Rozdział 85
Byłam wściekła na Solara, cholernie wściekła. Czułam się jak prostytutka, którą można po prostu kupić i zmusić do robienia czegokolwiek. Czułam się zdradzona, jakby Karol dał mi pięścią w twarz. Buzowało ode mnie od blisko dwóch dni, a kiedy zdążyłam się uspokoić, ten do mnie napisał z pytaniem o moją decyzję. Prosił mnie też, bym nie brała tego do siebie, bo chodziło tylko o biznes. Ale jak ja miałam na to, do cholery, zareagować? Nie byłam w związku z Jankiem, choć ten bardzo się o to starał. Nie byłam na to jeszcze gotowa, wydarzyło się zbyt wiele. Plus, musiałam przyznać, że bardzo podobało mi się to, jak blondyn o mnie zabiegał. Starał się każdego dnia. Pytał o pracę, proponował swoją pomoc, przysyłał mi kwiaty, a przede wszystkim bardzo się wyciszył wewnętrznie.
Pokręciłam głową, by odgonić od siebie te myśli i skupić się na pracy. Zerknęłam na zegarek, gdzie dobijała już dziewiętnasta. Musiałam przyznać, że pierwszy tydzień pracy minął mi tylko i wyłącznie na pracy. SB się rozpadało, absolutnie się rozpadało i nie wiedziałam, co robić, by nad tym zapanować. Za główny cel obrałam sobie uspokojenie sytuacji z Nyplem oraz Whitem, gdzie chłopaki dalej dissowali w mediach management wytwórni. Próbowałam też przetłumaczyć Białasowi, że te roasty to był beznadziejny pomysł, ale nie chciał mnie nawet słuchać. Zmienił się też mój bezpośredni manager. Piotrek odszedł, a zastąpił go niejaki Maciek. Bombardował wszystkie moje pomysły, co sprawiało, że siedziałam przy laptopie od rana do wieczora, starając się go zadowolić. Ten zdążył już ze trzy razy wypomnieć brak moich kwalifikacji i kierowanie się znajomościami. Nie chciałam się żalić Solarowi, zwłaszcza po jego propozycji, ale wiedziałam, że długo nie wytrzymam z tym człowiekiem, w tym bagnie. Próbowałam się też dowiedzieć, dlaczego Janek wrócił, ale nawet Kacperczyki nie byli w stanie podać mi jasnej odpowiedzi.
Westchnęłam głęboko, a następnie podniosłam się. Rozciągnęłam obolałe mięśnie pleców, a następnie nalałam sobie trochę wina do kieliszka. Miałam zamiar iść do dobrego klubu, ale nawet nie miałam na to siły. Przeczytałam kilka nowych wiadomości od Macieja, a potem z hukiem zamknęłam klapę laptopa. Wyłączyłam też służbowy telefon.
- Pierdolę to - mruknęłam, zaciągając się nowym elektrykiem.
Wino wypiłam jednym haustem. Byłam gotowa uzupełnić kieliszek, gdy rozległ się dźwięk mojej komórki.
- Aloha, Lilson! Gotowa na weekend? Chyba się długo przygotowywałaś, bo w ogóle się nie odzywałaś przez cały tydzień! - Usłyszałam radosny głos.
- Marta, ile piw już wypiłaś? - spytałam na wstępie ze śmiechem.
Rozsiadłam się wygodnie na fotelu i odetchnęłam głęboko. Przymknęłam powieki, czując niewyobrażalne zmęczenie.
- Tylko cztery! No, może sześć, zależy, jak liczyć. Ale opowiadaj, jak robota?
- Chyba nie dam rady - westchnęłam głęboko, a w moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy.
- Że co? Co ty pieprzysz, Lili?
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, lecz zaraz je zamknęłam z powrotem. Bo co miałam powiedzieć?
- Po prostu jest cholernie ciężko i na ten moment marzę tylko o łóżku - rzuciłam niechętna do dalszej konwersacji.
- Za takie pieniądze warto się przemęczyć, Lili, serio. Daj sobie szans i czas na wdrożenie się - zaczęła swój wywód przyjaciółka.
Wywróciłam oczami zadowolona, że nie może tego zobaczyć. Jej bezsensowną, motywacyjną paplaninę przerwał domofon. Podniosłam się jak oparzona, szybko pożegnałam z brunetką i podeszłam do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo, więc z góry założyłam nadejście mojej mamy. Nie rozmawiałam z nią od blisko dwóch tygodni, więc zapewne przyniosła mi jakiś dobry obiad, a ja umierałam z głodu. Zerknęłam przez wizjer, a na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany uśmiech. Nie wiedziałam tylko, czy była to kwestia Janka, czy może pudełka pizzy, które miał ze sobą. Otworzyłam szeroko drzwi.
- Hej, co ty tu robisz? Myślałam, że jesteś na trasie do Krakowa - rzuciłam, pamiętając o jego jutrzejszym występie w rodzinnym mieście.
- Pomyślałem, że wpadnę, przywitam się i sprawdzę, jak wrażenia do pierwszym tygodniu w pracy. Mogę wejść? Ta pizza jest ogromna, sam jej nie zjem - spytał, zerkając mi przez ramię.
Otworzyłam mu szerzej drzwi, a chłopak wszedł jak do siebie. Musiałam przyznać, iż był to całkiem miły widok. On w moim mieszkaniu, które znał na wylot. Odłożył pizzę na nieduży stolik kawowy, a następnie zdjął czarną bomberkę. I znowu miał na sobie polówkę, tym razem w ciemnym, bordowym kolorze, który kompletnie do niego nie pasował. A już zwłaszcza do jasnych, prostych jeansów. Zamknęłam drzwi na klucz, a następnie odwróciłam się do chłopaka.
- Janek, o co chodzi z tymi polówkami? W życiu nie nosiłeś takich i już na pewno nie widziałam ich w twojej szafie - rzuciłam, kierując się do kuchni.
Bez zbędnych pytań wyciągnęłam z lodówki Jagera trzymanego na specjalne okazje. Czułam, jak wypite przed chwilą dwa kieliszki zaczynał buzować mi w głowie, a zmęczenie coraz bardziej dawało się we znaki.
- Stwierdziłem, że trochę pomiksuję ze swoim stylem - stwierdził z pełnymi ustami.
Zmarszczyłam brwi, to było kompletnie nie w stylu chłopaka. On zawsze chodził w luźnych T-shirtach, bluzach, często się z niego nabijałam, że był prawdziwym dresiarzem, dlatego ta zmiana kompletnie mi się nie kalkulowała. Postanowiłam jednak nie drążyć tego tematu. Podałam blondynowi szklaneczkę z drinkiem, a ten podziękował mi uśmiechem. Mojej uwadze nie umknął również fakt, że chłopak zamówił moją ulubioną pizzę, choć sam nie przepadał za połączeniem oscypka oraz żurawiny na cieście.
Usiadłam obok niego, a następnie westchnęłam niekontrolowanie.
- Solar daje ci popalić? - spytał po chwili.
- Bardziej Maciek - mruknęłam niezadowolona, zanim oderwałam kawałek pizzy i wsadziłam go sobie do ust. Nawet nie przejmowałam się talerzami, czy chociażby kulturą. Powiedzieć, że umierałam z głodu, to jak powiedzieć nic.
- Ta... Gościu jest specyficzny, ale na pewno się dogadacie. Ty się dogadujesz z każdym, Lils, więc nie przejmuj się, serio - oznajmił pewnym siebie głosem - a jak Solar? Ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje, ale nie chce mi powiedzieć, o co chodzi.
Serce podskoczyło mi do gardła, a żołądek prawie wywrócił fikołka. Przełknęłam głośno ślinę, od razu odechciało mi się jeść. Czy on coś wiedział? Czy podejrzewał? Nie chciałam sobie nawet wyobrażać jego reakcji na zachowanie Karola. Spojrzałam na blondyna ze współczuciem. Traktował Solara jak najlepszego przyjaciela, martwił się, a dla tamtego zjeba liczyła się tylko i wyłącznie forsa. Ogarnęła mnie pierdolona wściekłość. Było mi autentycznie szkoda Jasia, który z niczego nie zdawał sobie sprawy. Po prostu żył zupełnie nieświadomie, całkowicie podporządkowując się wielkiemu szefowi. Chciałam mu o tym powiedzieć, chciałam kazać mu uciekać z SB, zanim utonie razem z nimi. Ale nie mogłam, nie potrafiłam. Wiedziałam, że go to całkowicie złamie. Poziemski był dla niego niczym guru, mentor.
- Nie wiem, nawet nie chce mi się gadać o pracy - wykrztusiłam w końcu - ten tydzień mnie totalnie przeorał. Może obejrzymy coś ciekawego na Netflixie? - dodałam, by jak najszybciej zmienić temat.
- Chirurdzy? - parsknął ze śmiechem Jaś, a ja wywróciłam oczami w jego stronę.
Pamiętał, że mogłam ich oglądać w kółko.
- Teraz przerzuciłam się na Szpital New Amsterdam, ale możemy obejrzeć to, co wybierzesz.
- Brzmi dobrze, odpalaj.
Włączyłam więc serial, a potem dokończyłam trzeci kawałek pizzy i popiłam go drinkiem. Oparłam się wygodniej na kanapie, a Janek delikatnie objął mnie ramieniem. Jego koszulka polo nie była najdelikatniejsza w dotyku, ale oparłam się policzkiem o jego klatkę piersiową. Odetchnęłam głęboko, czując zapach jego perfum. Choć jego pytania o fabułę mnie irytowały, to z uśmiechem na nie odpowiadałam. Delektowałam się tą chwilą. Choć rozum cały czas mi podpowiadał, że nie mogłam do niego wrócić, to zaczynałam zdawać sobie sprawę, że to tylko kwestia czasu. Może Marta miałam rację i byliśmy sobie przeznaczeni. Może każdy popełniał błędy i my to zrobiliśmy. Zycie wystawiło nas na próbę, a my dopiero teraz to pokonywaliśmy. Czułam, jak głowa opadła mi na kolana chłopaka, nie miałam jednak siły się poruszyć.
Byłam już na skraju jawy oraz snu, gdy czułam, jak Jaś delikatnie głaskał moje włosy. Było tak dobrze, tak cudownie. Choć minęły trzy miesiące, to czułam się, jakby tej przerwy nigdy nie było. Byliśmy my, nawet jak osobno, to na jakiś sposób dalej razem. Musiałam tylko mu zaufać.
I gdy już usypiałam, z delikatnym uśmiechem na twarzy, to po mojej głowie nie chodził już Janek. Jego byłam prawie pewna. Teraz problemem stał się Karol Poziemski.
*****Od autorki***
Okej, nie było mnie, wiem, przepraszam, znowu zwalę to na zawirowania w pracy i blokadę pisarską. Jeśli to Was pocieszy, to przestałam się odzywać do większości ludzi, a jak już się odzywałam, to z prośbą o radę w sprawie pracy.
Ale zostałam na starych śmieciach, więc zostaję i tutaj!
Zróbcie, proszę, wielki hałas!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro