Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

Nudziłam się. Tak cholernie się nudziłam! W Meksyku była późna noc, Janek z chłopakami zapewne szaleli. A ja siedziałam, piłam piwo i oglądałam Zmierzch, który akurat leciał w telewizji. Martwiłam się, nudziłam, martwiłam, nudziłam i tak w kółko. Minęły raptem cztery dni, a Janek prawie w ogóle się do mnie nie odzywał. Starałam się to rozumieć, naprawdę. Chłopak musiał sobie poukładać na nową całą przyszłość. Ale niemiłosiernie mnie to denerwowało. Myślałam o nim dzień i noc, a zazdrość doprowadzała mnie do szału. Była tam dziewczyna Kacperczyka, Szymana i ich dwie koleżanki. Dwie koleżanki. Wolne. Singielki. Na wakacjach z moim chłopakiem. Moim chłopakiem. 

Warknęłam głośno, kiedy nastała reklama. Odsunęłam od siebie laptopa, a następnie ruszyłam do łazienki. Liczyłam, że gorąca kąpiel trochę mnie zrelaksuje. Niestety, myliłam się. Byłam tak cholernie spięta, że bolały mnie wszystkie mięśnie. Cieszyłam się, że jutro czekał mnie dzień pracy z domu, nie musiałam wstawać rano. Na szczęście sytuacja w pracy trochę się uspokoiła, chociaż na samą myśl o odejściu Marty, czułam napływające do oczu łzy. Nie wiedziałam, jak mam sobie poradzić w tym cyrku bez niej. A zostały nam raptem dwa tygodnie razem. Dwa, marne tygodnie. 

Dopiero gdy wyszłam z wanny, usłyszałam wibracje swojej komórki. Serce zabiło mi szybciej, to zapewne był Janek. Naga, ociekająca wodą, wybiegłam do salonu i rzuciłam się na kanapę po komórkę. To był Solar. Próbowałam nie poczuć zbyt silnego zawodu. Ale co on chciał o tej porze? Boże, a jeśli coś się stało? Coś z Jankiem?

- Halo? - rzuciłam do słuchawki. 

Przełączyłam tryb na głośnomówiący, w międzyczasie wracając do łazienki. 

- Lili, jaki masz numer mieszkania? - spytał blondyn bez ogródek. 

Uniosłam szeroko brwi. 

- Czternaście, a czemu o to pytasz? 

- Świetnie! Za pięć minut u ciebie będę, mam sprawę. 

Chłopak, nie czekając na moją odpowiedź, rozłączył się. Zdezorientowana popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. O co mu, do cholery chodziło? Pędem się wytarłam, na mokre włosy nałożyłam odżywkę, a z szafy wyciągnęłam rozciągnięta bluzę Janka w białym kolorze i sportowe legginsy. Akurat, gdy chłopak zadzwonił domofonem, byłam gotowa. 

Zastanawiałam się, co mogło się wydarzyć. Janek mógł trafić do szpitala przez ukąszenie jakiegoś okropnego zwierzęcia, w Meksyku roiło się od węży, jaszczurek i nie wiadomo czego jeszcze. A on nigdy na siebie nie uważał. Dobrze pamiętałam, jak opowiadał mi, jak Szymana ukąsił wąż. Boże, a jeśli to był jakiś jad? A jeśli miał wypadek samochodowy? Albo, co gorsza, jakaś mafia?! Cholera jasna, przecież Meksyk słynął z mafii. Prawdziwej mafii, nie jakiejś Pruszkowskiej. Dopiłam piwo do dna, a potem poszłam otworzyć drzwi. 

- Z Jankiem wszystko w porządku? - spytałam na wstępie zmartwiona. 

Solar wybuchnął głośnym śmiechem, a potem pokiwał przecząco głową. 

- Ach, zakochani. Z Jankiem wszystko okej, wpadłem w odwiedziny. Masz ochotę na piwo? - spytał. 

Dopiero teraz w jego dłoni zauważyłam biała reklamówkę z Lidla. Mimowolnie złapałam się za serce i odetchnęłam z ulgą. 

- Wystraszyłeś mnie. Wejdź. - Otworzyłam szerzej drzwi. 

- Sorry, że bez zapowiedzi. Ale potrzebuję twojej pomocy marketingowej i stwierdziłem, że pewnie płaczesz za Jankiem i potrzebujesz jakiegoś zajęcia. 

Karol zdjął czarną, jeansową katanę, białe sneakersy, a następnie rozsiadł się na kanapie. 

- Masz otwieracz? - spytał. 

- Jasne, rozgość się - mruknęłam podirytowana. 

Zatrzasnęłam za sobą drzwi, a z kuchni wyciągnęłam otwieracz do piwa. Usiadłam obok chłopaka, wgapiając się w ekran. 

Zaczynałam czuć rosnącą irytację. Był czwartek wieczór, chciałam się odprężyć, poleżeć na kanapie z piwem, a nie bawić się w gospodynię. Co on właściwie ode mnie chciał? Przyszedł tak o? Czy jednak chodziło o coś? O coś związanego z Jankiem? 

Z natury byłam chłodna i zimna, rzadko kiedy pokazywałam uczucia, może Janek tego nie dostrzegał, ale naprawdę się o niego martwiłam. Myślałam o nim rano przy piciu herbaty, w południe w pracy, a już zwłaszcza wieczorami, gdy oglądałam serial albo robiłam prezentacje na uczelnię. Zastanawiałam się, jak chłopak się czuje, o czym myśli, czy czy jest już z nim lepiej. Ale nie potrafiłam mu tego pokazać. Miałam ogromne wyrzuty, że wyjechał beze mnie. Może to była moja wina? Może nie potrafił znaleźć mojego odpowiedniego wsparcia. Może mu go nie dawałam. Musiałam to zmienić, ale nie potrafiłam. Kiedyś byłam inna, kiedyś potrafiłam dać z siebie wszystko w związku. Wszystko, a nawet i więcej. Ale to były szczeniackie miłości, licealne, całkowicie inne. 

- Potrzebuję twojej pomocy, Lili - oznajmił Solar, biorąc kolejny łyk piwa. 

Uniosłam wysoko brew, bacznie go obserwując i czekając na wyjaśnienie. Dopiero teraz rzuciły mi się w oczy jego zmęczone spojrzenie oraz worki pod oczami. Miał nieułożone włosy i kilkudniowy zarost. Założył zwykłą bluzę z SBM w kolorze czarnym i białe dresy, co jakoś mi kompletnie do niego nie pasowało. 

Zrobiło mi się go żal. Chłopak pewnie teraz przeżywał istne piekło. Od Janka wiedziałam o jego problemach małżeńskich, pozwie rozwodowym, a przede wszystkim o podziale opieki nad synem jego i Magdy. 

- Zauważyłaś zapewne, że ostatnio sporo o nas mówią. I te wszystkie komentarze są raczej negatywne. Dzisiaj czytałem nawet, że SB po prostu upadło i się rozbiło. Tyle lat pracowałem, robiłem wszystko, by SB było na pierwszym miejscu. I jeszcze kilka miesięcy temu byliśmy na pierwszym miejscu. A teraz? Mam wrażenie, że każdy się z nas śmieje. Zakończyliśmy współpracę z SOLD OUT, mamy nową agencję eventową, ale wiesz, jak ciężko było ją znaleźć? Nikt nie chciał z nami współpracować, chociaż jeszcze rok temu wszyscy się o nas bili. Jak odzyskać naszą potęgę, Lili? Jesteś dobra w marketingu i w reklamie. Kiedyś dobrze mówiłaś, dobrze myślałaś. Wiesz lepiej ode mnie, czego potrzebują fani. Musisz mi pomóc. 

Nastała cisza, a ja nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Nie miałam na to czasu. Nie chciałam się tym zajmować. Pracowałam w badaniach klinicznych, marketing studiowałam, bo myślałam, że w przyszłości w to pójdę. Ale już teraz wiedziałam, że to był błąd. Badania kliniczne, choć trudne, podobały mi się. I to bardzo. Jednak gdy patrzyłam na twarz Solara, jego proszące oczy, głos szukający ratunku... Był moim kolegą, nie mogłam tego zignorować. Westchnęłam głęboko, oparłam głowę o zagłówek kanapy. 

- Boże, Solar... - rzuciłam - nie jestem żadną specjalistką, nie lepiej zatrudnić kogoś fachowego do tego?

- Mamy Piotrka, mamy agencję marketingową, kampanie reklamowe, ale mam wrażenie, że to chuja daje po prostu. A ty jesteś świeża, twoje ostatnie rady się sprawdziły. Myślisz szczerze, a nie finansowo. Kogoś takiego potrzebuję. I wiem, że ty też tego potrzebujesz. Janek na pewno by się ucieszył, że masz nową zajawkę, a nie leżysz w łóżku i marnujesz swoje życie. 

I tym właśnie argumentem Karol mnie przekonał. Moja depresja wyciszyła się, choć nadal nie było idealnie. Nadal lubiłam leżeć w łóżku cały dzień z dobrym serialem, paczkami chipsów i czekoladą. A potem miałam wyrzuty sumienia, że zmarnowałam kolejny dzień życia. A Janek mnie pocieszał. 

Podniosłam się gwałtownie. Odsunęłam stolik kawowy, a potem pobiegłam do sypialni. Przyniosłam rysę papieru, kilka długopisów i kolorowe zakreślacze. 

- To od czego zaczynamy? - spytałam, rozkładając się na podłodze - czeka nas dużo pracy, Karol. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro