Rozdział 22
Kręciłam się na łóżku już od piątej. Kompletnie nie mogłam spać, chociaż usnęłam grubo po północy. Janek leżał obok mnie, jego ręka obejmowała moją talię. Na ustach nadal czułam jego wargi, takie słodkie i delikatne. Nie pamiętałam nawet, jak długo się całowaliśmy, ale wydawało mi się, jakby trwało to całe godziny. Kiedy już zaczęłam się zastanawiać nad kolorem stringów, blondyn odsunął się ode mnie, pocałował w nos i objął. Tak też przytuleni zasnęliśmy, a raczej on zasnął. Mnie chodziło po głowie zdecydowanie zbyt dużo myśli. Od naszego powrotu jeszcze ani razu nie uprawialiśmy seksu, zaczynało mnie to powoli martwić. Malowałam się, ubierałam ładnie i to wszystko na nic! Bałam się, że sprawa wyglądała poważniej, niż mi się wydawało.
Myślałam też o Krystianie oraz jego słowach, pisałam nawet z Martą na ten temat. Dziewczyna też nie znała powodu jego zachowania, chociaż też zbytnio w to nie ingerowała, była zbyt zajęta z pracą. Do Celi nie chciałam pisać, bo i po co? Byłam na nią zła, czułam silne rozżalenie, byłam pewna, że nie minie to tak szybko.
Znowu się przekręciłam, gdy budzik zaczął dzwonić. Szybko go wyłączyłam, by nie obudzić Janka. Zaczęłam się zastanawiać... Czy w końcu miała nadejść chwila, w której wyjdziemy poza mieszkanie? Teraz czas spędzaliśmy tylko u mnie. Czułam, że zatoczyłam błędne koło, a negatywne myśli znowu do mnie powróciły. Chciałam zaistnieć na jego koncie, chciałam przestać być tajemnicą. Chciałam, żeby wszyscy o nas wiedzieli. A jeśli on mnie zdradzał? Jeśli miał kilka takich naiwnych lasek? Skąd mogłam mieć pewność, że jestem jedyna? Nigdy nie korzystał z telefonu przy mnie, był dobrze zablokowany, nic nie byłam w stanie nawet podejrzeć.
Zagryzłam wargę, męczyło mnie to od kilku dni. Odwróciłam się do blondyna. Oddychał tak spokojnie, niewinnie, że mimowolnie się uśmiechnęłam. Moja głowa momentalnie przywołała wspomnienia wczorajszego wieczoru. Musiałam przyznać, że chłopak niesamowicie mnie podniecał. Nadal. Za każdym razem czułam się tak, jak za tym pierwszym.
W końcu znudziło mi się leżenie. Przeturlałam się przez chłopaka, po czym podniosłam się niechętnie. Zadbałam o poranną toaletę, a potem wzięłam się za makijaż. Musiałam się dobrze prezentować, dlatego też szybko wciągnęłam na siebie skórzane spodnie oraz jasny, zielony sweter z guzikami i głębokim dekoltem.
Następnie włączyłam służbowego laptopa, przy okazji czytając najnowsze maile, a w międzyczasie robiąc koktajl owocowy i cappuccino. Rozplanowałam sobie cały dzień w dzienniku i byłam gotowa do działania. To musiał być dobry dzień. Nie mogłam przejmować się chłopakami, liczyłam się tylko ja.
Gdy już udało mi się w pełni skoncentrować na pracy, drzwi od sypialni otworzyły się i zobaczyłam Janka. Serce od razu zaczęło mi bić szybciej, gdy omiotłam go spojrzeniem. Miał na sobie czekoladowe dresy i czarną koszulkę, krótkie kosmyki włosów odstawały na wszystkie możliwe strony świata.
- Hej - rzucił i ziewnął cicho - Dawno wstałaś?
-Hej - odparłam, gapiąc się w ekran laptopa - nie mogłam spać, mam nadzieję, że cię nie obudziłam?
- No coś ty. - Uśmiechnął się szeroko, a następnie podszedł bliżej. Objął mnie od tyłu, a ja oparłam głowę o jego tors. I jak miałam z nim rozmawiać, kiedy sama jego obecność doprowadzała mnie do skrajnych emocji? - Dużo pracy?
- W sumie to nie, w godzinę się wyrobię. Jesteś głodny? Zrobiłam ciasto na naleśniki, mam krem czekoladowy, dżem, bitą śmietaną i truskawki - oznajmiłam z delikatnym uśmiechem.
Dlaczego byłam dla niego taka miła, cholera jasna?!
- Masz genialne pomysły, daj mi tylko się ogarnąć.
Blondyn puścił mnie i pocałował w policzek.
- A możemy najpierw porozmawiać? - spytałam cichym, niepewnym tonem.
Janek zatrzymał się w połowie drogi, wykonał powolny obrót. Odsunęłam się od laptopa i wzięłam głęboki wdech. Zaczęłam bawić się palcami, by jakoś opanować stres.
- Coś się stało?
- Janek, na czym my właściwie stoimy? - wypaliłam w tym samym czasie -, jak ty to sobie wyobrażasz? - Podniosłam się, czując narastającą złość. Nawet nie wiedziałam, skąd się wzięła. Musiała się we mnie kumulować od tygodnia. - Ja rozumiem, że chcesz mnie chronić, bardzo to doceniam i rozumiem, ale mam dość tych sekretów! Mam dosyć ciągłego siedzenia w mieszkaniu! Chcę iść na randkę, delektować się z tobą spacerem po mieście, cokolwiek! Chcę, żebyś poznał moje koleżanki, chcę wiedzieć, że traktujesz mnie poważnie, bo od początku mam pewne wątpliwości!
Wcale nie poczułam ulgi, gdy wypowiedziałam te słowa, zwłaszcza gdy zobaczyłam jego twarz. Zraniłam go. Ale ile my się znaliśmy, żeby zranić go takimi słowami? Coś zdecydowanie przekierowało nas na złe tory. Podeszłam bliżej do chłopaka i założyłam dłonie na piersi.
- Tłumaczyłem ci już, co do ciebie czuję. Jestem w tobie zakochany, wręcz szaleję na twoim punkcie - zaczął spokojnie, ale widziałam, jak ze sobą walczył. Na zmianę zaciskał dłonie w pięści i rozluźniał je. Przypomniało mi się zachowanie mojego ojca, który się mnie wyrzekł. Mimowolne zadrżałam, odsunęłam się o jeden krok. Nie, nie mogłam łączyć tej dwójki ze sobą, Janek był inny. - Dobrze o tym wiesz! Przyjeżdżam do ciebie cały czas, opiekuję się tobą, ostatnio zrobiłem ci nawet pieprzone zakupy! Nie spędzam czasu z chłopakami, nie spędzam czasu w studio, bo chcę być przy tobie cały czas, czego nie rozumiesz?! Chcę być z tobą, Lili, chcę stworzyć normalną, prawdziwą relację, w końcu! Zdajesz sobie sprawę, jak ciężko jest być normalnym człowiekiem, jako raper?! Jako gwiazda, idol połowy Polski?! Dlaczego nie możesz docenić tego, co dla ciebie robię?! Jesteś zbyt słaba psychicznie, nie zniosłabyś tego! A ja nie mogę się tobą opiekować całe życie! Wolność mamy teraz, potem jej nie będzie! Nie będziesz miała spokoju w pracy, na uczelni, na mieście, a nawet w pierdolonym pociągu! Chcesz tego? Chcesz sobie zniszczyć życie?! Lili, ja wiem, że to męczące, ale robię to dla ciebie! Wszystko bym zrobił dla ciebie! Gdybym mógł, to bym ukradł gwiazdę z nieba dla ciebie! Kurwa, Lili! - wrzeszczał głośno chłopak, a mnie całkowicie zatkało.
Nie byłam w stanie przeanalizować tych słów, ale wiedziałam, że on miał rację.
- Janek, przepraszam, ja tylko... Ja się po prostu boję, że to nie wyjdzie, że to jeden wielki żart - odparłam głośno. Byłam pewna, że połowa sąsiadów nas słyszała. - Chcę iść z tobą na randkę! Na drinka, na pizzę, gdziekolwiek! To nie jest normalne, że ty mnie po prostu odwiedzasz, nigdy nigdzie nie wyszliśmy, nie zrobiliśmy niczego fajnego. Tylko tego chcę! Chcę normalnego związku!
- Sorry, ale ze mną nigdy nie stworzysz takie związku. Wiesz co, Lili? Zastanów się, czego ty właściwie chcesz. Na razie.
Blondyn, nim zdążyłam się odezwać, obrócił się na pięcie i poszedł do sypialni, głośno trzaskając drzwiami. Przeszły przeze mnie dreszcze. Czy ja naprawdę tak dużo wymagałam? Janek zrobił dla mnie wiele, tyle, ile inni zrobili przez całe życie, ale ja chciałam tylko normalności. Normalnie się poznać, wyjść, poczuć życie. Od dłuższego czasu cały swój wolny czas spędzałam w domu, w pracy albo na uczelni. Miałam tego dosyć. Miałam dosyć tego wszystkiego.
Wyjęłam z szuflady papierosy na "czarną godzinę" i w kapciach wyszłam na balkon. Wiał silny wiatr i było zimno, a ja byłam cienko ubrana, lecz nie przeszkadzało mi to. Nie mogłam na niego patrzeć. Domyśliłam się, że chłopak się pakował i zamierzał po prostu wyjść, a ja nie chciałam być tego świadkiem. Myślałam nad jego słowami. Fakt, przez ostatni czas byłam mocno skołowana i zagubiona. Moja psycholog pomagała mi z tego wyjść, ale nie było proste wyjść z depresji. Potrzebowałam tylko wsparcia, tak wiele? O co mu chodziło, czego on ode mnie chciał? Czemu teraz odchodził, skoro twierdził, że za mną szaleje? Nie rozumiałam tego.
Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Poczułam ogromne zmęczenie, chociaż nie było nawet południa. Musiałam zaraz wracać do pracy, skończyć swoje i się położyć. Musiałam wytrzymać jeszcze trochę. Owróciłam się w stronę mieszkania, to był zdecydowany błąd. Janek akurat zakładał buty. Wyprostował się, a nasze oczy się spotkały. Jedna moja strona chciała go zatrzymać, ale druga była po prostu spraliżowana i to obserwowała. Puszczała go.
Blondyn zamknął za sobą drzwi z głośnym trzaśnięciem, a ja wzięłam głęboki wdech, by się uspokoić. Może tak powinno być? Na pewno było to lepsze dla niego, nie musiał zadawać się z taką wariatką jak ja. Tak było bezpieczniej. Tyle ludzi już się ode mnie odwróciło, nie potrafiłam ufać, ani się otworzyć. Byłam zimną suką bez uczuć, jak kiedyś na mnie mówiono. Musiałam tylko wyłączyć uczucia.
Wróciłam do domu, wzięłam leki uspokajające. Zaczęłam klikać w komputerze, a wraz z każdą godziną w mojej głowie rodził się nowy plan na życie. Mój indywidualny plan, który uwzględniał tylko i wyłącznie mnie. Nie mogłam dopuścić do siebie nikogo innego.
**** Od autorki***
Dziękuję Bogu, że miałam w zanadrzu gotowe 7 rozdziałów, żałuję tylko, że zostsły mi już tylko dwa :(
Z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze, relacje, opinie, lubię to sobie podczytywać :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro