Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

To, że się stresowałam, to było za mało powiedziane. Byłam autenycznie przerażona perspektywą randki z całkiem obcym mężczyzną. Kompletnie sobie tego nie wyobrażałam. O czym mieliśmy rozmawiać? Jak się przywitać? A jeśli był jakimś brzydkim, czterdziestoletnim typem? Przecież to był bardzo realny scenariusz. I, choć kiedyś bardzo często chodziłam na randki internetowe, to teraz to mnie kompletnie przerastało. 

I te silne emocje spowodowały właśnie, że napisałam do mojej najlepszej przyjaciółki, Karoliny. Byłyśmy bardzo blisko siebie, znałyśmy się jeszcze od czasów liceum, jednak stanowiłyśmy istne przeciwieństwa. Ona była drobna, spokojna, stała w związku. Ja natomiast lubiłam szaleć, bawić się w różnych miejscach, ale jednocześnie miałam bardzo ścisłą wizję swojego autorozwoju. Wiedziałam, że mogę na nią zawsze liczyć, jednak miałam pewne tematy, których wolałam unikać. I właśnie jednym z nich były moje, z reguły przelotne, znajomości z chłopakami. Nigdy żadnego nie akceptowała, ale ja jej nie słuchałam. I zawsze wychodziło na jej. Sama miała chłopaka od blisko trzech lat, mojego najlepszego przyjaciel z resztą. Uważaliśmy się już za pewnego rodzaju rodzinę. Zawsze bardzo zazdrościłam jej tej idealnej relacji i chyba dlatego w pewnym momencie przestałam z nią o tym rozmawiać. Zawsze widziałam ten powątpiewający wzrok, a także sarkastyczny ton głosu mówiący "już to mówiłaś ostatnio". Do tej pory słyszałam te słowa w swojej głowie. I powtarzała to za każdym razem. Nienawidziłam tego. 

Jednak teraz tylko ona mogła mi pomóc i mnie wyciszyć. 

Karolina: Byłaś już na tylu randkach, przerobiłaś już chyba każde scenariusze, co może pójść nie tak tym razem?

Miała rację, wiedziałam to. 

Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Wydawało mi się, że wyglądałam dobrze. Mieliśmy iść do jakiejś knajpki na dobre drinki, dlatego też zdecydowałam się na czarne rurki oraz białą, oversizową koszulę. Jeden z jej rogów włożyłam w spodnie. Do tego założyłam białe botki z najnowszej kolekcji Deeze. Odpuściłam sobie wszelkie sukienki, by nie było widać mojego wystającego brzucha. Postanowiłam jednak na mocny makijaż, niebieskie oczy podkreśliłam ciemnymi cieniami, a krótkie włosy wprostowałam, by wyglądać bardziej zadziornie. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, w tym oczywiście gaz pieprzowy. 

Wybiegłam z mieszkania, by nie spóźnić się na autobus. Oczywiście mi się nie udało. Przeklęłam głośno, widząc odjeżdżającego kierowcę. Cham. 

Usiadłam na platikowej, zimnej ławeczce na przystanku, kolejny autobus miałam dopiero za kwadrans. Odpaliłam telefon. 

Janek: Jak tam? Gotowa, czy wymiękłaś?

Uśmiechnęłam się mimowolnie, choć stres wcale nie ustępił. Ale Karolina miała rację. Janek zapowiadał się naprawdę fajnie. Nigdy nie pisałam jeszcze z chłopakiem pełne dwa tygodnie. Chociaż raczej były to jakieś głupoty, to jednak wytrzymaliśy ze sobą. 

Lili: Delikatnie się spóźnię, sorki ;*

Lili: Przyzwyczajaj się!

Chłopak już nie odpisał, a ja wróciłam do swoich rozmyślań.

Z torebki wyjęłam małą buteleczkę z alkoholem. Obejrzałam się, czy nikt nie przechodził, po czym odkręciłam ją i wypiłam duszkiem. Przełknęłam ślinę, marszcząc brwi. Raz się żyje, Lili. 

W miarę upływu czasu i alkoholu mój organizm zaczął się rozluźniać, a stres całkowicie zniknął. Czyli jednak alkohol był idealny na każdą okazję. 

Nim się obejrzałam, już wysiadłam na przystanku. Do ust włożyłam gumę, po czym poprawiłam szminkę. Rozejrzałam się dookoła. Musiałam przyznać, iż to miejsce Warszawy było trochę przerażające i całkowicie opustoszałe. Nie wiedziałam, czy to dobry znak. W pobliżu był tylko jeden bar, w dodatku bardzo mały. Resztę otoczenia stanowiły stare kamienice. 

Napisałam chłopakowi wiadomość, jednak nie dostałam odpowiedzi. Moje obcasy stukały, gdy szłam po chodniku. Serce biło mi cholernie szybko i zaczęłam się zastanawiać, czy to nie był zwykły, tani podstęp. 

I nagle zobaczyłam go. Był jeszcze przystojniejszy na żywo. Stał pod drzwiami baru z kilkoma różami, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie. Miał na sobie czarną, ocieplaną katanę, do tego podobnego koloru spodnie. Rozglądał się za mną, a gdy nasze oczy się spotkały, na jego twarzy dostrzegłam cudowny uśmiech. 

- Hej - powiedział pierwszy, gdy podeszłam dostatecznie blisko. 

Górował nade mną. Pochylił się i pocałował w policzek, a ja czułam pojawiające się rumieńce na policzkach. Bez słowa podał mi bukiet kwiatów. 

- Hej, dziękuję - wykrztusiłam oczarowana. 

Miał piękny zapach perfum, taki... Męski, ale z domieszką słodyczy. Idealny, mój ulubiony. 

- Wejdziemy? - spytał po chwili, a ja pokiwałam twierdząco głową. 

Jak przystało na prawdziwego dżentelmena, otworzył przede mną drzwi, za co ponownie cicho podziękowałam. 

Miejsce, które wybrał, było bardzo przytulne i praktycznie puste. W rogu siedziały dwie dziewczyny popijające aperol. Na ścianach wisiały cotton balls dające ciepłe, delikatne światło. Dominował kolor ciemnotruskusowy w pomieszczeniu, natomiast wszystkie meble były drewniane. 

Po chwili namysłu zdecydowałam się na stolik przy oknie, gdzie stał mały fotel z poduszkami. Rozsiadłam się wygodnie. 

- Bardzo się spóźniłam? - spytałam z delikatnym uśmiechem, czując, jak moja pewność siebie wracała na swoje miejsce. 

Janek przeczesał dłonią włosy, co było niesamowicie seksownym ruchem. Naprawdę nie mogłam nadziwić się jego przystojności. Przecież to powinno być zakazane. I jeszcze wybrał mnie. Ziemniaka. 

Zerknęłam na menu, szukając swojego ulubionego drinka. 

- Troszkę, ale warto było czekać. - Uniósł jeden kącik ust, a mi serce zabiło jeszcze szybciej. 

Nie wiedziałam, czy to na sali było tak gorąco, czy to on tworzył taką temperaturę. 

Złożyliśmy zamówienie, a ja od razu przeszłam do jakiejś konkretnej rozmowy. 

- Więc... Pracujesz w branży muzycznej, ale coś więcej może powiesz na ten temat? - spytałam zaciekawiona, patrząc mu głęboko w niebieskie oczy. 

Janek zaśmiał się. 

- Nie poznajesz mnie? Miałem cichą nadzieję, że mnie kojarzysz!

Zaniemówiłam zaskoczona. Musiałam mieć naprawdę głupią minę, bo blondyn wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem, nie zwracając uwagi na znaczące spojrzenie barmana. 

- Jestem producentem. Nie kimś specjalnym, ale czasem ktoś mnie kojarzy - wyjaśnił, a ja poczułam się jak skończona idiotka. Oblałam się czerwienią zażenowana, nie miałam pojęcia co powiedzieć. - Nie martw się, na kolejnej randce pokażę ci moją twórczość. Nawet cię do studia zaprowadzę - obiecał, delikatnie dotykając mojej dłoni, a mnie przeszedł dreszcz. 

Czułam to charakterystyczne ciepło, jego palce paliły moją skórę. Musiałam ochłonąć, uspokoić się. 

W tym samym czasie dostałam jakieś powiadomienie na telefonie, zerknęłam więc przelotnie na wyświetlacz na zegarku. 

Stanisław: Co robi dzisiaj moja księżniczka?

Zmarszczyłam brwi. Co ten typ jeszcze chciał? Jak wytrzeźwiałam dzisiaj rano, to musiałam mu naprawdę wiele wyjaśnić. To, że było mi głupio, to za mało powiedziane. Zbłaźniłam się jak cholera. Nawet nie ja, to Celina zbłaźniła mnie. Zdążyłam jej to oczywiście poważnie wytknąć i wygłosić kazanie. 

Zignorowałam go, najważniejszy był Jan. 

Rozmowa toczyła się w najlepsze. Nawet nie zorientowałam się, kiedy minęły dwie godziny. Sączyłam już czwartego drinka, a chłopak proponował jeszcze kilka szotów. Oczywiście wszystko stawiał, co niesamowicie mi imponowało. Był takim dżentelmenem. Pożyczył mi swoją kurtkę, kiedy tylko zdążyłam powiedzieć, że klimatyzacja była zbyt silna. 

Chłopak poszedł do baru, a ja mogłam na spokojnie obserwować jego seksowne pośladki w opiętych spodniach. Musiałam przyznać, że naprawdę się na niego napaliłam. Chciałam poczuć jego usta na swoich, szarpnąć za blond kosmyki, dotknąć klaty, która z pewnością była bardzo umięśiona. Janek chodził na siłownię pięć razy w tygodniu, co dla mnie było wyczynem większym niż zdobycie Mount Everest. Boże, naprawdę chciałam z nim iść do łóżka na pierwszej randce, co było ze mną nie tak?!

Lili: Jest perfekcyjnie. 

Celina: OMG 

Marta: Nie idźcie do łóżka na pierwszej randce... 

Odłożyłam telefon, gdy pojawił się Janek z kolorowymi kieliszkami. 

- Nasze zdrowie - powiedział, unosząc jeden z nich, a ja mu zawtórowałam. - Wiesz, Lili... Mówiłem ci już, że masz piękne imię? - spytał, powodując mój rumieniec na twarzy - I kocham twoje czerwone policzki. Ale chciałem powiedzieć, że nie sądziłem, że spotkam na Tinderze kogoś tak cudownego, jak ty. Nie wierzyłem w to, że spotkam kogoś fajnego, a po dzisiejszym spotkaniu stwierdzam, że było warto dać w lewo tysiącom lasek, by poznać ciebie. 

Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Czułam łzy pod powiekami, ale nie mogłam im dać spłynąć. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio usłyszałam tak piękne słowa. Byłam pijana, uświadomiłam to sobie ze zgrozą.

- Przeznaczenie - szepnęłam ledwie słyszalnie, bo na nic lepszego naprawdę nie było mnie stać. 

Wypiliśmy po jeszcze jednym szocie. 

- To może teraz pojedziemy do mnie? Zrobię coś dobrego do jedzenia? 

To była piękna propozycja, bardzo przyjemna, a w swojej głowie już wyobrażałam jego dotyk na sobie. Byłam naprawdę cholernie napalona. Jednak musiałam zachować trzeźwość umysłu. 

- Kuszące, ale nie jem o tak późnej porze. Muszę już wracać, jutro praca, a mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia - rzuciłam, wymyślając coś na poczekaniu, chociaż była to najgłupsza wymówka świata. Na pewno pijana wzięłabym się za pracę w niedzielę o północy. Na sto procent. Mój manager byłby ze mnie dumny. 

Blondynowi trochę zrzedła mina, co zasmuciło mnie jeszcze bardziej. 

- Rozumiem, praca najważniejsza. Fakt, też rano muszę być w studio. Ale musimy się koniecznie umówić ponownie - oznajmił, a ja przytaknęłam ze śmiechem. 

Rozmawiając, ubraliśmy się, chłopak uregulował rachunek i wyszliśmy na zimne powietrze. Szybko zamówiłam ubera. 

Staliśmy w ciszy, słowa były zbęne. Tę chemię można było wyczuć z kilometra. Patrzyłam mu głęboko w oczy, starając się wyciszyć serce i uregulować oddech. Ale nie dało się. Czułam, jak trzęsły mi się ręce w kieszeniach. Dobrze wiedziałam, co nastąpi. 

Pochylił się nade mną, a ja delikatnie uniosłam się na palcach. Dłonie oparłam o jego klatkę piersiową, a on delikatnie objął mnie w talii. 

Nie wyłapałam sekundy, kiedy nasze usta się dotknęły. Poczułam tylko żar z każdej strony, a nasz pocałunek od razu stał się bardzo namiętny, języki podjęły walkę o dominację. Przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej, nasze ciała się stykały. Poczułam jego dłonie na moich pośladkach, co jeszcze bardziej mnie podnieciło.

Straciłam poczucie czasu, nie wiedziałam, czy to trwało minutę, godzinę, czy pół nocy. Jego sprawne palce zaraz zawędrowały na moją pierś, ledwie wyczuwalną pod kurtką. Jednak i temu szybko zaradził, rozpiął jeden jej guzik i szybko się wkradł do środka. Nie wierzyłam w to, co się działo, ale całkowicie się mu poddałam. 

Czułam jak mocno podgryzał moją wargę. 

Miałam nadzieję, że nikt nas nie widział, bo właśnie by miał szansę obejrzeć darmowy wstęp do porno. 

Z moich ust wydarł się cichy, niekontrolowany jęk, co jeszcze bardziej go pobudziło, Miażdżył moje usta swoimi. 

Znikąd rozległo się głośne trąbienie. Odskoczyłam od Janka jak oparzona. Cudzoziemiec siedzący za kierownicą już na mnie czekał. Rozpalona szybko poprawiłam kurtkę i spodnie, a blondyn patrzył na mnie znacząco. Bez słowa pocałował mnie delikatnie w policzek, co kompletnie nie pasowało do naszego wcześniejszego porywu namiętności. 

Z uśmiechem, kontrolując oddech, odwróciłam się na pięcie i wsiadłam do samochodu. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, mężczyzna patrzył na mnie charakterystycznie, a ja od razu miałam odruch wymiotny. Palcami wyczułam w torebce gaz pieprzowy. 

Uber odjechał, a ja zza szyby obserwowałam jeszcze chłopaka. Dotknęłam swoich ust, poczułam resztki szminki. 

O Boże, co on ze mną zrobił?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro