Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Rozdział dedykowany 

Byłam spóźniona. Mogłam jeszcze zrezygnować. To był bardzo zły pomysł. Po co ja to w ogóle robiłam? Co mi odbiło? Powinnam była dać sobie spokój z tym wszystkim. Nie zwracać uwagi, zablokować, zapomnieć. Ale nie potrafiłam. Po prostu, cholera jasna, nie potrafiłam. On sprawiał, że uśmiechałam się częściej. Sprawiał, że moje problemy były do zniesienia. Karmił i robił nieziemską kawę mrożoną. Był przy mnie. Po prostu był. 

Czułam się bardzo niepewnie na zapleczu sceny. Szukałam wzrokiem Solara, który załatwił mi wejściówkę VIP. Mnóstwo osób tutaj biegało, coś do siebie krzyczało, panował istny chaos, w którym bardzo się źle czułam. 

Wybrałam numer Karola, ale odezwała się poczta głosowa. Cholera jasna! Gdzie on się podziewał? 

Słyszałam śpiew Janka i przeszywał mnie dreszcz. Gdyby nie to, już dawno bym uciekła. Ale nie mogłam. 

Ktoś złapał mnie od tyłu, a ja krzyknęłam, odwracając się z pięściami. Solar wybuchnął głośnym śmiechem. 

- Spokojnie, to tylko ja! - krzyknął mi do ucha, a następne pochylił się, całując mnie w policzek. Objęłam go mocno, od razu czując się bezpieczniej. - Dobrze, że jesteś, Lili. On tego potrzebuje. On potrzebuje ciebie. 

- A ja potrzebuje jego - odpowiedziałam od razu, jakby dopiero teraz to sobie uświadamiając. 

- Janek kończy dopiero za jakiś kwadrans, chodź na tyły - oznajmił. 

Bez oczekiwania na moją odpowiedź, złapał mnie za rękę, a ja ścisnęłam ją mocno. Chłopak poprowadził nas tajemniczymi schodami w górę. Krążyliśmy dziwnymi korytarzami w klubie, muzyka powoli się ściszała, ludzi również ubywało. 

- Janek ostatnio jest w bardzo złym nastroju. Prawie się od nas odciął, trzyma głównie z Kacperczykami i ze mną, z resztą nie rozmawia. Jeśli zaś chodzi o Beteo, to nie musisz się kompletnie martwić, podjęliśmy odpowiednie kroki i póki co, to nie będzie z nami współpracował.

Przez ten czas całkowicie zapomniałam o Beteo i całej tej akcji. Ale chyba tylko ja, zapewne w SB to była drama roku. 

Solar otworzył czarne, ciężkie drzwi, wpuszczając mnie przodem. Weszłam do środka, rozglądając się dookoła. W oczy od razu rzuciły mi się ciemne ściany oraz tego samego koloru meble. Zobaczyłam dużą, welurową kanapę, a obok stolik z czterema krzesłami. Na nim stało kilka energetyków, leżała też paczka chipsów. W kącie pokoju walały się ubrania i różne torby. 

- To nasze małe królestwo. Ściany są całkowicie wyciszone, żeby trochę odpocząć. Rozgość się. Tu masz wodę, jakieś przekąski i inne głupoty w torbie - rzucił, kierując się do wyjścia. 

- Czekaj, zostawiasz mnie? - pisnęłam przerażona, a blondyn się roześmiał. 

- Będę pilnować, by tylko Janek tutaj wszedł. A ty zastanów się, jak to dobrze rozegrać. 

Po tych słowach Karol wyszedł, a ja usiadłam na kanapie. Była bardzo miękka, a mi od razu zachciało się spać. Po chwili jednak podniosłam się, by sprawdzić swój wygląd w lustrze. Miałam na sobie skórzane spodnie i brązową bluzkę. Na to założyłam krótką kurtkę. Włosy wyprostowałam, a oko podkreśliłam brązowymi cieniami. Chyba wyglądałam dobrze, więc ponownie usiadłam. 

Serce biło mi jak oszalałe, żołądek wywracał fikołki. Nic nie jadłam dzisiaj, bo byłam zbyt zestresowana. Jednocześnie padałam na twarz, praca ostatnio naprawę dawała mi w kość, zwłaszcza ta delegacja w Gdańsku. Myślałam, że wyrzucę wszystkie dokumenty przez okno szpitala, gdy weryfikowałam ich zgodność. Nawet nie mogłam się skupić na pracy, cały czas myślałam o Janku i biłam się z myślami. Musiałam aż zrobić sobie listę "za" i "przeciw", by podjąć decyzję. Również rozmowy z Solarem dawały mi ogromne ukojenie. On pomógł mi wszystko zaplanować, uwielbiałam go. Nie oceniał, nie dawał kazań, tylko słuchał i dawał rady. Cudowny człowiek.  

Drzwi otworzyły się nagle, do moich uszu dotarły głosy Janka i Solara. Podniosłam się szybko, poprawiłam bluzkę, a następnie stanęłam na środku pokoju. 

- Stary, ja naprawdę chcę już wrócić do domu, błagam cię, daj mi się ogarnąć i porozmawiamy w aucie - rzucił Janek. 

Przełknęłam głośno ślinę. Chłopak wszedł do środka, dostrzegł mnie i go zamurowało. Solar pokazał mi podniesione kciuki, zanim zamknął drzwi. Staliśmy w ciszy, patrząc na siebie. Miałam w głowie przygotowaną przemowę, ale teraz nie byłam w stanie nic powiedzieć. Do moich oczu mimowolnie zaczęły napływać łzy, nienawidziłam swojej nowej wrażliwości. Bardzo się bałam. Bałam się, że Janek był wściekły, nadal pamiętałam jego wkurw podczas naszej ostatniej rozmowy. Byłam pewna, że zacznie krzyczeć. 

- Nie spisaliśmy umowy - powiedziałam w końcu drżącym tonem. 

- Co? - spytał chłopak. 

Nadal na siebie patrzyliśmy. 

- Musimy spisać umowę naszego związku - powtórzyłam głośniej. 

Pamiętałam Meredith i Dereka, spisujących na karteczce samoprzylepnej zasady swojego małżeństwa. 

- Daj mi swój kalendarz - odpowiedział. 

Miałam tak ogromny mętlik w swojej głowie, że bez słowa, w ogóle się nie zastanawiając, wyjęłam ze swojej torby kalendarz. Podałam go blondynowi, a nasze palce się zetknęły. Od razu się odsunęłam. Chłopak wyrwał jedną z końcowych stron, wziął długopis przyczepiony do dziennika. Odwrócił się do mnie plecami, oparł kartkę o drzwi i zaczął pisać. 

- Zakaz ukrywania uczuć i myśli - powiedział. 

On pisał umowę. Umowę naszego związku. 

- Wyjście na miasto dwa razy w miesiącu - odpowiedziałam, starając się o pewny głos, ale cała się trzęsłam. Janek prychnął zły, ale zapisał punkt. 

- Nie kłócimy się, tylko rozmawiamy. 

- Zakaz wychodzenia, dopóki nie rozwiążemy problem. - W głowie nadal słyszałam to trzaśnięcie drzwiami. 

- Co druga noc spędzana razem - oznajmił, a ja zmarszczyłam brwi, ale szybko uświadomiłam sobie, o co mu chodziło. Ciężko było nam się zgadać w ciągu dnia, ze względu na nasz szybki tryb życia. 

- Imprezy spędzane razem - dodałam, a on pokiwał twierdząco głową. 

Nic innego nie przychodziło mi do głowy, jemu chyba też już nie. 

- Podpisz się - powiedział po chwili, odsuwając się. 

Podeszłam bliżej, chłopak dał mi długopis. Sam już złożył swój podpis z lewej strony. 

Janek bez słowa podał mi rękę. 

- Umowa stoi. 

- Umowa stoi - powtórzyłam, potrząsając delikatnie jego dłonią. 

Patrzyliśmy sobie w oczy, nie wiedziałam, co powiedzieć, ani co zrobić. Jan również nie wykonywał żadnego ruchu, jedynie trzymał moją rękę. 

- Jedźmy już do domu - rzucił nagle. 

Odsunął się, a następnie zaczął zbierać swoje rzeczy. 

- Poczekam na zewnątrz - rzuciłam cicho i szybko wyszłam. 

Tak, jak się spodziewałam, Solar czekał na zewnątrz. Bez słowa pokiwałam twierdząco głową, a ten się uśmiechnął. Poczułam ogromne zmęczenie, marzyłam, by już trafić do własnego łóżka i usnąć. Janek wyszedł po kilku minutach. 

- Zawijamy? - spytał, a Karol pokiwał twierdząco głową. 

- Wyjdziemy tylnym wyjściem, ja prowadzę, wezmę tylko swoje rzeczy. Czekajcie na mnie przy aucie. 

Jan złapał mnie za dłoń, a następnie poprowadził w stronę wyjścia. 

- Lili... - zaczął - chcesz dzisiaj u mnie nocować? 

- Pewnie - odparłam z delikatnym uśmiechem. 

Nadal panowała między nami niezręczna atmosfera. Nie wiedziałam, co robić, jak się zachowywać względem chłopaka. Ciężko mi było się przestawić na tryb "wszystko w porządku". Janek również się nie odzywał, byłam pewna, że czuł to samo co ja. Musieliśmy jakoś przełamać lody. 


*** Od autorki***

Ha! Kto się spodziewał dzisiaj rozdziału? 

Z góry przepraszam za wszelkie błędy, ale jestem tak zmęczona, że już mi się wszystko myli... ;) 

Co tam u was?




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro