Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Nie odzywałam się do Janka przez całe dwa dni. Byłam tak wściekła na tę sytuację z Magdą, a zwłaszcza na to, że nawet mnie nie obronił. Kiedy wróciłam do domu, zadzwonił do mnie i wyjaśnił, że sytuacja w SBM jest bardzo napięta, obroty spadły, wyświetlenia też, więc każdy był poddenerwowany tą sytuacją. A Magda była założycielką labelu, więc ją denerwowało to najbardziej. Miałam to gdzieś. Nikt nie mógł mówić do mnie w ten sposób! Moja samoocena, choć i tak bardzo niska, podupadła jeszcze bardziej. 

Dodatkowo miałam mnóstwo pracy. Mnóstwo, to za mało powiedziane. Czekała mnie trzydniowa wizyta w Gdańsku, z której potem bezpośrednio miałam jechać do Bydgoszczy. Cały tydzień wyjęty z życia na podróżach. Nie miałam jak zobaczyć Janka, co trochę mnie smuciło, bo nie chciałam przed wyjazdem zostawiać naszej sytuacji nierozwiązanej. Ale czekałam na jego ruch. Na przeprosiny, czy cokolwiek. Jakiekolwiek starania. Miałam głęboko nadzieję, że blondyn odwiedzi mnie w weekend, ale się przeliczyłam. 

- Lilutku, co ty taka naburmuszona od rana? - zagadnął mnie Krystian, uśmiechając się szelmowsko. 

Popatrzyłam na niego zmęczonymi oczami. Ostatnio był dziwnie miły, co trochę mnie zastanawiało. O co mogło mu chodzić? 

- Ach, szkoda gadać - mruknęłam, klikając w laptopie - masz może gdzieś pod ręką protokół do naszego nowego badania? 

- Zaraz sprawdzę. Ale, jak chcesz, to złożę to zamówienie. I tak pierwszy otwieram ośrodek badawczy. 

Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, ale nic nie odpowiedziałam. Przynajmniej to miałam z głowy. 

Byłam za to w stałym kontakcie z Solarem, który za pośrednictwem Instagrama przeprosił mnie kilkukrotnie za zachowanie Dubrawskiej. Otworzył się nawet i zaczął mi opowiadać o ich problemach małżeńskich i napiętej atmosferze. Ostatnie pół roku spędzili tylko na kłótniach, a teraz dziewczyna się o niego wyprowadziła, zabierając ze sobą ich syna. Było mi bardzo szkoda Karola. To był dobry chłopak. Zależało mu na tym wszystkim. Aż za bardzo zależało. 

Moja komórka rozdzwoniła się na całe biuro. Serce podskoczyło mi do gardła, ale to była tylko moja mama. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, nie miałam siły na wysłuchiwanie obelg na temat ojca. 

Ostatnio wszystko mnie dobijało. Czułam, że przestaję sobie radzić z problemami swoimi i innych. Ciężko mi się wstawało do pracy, chociaż jeszcze miesiąc wcześniej robiłam to z uśmiechem na twarzy. Dorosłość zaczynała mnie przerastać. Chciałam znów poczuć się jak beztroska nastolatka, wtedy życie było jakieś prostsze. 

Po chwili zaczęłam dostawać wiadomości od taty. Znowu się ze mną żegnał. Czyli znowu groził, że popełni samobójstwo. Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze, bo dobrze pamiętałam, jak w wakacje próbował się powiesić w garażu za domem. Poczułam łzy pod powiekami, więc szybko się podniosłam i zgarnęłam ze sobą kurtkę. Potrzebowałam powietrza i papierosów. Ignorując zdezorientowane spojrzenia Marty i Klaudii, ruszyłam do wyjścia. 

Choć był listopad, na zewnątrz było bardzo ciepło. Świeciło nawet słońce. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam paczkę szlugów. Odetchnęłam głęboko, wciągając nikotynę. Zamknęłam oczy. Musiałam się uspokoić. Miałam ogromną ochotę napić się dobrego drinka. A nawet kilku. Wtedy mój umysł się wyłączał, nie musiałam myśleć o tym, jak popieprzoną rodzinę miałam i jak wszystko się sypało. Wysłałam do Janka wiadomość. Krótką, raptem jedną emotikonkę w kształcie myszki. To był taki trochę nasz kod. Blondyn bardzo często pytał o moje samopoczucie, a ja mu zazwyczaj odpisywałam w postaci zwierzątek. Działo się ze mną coś złego. Mój telefon od razu odpowiedział, ale to nie był on. 

Marta: Stara, ale jaja! Ktoś  ci przysłał kwiaty!!! Kim, do cholery, jest Jan????

Podniosłam się gwałtownie. Janek?! Mój Janek?! Pędem ruszyłam do windy, a moje serce robiło fikołki. Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. On był po prostu cudowny. 

- Lili, kim jest Jan? To jakiś twój wielbiciel? - zagadnęła Klaudia z szerokim uśmiechem, kiedy weszłam. 

Bez słowa minęłam ją. Na moim biurku leżał piękny bukiet czerwonych róż obwiązany różową wstążką. Załączona była mała karteczka tylko z imieniem chłopaka i serduszkiem. 

- Lili, halo, chcemy wiedzieć, kim jest Jan! - pisnęła podekscytowana Marta. 

Popatrzyłam na moich współpracowników i ich miny. W tym momencie czułam się dumna, wyższa od nich. Musiałam przyznać, że Janek dobrze wiedział, jak mi poprawić nastrój. Zerknęłam na Krystiana, który patrzył na mnie dziwnymi oczami. Jakby wściekłymi i zazdrosnymi. Ale o co miał być zazdrosny? Że już nie patrzyłam na niego moimi oczkami szczeniaka i nie dawałam mu się manipulować pod każdym względem?

- Długa historia - odparłam, a dziewczyny jęknęły zirytowane. 

- No, mogłabyś nam uchylić rąbka tajemnicy! - rzuciła niezadowolona Klaudia. 

Posłałam jej znaczący uśmiech, a następnie usiadłam przy biurku. Miałam jeszcze dwie godziny do pociągu. Nie dane mi było jednak popracować długo. 

Janek: Przyjadę po ciebie. Dostałaś kwiaty?

Lili: Nie przyjeżdżaj, przecież jadę zaraz do Gdańska. Tak, są piękne, dziękuję! 

Janek: W takim razie jedziemy razem do Gdańska. Mam wolniejszy tydzień. Który hotel sobie zarezerwowałaś? 

Chłopak ponownie mnie zszokował. Chciał jechać ze mną? To był genialny pomysł. W szpitalu z reguły siedziałam do piętnastej, potem mogliśmy spędzić ze sobą całe popołudnie, wieczór i noc. Nasz pierwszy wspólny wyjazd. No prawie. Ale nie byłam na to gotowa. Nie wzięłam ze sobą ładniejszych ubrań, czy chociażby jakiejś ładnej bielizny. Zaczęłam sobie wyliczać, co wpakowałam do walizki. Nic sensownego. 

Podałam mu wszystkie dane, a ten szybko zarezerwował pokój w tym samym hotelu. Udało mu się nawet zgarnąć pokój tuż obok mnie, choć pewnie to było proste przy jego nazwisku. 

Janek: Będę za godzinę. 

I nagle wizja mojego wyjazdu i pracy stała się cholernie przyjemna. Kochałam tę firmę! Kochałam takie spontaniczne akcje! Musiałam tylko jakoś wytrzymać jeszcze godzinę w biurze. Dziewczyny pisały do mnie na Teamsie, żądne opowieści o chłopaku. Odpisałam im jedynie, że to nie był nikt ważny i że byłam z nim na raptem jednej randce. Nic poważnego. Nie mogłam napisać przecież prawdy, wtedy nie dałyby mi spokoju. 

Naszykowałam sobie materiały na wyjazd, dogadałam się z koleżanką i byłam gotowa. Zgarnęłam więc swoją walizkę spod biurka i założyłam kurtkę. 

- Powodzenia, Lil! - rzuciła Marta znad swoich dokumentów. 

- Będziemy w kontakcie. W sobotę high heels, si? - spytałam, stojąc przy jej biurku. 

- Si - odparła. 

Pożegnałam się z resztą, a następnie ruszyłam do wyjścia. Janek już na mnie czekał w swoim aucie na parkingu, a ja przebierałam nogami w oczekiwaniu na windę. Czułam ogromną ekscytację, co było do mnie aż niepodobne. Po prostu się trzęsłam z emocji. 

Blondyn stał oparty o maskę samochodu, palił. Miał na sobie oversizową kurtkę, okulary przeciwsłoneczne i czapkę z daszkiem. Ledwo go poznałam, ale taki był tego cel. 

- Hej - rzucił. 

- Hej - odparłam. 

- Przepraszam za piątek. Powinien się za tobą wstawić, zrobić cokolwiek. Nikt, absolutnie nikt, a nawet Magda nie może... - zaczął, a ja mimowolnie wywróciłam oczami. 

- Och, zamknij się - odparłam, a następnie przywarłam go jego ust. 

Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo mi go brakowało. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a następnie przysunęłam się o niego bliżej. Blondyn od razu złapał mnie za biodra i jęknął cicho zaskoczony moim nagłym przypływem uczuć. Nasze języki splotły się ze sobą, walcząc o dominację. Choć zazwyczaj byłam całkowicie uległa, tym razem to ja nadawałam tempo. 

- Mmm, szykuje się udany wyjazd, skoro już teraz mnie tak zaskakujesz - wymruczał. 

Wybuchnęłam głośnym śmiechem. Blondyn zgarnął moją walizkę, a następnie otworzył bagażnik. 

- Ale jeśli jeszcze raz Magda mnie tak wkurwi, to spotka się z moją prawą pięścią - zagroziłam, gestykulując dłońmi - I ty też! - dodałam. 

Bez słowa wsiedliśmy do auta. Rozłożyłam się wygodnie, zdjęłam buty i włączyłam podgrzewanie fotela. Janek, znając mnie już trochę, kupił mi moją ulubioną kawę mrożoną.

- Już nie mogę się doczekać! - rzuciłam rozmarzona - Gdańsk to moje ulubione miasto. Pójdziemy na najlepsze burgery w mieście, wieczorne drinki, ooo, możemy iść na koło widokowe! I możemy też zahaczyć o Muzeum Solidarności i II Wojny Światowej, uwielbiam tam chodzić, mają zawsze świetne wystawy! A wieczorem możemy się przejechać na plażę! 

- Spokojnie, młoda. - Przystopował mnie chłopak. - Pamiętaj, że nie możemy pojawiać się publicznie, wszyscy mnie rozpoznają i nie dadzą nam spokoju. Plaża brzmi spoko, ale zapomnij o muzeach i drinkach na mieście. Chyba nie chcemy, by cała Polska się o nas dowiedziała, prawda?

Nastała cisza. 

- Nie, nie chcemy - westchnęłam cicho rozżalona i smutna. 

*** Od autorki*** 

Dzień dobry! Jak Wam mija ten piękny, słoneczny dzień wolny od pracy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro