90
Błażej po dłuższej chwili w końcu otrząsnął się z nieprzyjemnego wydarzenia w restauracji, chociaż czuł, że to będzie do niego wracać. I to częściej niżby sobie tego życzył. Widział też, jak Makary stara się odciągnąć jego uwagę i przekonać go, by skupił się na czasie, który mogą spędzić razem.
Dotarli na miejsce z lekkim opóźnieniem, ponieważ całkiem sporo osób postanowiło wybrać się do zoo w jeden z pierwszych cieplejszych weekendów tego roku. Trochę zbiło to z tropu Makarego, który zaczął nerwowo obserwować sznur samochodów zmierzających w tym samym kierunku co ich autobus, też zresztą nieświecący pustkami. Bał się, że nieco zepsuje tym ich wyjście, ale miał też nadzieję, że jednocześnie jego niepewność pozwoli się wykazać Błażejowi, dzięki czemu odzyska trochę pewności siebie.
Nie czuł się dobrze z nieprzyjaznymi spojrzeniami ludzi, którzy musieli stać w kolejkach do kas, podczas gdy oni mogli skierować się do wyjścia, dzięki temu, że Błażej kupił bilety wcześniej przez Internet.
- Niektórzy wyglądali, jakby chcieli nas zabić wzrokiem – zaśmiał się niepewnie Makary, kiedy przekroczyli już bramki.
- Pewnie niektórzy już planowali, żeby zażądać od nas, żebyśmy oddali im nasze bilety a stanęli za nich w kolejce, bo coś tam – mruknął Błażej niezrażony innymi ludźmi. Piwnooki spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem. – Praca w handlu czasem sprawia, że czasem nie masz absolutnej ochoty być nadmiernie uprzejmym. Poza tym ja nikomu nie broniłem przyjść przygotowanym. – Pierwszoroczny wzruszył ramionami z uśmiechem.
- Jesteś trochę złośliwy – mruknął Makary mimo wszystko rozbawiony wypowiedzią ukochanego.
- Muszę mieć jakieś wady – zaśmiał się Błażej.
- A już myślałem, że nie znajdę u ciebie żadnej.
- Wtedy byłbym partią idealną.
- I na moje nieszczęście pewnie bardzo rozchwytywaną. Nie miałbym wtedy żadnych szans – Makary udawał, jak bardzo ta świadomość go zabolała.
- Na pewno tylko ty przykułbyś moją uwagę – pocieszył go Błażej. – A teraz sam się na mnie skazałeś. Musisz wziąć cały pakiet, łącznie z wadami.
- Bardzo chętnie, o ile ty się decydujesz na to samo.
Błażej odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął się radośnie, jakby chciał potwierdzić, że tak właśnie jest. Makary żałował, że wokół jest tyle ludzi, bo niczego na świecie nie pragnąłby bardziej niż całkowicie zatrzymać ten moment wyłącznie dla siebie. Na chwilę zapomnieć o całym świecie, nie przejmować się tym, co mogą myśleć ludzie wokół, kiedy dla niego padają tak znaczące słowa. Domyślał się jednak, że dla Błażeja publiczne okazywanie uczuć może być zbyt dużym krokiem na razie.
Uśmiechnął się tylko jeszcze szerzej, zakochany i szczęśliwy. Zaproponował, żeby się nie śpieszyli, podejrzewając, że i tak nie zdążyliby obejść całego zoo. A dzięki temu zyskają okazję, aby ponownie się tu wybrać. Przy każdym wybiegu spędzali sporo czasu, często konkurując ze sobą w tym kto pierwszy wypatrzy dobrze skrywające się, albo zaznające popołudniowej drzemki gatunki. Makary robił zdjęcia telefonem, starając się uchwycić na jak największej ilości swojego ukochanemu, który nie zawsze był ku temu chętny.
Błażej uważnie wczytywał się w informacje o zwierzętach iodznaczał na planie zoo, z którymi przedstawicielami fauny udało im się spotkać,a z którymi nie. Powziął sobie za cel, by choć raz zobaczyć każdy z nich.Cieszył się, że jest tu z Makarym, często mu się przyglądał, kiedy był pewny,że tego nie zauważy, ale zdarzało mu się go na tym przyłapać. Kiedy ichspojrzenia się spotykały, tylko utwierdzał się w przekonaniu, że nie może dłużejuciekać przed miłością, która chce mu zaoferować w dodatku tyle szczęścia. W duchuwidział, jak zachłannie wyciąga po nią rękę i wcale nie żałuje swojej chciwości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro