Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

75

Błażej był zły, wiedział, że coś nie gra gdy tylko przekroczył próg sklepu i zobaczył tam więcej osób, niż powinien. Cała reszta zespołu była na miejscu i kobiety udawały zdziwienie na jego widok.

- Co ty tu robisz? – zapytała kierowniczka. – Przecież masz wolne.

- Wcale nie – zaprzeczył pierwszoroczny i przejrzał telefon w poszukiwaniu ostatniego zdjęcia grafiku. Według niego za chwilę powinien zaczynać pracę.

- Mogłam dokonać paru zmian, o których zapomniałam ci wspomnieć – oznajmiła kobieta i podała mu kartkę z aktualną rozpiską zmian. – Robiłam niedawno porządek w papierach, akurat w ręce wpadło mi twoje CV i zorientowałam się, że dzisiaj masz urodziny.

- Ale skoro już tu jesteś, to wypij z nami kawę – zaproponowała Grażyna i zniknęła na chwile na zapleczu.

Wróciła po chwili z małym tortem z dwiema zapalonymi świeczkami. Błażej nie mógł się na nie dłużej gniewać, chciały tylko sprawić mu miłą niespodziankę. Był im za to niezwykle wdzięczny, za opiekę, którą go obdarzyły, akceptację i poczucie przynależności do jakiegoś miejsca.

Udało im się go zająć przez półtorej godziny, kierowniczka dała znać Krystianowi, gdy tylko Błażej wyszedł, życząc sobie w duchu, by wszystko się udało. Tymczasem pierwszoroczny nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, poszedł do najbliższego parku i usiadł na ławce, wpatrując się w nieuruchomioną jeszcze fontannę.

Wzór płytek, którymi była wyłożona, przypominał mu coś i kiedy jego mózg już połączył to z odpowiednimi wspomnieniami, zaczął się trząść. Miał wrażenie, jakby na nowo odtwarzał moment swojego upadku na podłogę udekorowaną w ten sam sposób, dwa lata wcześniej. Rozglądał się niespokojnie wokół, jakby szukając wokół ludzi, którzy spoglądaliby na niego z taką samą pogardą.

Spanikowany chwycił telefon, zastanawiając się, do kogo może się zwrócić o pomoc. Krystian i Monika byli zajęci, nie chciał im przeszkadzać, więc w kolejnym odruchu chciał zadzwonić do Makarego, usłyszeć jego kojący głos, zapewnienie, że jest po jego stronie. Wybrał numer, lecz po drugim sygnale rozłączył się, żałując swojej decyzji. Poczuł się żałośnie, ale spróbował się uspokoić.

Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w wyświetlacz, kiedy Makary oddzwonił, wziął głęboki oddech i odebrał. Nie potrafił jednak wydobyć z siebie odpowiednich słów.

- Błażej, wszystko w porządku? – zapytał zmartwiony piwnooki.

- Nie wiem – odpowiedział po chwili, opierając się o ławkę. – Mogły mnie zaatakować pewne nieprzyjemne wspomnienia.

- Mogę ci jakoś pomóc?

- Miałbyś chwilę, żeby się spotkać? Chciałbym cię zobaczyć.

Błażej sam był zdziwiony, jak łatwo było wypowiedzieć mu tę szczerą prośbę, rzeczywiście nie marzył o niczym innym. Pragnął go zobaczyć, trzymać jego dłoń ze świadomością, że to co oboje czują, jest prawdziwe. Wiedział to w głębi serca, tylko jeszcze nie mógł tego do siebie dopuścić.

- Co powiesz na to, żebyśmy za pół godziny spotkali się u ciebie? Chyba też nie masz ochoty iść na miasto – zaproponował Makary.

- Nie. – Błażej uśmiechnął się delikatnie. – Ale nie odmówiłbym twojego gorącego kakao.

- Masz to jak w banku – zaśmiał się piwnooki. – Do zobaczenia niedługo.

- Tak, do zobaczenia.

Błażej westchnął po raz kolejny i spojrzał na fontannę,pomyślał sobie, że jakiś głupi wzór płytek nie będzie rządzić jego życiem.Zacisnął pięści, takie było jego postanowienie i zamierzał je powoli realizować.Wstał i zaczął zmierzać w kierunku domu, ku nowym nadziejom i czego nie byłświadomy ogromu miłości bliskich, który tam na niego czekał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro