Rozdział 111
- Musisz rozluźnić sobie głos, Lili - powiedział White - właśnie w ten sposób - dodał, zanim zaczął śpiewać do mikrofonu randomowe głoski.
Bacznie obserwowałam go, gdy szeroko otwierał usta. Delikatnie zmrużył oczy i mogłam poczuć, jak wyłączał się z otoczenia. Powędrowałam wzrokiem na drugą stronę studia. Za szybą siedział Kubi wraz z Bedoesem, a tuż za nimi stali Flexy i Kuqe. Mimowolnie przeszedł mnie dreszczyk emocji. Czułam się obserwowana z każdej możliwej strony, wiedziałam, że wszyscy mocno na mnie liczyli. A ja nie umiałam śpiewać ani tym bardziej rapować. Dopiero teraz to do mnie dotarło, ja się kompletnie do tego nie nadawałam. Kto wpadł na ten durny pomysł i czemu wszyscy się na niego zgodzili?
- Kumasz, czy nie kumasz? - spytał Łajcior, przywracając mnie do rzeczywistości. Powędrował spojrzeniem w punkt moich obserwacji, a potem westchnął cicho. - Poczekaj tu chwilę.
Nie czekając na moją odpowiedź, wyszedł do reszty i zaczął z nimi dyskusję. Poparzyłam na stojący obok mnie mikrofon, a onieśmielenie jeszcze bardziej wzrosło i osiągnęło chyba maksymalny poziom dla mojego organizmu. Otworzyłam usta, ale nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Próbując naśladować Sebastiana, zamknęłam oczy, ale mogłam co najwyżej cicho mruczeć. Jeszcze raz przeskanowałam tekst dissu na Solara, który był dobry. Wbijałam mu tylko delikatnie szpilki, co bardzo mi odpowiadało.
W głowie po raz kolejny powtórzyłam cały tekst, chociaż zdążyłam się już go nauczyć na pamięć. Poprawiłam słuchawki na uszach, zanuciłam cicho, ale po dwóch wersach przestałam. Warknęłam podirytowana. Odwróciłam się do drzwi, by powiadomić Bedoesa, że nie dam rady, kiedy ten wszedł do środka z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Bedi, to nie ma sensu, to jest głupota totalna - rzuciłam zmarnowana.
Zdjęłam te durne słuchawki, a biodra podparłam rękoma. Uniosłam wysoko brew i wysunęłam podbródek, by niewerbalnie pokazać chłopakowi, że to koniec z mojej strony.
- White poszedł po coś do picia dla ciebie - oznajmił niewzruszony moimi słowami - Lili, myślisz, że każdy z nas od razu stał się raperem i nawijał kawałki jak pojebany? Proszę cię, Flexy do tej pory ma problem, by stanąć samemu przed mikrofonem - dodał.
Patrzyłam na niego morderczym spojrzeniem, bo to nie były te słowa, które chciałam usłyszeć. Borek uśmiechnął się jeszcze szerzej, a potem posłał mi mocnego kuksańca w ramię. Syknęłam mimowolnie, od razu łapiąc się za obolałe miejsce.
- Oszalałeś? - warknęłam - człowieku, weź kontroluj swoją siłę!
Raper roześmiał się jeszcze głośniej, gdy do studia nagraniowego wszedł White z równie szerokim uśmiechem. Podał mi biały, papierowy kubek z wodą, który przyjęłam z wdzięcznością.
- Ja nie wiem, czego wy ode mnie oczekujecie, ale to się na pewno nie uda - twierdziłam, upijając łyk.
Byłam tak spragniona, że dopiero po kilku sekundach wyczułam silną woń alkoholu. Głośno się zakrztusiłam, próbując przełknąć czystą wódkę. A to wywołało kolejną lawinę śmiechu.
- Jesteśmy na dobrej drodze! - rzucił Sebastian.
- Pojebało was? Jest czternasta, weź, odstaw tę wódę! I to jeszcze czysta? No kurwa, White! - krzyknęłam oburzona, a on jedynie rozłożył ręce w akcie bezradności.
- Takie polecenia od szefa, maleńka. Uspokój się, bo grzędzisz jak Genowefa - stwierdził, a jego oczy rozszerzyły się. Szybko zabrał mi kubek i upił łyk. - O, kurwa, dopiero druga, a Lili już mnie ostro ruga - dodał, narzucając sobie randomowy rytm.
Mimowolnie się uśmiechnęłam i pokiwałam głową z rezygnacją. Sebastian machnął ręką na Kubiego, który nadal siedział za szklaną szybą. Ten twierdząco kiwnął głową, a potem kliknął kilka razy na konsoli. Przyłożył dłoń do swoich słuchawek.
- Ty te rymy to masz wcześniej przygotowane, czy jak? - spytałam zadziornie - przecież to niemożliwe, by tak wymyślać na bieżąco.
- Nie wierzysz w moje możliwości? - Uniósł wysoko brwi, przykładając dłoń do serca - ranisz moje uczucia, Lili. A mimo to, mam nadzieję, że zapewnisz mi odpowiednie alibi. Ludzie twierdzą, że jesteśmy w stosunku do SB winni, a my po prostu byliśmy dla nich zbyt zwinni.
Otworzyłam usta, ale zaraz je zamknęłam. Nie mogłam uwierzyć w to, że chłopak tak dobrze freestylował. Do tej pory wydawało mi się, że miałam dobre rozwiniętą wyobraźnię oraz kreatywność, ale najwyraźniej cholernie się myliłam. Łajcior podał mi kubek z alkoholem, a ja szybko zrozumiałam, o co mu chodziło. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, a potem upiłam duży łyk, nieznacznie przy tym kaszląc. Cały czas czułam na sobie jednak baczne spojrzenie Bedoesa.
- A umiesz jeszcze normalnie rozmawiać, czy rymy to jedyne, na co się stać? - zadałam kolejne pytanie, przekazując mu opróżniony do połowy kubek.
Borek wydał z siebie charakterystyczne „uuu', jednocześnie klasnął przy tym głośno w dłonie.
- Zagięła cię, stary! - krzyknął wyraźnie pod wrażeniem mojego ciętego języka.
Spojrzałam na White'a z charakterystycznym błyskiem w oku. Mocno zagryzłam wargę, ale nie mogłam powstrzymać się od satysfakcjonującego uśmiechu.
- Chcesz, żebyśmy milczeli, tylko dlatego, że tak nie umiesz, wolisz słuchać tych kłamliwych cweli.
Otworzyłam usta oburzona.
- Oczywiście, że tak umiem! Nawet lepiej niż wy! - rzuciłam pełna przekonania, a potem się roześmiałam.
- Teraz jesteś w 2115, powinnaś wiedzieć, co buja, a co nie - dodał, gestykulując przy tym dłonią.
Napił się, a zaraz po nim oddał mi pałeczkę. Stanęłam bliżej mikrofonu i delikatnie przymrużyłam oczy. Kubi włączył bit na głośniki, teraz wszyscy go słyszeliśmy. Chłopaki, zupełne nieświadome, zaczęli się bujać w rytm, a ja próbowałam do nich dołączyć, choć nie szło mi najlepiej. Oni jedynie się z tego śmiali.
- Lils, powinnaś, wiedzieć, co buja, bo Solar jako top 1 może jedynie wylizać mi chuja! - dodał Bedoes głośno do mikrofonu.
Otworzyłam szerzej oczy, mimowolnie przyłożyłam rękę do ust i zaczęłam głośno się śmiać.
- Ooo, to było dobre w chuj! Gdzie jest wódka?! Dajcie więcej wódki! - krzyknął, machając dłonią White.
Zaraz pojawił się Flexy, który przyniósł całą butelkę Wyborowej. Skinął na Bedoesa znacząco, a ten skinął głową.
- Nie zwalniamy, kurwa, napierdalajcie dalej! - rzucił Kubi do mikrofonu, nadal bacznie nas obserwując.
White podał mi butelkę, upiłam kolejny, spory łyk. Przymknęłam powieki, wyobrażając sobie twarz Solara, która rozpalała mnie do ostrej wściekłości. I słowa zaczęły ze mnie po prostu płynąć. Nie musiałam nawet patrzeć na słowa w telefonie, po prostu się wyłączyłam. White dopowiadał jakieś wersy od siebie, Bedoes co i rusz się śmiał. Ale najważniejsze było dla mnie to spojrzenie Borka. Był ze mnie dumny. I w końcu czułam, że coś znaczę. Ja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro