Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Tinder był o wiele trudniejszy niż mi się wydawało. Ludzie tam byli co najmniej dziwni. Spotkałam ogromną ilość chłopców tak różnorodnych, że aż w to ciężko było mi uwierzyć. 

Minął raptem tydzień od mojego pojawienia się tam, a ja już miałam ponad 100 par! Nie ukrywałam, że moje i tak wygórowane ego poleciało jeszcze bardziej w górę.

To było bardziej wciągające niż niejedna gra. Teraz przeglądałam chłopców w trakcie kolacji, gdy jechałam rano pociągiem do pracy, gdy wracałam z pracy, podczas zajęć na uczelni, a nawet gdy oglądałam Top Model. Nawet odechciało mi się grać w The sims 4, to było o wiele bardziej wciągające. 

Niektórzy byli nudni i chodziło im jedynie o seks, czego się spodziewałam, ale niektórzy wprawiali mnie w świetny nastrój, odpowiadali na pytanie dotyczące mojej pracy licencjackiej, naprawdę się starali. Jednak to nadal nie było to, czego potrzebowałam. Połowa z nich, widząc moją wiadomość z prośbą o pomoc w badaniu na studia, po prostu mnie usuwała. To było dołujące.

- Lil, wydrukowałaś już może nowe wersje zgód dla pacjentów do Bydgoszczy? - zagadnęła mnie koleżanka z pracy, siadając obok. 

Oderwałam się od Tindera natychmiast. Spojrzałam na nią zdezorientowana, marszcząc brwi. Jakie zgody?

- Ummm... - wyjąkałam. 

- Lili! Za godzinę jest kurier, bierz się za robotę! Co ty tam robisz w tym telefonie? I nie mów, że znowu przesiadujesz na Tinderze! - fuknęła zirytowana. 

Zrobiłam skruszoną minę, lecz to nic nie pomogło. Wyprowadziłam służbowego laptopa z trybu uśpienia, po czym rozpoczęłam poszukiwania potrzebnego dokumentu. 

- Jezu, stara, tak się w to wkręciłam, że nie mogę... - mruknęłam. 

- Ty nie miałaś przypadkiem tam zdobywać wiedzy do pracy licencjackiej? 

- No miałam, ale większość i tak to ignoruje. Poza tym, ty wiesz, jakie tam są ciasteczka? Chodź do drukarki, to ci pokażę! - pisnęłam. 

Celina popatrzyła na mnie z politowaniem, ale podniosła się z fotela niechętnie. Powolnym krokiem ruszyłyśmy do pomieszczenia z drukarkami znadującego się obok. Zamknęłam za nami drzwi, by nikt nas przez przypadek nie usłyszał. W biurze, jak to w typowej korporacji, wszędzie można było natknąć się na podsłuchiwaczy. W takie dni jak dzisiaj, gdzie przyszło stosunkowo sporo osób, naprawdę trzeba było uważać, by nie powiedzieć czegoś niestosownego. O nasz dział się nie martwiłam, ale pracując na wolnej przestrzeni wszystkie słowa się pięknie roznosiły. 

Włączyłam drukarkę, a następnie wyciągnęłam telefon z kieszeni. Włączyłam aplikację randkową i podałam komórkę Celi. 

- Ich tam jest mnóstwo, czaisz? Dziesiątki, setki tysiące, powiedziałabym, że miliony! - rzuciłam. 

- Bawi mnie twoja ekscytacja. I ty naprawdę uważasz, że można tam spotkać swoją miłość życia?

- Co? Nie! - Parsknęłam śmiechem i usiadłam na kartonie z ryzami papieru. - Ja chcę się tylko dowiedzieć, co siedzi w ich głowach. Bawię się w trochę psychologa. Ale jednak większość z nich nie jest w stanie odpowiedzieć mi na wszystkie pytania. Albo mnie od razu wywalają, kiedy odrzucę propozycję "nieziemskiego seksu". - Zrobiłam cudzysłów w powietrzu przy ostatnich dwóch zdaniach. - Nie mam bladego pojęcia, jak do nich dotrzeć, bo tacy właśnie najbardziej mnie ciekawią. Jak to wygląda w ich głowie? Zakładają Tindera, piszą do ładnej laski i co? I to tyle? I jak to potem wygląda? Spotykają się, bez słów lądują w łóżku? A jak nie ma chemii, a jak nie ma pożądania, namiętności? Strasznie chciałabym to wiedzieć, ale nie potrafię ich odpowiednio uwieść... 

- Dobra, dobra, uspokój się, bo zaczynasz za bardzo się rozkręcać! - Zaśmiała się przyjaciółka. - Na każdego jest sposób. Spróbuję ci pomóc, co do nich piszesz? Od czego zaczynasz zazwyczaj rozmowy? Musimy jak najszybciej to ogarnąć i pozbyć się tego Tindera, bo zaczynasz zmieniać się w Tinderowego upiora!

-To odpal sobie wiadomości i poczytaj - zarządziłam. 

Zapadła cisza. Westchnęłam głęboko. Choć dzieliło nas siedem lat, ja i Cela świetnie się ze sobą dogadywałyśmy. Obydwie dołączyłyśmy do zespołu dwa miesiące temu, od razu stałyśmy się bratnimi duszami. Ja wcześniej pracowałam na recepcji w naszej firmie, ona w aptece. Dziewczyna pomagała mi w wielu sytuacjach. Zawsze mogłam na nią liczyć w pracy, czasami pomagała mi z prezentacjami na zajęcia, ale przede wszystkim była moim motywatorem w zdrowiu. Skończyła farmację, więc znała się na rzeczy, wspierała mnie w zmianach moich nawyków życiowych po tym, jak dowiedziałam się o swojej nieuleczalnej chorobie hormonalnej. Zmusiła mnie do regularnego chodzenia na siłownię, by zrzucić kilogramy i wydobyć ukryte pod tłuszczem mięśnie. Namówiła mnie na dietę pudełkową, żeby pilnować kalorii i jeść w miarę zdrowe dania. Zrobiła mi listę wszystkich suplementów diety niezbędnych do życia, wysłała do masy lekarzy. Musiałam przyznać, że te wszystkie działania bardzo mi pomogły w przywróceniu mojego zdrowia psychicznego. Mocno się załamałam po diagnozie, a ona nieświadomie wyprowadziła mnie z dołka. Dziękowałam Bogu za to, że postawił takiego dobrego ducha na mojej ścieżce. Co ja bym bez niej zrobiła?

- Lili, ty naprawdę oczekujesz, że jak napiszesz do chłopaka: "hej, obecnie piszę swoją pracę licencjacką i prowadzę badania nad socjologicznymi aspektami Tindera. Czy pomożesz mi i odpowiesz na kilka pytań, plis", to ktoś ci na to odpisze? Dziewczyno, czy ty kiedykolwiek flirtowałaś z kimś? Sama bym cię usunęła stamtąd!

Wybuchnęłam głośnym niepohamowanym śmeichem, bo w ustach blondynki moja wiadomość brzmiała naprawdę niedorzecznie. Dziewczyna zaczęła pukać się w czoło, co wywołało jeszcze większą salwę śmiechu. 

- Nie możesz walić tak z grubej rury, bo oni nie po to są na Tinderze, by odpowiadać na twoje pytania. Spróbuj ich trochę podejść, a pytania wplątuj w konwersację. Najpierw ich przyciągnij, flirtuj, podawaj instagramy, rób wszystko, by uważali, że ich chcesz. Wtedy będą ci jeść z ręki. Jak już się zaangażują, to rzuć pytanie typu... Hm... Nie wiem no, jakie masz tam pytania w zanadrzu. Zamiast pisać "od jak dawna jesteś na Tinderze?", zapytaj "ile dziewczyn już odkliknąłeś, by trafić na tak cudowną osobę, jak ja?". Wszystko sprowadzaj do siebie i do tej niesamowitej więzi, jaka was łączy. Obiecaj trochę spotkań, pocałunków, seksu, czy czego oni tam będą chcieć. A jak już zdobędziesz wszystkie cenne informacje, to znikaj. Blokada i hejo. Tylko nie podawaj żadnych osobistych danych, żeby cię nie znaleźli. 

Patrzyłam na Celinę szeroko otwartymi oczami, w głowie przetwarzając wszystko, co powiedziała. Nie pomyślałam o tym z tej perspektywy, a to było przecież genialne. 

- Cela... Jesteś geniuszem zła - oznajmiłam powoli, a ona zaśmiała się - I ty nie jesteś w związku? Jakim cudem? 

- To opowieść na inny dzień w drukarce - stwierdziła ze śmiechem dziewczyna. 

Dziewczyna zerknęła za zegarek i przeklęła głośno. 

- Zawijam, bo spóźnię się do lekarza - rzuciła, podnosząc się z drewnianego stołu. Uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco. - Ogarniesz to. 

Zamknęła za sobą cicho drzwi, a ja zostałam sama. Westchnęłam cicho. Dziewczyna miała stuprocentwą rację. Kiedy drukarka wyrzucała z siebie kolejne kartki papieru, ja zaczęłam się zastanawiać nad sobą i całym Tinderem. 

Byłam singielką już od roku. Przez ten czas kręciłam z kilkoma chłopakami, ale dochodziło co najwyżej do pierwszej randki, nic więcej. Z każdym było coś nie tak, co mnie odrzucało - czasem chodziło o styl życia, a czasem po prostu o brak samochodu. Wymówek miałam mnóstwo pod ręką. W głębi duszy wiedziałam jednak, że problem tkwił głęboko we mnie. Nie potrafiłam otworzyć się przed kimś szczerze, zaufać. Bałam się kolejnego zranienia oraz odrzucenia. I choć brzmiało to banalnie, to taka była prawda. Mój były chłopak zszargał moje uczucia, pozostawił ranę, która chyba już nigdy się nie zabliźni. Byłam przerażona faktem, że mam wpuścić kogoś obcego do swojego życia, pokazywać siebie, starać się tylko po to, by znowu jakiś dupek to wszystko zniszczył. Szkoda było mi na to nerwów. Lepiej byłoby udawać zimną i bezuczuciową. To było łatwiejsze zadanie. 

Nasze rozstanie przeżyłam bardzo, bardzo ciężko. Zwaszcza że bawiliśmy się w kotka i myszkę. On, po moich licznych telefonach, wysłał mi smsa o zerwaniu, nie chciał mi oddać pożyczonych pieniędzy, o moje rzeczy też ciężko było go doprosić. Włamywał się na moje media społecznościowe miesiąć po zerwaniu, a dwa miesiące później jego koledzy wysyłali mi wiadomości z pogróżkami oraz takie, przez które moja samoocena spadła poniżej zera. Bardzo ciężko mi było się odtrząsnąć z tego. Gdyby ie przyjaciele raz rodzina, pewnie nie dałabym rady. Teraz mogłam przyznać, że byłam szczęśliwa. Miałam świetną pracę, dobrze zarabiałam, otaczały mnie same wartościowe osoby, czego chcieć więcej? Fakt, zdrowie mi dokuczało, a w domu rodzinnym czekali na mnie rodzice w trakcie paskudnego rozwodu, ale doceniałam każdy elememt mojego życia. Osiągnęłam stabilizację, po co było mi to niszczyć jakimś idiotą? Nie umiałabym zliczyć tych wszystkich momentów, gdy wracałam do domu, otwierałam butelkę wina i upijałam się do nieprzytomności z płaczem, bo jakiś chłopak znwu zrobił to i tamto. Miałam prawie dwadzieścia jeden lat, a zaczynałam popadać w pierwsze fazy jakiegoś alkoholizmu. To było chore. 

Ale jednak... Brakowało mi czasem kogoś, komu mogłabym opowiedzieć o najmniej znaczącej drobnostce, która mi się wydarzyła. Móc zamówić coś w UberEats, nie płacąc opłaty serwisowej za małe zamówienie. Przytulić się do kogoś, gdy kolejne wyniki badań znowu wychodziły źle. Tęskniłam za tym. 

Z zamyślenia wyrwały wibracje telefonu. Szybko zabrałam swoje dokumenty i ruszyłam do biurka, czas mnie naglił, a ja musiałam to jeszcze zapakować i wysłać do odpowiedniego ośrodka badawczego. Wszyscy moi współpracownicy już wyszli, więc założyłam słuchawki i włączyłam losową playlistę. Z muzyką pracowało mi się o wiele przyjemniej. Przy okazji zerknęłam na swoje nowe wyniki badań, niestety hormony pozostały bez zmian. Już specjalnie mnie to nawet nie dziwiło. Szybko sprawdziłam zgodność dokumetów, wrzuciłam do małego pudełka, po czym dokłanie zakliłam taśmą pakową. Powinnam zrobić jeszcze kilka rzeczy, ale postanowiłam odłożyć to na jutro. 

Gdy zaczęłam się pakować, moja komórka znowu zawibrowała. Zerknęłam kątem oka. Tinder.  Moja ręka, bez mojej woli, sama odblokowała telefon i włączyła apkę. Napisał do mnie nowy chłopak. Janek. 

Hej, czy wiedziałaś, że najstarszą rasą psa jest Chart Afgański?  Podobno są już od 6 tysięcy lat.

Zmarszczyłam brwi, po czym parsknęłam śmiechem. Cóż za oryginalność. Chłopak lubił pieski i był historycznym świrem. Od razu weszłam na jego profil. Blondyn o niebieskich oczach. Wysoki, szczupły. Bardzo przystojny. Lubił góry (byłam w stanie to przeboleć), pracował w IT (dobrze płatne), starszy dwa lata ode mnie. Miał pieska. Uśmiechnęłam się mimowolnie do ekranu i od razu zaczęłam szykować odpowiedź. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro