromne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające pół twarzy. Z szerokim uśmiechem zbił pionę z Solarem, mnie wyminął i usiadł naprzeciwko nas. 

- Co tam się, młody, dzieje, że chciałeś pogadać? - spytał Karol prosto z mostu, przybierając na luźny ton, choć w głębi duszy wiedziałam, jak bardzo był zestresowany. 

Odkąd wytwórnia zaczęła się wykruszać, a chłopaki odchodzili, blondyn bardzo bał się o resztę swoich podopiecznych. Z każdym mieli podpisane umowy, ale czym one były w takim świecie? Praktycznie niczym. 

- Niezłe show odwaliliście w zeszły weekend, szkoda, że nie dostałem zaproszenia - warknął. 

Rozsadził się wygodnie na fotelu, a ja mimowolnie przewróciłam oczami. Nypel oczywiście nawiązywał do ostatniego eventu, którym pomogłam chłopakom zorganizować. Mimo całej spontaniczności udało nam się zebrać mnóstwo ludzi na Polach Mokotowskich, gdzie raperzy bawili się przez całą noc. Spędziłam połowę wieczoru na zbieraniu opinii od fanów, przeprowadzałam z nimi ankiety, a w zamian za to dawałam zniżki na koncerty, gadżety, a nawet ustawiałam z raperami na zdjęcia i autografy. Teraz mogłam na spokojnie pracować nad analizą wszystkich danych, by naprawić reputację SB.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć chłopakowi, nie byłam dobra w takich rozmowach, dlatego też Solar od razu przejął pałeczkę.

- Nypel, to był spontaniczny event i chodziło o to, by zwrócić się do naszych lojalnych od lat fanów. Nie bierz tego personalnie do siebie, przecież Zimmera, Walczuka, ani nawet Fukaja nie zaprosiliśmy. 

- Solar, obiecałeś mi sławę i ciągłą promocję. Miałem być top na rynku, a tu co? Robicie koncert beze mnie! Nie podoba mi się takie skrajne olewanie - rzucił, uderzając pięścią w stół. 

Podskoczyłam przestraszona jego gwałtownym ruchem, a Karol od razu złapał mnie za ramię w uspokajającym geście. 

- Nypel- zaczęłam i westchnęłam głośno. Splotłam ręce ze sobą na stole. - Nie masz absolutnie czym się denerwować, wszystko jest pod kontrolą. Mamy całkiem ścisły i konkretny plan działania na każdego z was w SBM - kłamałam jak z nut, ale musiałam go jakoś uspokoić - będziemy szli etapami, teraz zaczęliśmy od najstarszych członków SB, ale nie zapomnieliśmy o tobie, wręcz przeciwnie. Masz ogromny potencjał, - nawet nie lubiłam jego muzyki ani jego osoby - który wypromujemy w odpowiedniej chwili i w odpowiedni sposób. Po prostu zaufaj Solarowi, on ma wszystko pod kontrolą. 

Nastała chwila ciszy, a młody patrzył na mnie morderczym spojrzeniem. Jego świdrujące mnie oczy były nie do zniesienia, więc szybko odwróciłam wzrok. Chłopak miał siedemnaście lat, a ja się go bałam. 

- Kim ty właściwie jesteś? - spytał nagle lekceważąco, a ja uniosłam szeroko brwi. Zacisnęłam usta w wąską linię, wspominałam już, że ten typ naprawdę nie przypadł mi do gustu?

- Nypel, przystopuj trochę, to jest dziewczyna Janka. Nie chcesz chyba skończyć jak Beteo - warknął Solar. 

Nypel zrobił przerażone, wielkie oczy, najwyraźniej coś sobie uświadamiając, a ja starałam się ukryć uśmiech, chociaż miałam ochotę zaśmiać mu się prosto w tę gówniarską twarz. 

- Nieważne - rzucił. 

Bez pożegnania podniósł się i szybko wyszedł, trzaskając głośno drzwiami. W ciszy popatrzyłam na Solara z niedowierzaniem. 

- Co ty w nim dostrzegłeś? - spytałam retoretycznie. 

Zarzuciłam na głowę kaptur od beżowej bluzy, którą znalazłam w szafie Janka. Nadal czułam na niej jego zapach, który działał na mnie wręcz kojąco. Ostatni tydzień spędziłam u niego w mieszkaniu. O wiele lepiej zasypiało mi się w jego pościeli. Czułam się tak, jakby nigdzie nie wyjechał. Dni wlokły mi się niemiłosiernie, ale już za kilka dni miałam go zobaczyć. Na myśl o tym w moim brzuchu od razu pojawiły się motylki. 

- Też będę się zbierać, padam na twarz - mruknęłam, choć nie ruszyłam się z miejsca, nawet mi się nie chciało. 

- Powinnaś rzucić te badania, Lili, i być tutaj na cały etat. Możemy ci zaproponować naprawdę dobre warunki, wiesz o tym. 

W końcu podniosłam się i rzuciłam chłopakowi uśmiech. Nie chciałam na ten temat znowu dyskutować, byłam już tym za bardzo zmęczona. Poczułam wibracje w kieszeni, a potem i w sercu. 

- To Janek, pogadamy później - dodałam. 

Nie czekając na odpowiedź chłopaka, wyszłam z pomieszczenia i odebrałam z szerokim uśmiechem na twarzy. 

- Hej, w końcu sobie o mnie przypomniałeś? - spytałam zadziornie. 

Nie rozmawialiśmy całe dwa dni. 

Janek uśmiechnął się do mnie. Leżał na leżaku bez koszulki, miał na sobie okulary przeciwsłoneczne, a słońce padało mu na twarz. 

- Lil, o tobie nie da się zapomnieć, przecież wiesz. Co robisz?

- Właśnie wychodzę ze studia i wracam do domu - oznajmiłam. 

- No właśnie słyszałem, że ostatnio spędzasz tam więcej czasu ode mnie - stwierdził ze śmiechem. 

Szybko wklepałam w Ubera swój adres. 

- Tęsknię za tobą, wiesz?  - rzuciłam nagle, dając się ponieść emocjom.

- Wow, takich słów to się nie spodziewałem, chyba muszę częściej wyjeżdżać

- Nawet nie próbuj! - Od razu zagroziłam mu palcem.

- Też tęsknię, Lil, ale jeszcze dwa dni i się widzimy, tak?

- Tak. - Pokiwałam twierdząco głową. 

Nastała cisza, ale nam żadne słowa nie były do niczego potrzebne. Wpatrywaliśmy się w siebie, a ja podziwiałam ten piękny widok na ekranie. Dostrzegłam na jego twarzy coś, czego jeszcze nigdy nie widziałam. Uśmiechał się, ale jakby nie do końca. Miałam nadzieję, że jego demony odejdą, jak tylko przyjadę. 

Nagle w tle usłyszałam piski jakiejś dziewczyny. Krzyknęła imię mojego chłopaka, a ten odwrócił się w prawą stronę. 

- Muszę kończyć, Lil - dodał i rozłączył się, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. 

Zmarszczyłam brwi niezadowolona. Co za lala nam przeszkadzała w rozmowie? I co, o cholery, chciała, że on tak szybko się rozłączył? Poczułam ukłucie zazdrości w klatce piersiowej, ale starałam się je stłamsić. 

Wsiadłam do ubera, który szybko podjechał i założyłam słuchawki. Nie zdążyłam nawet włączyć muzyki, gdy mój telefon znowu się rozdzwonił. Serce zabiło mi szybciej, ale to nie był Janek. To był mój ojciec. Ojciec, z którym nie rozmawiałam od miesięcy. Ręce zaczęły mi się trząść niekontrolowanie, czego znowu on ode mnie chciał? 

- Halo? 

- Cześć, Lilka. - Na sam dźwięk jego głosu miałam ochotę się rozpłakać. 

- Cześć, tato. 

- Dziadek nie żyje, pogrzeb będzie w środę. 


**** Od autorki***

Ahhh, aż mi się ręce trzęsą do pisania! Mam tyle pomysłów i takie zwroty akcji, że po prostu padniecie... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro