Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 108

- Czyś ty do reszty oszalała?! - krzyknął Janek późną nocą, gdy tylko otworzył drzwi. 

Gwałtownie podniosłam się, do końca jeszcze nie kontaktując. Musiałam przysnąć, oglądając Przyjaciół, bo serial nadal leciał w telewizji. Przymrużyłam oczy, a potem otworzyłam je szeroko, by wyostrzyć spojrzenie. Znowu zapomniałam zdjąć soczewki. Gdy już mi się to udało, odwróciłam się w stronę Janka, który nie spuszczał ze mnie spojrzenia. Stał w drzwiach, z dłonią na klamce. Był ewidentnie wkurzony, ale od razu rozpoznałam, że było to wkurzenie, które potrafiłam opanować. Zrobił krok w przód, podtrzymując się ściany, a ja zmarszczyłam brwi. Był pijany, ba, był nawalony. Schylił się, by zdjąć buty. 

- Z dumą mogę powiedzieć, że w końcu zaczęłam spełniać marzenia? - cytował słowa opublikowane na moim koncie na Instagramie. Szedł powoli w moją stronę, jakby zrobienie każdego kolejnego kroku kosztowało go zbyt wiele energii. W końcu padł na kanapę obok mnie, nawet nie zdejmując z siebie kurtki. Uniosłam brwi, patrząc, jak oparł głowę o zagłówek i westchnął głęboko z zamkniętymi oczami. - choć moja kariera w SB nie była usłana różami, dziękuję za tę szansę i ogromną lekcję życia? Solar przygotował mnie na to, co najgorsze. Mam nadzieję, że nie będzie mi już dane spotkać większego chuja niż on, dziękuję za lekcję siły. Buziaczki! - dodał, naśladując mój ton głosu. 

Mimowolnie wywróciłam, a potem sprzedałam mu kuksańca w bok. 

- Nie tak napisałam! - krzyknęłam w geście obrony. 

- Wydźwięk był ten sam - rzucił, po czym spojrzał na mnie swoimi zamglonymi, małymi od alkoholu oczu - nie miałaś kogo obsmarować w Internecie, musiałaś Solara? 

Otworzyłam usta, by zareagować, zaraz jednak je zamknęłam. 

- Wiesz, że ja się nie pierdolę w tańcu - rzuciłam w końcu. 

- Jesteś ostro pieprznięta - stwierdził, patrząc mi w oczy, a następnie uśmiechnął się znacząco. 

Parsknęłam śmiechem. 

- A ty jesteś ostrym napaleńcem - stwierdziłam ze śmiechem.

- Jutro cię opierdolę za to, co odjebałaś. Bedoesa też. Ale teraz mam na ciebie taką ochotę, że nie umiem być zły - oznajmił poważnym tonem, zanim się do mnie zbliżył. 

Wpił się w moją szyję, a przez moje ciało przeszedł niekontrolowany dreszcz. Przymknęłam powieki, delektując się tą chwilą. Oparłam się wygodniej, czując, jak ogarnia mnie senność. Westchnęłam cicho. 

- Czy ty, kurwa, usypiasz? 

Blondyn odsunął się ode mnie wyraźnie zadowolony, ale ja nawet nie otworzyłam oczu. Położyłam się na jego kolanach, czując znaczny wzwód. 

- Mogłeś nie wracać tak późno do domu - wymruczałam. 

- Chłopaki mnie zatrzymali. Mieli naprawdę dobry asortyment, nie mogłem odmówić - powiedział, gładząc mnie po całym ciele. Jego dłonie powędrowały w stronę moich ud, rozszerzyłam je delikatnie, a na moją twarz ponownie wypłynął uśmiech. - Znaleźliśmy tanie bilety na piątek do Kambodży, więc postanowiliśmy skorzystać. 

Mruknęłam cicho w odpowiedzi, bo nawet nie chciało mi się nic mówić. Blondyn głaskał mnie delikatnie po głowie jedną dłonią, drugą natomiast bawił się skrawkiem moich majtek. Skutecznie utrudniał mi uśnięcie. 

- Mam nadzieję, że to była jednorazowa akcja z Solarem i dasz sobie z tym spokój, Lili - powiedział nagle - nie mieszaj się w to, bo źle skończysz. Nie baw się w te gierki, Lils - dodał, nieoczekiwaniu wkładając we mnie jeden palec. 

Sapnęłam głośno zaskoczona. Jeszcze bardziej rozszerzyłam nogi, by chłopak miał do mnie lepszy dostęp. Wygięłam się delikatnie, chcąc więcej, czułam, jak szybko zrobiłam się mokra. 

- To nie zależy od ciebie, Janku - jęknęłam cicho. 

Blondyn przesunął rękę na moją szyję, ścisnął ją mocno, aż powoli zaczęłam tracić oddech. Wsunął we mnie jeszcze jeden palec, zaczął ruszać nimi szybkie i gwałtownie. Otworzyłam szerzej oczy, moje ciało zaczęło niekontrolowanie drżeć. 

- Tak? - Uniósł wysoko brwi, a nasze spojrzenia się spotkały. Zacisnął mocniej dłoń na moim ciele, a ja przełknęłam głośno ślinę. Jego spojrzenie było intensywne jak nigdy, sprawiało, że czułam się całkowicie onieśmielona. - Teraz jesteś pod moją kontrolą. I wszystko zależy ode mnie, Liliano. 

Moje plecy obrały kształt łuku, otworzyłam szeroko usta, co i rusz pojękując coraz głośniej. Ruchy chłopaka nie zwalniały, wręcz jeszcze bardziej przybrały na sile. Sapałam, tracąc oddech, a świat wokół mnie zaczął wirować. Czułam zbliżający się orgazm. Krzyk uwiązł mi w gardle, gdy opadłam na kolana Jasia, dysząc głośno. Puścił mnie, a zwilżone palce oblizał, delektując się moim smakiem i nie spuszczając ze mnie oczu. Zamknęłam oczy. 

Tkwiliśmy w ciszy, ale żadne słowa nie były nam potrzebne. Ogarnęła mnie senność. Odnalazłam dłoń Janka i przyłożyłam do swoich ust. Złożyłam na niej delikatny pocałunek, a ten po chwili przytulił ją do mojego policzka. 

- Mówię poważnie, Lili - powiedział znowu, gdy byłam już na granicy jawy oraz snu. Zmarszczyłam brwi, analizując jego słowa. - Zacznijmy swoje od nowa, razem, tylko my, bez żadnych głupot i manipulacji. Bo to trudna branża, Lils. Wyniszczająca. A ja nie chcę, by ktoś cię wyniszczył, to byłoby złe. Jesteś moją małą, słodką Lili i tak ma zostać, wiesz? 

- Chyba jesteś bardziej najebany niż myślałam - stwierdziłam cicho w końcu. 

Nie chciało mi się z nim rozmawiać, ani wysłuchiwać jego dziwnych, alkoholowych mądrości. Chciałam jedynie zasnąć w jego objęciach. 

- Ale ja mówię poważnie, Lil! - Upierał się jak małe dziecko, a ja słyszałam dziecinne oburzenie w jego głosie. - Nie świruj, nie mieszaj się w to. Bedoes też jest manipulatorem i myśli głównie o sobie. Bo tutaj każdy myśli o sobie. Tylko ja, przez cały czas, myślę tylko i wyłącznie o tobie. 

- Wiem, kochanie, wiem. 

- Musisz się przesunąć, bo strasznie napierasz mi na kutasa - dodał. 

Prychnęłam głośno ze śmiechem, ale niechętnie się podniosłam. Przetarłam oczy, a potem ruszyłam w stronę sypialni. 

- Jutro rano mamy spotkanie z architektem, bardzo proszę doprowadzić się do porządku - oznajmiłam, rzucając mu ostatnie spojrzenie. 

Zaraz potem zamknęłam za sobą drzwi i od razu padłam na łóżku. Choć bardzo chciałam usnąć, już nie byłam w stanie. Janek zasiał we mnie ziarnko niepewności i teraz o tym nie mogłam przestać myśleć. Zaczęłam zastanawiać się, czy dobrze zrobiłam. Bo jeśli Bedoes chciał mnie teraz wykorzystać tak samo, jak wcześniej zrobił to Solar? Czy wpadłam z deszczu pod rynnę? 

Kurwa, dlaczego sama nie mogłam zbudować tak silnego brandingu? Czemu ja nie mogłam zacząć działać na swój własny rachunek?

Jaś cicho wszedł do pokoju, zapewne myślał, że już spałam. Nawet nie otworzyłam oka. Blondyn zarzucił swoje ramię na moje biodro, a potem pocałował mnie w tył głowy. Nasłuchiwałam, jak jego oddech stawał się coraz spokojniejszy, aż w końcu chłopak zaczął cicho pochrapywać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro