Rozdział 12
- Janek, no! Nie śmiej się! Tak było! - fuknęłam do telefonu, próbując zagłuszyć śmiech mojego chłopaka.
Tak. Mogłam go już nazywać w ten sposób oficjalnie i to było bardzo dziwne uczucie. Nie potrafiłam się do tego przyzwyczaić. Podobnie było z jego zdjęciami, które widywałam w Internecie. Czułam się tak, jakby to były dwie, całkowicie różne osoby.
- Lili, przecież Beteo ma dziewczynę. I to od zawsze. On jest taki trochę ciepły, dlatego też uważam, że po prostu źle zrozumiałaś jego sygnały. Chciał się tylko zaprzyjaźnić. A po alkoholu ma tendencje do przytulania i całowania innych ludzi. Rok temu, na Hotelu, tak się nawalił, że całował każdego napotkanego chłopaka w czoło. On taki jest i tyle.
Westchnęłam. Wszelkie dyskusje z blondynem na temat zachowania Beteo były bez sensu. Może i on miał rację? Ja nie byłam przyzwyczajona do takich aktów czułości, więc dla mnie było to bardzo niekomfortowe.
- Dobra, Lili, będę kończyć, bo już jestem w agencji. Nie wiem, jak długo mi się zejdzie, ale raczej będziesz już spać, jak skończę - rzucił.
Ostatnio miałam ogromną tendencję do usypiania o bardzo wczesnych porach, nawet i dwudziestej pierwszej, chociaż wcześniej potrafiłam oglądać serial do pierwszej, czy drugiej nad ranem. Mój organizm potrzebował teraz chociażby i dziesięciu godzin snu, a to i tak było dla mnie za mało.
- No, dobrze, ale napisz, jak będziesz w domu. Przez sen też potrafię się martwić - odparłam ze śmiechem.
Nagle usłyszałam jakąś krzątaninę oraz głosy innych. Janek zdążył rzucić głośne przekleństwo, zanim ktoś zabrał mu telefon.
- Lili, hej! Wbijaj do nas! Poznasz dziewczyny z Sold Outu i może coś doradzisz, skoro studiujesz marketing! A potem będzie pizza i piwo!
Mimowolnie uśmiechnęłam się. Paweł Kacperczyk we własnej osobie i na żywo. Musiałam przyznać, że złapaliśmy ze sobą świetne flow. Doskonale się rozumieliśmy, mieliśmy też wiele wspólnych tematów. Podobnie również było z Solarem. Oni wydawali mi się najbardziej ogarnięci z całego labelu. Widziałam, jak Bedoes i White się upili i robili ogromne awantury w klubie. Nie zabrakło również pranków w ich wykonaniu. Choć muzyka Bediego najbardziej do mnie trafiała, tak jego osoba zaczęła mnie odrzucać. Wolałam już nawet nie wspominać jego chwalenia się pieniędzmi i osiągnięciami. Inaczej go sobie wyobrażałam.
- Paweł, oszalałeś? Gdzie ja się tam nadaję? Poza tym, muszę zrobić prezentację na zajęcia - prychnęłam.
Przerażała mnie wizja spotkania dziewczyn.
- To nie jest zły pomysł! Janek, zaproś swoją dziewczynę do nas! - dorzucił Solar gdzieś z oddali.
- Paweł, oddawaj mi ten telefon! - warknął blondyn. Po licznych odgłosach domyśliłam się, że misja została wykonana.
- Jak dzieci - rzuciłam.
- Powoli zaczynam być zazdrony o twoją relację z Pawłem - oznajmił Jan, a ja wybuchnęłam śmiechem - Ale serio, Lili, wpadnij. Skoro ojciec rodu cię zaprasza, nie możesz odmówić. Podeślę ci adres i zamówię ubera.
- Jaś, ja muszę zrobić prezentację. - Zasiadłam do laptopa i popatrzyłam na biały, pusty slajd w PowerPoint.
- W takim razie przyjedź, jak skończysz. Proszę.
Nie umiałam mu się sprzeciwić, z resztą bardzo chciałam zobaczyć chłopaka. Od naszego ostatniego spotkania minęło raptem pięć dni, a ja już za nim tęskniłam. Ugh, nienawidziłam miłości.
- Zastanowię się - odparłam z uśmiechem, chociaż obydwoje wiedzieliśmy, że przyjadę.
Pożegnałam się z chłopakiem i resztą, wyciszyłam telefon, a następnie zaczęłam szukać informacji do prezentacji. Moje myśli jednak cały czas krążyły wokół chłopaka. Chciałam, żeby wszystko rozwijało się powoli, ale coś nie szło po mojej myśli. Nie potrafiłam jasno określić tego, jak się czułam, ale to wszystko mnie bardzo przytłaczało. Jego koledzy, on, wszystkie komentarze fanek, jego koncerty, kariera, a nawet te głupie zdjęcia na Instagramie. Wszędzie, gdzie tylko się rozejrzałam, był chłopak.
Otworzyłam sobie piwo i upiłam spory łyk. Ostatnio cały czas piłam, sama nie wiedziałam dlaczego. Mimowolnie zerknęłam na komórkę, gdzie czekała na mnie wiadomość od Klaudii.
Klaudini: Zamówiłaś te zgody na udział w badaniu dla pacjentów dla ośrodka w Gdańsku?
Westchnęłam głęboko. Dochodziła szesnasta, a dziewczyna siedziała w biurze. Ja skorzystałam z home office, by nie musieć przesiadywać z nią i jej najlepszym przyjacielem, Krystianem. Mimo że miałam Janka, ta sytuacja nadal bolała. Korciło mnie, by im wspomnieć, że mój nowy chłopak był jednym z najpopularniejszych raperów w Polsce, ale to przecież była tajemnica. Nikt nie mógł wiedzieć o nas, dlatego też nie mogliśmy iść razem na miasto, wypić kilku drinków, zagrać w kręgle, czy chociażby skoczyć do kina. Nasze randki kończyły się w moim albo jego mieszkaniu lub w aucie, gdy odbierał mnie z pracy i kręciliśmy się po zakorkowanych ulicach Warszawy. Szczyt marzeń.
Lili: Nie, zapomniałam. Sorki
Klaudini: Ale zjebałaś. Potrzebuję tego w tej minucie.
Nic już nie odpisałam, ale poczułam się strasznie głupio. Jęknęłam głośno. Trzasnęłam klapą laptopa, a następnie położyłam się na kanapie.
W pracy też szło mi coraz gorzej, zapominałam o podstawowych obowiązkach, nie mogłam się skupić. Myślałam o Janku albo z nienawiścią obserwowałam Krystiana i Klaudię.
Dopiłam piwo do końca, rozmyślając o tym wszystkim. Przynajmniej ostatnio nie musiałam wysłuchiwać problemów rozwodowych moich rodziców. Miałam już serdecznie dosyć tego wszystkiego.
Minęło może pół godziny, gdy niechętnie podniosłam się i poszłam zrobić szybki makijaż. Włosy związałam w kucyka, a z szafy wyciągnęłam jeansy i bluzę. Ku mojemu zaskoczeniu spodnie nie dopinały się, więc przerażona wskoczyłam na wagę. Dobijałam do 80 kilogramów.
- Kurwa! - krzyknęłam.
Leki, choć licznym zapewnieniom lekarza, nie pomagały mi schudnąć. A może to była po prostu kwestia mojego częstego obżerania się. Zasada były prosta - chipsy na zły humor. A zły humor miałam prawie codziennie.
Czarne rurki cisnęłam ze złością na łóżko. Założyłam po prostu legginsy sportowe. Zamówiłam taksówkę i ruszyłam na podany przez Janka adres, chociaż to było ostatnie, na co miałam ochotę. Wolałam zjeść moją ulubioną czekoladę bąbelkową i wypić jeszcze jedno, czy dwa piwa smakowe. Sparkling Rose mogłam pić zamiast wody.
Napisałam do blondyna, że jestem na miejscu, a ten wyszedł po mnie pospiesznym krokiem.
- Hej - rzuciłam cicho zmęczona moimi myślami.
- Hej, Lili, wszystko okej? Mizernie wyglądasz. - Zmartwił się od razu, a ja posłałam mu wymuszony uśmiech.
Przytuliłam się do niego bez słowa, wdychając mocny zapach perfum. Jego bluza z merchu Solara była przyjemna jak poduszka. Zacisnęłam mocno powieki, by pozbyć się resztek łez, które wylałam w uberze.
- Chodź, poznasz Magdę - oznajmił po chwili, łapiąc mnie za dłoń, a mnie przeszły dreszcze ze stresu.
Magda Dubrawska, osoba ogarniająca wszystkie koncerty i sprawy labelu. Żona Solara. Druga głowa SBM.
Blondyn w ciszy przeprowadził mnie przez stare korytarze kamienicy. Minęliśmy studio i po chwili znaleźliśmy się w niedużym pomieszczeniu wypełnionym kartonami. Na środku stało kilka połączonych ze sobą stolików, tworząc mini salę konferencyjną. Zauważyłam Kacperczyków, Solara, Białasa, Walczaka. Po przeciwniej stronie siedziała natomiast Magda wpatrzona w ekran laptopa. Na żywo wyglądała o wiele lepiej niż na zdjęciach. Miała piękne, zadbane kręcone włosy. Założyła beżowy golf i czarną spódnicę maxi z rozcięciem, chociaż była zima. Poczułam się głupio w moich legginsach i zwykłej bluzie.
- Hej - rzuciłam przestraszona.
Paweł od razu się rzucił, by mnie przytulić mocno, a ja parsknęłam śmiechem, oddając uścisk.
- Lili, dobrze, że jesteś! Mamy tutaj niemałe kłopoty i kwestie sporne, więc zostaniesz naszym obiektywnym doradcą marketingowym!
- Paweł, ja pracuję w badaniach klinicznych, nie w marketingu - przypomniałam mu, a następnie ruszyłam do pozostałych, by się przywitać.
Czułam na sobie spojrzenie Magdy.
- Lilianna, tak? - spytała z przeszywającym spojrzeniem.
- Lili, tak. - Wyciągnęłam do niej dłoń, jednak szatynka ją kompletnie zignorowała.
Zmarszczyłam brwi zdezorientowana. Odwróciłam się do Janka, a ten odsunął mi krzesło tuż obok siebie. Zdjęłam kurtkę i usiadłam, obserwujących wszystkich.
- Chcesz coś do picia? - zapytał cicho, a ja jedynie pokręciłam przecząco głową. W gardle miałam wielką gulę. Nie rozumiałam zachowania dziewczyny, ale zrobiło mi się przykro. Blondyn, jakby wyczuwając mój kiepski nastrój, złapał mnie za rękę i uśmiechnął się pokrzepiająco. - Ona zawsze taka jest na początku, ale zobaczysz, jeszcze będziecie przyjaciółkami - szepnął mi na ucho.
Nie odpowiedziałam nic, bo i po co? Nie miałam na to siły.
- Nie zgadzam się z tobą, Magda - rzucił Karol zimnym tonem, a Dubrawska spojrzała na niego z ukosa. Od razu wyczułam napiętą relację między nimi. - Uważam, że nasz wyjazd i pomysł Pawła to jest coś cholernie genialnego i oryginalnego. Zrobimy coś całkowicie innego.
- Karol, co innego? Co i rusz gdzieś wyjeżdżacie, najpierw mówicie, że zrobicie milion hitów, a tylko wracacie z kacem. Mam ci przypomnieć twoją obiecującą piosenkę, która skończyła się jedną, wielką klapą? Według fanów Zobaczymy to dno - warknęła.
Zapadła niezręczna cisza.
- Magda, SBM ostatnio mocno podupadło. Musimy łapać się każdej okazji i tworzyć nowe nuty, zamiast wprowadzać nowych ludzi do starteru. A chłopaki mają dobrą wizję, trzeba im zaufać i spróbować, bo nic to nie zaszkodzi - odparł spokojnym tonem Białas.
Próbowałam wbić się w temat. Domyśliłam się, że chozi o plan wyjazdy do Azji, o którym Janek mi opowiadał.
- Lili, chcemy w Azji zrobić płytę. Każdy kraj to jedna piosenka o czymś całkowicie innym, trochę o nas, trochę o kulturze, chcemy połączyć nasze brzmienia.
Pokiwałam powoli głową, patrząc na Maćka.
- Nie zastąpicie Quebo.
Magda mnie irytowała coraz bardziej.
- Uważam, że... - zaczęłam i odchrząknęłam zestresowana. To było gorsze niż moja rozmowa kwalifikacyjna. - Białas ma całkowitą rację. Jako oobiektywny słuchacz SBM od kilku lat myślę, że to może być ciekawe. Piosenki Quebonafide są już stare, z resztą on sam zmienił image i nie kojarzę, by nagrywał w Azji. Młodsze pokolenie już tego nie pamięta. Wydaje mi się też, że słuchacze wolą jednak stary skład. Kinny wybił się bardzo szybko, ale i tak każdy go teraz krytykuje, płyta była mocno średnia. Nypla znam tylko z Hotelu, gdzie rapował z innymi. SBM musi się odbudować stałymi członkami, a nie tylko tymi nowymi. Myślę, że warto przeprowadzić badania marketingowe, dowiedzieć się, co i kto według słuchaczy jest teraz na topie. Potem zrobić kilka kampanii marketingowych, wprowadzić chłopaków w świat, jakieś festiwale, akcje charytatywne tworzone przez SBM. Chodzi o to, by Maffija była blisko z fanami, bo to jest najważniejsze. I nie jako pojedyncze jednostki, ale cały label. Bedoes podbija Internet z 2115, bo są wszędzie. Pokazuje się z fanami, wrzuca zdjęcia z nimi, nawet gra z nimi w piłkę. Tego właśnie potrzeba. Pokazać, że to są prawdziwe, normalne osoby. Obniżyć ceny koncertów dla uczniów, bo ich po prostu już nie stać na to - dodałam.
Nastała cisza, a ja zagryzłam wargę. Nawet nie zorientowałam się, kiey do głowy zaczęły mi wpadać pomysły na kolejne promocje marki. Poczułam przyjemną adrenalinę.
- Lili, jesteś genialna - podsumował Paweł, patrząc na mnie z uznaniem, a ja mimowolnie zaczerwieniłam się.
- I po co ci te badania kliniczne, mając marketing we krwi? - rzucił ze śmiechem Janek, rozładowując atmosferę, a następnie pocałował mnie w skroń.
Uśmiechnęłam się szeroko dumna z siebie.
- Masz dwadzieścia lat i gówno wiesz o marketingu czy SBM. Nie wtrącaj się w sprawy biznesowe i nie udawaj, że cokolwiek wiesz, bo nie wiesz nic. Ja prowadziłam tę firmę, kiedy ty robiłaś w pieluchy. Po co wy ją tu w ogóle przyprowadziliście?! - powiedziała wściekła do granic możliwości Magda.
Mierzyłyśmy się spojrzeniami, dziewczyna dosłownie kipiała ze złości. Jej twarz pokryła się purpurą. Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Wstałam więc i wzięłam swoją kurtkę, a następnie ruszyłam do wyjścia i głośno trzasnęłam drzwiami.
- Lili, czekaj!
W biegu narzuciłam na siebie ubranie i odpaliłam Ubera. Chciałam do domu. Przetarłam oczy, rozmazując makijaż.
To było dla mnie za dużo.
***Od autorki***
Dobry wieczór! Jak zwykle, niecierpliwie czekam na wasze komentarze, opinie, gwiazdki i wszystko!
Przez ostatnie dwa, trzy tygodnie mało się odzywałam, ale miałam istny cyrk w pracy, egzaminy, rozmowy i inne koszmary (badania kliniczne...)
Ale przez najbliższy tydzień mam urlop, więc myślałam może coś o jakimś maratonie? Każdego dnia jeden rozdział? Bez Waszego wsparcia się to oczywiście nie uda, więc help plis! Jak dostanę pięć komentarzy z aprobatą, to robimy to!
Marzeniem jest dobić do niedzieli do tysiąca wyświetleń, więc jeszcze pięćset przed nami, uda się?
Ostatni czas pokazał mi, że wszystko się uda, jak się chce, więc...
Miłego wieczoru i wolnego Wam życzę!
xoxo, enka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro