Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Głowa pulsowała mi od nadmiaru informacji, dziwnych nazw chorób, raków, alzheimerów i tego wszystkiego. Na szczęście to był mój ostatni dzień w szpitalu w Gdańsku. Mimo to wizja jutrzejszej Bydgoszczy sprawiała, że miałam ochotę usnąć i obudzić się za tydzień. 

Powłócząc nogami, wlokłam się do windy. Janek nic mi nie pisał od rana, zapewne prowadził telekonferencję z chłopakami i swoim producentem muzycznym. Może to i lepiej, pilnie potrzebowałam drzemki oraz leków przeciwbólowych. Potem miałam w planach iść na basen, z chłopakiem lub też bez. Nasz wyjazd okazał się być całkiem inny, niż sobie początkowo wyobrażałam. Na spacerze byliśmy tylko jeden raz, przedwczoraj. I to dopiero, jak dochodziła północ. Blondyn cały czas chodził w czapce z daszkiem, kapturze i okularach przeciwsłonecznych. Przechodni patrzyli na niego, jakby dopiero co uciekł ze szpitala psychiatrycznego. Nawet nie udało mi się zrobić, chociażby jednego ładnego zdjęcia. Uświadomiłam sobie, że miałam tylko dwie wspólne fotki - z klubu i łóżka. Dopiero na plaży udało mi się coś cyknąć. Tam Janek mógł być sobą - nie było absolutnie nikogo, ale co się dziwić, zaczynał się grudzień. Wczoraj natomiast całe popołudnie spędziliśmy w łóżku w jego pokoju hotelowym. Oglądaliśmy randomowy serial na HBO, a ja w międzyczasie trochę pracowałam. Przez ciągłe rozjazdy miałam mnóstwo rzeczy do nadrobienia, przez co mój dzień roboczy kończył się dopiero o dwudziestej trzeciej. 

Powoli naprawdę zaczynało mnie to wszystko przerastać. Janek był najfajniejszym chłopakiem na świecie, ale... Takie życie mi nie do końca odpowiadało. Ciągłe ukrywanie się, brak randek, to wszystko. Czy ja naprawdę tak dużo wymagałam? Cały czas biłam się z myślami. Wiedziałam, że blondyn robił to dla mnie, chciał mnie chronić, ale... Jaki był tego sens, skoro nie czułam się szczęśliwa? Należałam do tego grona osób, które chętnie chwaliły się swoim życiem w mediach społecznościowych. A to mnie drażniło. I nie wiedziałam, co dalej. Czułam jedynie, jak cała ta frustracja we mnie narastała, czekałam tylko na moment, w którym wybuchnę i rozniosę wszystko dookoła. 

Otworzyłam pokój za pomocą karty i westchnęłam głęboko, trzaskając drzwiami. Po ciemku zdjęłam buty, a dopiero potem, ruszając na łóżko, zapaliłam światło. I stanęłam jak wryta. Na środku małego apartamentu stał nieduży stolik z białym obrusem. Na nim natomiast dostrzegłam dwa talerze z makaronem oraz butelkę wina wraz z kieliszkami. Dookoła porozrzucane były czerwone płatki róż, przy oknach dostrzegłam zawieszone dwa duże balony w kształcie serc. A na środku stał Jan z ogromnym bukietem. O dziwo, miał na sobie luźne, czarne jeansy i tego samego koloru polówkę. 

- Janek...? - wykrztusiłam zszokowana. 

- Wszystkiego najlepszego z okazji naszej miesięcznicy, kochanie - rzucił uśmiechnięty od ucha do ucha, a ja zmarszczyłam brwi. 

Minął już miesiąc?! Że co?! Czas leciał zdecydowanie za szybko. 

Bez słowa podeszłam do Jasia, odłożyłam kwiaty na łóżko i objęłam go mocno, czując łzy pod powiekami. Czułam, jak moje serce i rozum walczą ze sobą. 

- Zapomniałam o tym, przepraszam - szepnęłam mu do ucha, opierając głowę na jego ramieniu. 

Czułam się dobrze. Tak bezpiecznie. 

- Tak też myślałem - zaśmiał się szczerze. Zrobiło mi się bardzo głupio i postanowiłam mu się odwdzięczyć zaraz po powrocie. - Ciężki dzień?

- Gorzej niż ciężki - wymruczałam cicho, przypominając sobie o tych wszystkich problemach i niezgodnościach w pracy. Miałam dosyć. - Masz papierosy? 

- Mam. A nie chcesz najpierw zjeść? - Odsunął mnie od siebie, żeby dokładniej przyjrzeć się mojej twarzy. 

- Nie mam ochoty na jedzenie, przepraszam. Chcę zapalić, wziąć prysznic i leżeć w łóżku. Mam nadzieję, że do mnie dołączysz w tych wszystkich czynnościach. - Puściłam mu oczko, a temu oczy od razu się bardziej zaświeciły. 

Blondyn zarzucił na siebie bluzę, a następnie klepnął mnie w pośladek. Wyszliśmy na balkon, od razu się odprężyłam, wciągając w płuca nikotynę. Jan objął mnie od tyłu, a ja głowę oparłam o jego klatkę piersiową. Przymknęłam oczy. Usypiałam na stojąco. 

- W sobotę jest posiadówka u Solara, kazał mi ciebie przyprowadzić. 

- Jaś, ja nie będę żyła, jak wrócę z Bydgoszczy... Poza tym mam zajęcia w weekend. 

- Powiedział, że bez ciebie mam nie przychodzić. A ja bardzo chcę. 

Mimowolnie parsknęłam śmiechem. 

- Dobrze, coś pomyślimy - rzuciłam z delikatnym uśmiechem na twarzy. 

Rzuciłam peta w popielniczkę, a następnie nakryłam swoją dłonią dłoń Janka. 

- Wiesz, Lili... Nie sądziłem, że na Tinderze spotkam tak niesamowitą dziewczynę. Naprawdę się tego nie spodziewałem. Fakt, trochę przesadzasz z alkoholem, ale niesamowicie cię podziwiam. Jesteś taka mądra i ambitna i nigdy się nie poddajesz. Chociaż dookoła jest tyle problemów, ty i tak dalej pniesz się do przodu. I napędzasz mnie do działania przy okazji, wiesz? To dzięki tobie mam plan na kolejną płytę, to dzięki tobie chcę robić koncerty. Jesteś moją inspiracją, Lil. Uwielbiam cię i jestem cholernie wdzięczny. 

W moim oczach momentalnie pojawiły się łzy. Pociągnęłam nosem. Janek po raz kolejny mnie zszokował i to w tym pozytywnym sensie. Dla takich słów warto było być w ukryciu i się wkurzać. Warto było w to brnąć. 

Odwróciłam się do niego przodem, by popatrzeć w te cudowne oczy. 

- Hej, nie płacz. 

Opuszkami palców delikatnie dotknął moich policzków, otarł łzy. Nawet nie zorientowałam się, kiedy się pojawiły. Miałam jedną wielką gulę w gardle. Chciałam mu powiedzieć tyle słów, podzielić się tym wszystkim, co we mnie siedziało, co do niego czułam. Ale nie potrafiłam. Nie byłam na to jeszcze gotowa. Blondyn dopiero zaczął sklejać moje połamane na szczątki serce. 

Stanęłam więc na palcach, by na jego ustach złożyć delikatny pocałunek. Jaś złapał moją twarz w dłonie, oddając go. Jego miękkie usta naparły na mnie, objęłam go w pasie. Blondyn całował zawzięcie, ale powoli, czule, wkładając w to wszystkie swoje uczucia. Jego palce zsunęły się na moją szyję, a ja mimowolnie zadrżałam. Jego dotyk był tak łagodny, że czułam się jak porcelanowa laleczka. 

- Idziemy pod ten prysznic? - wysapałam, oddychając ciężko między pocałunkami. 

Chłopak od razu złapał mnie za rękę i gwałtownie pociągnął do środka, co wywołało mój niepohamowany śmiech. Od razu zrzucił z siebie bluzę, a następnie i koszulkę. Ja w międzyczasie zaciągnęłam rolety i również pozbyłam się swojej zielonej marynarki. Nim się zorientowałam, Jan został w samych bokserkach. 

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak na mnie działasz - wytłumaczył uwodzicielskim tonem. 

Od razu zdjął ze mnie białą bluzkę, a następnie popchnął lekko na łóżko. 

- Hej, a prysznic?! - pisnęłam, udając niezadowoloną, gdy ten rozpinał moje jeansy.

- Jestem zbyt rozpalony na prysznic - rzucił w pośpiechu, pozbywając mnie bielizny. 


**** Od autorki***

Ha! Idealnie przed północą! Najkrótszy rozdział w historii świata, ale jestem zagorzałą singielką, toteż długie, romantyczne rozdziały chyba nie są dla mnie... Spróbuję jeszcze kiedyś!

 Cały dzień przeleżałam na łóżku i kanapie, ale w końcu się jakoś zebrałam, bo bez tego bym nie usnęła. Dobranoc zatem i do jutra!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro