Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 72

Weszłam do niedużej kawiarni z plikiem dokumentów oraz laptopem w dłoni, a następnie rozejrzałam się dookoła. Pomieszczenie nie było duże, ale sprawiało wrażenie bardzo przytłaczającego. Ściany były pomalowane na ciepły, ciemny brąz, wisiało na nich multum obrazów martwej natury, a także czarno-białych zdjęć. W kawiarni stało kilka stolików, a dookoła nich krzesła, fotele, a nawet kanapy. Oczywiście wybrałam tę ostatnią opcję na samym końcu pokoju, z dala od okien. Miałam pewność, że ktoś mnie obserwował. Starałam się wmówić sobie, że to tylko moja chora wyobraźnia, ale to nie działało. 

Usiadłam na niedużej, miękkiej, beżowej kanapie, a wszystkie poduszki odrzuciłam na bok. Nie minęły nawet dwie minuty, gdy pojawił się obok mnie młody, przystojny kelner. Z szerokim uśmiechem zapytał mnie o zamówienie, a ja bez zastanowienia poprosiłam o latte z syropem karmelowym oraz szarlotkę z lodami bitą śmietaną. Potem rozsiadłam się wygodnie i odpaliłam laptopa. Postanowiłam wrócić na studia. Właściwie to Marta nie pozostawiła mi innego wyboru, kazała mi wziąć się w garść. Jej firmie nie przypadło do gustu moje CV, odrzucili mnie. Było wiele innych, interesujących ofert, jednak do tej pory nie dostałam żadnego odzewu. 

Byłam wściekła, zmęczona, smutna, a jednocześnie załamana. Wszystko po prostu mi się zawaliło. Gdyby nie tabletki, zapewne bym leżała w łóżku cały dzień i obżerała się. 

Kelner przyniósł mi kawę, a ja podziękowałam mu lekkim uśmiechem. Wróciłam do przeglądania ofert, jednak po kilku minutach z impetem zamknęłam laptopa. Odłożyłam go na stolik, a dłonią przeczesałam włosy z frustracją. 

- Wszystko w porządku? - zagadnął mnie ten sam pracownik kawiarni, pojawiając się znikąd z ciałem. Odłożył go na stolik. 

- Tak - odpowiedziałam automatycznie, choć zapewne wiedział, że to nieprawda. 

Przynajmniej ja wiedziałam, że się oszukiwałam. Byłam pierdoloną rozsypką człowieka. Nie miałam pracy, moje serce było złamane na milion kawałków, po nocach śniło mi się macierzyństwo, a jednocześnie nigdy nie czułam się bardziej samotna. Półtora miesiąca temu prawie zostałam zamordowana i nie mogłam nikomu opowiedzieć, co się wydarzyło. 

W moich oczach od razu pojawiły się łzy, których tak bardzo nie chciałam już mieć. Moje ciało jednak nie potrafiło przestać ich produkować. 

- Hej, spokojnie, co się dzieje? - spytał kelner, siadając obok mnie. 

Dłonią delikatnie dotknął mojego ramienia, a ja zadrżałam. Chłopak, widząc to, odsunął rękę. 

Nadal nienawidziłam dotyku obcej osoby. 

- Po prostu dorosłe życie jest zbyt trudne - westchnęłam, siląc się na uśmiech. 

Przyłożyłam palce do dolnej powieki, by otrzeć łzy, nie narażając się na zniszczenie makijażu. Kelner podał mi leżącą na stoliku serwetkę, a ja ją przyjęłam.

- Wiem, o czym mówisz. Nadal dzwonię do mamy z zapytaniem, jak zrobić pranie - przytaknął mi chłopak, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem. 

Spojrzałam na niego i w końcu miałam okazję, by mu się lepiej przyjrzeć. Kompletnie nie był w moim typie. Miał dziecięcą twarz, a za dużymi oprawkami okularów kryły się ciemne, prawie że czarne oczy. Podobnego koloru były jego włosy ułożone na prawą stronę. Choć wyglądał jak typowy kujon, od razu dostrzegłam mięśnie kryjące się za białą koszulką polo.

- Współczuję twojej mamie - rzuciłam. 

- Nie dziwię się, już nawet nie odbiera ode mnie telefonów - oznajmił, uśmiechając się szeroko - jestem Aleks.

- Lili.- Podałam mu dłoń, którą potrząsnął delikatnie. 

- Więc... Jaki dokładnie mamy problem? - spytał. 

- Znalezienie pracy jest o wiele trudniejsze, niż myślałam. A mam naprawdę dobre CV - powiedziałam gorzkim tonem. 

Brunet splótł dłonie ze sobą, a następnie westchnął głęboko. 

- To fakt. Mam magisterkę z zarządzania, a jedyne, czym teraz zarządzam, to ekspres do kawy. Słuchaj, wiem, że to zapewne oferta o wiele poniżej twoich kwalifikacji, ale szukamy kogoś do pracy w kawiarni. Możesz traktować to jaką chwilową rozrywkę, zapewne ci się przyda. 

Praca jako kelnerka w kawiarni była ostatnim, o czym w tym momencie marzyłam. Z badań klinicznych w jednej z topowych firm farmaceutycznych, poprzez specjalistkę marketingu dla najlepszej wytwórni muzycznej w kraju, po kawiarnię? To był jakiś pieprzony żart. 

Mimo to pokiwałam twierdząco głową. 

- Zastanowię się nad tym - mruknęłam kompletnie nieprzekonana. 

- Wyślij mi swoje CV na Facebooku. - Chłopak wyciągnął z kieszeni swoją komórkę, kliknął kilka razy i pokazał mi swój profil. Szybko zaprosiłam go do swoich znajomych. - Powinienem wracać do pracy, zanim szef mnie opierdoli. Bardzo miło było cię poznać, Lili - dodał, podnosząc się. 

- Tak, też powinnam się zbierać - rzuciłam. 

- Najpierw zjedz szarlotkę. Postarałem się specjalnie dla ciebie. - Mrugnął, a potem oddalił się. 

Jedząc, obserwowałam go kątem oka. Byłam pełna podziwu, chłopak cały czas się uśmiechał. Do klientów, współpracowników, a nawet, gdy robił kawę lub kroił ciasto. Ja już tak nie potrafiłam, choćby nie wiadomo jak bym się starała. 

Podniosłam się gwałtownie, wrzuciłam swoje rzeczy do dużej, czarnej torby, a następnie wyszłam w pośpiechu. Ruszyłam na autobus powrotny do domu, powstrzymując napływające do oczu łzy. Założyłam okulary, choć słońce dawno schowało się za chmurami. Na przystanku byłam sama, po chwili dołączył do mnie młody mężczyzna, stanął obok, nie spuszczając ze mnie wzroku. Serce podeszło mi do gardła, gdy ten usiadł na tej samej ławce, co ja. Cały czas czułam na sobie jego spojrzenie. Napisałam do Marty, a na w wyborze połączeń od razu wpisałam numer alarmowy. Autobus miał pojawić się dopiero za kwadrans. Próbowałam zapanować nad swoim oddechem. Podniosłam się i odeszłam kilka kroków dalej, zadzwoniłam do przyjaciółki, lecz ta nie odebrała. Rozejrzałam się. Nikogo nie było w pobliżu, nikt nie byłby w stanie mnie uratować. Mężczyzna wyciągnął telefon, coś poklikał, a potem podniósł go delikatnie. Szybko zorientowałam się, że robił mi zdjęcie. Zamówiłam ubera, nie byłam w stanie dłużej tutaj stać i czekać na rozwój sytuacji. Byłam bliska wybuchu, ręce trzęsły mi się tak bardzo, że ledwo trzymałam telefon. Nieznajomy podniósł się, widziałam, jak zrobił krok w moją stronę, a wtedy podjechała taksówka. Wsiadłam w nią szybko, trzasnęłam drzwi, gdy samochód odjeżdżał, obserwowałam go przez przyciemnioną szybę. Robił kolejne zdjęcia. 

Jak oparzona wysiadłam z ubera, gdy ten podjechał pod moje osiedle. Prawie że biegiem pokonałam odległość dzielącą mnie od bloku, na klatce pokonywałam po dwa stopnie schodów. Przed wejściem stał nieduży karton z etykietą, wkopałam go nogą do środka. Weszłam do domu i oparłam się o drzwi, oddychając ciężko. Łzy spływały mi po twarzy, łkałam głośno. Nogi się pode mną ugięły, upadłam na podłogę. 

Nie potrafiłam tak funkcjonować, nie umiałam już normalnie żyć. Całe moje ciało ogarnęły niekontrolowane wstrząsy, objęłam swoje nogi. Starałam się przypomnieć rady terapeutki w przypadku napadów ataków paniki. Łapczywie łapałam powietrze, starając się uspokoić oddech. Zajęło mi to dobre pół godziny. Z torby wyjęłam butelkę wody i wypiłam całą jej zawartość. A potem spojrzałam na przesyłkę. Nic nie zamawiałam w ostatnim czasie, starałam się mądrze zarządzać pieniędzmi w trakcie mojego bezrobocia. Nadal drżącymi palcami rozerwałam taśmę. W środku był album, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Otworzyłam go. Janek. Wszędzie był Janek oraz ja. To była zlepka wszystkich naszych wspólnych wspomnień. Koncerty, wyjazdy, randki, śniadania w jego mieszkaniu. Absolutnie wszystko. Był różowy, miał miękkie w dotyku futerko. Na każdej fotografii był taki przystojny, perfekcyjny w każdym calu. Pogłaskałam jego twarz, czując rozrywający ból w piersi. Po co on mi to wysłał? Po jaką cholerę? Wściekła rzuciłam albumem o ścianę, kilka zdjęć wypadło, sunąc po podłodze w głąb mieszkania. Wrzasnęłam głośno sfrustrowana. Pierdolony kutas! Chuj, zjeb, idiota, pizda! Nawet nie był w stanie ze mną porozmawiać, tylko wysyłał mi to gówno?! Przypomniało mu się o mnie w trakcie ruchania wszystkich patocelebrytek?! Skoro o mnie zapomniał, ruchając wszystko, co się dało, dlaczego nie dawał mi szansy na to samo?! 

Wyciągnęłam swoją komórkę, byłam tak zapłakana, że nawet FaceID nie odczytywało mojej twarzy. Weszłam na Messengera, znalazłam w kontaktach Aleksa i napisałam mu, że jestem zainteresowana tą pracą. 

Musiałam ruszyć dalej, musiałam żyć dalej, a Janek nie mógł mi w tym przeszkodzić. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro