16.
Schodząc na dół o mało nie zgubiłam swoich zębów przez buty pewnego osobnika. Weszłam do kuchni by nalać sobie wody do popicia tabletki. "Kac morderca, nie ma serca". Usiadłam przy stole, chowając głowę pomiędzy ręce. Usłyszałam jak ktoś schodzi z skrzypiących schodów. Podniosłam głowę by zobaczyć kto jest tak nie normalny jak ja i wstaje o siódmej godzinie po imprezie.
-Co ty tu robisz tak wcześnie? - Zapytałam wpatrując się w mojego przeciwnika. On trzymając się za głowę, był lekko zmieszany moją obecnością w kuchni o tej porze. Podchodząc do szafy z wodą, zdołał wydusić tylko "Moja głowa" . - Eche... a mówiłam "Piotrek na ciebie już czas" . No, ale kto by tam słuchał jakiejś Zuzy. - Opuściłam głowę z powrotem w ręce. Ktoś zaczął mnie ciągnąć za rękaw od bluzy. Tym kimś był nikt inny jak młodszy z braci Pawlickich.
-Chodź jest siódma godzina, musimy iść spać. Do góry nie chce mi się iść, więc śpimy na dole, na kanapie i nawet nie próbuj się wykręcać - powiedział po czym zaczął mnie ciągnąć, a ja bezradna z bólem głowy nawet nie protestowałam i podążałam za chłopakiem.
-No chyba sobie kpisz, że my się tu zmieścimy - powiedziałam krzyżując ręce na piersi i przyglądałam się Pawlickiemu.
-Patrz kochana i ucz się od mistrza - Po czym uklęknął, pociągając za biały pasek, rozszerzając kanapę. - Bum, magic kochana!
-Co?! Gdzie? - Spytałam podbiegając do niego, wtulając w jego tors. Zrobiłam wielkie oczy i spojrzałam na Piotrka.
-Jezus dziewczyno, nie ma go tu...- Chłopak przywalił sobie ręką w czoło. -Po wczorajszym już nie przyjdzie. Chodziło mi o... -Nie dokończył bo mu przerwałam.
-Jakim wczorajszym? - odsunęłam się lekko, nie wiedziałam o co chodzi. Niech mi nie mówi, że on tu był!
-Nie ważne, później powiemy Ci z Julią - Czyli Julia o wszystkim wiedziała i mi nic nie powiedziała. Mogłam się tego spodziewać. Lecz wiem, że nie mówiąc mi tego zrobiła mi tym na dobre. Nie chciała abym była smutna z powodu Janowskiego w dniu urodzin Grześka. Kocham ją! Po głowie przelatywało mi wiele pytań. Jeżeli tu przyszedł to z jakimi zamiarami? Co chciał zrobić? Chciał zepsuć ten dzień? Poczułam lekkie szturchnięcie. - Zuza, wszystko Okey?
-Tak... Okey - odpowiedziałam spoglądając w jego stronę.
-A wracając do tamtego to chodziło mi o... - Znów mu przerwałam.
-No przecież wiem - odpowiedziałam i na niego spojrzałam. Chłopak przycisną mnie do siebie.
-No, ale jak już się tak tulisz... - zaczął się szczerzyć. Wyrwałam się i pokazałam mu palcem na czoło. Wzięliśmy koc, poduszki i położyliśmy się. Piotrek objął mnie ręką.
-Ej, ej synek... - odwróciłam się patrząc na niego wzrokiem zabójcy.
-No ale, przecież lubisz się tulić - zaśmiał się i wziął rękę, przewróciłam się na bok i próbowałam zasnąć.
Lecz cały czas chodziło mi jedno po głowie. Wczorajszy wieczór i Maciek. Co chciał zrobić przychodząc tu? Co się wczoraj wydarzyło? Po długich rozmyślaniach udało mi się zasnąć.
Lecz nie dane mi było pospać, gdyż moi "kochani" przyjaciele postanowili już wstać.
-Ojojoj... A co ja tu widzę? Brat nie rozpędza się tak!!! - Przemek zaczął krzyczeć nam nad głowami.
-Weź wyjdź, głowa mnie boli - powiedział zakrywając się przy tym poduszką.
-Żebyście nic tu nie z majsterkowali - Przemek zaczął się nabijać. Piotrek wstał i zaczął gonić go po całym domu. Wstałam i poszłam się przebrać. Po czym wszyscy usiedliśmy do śniadania.
-Jejku ale mi jest nie dobrze - zaczęłam narzekać i masując brzuch pociągnęłam kolana do góry.
-Czyli ciąża - znów Przemek zaczął nam dokuczać. Piotrek zabrał chleb posmarowany masłem i wytarł go Przemkowi w twarz. Znów zaczęły się gonitwy po domu.
-Dobra ja idę pobiegać - oznajmiłam gdy razem z dziewczynami posprzątałyśmy po śniadaniu.
Przebrałam się w wygodniejsze rzeczy pożyczone od Klaudii i ruszyłam w drogę. Biegałam godzinę po jednym parku i nie chciałam się zgubić nie znałam tej okolicy i postanowiłam wrócić do domu.
***
Kiedy przekroczyłam próg ktoś pociągnął mnie za ramiona.
-Co ty odpierdzielasz? - Zapytałam wpatrując się w Piotrka który trzymając pistolet na kulki zamkną mi buzię. Po czym podał mi druga zabawkę i wyjaśnił o co chodzi.
-Masz, jesteś ze mną w drużynie. Musimy wyeliminować tamtych - szeptał pokazując mi przy tym że mam być cicho.
***
-Wiedziałam, że podjąłem dobrą decyzję wybierając ciebie do drużyny - powiedział szczęśliwy obejmując mnie ręką.
-Taa... gdyby nie ja zginą byś marnie - zaczęłam się śmiać, ściągając jego rękę z mojego karku.
-Nie prawda... - powiedział i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam krzyczeć, że ma mnie zostawić bo dostanie kopniaka.
Godzinę później postanowiliśmy pojechać do domu do Leszna.
***
Trzy godziny później wszyscy byliśmy już na ranczu. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam na schodach patrząc na konie biegnące nie daleko za płotem.
-Co powiesz na przejażdżkę crossową? -Zapytał mnie Piotrek spadając obok mnie.
-W sumie czemu nie? -Nie miałam co robić, a dawno nie miałam styczności z motorem. - Poczekaj aby się przebiorę i możemy ruszać.
***
Kilka minut później byłam gotowa i ruszyliśmy. Jeździliśmy dość długo i skakaliśmy po górkach. Piotrek kiwnął ręką że mam jechać za nim. Zrobiłam jak chciał. Dojechaliśmy do małego jeziorka z kładką. Zeszłam z motoru i ściągnęłam kask.
-Ale tu pięknie - powiedziałam cicho sama do siebie. Widocznie zbyt głośno by usłyszał to Piotrek.
-Tak wiem... sam tu przychodzę w trudnych chwilach. Choć usiądziemy. - powiedział ruszając w stronę kładki.
Kiedy już siedzieliśmy Piotrek zadał mi pytanie.
-Zuza... opowiesz mi o swojej przeszłości? Jeśli tylko chcesz, jeżeli nie chcesz to mów, nie będę nalegał.
-Jasne, choć to jest trudny temat - zaczęłam mu opowiadać o wszystkim o śmierci mamy o adopcji, aż dotarłam do najtrudniejszego....
Tak wróciłam!!! Teraz spróbuje dodawać rozdziały z mniejszymi przerwami :) Mam nadzieje że rozdział się podoba <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro