Rozdział 10
Obudził mnie mój niedzielny budzik o 8 rano. Nienawidziłam go, bo z reguły oznaczał, że miałam angielski na studiach online, dzisiaj na szczęście była szczęśliwa niedziela — wolna od zajęć. Otworzyłam leniwie oczy i pierwsze co zauważyłam, to jasne promyki słońca. Odwróciłam się do Janka, który jeszcze spał i przypomniałam sobie namiętne chwile wczorajszej nocy. Poszłam do łóżka z chłopakiem na trzecim spotkaniu. A tym chłopakiem był Jan-Rapowanie. Istny obłęd! Uświadomiłam sobie, że musiałam o wszystkim powiedzieć mojej najlepszej przyjaciółce, Karolinie. Teraz chyba już mogłam.
- Kurwa! - krzyknęłam nagle, budząc blondyna -Jezu, Janek, musisz jechać!
- Co? - wychrypiał zaspany, przecierając oczy.
- Mój tata! Boże! On zaraz wróci! Albo i wrócił! Chryste! Nie może cię tu spotkać!
Jak oparzona wyskoczyłam z łóżka, nie przejmując się, że miałam na sobie tylko długą koszulkę. Wyjrzałam za okno. Nie zobaczyłam samochodu swojego taty, co oznaczało, że nadal gdzieś balował. Nie zmieniało to faktu, że mógł pojawić się w każdej chwili.
- Musisz jechać! Boże, twoje auto! Sąsiedzi je na pewno widzieli! O, Boże, jestem skończona! - pisnęłam, rozglądając się za sąsiadem na podwórku po drugiej stronie ulicy.
Za swoimi plecami usłyszałam głośny śmiech, odwróciłam się więc zaskoczona. Janek, kompletnie nie przejmując się moim atakiem paniki, leżał rozwalony na łóżku, bacznie mnie obserwując.
- Lili, uspokój się, Szyman mnie przywiózł, więc sąsiad nie zobaczy auta. Sama mówiłaś, że twój stary pewnie jest u kochanki, więc nie wróci prędko. Kładź się tutaj i delektujmy się tym porankiem jeszcze przez godzinę - oznajmił kompletnie niewzruszony, nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia, jakim był mój wściekły ojciec. A po moim ostatnim chłopaku, był bardzo negatywnie nastawiony do wszelkich kolejnych chłopców.
- Poczekaj, zadzwonię do niego, zapytam - rzuciłam.
Wskoczyłam na łóżko i wyciągnęłam telefon spod poduszki. Wybrałam numer taty, lecz ten po dwóch sygnałach mnie odrzucił. Po krótkim SMS-owaniu w końcu mogłam się uspokoić, mój rodziciel nie zamierzał wrócić przez najbliższe trzy godziny. Janek zatem przytulił się do mnie, obejmując moją talię, a głową kładąc na mojej klatce piersiowej. Westchnął głęboko. Zaczęłam bawić się jego jasnymi, krótkimi włosami, a on prawie że mruczał z przyjemności.
- I tak będę musiał się zaraz zbierać, napiszę do Szymana. Mamy spotkanie z Magdą, mamy przeanalizować oferty koncertów, które dostała i wybrać te najbardziej opłacalne. Pewnie zejdzie nam to do wieczora - westchnął, a następnie przeciągnął się - A ty masz jakieś plany?
- No cóż... Moja praca licencjacka, to na pewno. Pewnie spotkam się z przyjaciółką, Martyną, mieszka niedaleko, opowiadałam ci o niej. I może zaproszę Karolinę do siebie, muszę z nią pogadać. No i trochę odpocznę, muszę zdobyć pozytywną energię na najbliższy czas - odparłam.
- Jest mi tutaj tak wygodnie, że Szyman chyba siłą będzie musiał mnie wyciągnąć - powiedział po chwili ciszy, a ja uśmiechnęłam się, nadal przeczesując palcami delikatne włosy blondyna.
Zaczęłam się zastanawiać nad jedną, istotną kwestią. Wczoraj, mimo wszystko, nie określiliśmy naszego statusu. Nie wiedziałam nadal, kim byliśmy. Parą? Za wcześnie, nie znaliśmy się odpowiednio. Przyjaciółmi z benefitami? To stwierdzenie brzmiało okropnie. Więc jak nas nazywać, co dalej? Powinnam zapytać o to chłopaka, ale było tak przyjemnie, że nie chciałam psuć tej chwili. Zresztą, czy potrzebowałam etykietek? Etykiety oznaczały zobowiązania, pewne powinności, a ja tego nie chciałam, za bardzo się bałam. Teraz było okej. Pisaliśmy ze sobą, rozmawialiśmy, spotykaliśmy się. Nie chciałam iść za szybko, nie mogłam. Moja niezależność była najważniejsza.
Nagle chłopak przerwał przeglądanie Instagrama, co sama kątem oka podglądałam. Janek odwrócił się do mnie przodem, przy okazji wbijając mi łokieć w żebra. Jęknęłam głośno, a on jedynie się zaśmiał. Popatrzył mi głęboko w oczy, a następnie, bez zbędnych słów, pocałował mnie.
Motylki nadal latały po moim brzuchu jak szalone, nadal do końca nie wierzyłam w to, że całował mnie Jan-Rapowanie. Wczoraj uprawialiśmy seks, a dzisiaj rano, widząc mnie bez makijażu, z nieumytymi zębami i nieuczesanymi włosami, całował mnie. Złapałam go za szyję i przysunęłam bliżej. Poczułam łzy, napływające do moich oczu i zganiłam się w myśli za moją delikatność. Ale, po raz pierwszy od dawna, to nie były łzy rozpaczy. Raczej chwilowej radości, wdzięczności.
- Och, Lili, jesteś taka cudowna - westchnął chłopak, dysząc.
Zaczął namiętnie całować moją szyję. Zdjął moją koszulkę, pozostawiając mnie całkiem nagą. Przez chwilę się zestresowałam - wczoraj było ciemno, była zapalona tylko lampka, a teraz widział mnie w naturalnym świetle, w pełnej okazałości. Moje boczki, tłuszcz, kilogramy, cellulit i rozstępy. On jednak się tym nie przejął, sunąc ustami po moim brzuchu. Sapnęłam cicho z przyjemności, jaką mi dawał.
*****
Kiedy już Szyman przyjechał po Janka, ja sama dopiłam kawę i napisałam do Karoliny. Wiedziałam, że dziewczynie nie będzie chciało się przyjechać do mojego rodzinnego domu, ale nie miała innego wyjścia. Musiałam w końcu o wszystkim jej powiedzieć, aż się paliłam do tego. Znałam przyjaciółkę od prawie sześciu lat, wiedziałam, że zachowa dyskrecję. Janek nic nie mówił, nie określił, czy nasza relacja była utajniona, czy coś. Wyobraziłam sobie, jak chłopak wrzuca na Instagrama nasze wspólne zdjęcie. Każdy z moich byłych chłopaków by zobaczył moje szczęście. Każda była przyjaciółka, wszystkie osoby, których nie lubiłam. To byłoby zwycięstwo mojego życia.
Kiedy kończyłam sprzątanie domu i pozbywałam się wczorajszych butelek po alkoholu, przyjechał mój tata. Wyglądał na bardzo zmęczonego, zjadł tylko resztki naleśników po śniadaniu i się położył. Wolałam sobie nie wyobrażać, co wyprawiał w nocy i z kim. Nie chciałam tego wiedzieć, bo to po prostu bolało. I tak już wystarczająco ciężko było mi pogodzić się z rozstaniem rodziców i wszystkimi grzechami mojego ojca.
Karolina przyjechała swoim nowym autem, które kupiła razem ze swoim chłopakiem, Jankiem, nazywanym przeze mnie "starym", albo "ojcem". Karola dla odmiany była "mamusią". Byli razem cztery lata i uważałam się za ich dziecko. Chodziliśmy do jednej klasy do liceum.
Najpierw dokładnie obejrzałam samochód dziewczyny, chociaż nie znałam się na tym, więc jedynie pochwaliłam czerwony kolor.
- Liczyłam na jakieś winko, a ty wpadłaś autem? Zawiodłam się, Karolajn, zawiodłam się. Stary mógł cię przywieźć - powiedziałam ze śmiechem, przytulając przyjaciółkę.
- Lili, tobie wystarczy tego alkoholu, więc dzisiaj będziemy pić tylko herbatę - oznajmiła, a ja mimowolnie wywróciłam oczami.
Od razu przeszłyśmy do salonu. Ja zaparzyłam herbatę, a brunetka położyła na stole własnej roboty ciasto i chrupki serowe. Włączyłam Eskę, a potem rozwaliłyśmy się na kanapie.
- No, to opowiadaj. Co takiego się wydarzyło, że mnie tutaj przywołałaś? Nie mogłyśmy spotkać się u ciebie, w Piasecznie?
- Nie mogłam czekać! - pisnęłam.
Czułam, jak mój stres stale narastał. Moje policzki zmieniły kolor, więc wyglądałam jak jeden wielki pomidor. Wzięłam głęboki wdech, próbując ukryć mój szeroki uśmiech. Nie udało mi się to. A potem zaczęłam opowiadać. Wszystko. Widziałam zmiany jej mimiki, od szoku, poprzez śmiech, aż po przerażenie. Wiedziałam, jak dziewczyna się o mnie martwiła, zwłaszcza w ostatnim czasie. Miałam tendencję do popełniania błędów z chłopcami, ona mi zawsze prawiła kazania i pocieszała. Nie chciała, bym więcej cierpiała, dlatego też tak bardzo się o mnie bała.
- Lili... - zaczęła. Pokręciła głową z niedowierzaniem i upiła łyk herbaty. - Tutaj by się wódka przydała. Jesteś tego pewna?
- Nie wiem, Karolajn. Ja nic nie wiem. Ale póki co, Janek prezentuje się całkiem dobrze. A zwłaszcza w łóżku.
Wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
- No to teraz musisz opowiedzieć wszystkie pikantne szczegóły!
Uderzyłam ją poduszką, całkowicie dla zabawy, ale z tyłu głowy dalej miałam obawę. Zwłaszcza że Karolina też miała.
***Od autorki***
Dzień dobry! Jakieś ciekawe odczucia, plotki, newsy, opinie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro