Rozdział 1
Miałam silnego laga. Nie wiedziałam, jak popchnąć moje badania dotyczące relacji internetowych dalej. Moja praca licencjacka stała w miejscu, co prowadziło mnie do ogromnej frustracji.
Odrzuciłam zeszyt na bok i przekręciłam się na łóżku. Zamknęłam oczy. Może pora na drzemkę? Zawsze była pora na drzemkę.
Na początku wszystko wyglądało bardzo obiecująco, nawet mój promotor był pod wrażeniem tej idei. Studiowałam socjologię, toteż praca pt. Czym charakteryzują się relacje internetowe w XXI wieku i jakie są ich skutki w XXI-wiecznym społeczeństwie? brzmiało bardzo wybitnie i inteligentnie. Miałam ogólny zarys tej pracy. Udało mi się nawet napisać całkiem dobry wstęp, ale co dalej? Potrzebowałam badań, opinii, zachowań, tezy, wszystkiego. I tutaj zaczynały się schodki.
Odezwała się moja komórka. Julia dzwoniła. Westchnęłam głęboko, ale nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Co tam? - rzuciłam, niechętnie podnosząc się z łóżka.
Zerknęłam na zegarek, wybijała piąta po południu. Pora na jakiś porządny posiłek.
- Robisz coś? - spytała bez ogródek.
W tle usłyszałam czyjś głos, jednak nie rozpoznałam go. Oho.
- Siedzę nad tą durną pracą - jęknęłam.
Ustawiłam telefon na tryb głośnomówiący, a z szafki wyjęłam makaron.
- O, czyli nic konkretnego, świetnie! Widzimy się dzisiaj gdzieś na mieście ekipą? Proponuję dobre shoty po 20 - oznajmiła.
Jęknęłam ponownie do słuchawki, to było ostatnie, na co miałam ochotę.
- Jezu, Jula, zlituj się... Mam pracę do napisania, muszę posprzątać w mieszkaniu, bo jutro moja mamuśka ma przyjechać. Już nie wspomnę o tym, że mam takie zaległości w pracy, że jutro będę musiała usiąść w domu do tego.
Dziewczyna przeklnęła głośno. Dobrze wiedziałam, że żadne moje marne wymówki jej nie interesowały. To była jedna z naprawdę nielicznych osób, która nie nabierała się na moje wieczne "nie mam czasu". Jak już zorganizowała jakieś wyjście, to musiało ono dojść do skutku, chociażby miała osobiście po mnie przyjechać i siłą zaciągnąć do Ubera albo tramwaju.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Twoje wymówki są jeszcze marniejsze niż ta twoja praca licencjacka - powiedziała poważnym tonem, a ja mimowolnie zaczęam sie głośno śmiać.
- A weź, spadaj! Ja przynajmniej zaczęłam już ją pisać!
- Dobra, dobra. Ja też zacznę pisać, chę tylko znaleźć temat, który mnie interesuje.
- Hmm... Może coś w stylu...? No, nie wiem... Jak pić niepostrzeżenie w firmie? - Podsunęłam jej pomysł, ledo powstrzymując się od śmiechu.
- Bardzo śmieszne. Bardzo. No, powiem ci, Lili, to było tak suche, że aż mnie zaskoczyłaś.
Uspokoilam się trochę i zmieniłam szybko temat.
- Okej, a gdzie się widzimy? - zapytałam.
Czas mnie poganiał, jeśli nie chciałam się spóźnić. Chociaż, kogo chciałam oszukać... Ja się spóźniałam zawsze i wszędzie. Wszyscy moi znajomi wiedzieli, że mogą mnie oczekiwać co najmniej pół godziny po czasie. Ja po prostu lubiłam robić wielkie wejście.
- W Pijalni, tam, gdzie zawsze. Chociaż jestem trochę głodna, więc nie obrażę się, jeśli zajdziemy do McDonalds'a przy okazji - odparła.
- Dobra, oczekujcie mnie.
- Tylko się nie spóźnij, bo zaczniemy pić bez ciebie!
Wywróciłam oczami mimowolnie i pożegnałam się z dziewczyną. Rzuciłam telefon na sofę, a potem włączyłam losową playlistę na Spotify. Z telewizora popłynęła głośna muzyka, a ja wzięłam się za obiad. W głowie jednak cały czas myślałam o pracy.
Kiey byłam młodsza, miałam kilka czysto internetowych koleżanek porozrzucanych po całej Polsce. Potrafiłam z nimi pisać i gadać codziennie, ale gdy poszłam do liceum, wszelkie znajomiści zginęły śmiercią naturalną. Nie było na to czasu, zaczęły się długie dojazdy do szkoły, a potem powroty, lekcje, nauka, pierwsze imprezy i nowe znajomości przede wszystkim. Tutaj nie miałam zbyt wielkiego doświadczenia.
Z portali randkowych korzystałam bardzo okazjonalnie, kiedy byłam już naprawdę zdesperowana. Nie wierzyłam w to, że można znaleźć tam kogoś sensownego. Faceci szukali jeynie jednorazowych przygód, a mnie coś takiego kompletnie nie interesowało. Chociaż zawsze byłam flirciarą, to chłopcy sami się pojawiali na mojej drodze, nie musiałam ich szukać w Internecie. Do pewnego czasu, oczywiście. Od roku byłam singielką, a rozstałam się w okropnej, toksycznej atmosferze. O tamtego momentu przestałam umawiać się z chłopakami, nie miałam już na to ani ochoty, ani czasu.
Szybko zjadłam posiłek i skoczyłam do wanny na 10-minutową kąpiel. Przy okazji przejrzałam wszystkie media społecznościowe. Oglądałam zakochanych znajomych z ogromną niechęcią. Tania biżuteria, kilka róż, wielkie mi halo.
Na dzisiejszy wieczór postawiłam na mocny makijaż oraz czarną, krótką, satynową sukienkę na ramiączkach. Założyłam szpilki, do torebi wrzuciłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wybiegłam z mieszkania, wiedząc, że i tak się spóźnię.
Na miejsce dotarłam po prawie czterdziestu minutach, dojechanie do centrum Warszawy nie było takie proste w sobotni wieczór. Przecisnęłam się przez starszych, podpitych mężczyzn z papierosami w dłoni i weszłam do środka. Usłyszałam głośną muzykę, a także rozmowy innych. Pijalnia była jednym z najtańszych, a co za tym idzie najpopularniejszych miejsc w mieście. Zrobiłam kilka kroków do przodu, czując, jak moje nowe buty przyklejają się do brudnej, poplamionej podłogi.
Zauważyłam moich znajomych. Uśmiechnęłam się szeroko, po czym ruszyłam w ich stronę. Usiadłam na miękkiej, obskurnej ławce, wymuszając na Michale przesunięcie się.
- Hejka, już jestem, sorki za spóźnienie! - krzyknęłam entuzjastycznie.
Na stole zauważyłam kilka pustych kieliszków, jednak to te z kolorową zawartością zainteresowały mnie najbardziej. Popatrzyłam na moich przyjaciół. Julia była już wstawiona, widziałam to po jej oczach. Opierała się o swojego chłopaka, Aleksa i śmiała się głośno. W dłoni trzymała elektrycznego papierosa. Naprzeciwko niej siedział Łukasz, który powoli sączył piwo. Obok niego rozsiadł się Michał, z którym byłam najbliżej, zaraz po Julii oczywiście. Znaliśmy się stosunkowo krótko, raptem rok, ale czasami miałam wrażenie, jakbyśmy ze sobą byli od zawsze. Poznaliśmy się na studiach zdalnych, połączyliśmy w jedną grupę na pierwszych zajęciach i tak już zostało. I choć wiele nas dzieliło, na przykład wiek, to jakoś i tak się świetnie ze sobą dogadywaliśmy.
- Jak twoja praca, Lili? - zagadnął mnie od razu Michał.
Powoli przesunął w moją stronę kieliszek. Spojrzałam na niego spod byka, nie odpowiedziałam nic. Złapałam szkło i za jednym razem wlałam w gardło niebieskiego shota. Westchnęłam głęboko.
- Beznadziejnie - rzuciłam.
Blondyn wybuchnął śmiechem. Pogłaskał swoją kozią bródkę, patrząc na mnie z litością.
- Spoko, ja nawet nie zacząłem.
- To mi nie pomaga - warknęłam zirytowana tym tematem.
Ile można było gadać na ten temat?
Rozejrzałam się dookoła. Przy barze tłoczyło się sporo osób, jak w każdy weekend. Był to raczej tani, studencki bar, więc dostrzegłam kiku młodych, ledwo stojących już chłopaków. Krzyczeli coś niezrozumiałego do barmana. Ten jednak skutecznie ich ignorował. Uśmiechnęłam się pod nosem, obserwując mężczyznę za barem. Nie wyglądał na dużo starszego ode mnie, maksymalnie kilka lat.
- Idę zamówić szoty, zaraz wrócę - rzuciłam, podnosząc się i nie czekając na reakcję reszty.
Przepchnęłam się obok grupki typowych mężczyzn z korporacji, tańczących na środku i oparłam się o blat. Nie był to jednak najlepszy pomysł, bo wszystko kleiło się od alkoholu i słodkich napojów.
Nie musiałam nawet długo czekać.
- Co dla ciebie? - zapytał chłopak głośno, próbując przekrzyczeć muzykę i innych gości lokalu.
- Poproszę zestaw dwudziestu szotów najlepszych, jakie macie. Do tego twoje imię i numer telefonu. Płatność kartą będzie - oznajmiłam pewnym siebie głosem, uśmiechając się delikatnie.
Brunet spojrzał na mnie zaskoczony, zapewnie się tego nie spodziewał.
Sama byłam zdziwiona swoją bezpośredniością, zwłaszcza przy trzeźwości. Flirtowałam często, ale tak odważna gadka chyba mi się jednak nie zdarzyła.
Barman zlustrował mnie spojrzeniem od góry do dołu, na sekundę dłużej zatrzymując się przy moim dekolcie, a ja już wiedziałam o swojej wygranej. Dobrze, że w ostatniej chwili zdecydowałam się na tę sukienkę, w której moje piersi wyglądały naprawdę dobrze. Zawsze byłam bardzo szczupła, wręcz chuda, nie miałam zbytnio czym się pochwalić. W ostatatnim czasie jednak mocno przytyłam, co miało wiele wad (nie mieściłam się już w połowę swoich jeansów), ale, jak widać, te kilogramy przyniosły mi również parę plusów.
Odrzuciłam swoje krótkie do ramion, blond włosy do tyłu, a chłopak od razu wziął się za przygotowanie mojego zamówienia. Obserwowałam go uważne, a kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, uśmiechnął się do mnie nieśmiało. Sprawnym ruchem postawił na tacy małe kieliszki i nalał do nich czerwony, tak jak moja szminka, alkohol. Przystawił mi terminal, nadal się nie odzywając, a moja pewność siebie powoli zaczynała znikać.
Zrobiłam z siebie idiotkę. Poprosiłam randomowego barmana o numer telefonu i naprawdę sądziłam, że on mi go poda? Moja pewność siebie naprawdę wyleciała już w kosmos. W lustrze dostrzegłam, jak moje policzki zaróżowiły się, cała paliłam się ze wstydu. Najchętniej wyszłabym już stąd, ale mieli zbyt dobre i tanie szoty. Nie zamierzałam natomiast więcej zamówić niczego, chciałam się zaszyć w głębi pubu.
Ku mojemu zdziwieniu chłopak na tacy położył małą kartkę z zapisanymi cyferkami. Otworzyłam szerzej oczy. Ha!
- Maciek jestem - powiedziałam niskim tonem, a mnie aż przeszły dreszcze.
W głębi duszy odtańczyłam taniec zwycięstwa. Jak tylko powiem o tym Julii!
- Dzięki - mruknęłam i wzięłam tacę.
Szłam ostrożnie, wiedziałam, że Michał zabiłby mnie, gdybym wylała chociażby kropelkę. Postawiłam alkohol na obleionym stole. Ku mojemu zaskoczeniu siedziała tam tylko Jula.
- Gdzie reszta? - zapytałam, rozdzielając szoty.
- Palą. Pijemy od razu? - zasugerowała, a ja spojrzałam na nią znacząco. Jakby mnie nie znała - Okej, rozumiem - zaśmiała się.
Wypiłyśmy obie kolejki naraz. Poczułam palący, ale zarazem i przyjemny smak w gardle. Maciek barman naprawdę się postarał.
- Ale dobre! - oznajmiła przyjaciółka, oblizując usta i oglądając kieliszek, jakby była co najmniej koneserem drogiego alkoholu.
Dziewczyna szybko dostrzegła leżącą karteczkę. Zmarszczyła brwi, patrząc na mnie, a ja o razu wybuchnęłam śmiechem.
- Wyrwałam barmana - powiedziałam.
- Co?! Jak ty to zrobiłaś? Z tobą to strach gdziekolwiek wyjść, podrywasz każdego, kogo się da!
Ze śmiechem rzuciłam jej mordercze spojrzenia, chociaż wiedziałam, że w swoich żartach chowała się odrobina prawdy.
- Jakoś tak wyszło. - Wzruszyłam ramionami, udając obojętną.
- Schowaj tylko tę kartkę i nie mów o tym przy Michale. Leci na ciebie, więc lepiej nie sprawiać mu przykrości. O, patrz, idą! - Zniżyła głos, chociaż nie było szans, by chłopcy nas usłyszeli.
Wywróciłam oczami, ale zabrałam moją zdobycz i włożyłam za case telefonu.
Julia już miesiąc temu założyła nową tezę, iż Michał się we mnie zakochał. Absolutnie się z tym nie zgadzałam, my się tylko kumplowaliśmy i piliśmy, pomagaliśmy sobie w kwestiach stuenckich i często wspieraliśmy. Jak prawdziwi kumple. Nie traktowałam go w żaden sposób inaczej, nie był nawet w moim typie. Miał w sobie coś przyciagającego, ale był niskim blondynem z bródką, kompletnie nie mój typ.
Chłopak usiadł obok mnie i rozdzielił kolejne kieliszki. Wznieśliśmy toast, po czym duszkiem wypiliśmy po kolejne dwie kolejki. Nadaliśmy sobie bardzo szybkie tempo, a ja już przeczuwałam tego skutki. Czułam, jak mój język powoli zaczyna się rozplątywać, a śmiech przychodził znikąd.
- Lili, jaki masz konkretnie problem z tą pracą? - zagadnął mnie Łukasz.
- Piszę o znajomościach internetowych, ale brakuje mi badań na ten temat. Sama mało o tym wiem i też nie wiem, na czym konkretnie się skupić. Chciałabym mieć opinie ludzi, jakiś konkretny punk zwrotny, cokolwiek - jęknęłam - zaczynam uważać, że cała ta praca jest bez sensu i pójdzie do kosza.
- Tinder - wypaliła od razu Julia, a ja spojrzałam na nią zaskoczona. Nie ja jedna. - No co? Każdy ma teraz Tindera, to taki drugi Facebook. Skup się na nim i na tym, kto tam jest, po co, co to daje ludziom i do czego prowadzi. Może opisać historie miłosne, złamane serca, zdrady, załamania, no wszysko ogólnie.
Przy stole zapadła cisza, a ja powoli trawiłam słowa przyjaciółki. Przymrużyłam oczy, patrząc na nią.
- Skąd tyle o tym wiesz? Podobno nigdy nie miałaś Tindera - rzucił Aleks.
Spojrzałam na Julię zaskoczona. Pamiętałam czasy gdy przesiadywałyśmy na lekcjach, a potem na wykładach, siedząc a Tinderze. A jeszcze lepiej pamiętałam czasy, kiedy dziewczyna leżała u mnie w łóżku, płakała, żaląc się na nieudanane internetowe randki.
- To było dawno i nieprawda! - rzuciła od razu speszona.
Od razu wpiła się w usta chłopaka, chcąc odwrócić jego uwagę. Wywróciłam oczami i udałam odruch wymiotny, co wywołało jej śmiech.
- Litości, nie przy ludziach - warknęłam. Dziewczyna pokazała mi środkowy palec. - Ale muszę przyznać, Jula, że dzisiaj powiedziałaś najmądrzejszą rzecz na świecie. Masz rację z tą pracą. Ale skąd ja wezmę tyle ludzi, którzy będą ze mną gadać o Tinderze?
Blondynka popatrzyła na mnie ja na idiotkę.
- To proste. Pobierz Tindera. Ej, musimy za to wypić! Zakładamy Lili Tindera!
Najgorszy pomysł mojego życia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro