86
Błażej po śniadaniu przeglądał planer, dopijając jeszcze kawę. Podniósł wzrok na wpatrującego się w niego Makarego. Piwnooki uśmiechnął się i zapytał kiedy się znowu będą mogli zobaczyć. Pierwszoroczny odwrócił notatnik do niego i przesunął po stole.
Makary uniósł zdziwiony brwi, jak praktycznie całość była wypełniona kolorami i poczuł się nagle źle, z tym że żąda, aby wcisnąć jeszcze gdzieś tam jego. Zmarszczył brwi, miał nadzieję, że teraz będzie łatwiej, a tymczasem zapowiadało się jeszcze trudniej. Zerknął z nadzieją na weekend, ale kiedy Błażej miał popołudniowe zmiany, on sam, poranne. Westchnął ciężko, oddając zeszyt właścicielowi, wytłumaczył, dlaczego nie wprawiło go to w dobry humor.
- Może uda mi się wpaść w czwartek wieczorem, jeśli profesor odwoła zajęcia w piątek rano, coś wspominał o tym, że może wypaść mu wtedy pilny wyjazd służbowy – powiedział Błażej, wywołując na twarz Makarego uśmiech. – Zazwyczaj daje znać na ostatnią chwilę, więc na nic się nie nastawiaj.
- Będę tęsknił – piwnooki powiedział szczerze, pierwszoroczny uśmiechnął się rozczulony tym wyznaniem.
Jakiś czas później, kiedy przyszedł czas pożegnań, Makary długo nie chciał wypuścić z objęć ukochanego. Błażejowi to nie przeszkadzało tyle, co dziwiło, że ktoś może go kochać tak mocno, by nie chcieć się z nim żegnać. Uśmiechał się cały dzień na samo wspomnienie tego momentu i pożegnalnego pocałunku, który sam zainicjował.
- Oho, stało się coś dobrego, prawda? – zapytała Grażyna, widząc zmianę w zachowaniu i humorze swojego współpracownika. Jej ciekawość została jeszcze bardziej podsycona, gdy zauważyła, że twarz Błażeja zalewa się rumieńcem. – No podziel się ze swoją drogą koleżanką dobrymi nowinami? – zachęciła go.
- Pamiętasz tego chłopaka, który wtedy po mnie przyszedł?
- Oczywiście, takiego przystojniaka nie łatwo zapomnieć – zaśmiała się i zrozumiała co to może oznaczać. Zachichotała niczym nastolatka. – Czyżbyście stali się oficjalnie parą?
Błażej nie odpowiedział, tylko pokiwał głową, nerwowo spoglądając na klientkę, która podeszła akurat do kasy, ale staruszka zdawała się nie być zainteresowana problemami sercowymi pracowników sklepu. Grażyna pogratulowała mu szczerze i chciała dopytać, się o kilka szczegółów. Do sklepu napłynęło więcej klientów, fale uczniów wracających z pobliskich szkół czy zmęczonych rodziców, próbujących wyperswadować pociechom kupno kolejnego słodyczą, który zjadłby z większą ochota niż obiad i zmęczeni, często rozdrażnieni pracą dorośli.
- No to słucham. – Dopadła go później koleżanka, na co pierwszoroczny posłał jej pytające spojrzenie. – Gdzie i kiedy pójdziecie na pierwszą randkę jako para? To chyba będzie coś wyjątkowego?
- Nie wiem – odparł zaskoczony Błażej. – Nie myślałem o tym.
- Może zoo? – zaproponowała szefowa, która w czasie największego ruchu przemknęła do swojego biura, nie chcąc okazać reszcie frustracji, która ją dopadła po telefonie, który otrzymała wcześniej.
- W weekend ma być ładna pogoda, powinniście iść. – Grażyna podchwyciła uradowana pomysł.
- Nawet nie mamy czasu spotkać się w ciągu tygodnia, a weekend w ogóle odpada. – Błażej spojrzał błagalnie na szefową, która przecząco pokręciła głowa.
- Dzwonił do mnie ten młody, który pomaga nam kilka godzin w dostawach tygodniowo, że rezygnuje – żachnęła się kobieta kierująca sklepem. – Jeszcze przed Wielkanocą, jak zawalą nas towarem. – Spojrzała na swojego podwładnego i jego zrozpaczony wyraz twarzy. – Wiesz, że cię uwielbiamy, zobaczę, co da się zrobić, ale niczego nie obiecuje.
- Chociaż sobotnie popołudnie – zaproponował Błażej. – Wezmę wszystkie godziny, będę przychodził też na dostawy.
- Już, już, bo jeszcze na randkę ci nie starczy sił - zaśmiała się kobieta, od razu poprawił się jej humor, obserwowanie młodych zakochanych jest piękne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro