Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

69

Błażej obudził się pierwszy i próbował sobie przypomnieć, co działo się poprzedniego wieczora, że teraz musiał wyplątać się z objęć Makarego. Stwierdził, że jego mózg nie będzie w stanie pracować nawet na minimalnych obrotach bez chociażby łyka kawy. W kuchni czekając, aż napój zaparzy się wystarczająco mocno, zastanawiał się, dlaczego odczuwa taki spokój i szczęście. Zapatrzył się w okno, szczęście hę?

Przecież tak bardzo tego pragnął, a jednak wciąż nie potrafił temu zaufać. Z Adamem też mu się wydawało, że był szczęśliwy, a potem boleśnie złamano mu serce, gdy wszystko okazało się kłamstwem. Makary tyle razy okazywał mu, jak bardzo mu zależy i jak szczery jest w swoich uczuciach, ale wciąż do głosu dochodził jego strach. Był na siebie zły, że nie może okazać mu tego samego, zwłaszcza po tym co usłyszał poprzedniego wieczoru. Nie sądził, że poczuje taką ulgę, gdy ktoś przypomni mu tylko, że związek to równa praca obojga. Nie tylko on się musi starać, nie musi dawać z siebie wszystkiego w każdej sekundzie.

Skłoniło go to do rozmyślań, czy jest zatem na to gotowy? Nie potrafił sobie jednak udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiedział nawet, czy byłby w stanie bez całej emocjonalnej otoczki wtulić się tak jak w nocy w Makarego. Chyba potrzebował na to jeszcze trochę czasu, czuł jednak w sercu dziwną ekscytację i nadzieję na lepsze.

- Nad czym tak myślisz? – zapytał Makary zaspanym głosem, wchodząc do kuchni. – Daj mi chwilę i zrobię śniadanie.

Błażej przypatrywał mu się z uśmiechem i wskazał na jego włosy, które zawsze od rana układały się według własnych zasad. Makary odpowiedział tym samym gestem, zadowolony, że widzi swojego ukochanego w dobrym humorze. Kiedy się obudził, bał się, czy wydarzenia poprzedniego dnia to był krok do przodu, czy może jednak w tył w ich relacji.

- Zrobię ci kawę – oznajmił Błażej. – Nie rób śniadania, najwyżej zrobimy wcześniejszy obiad.

- A tak zapomniałem, że dzisiaj jesteś moim pomocnikiem – zaśmiał się Makary i usiadł przy stole, w oczekiwaniu na kawę.

- Może jesteś przyzwyczajony do czego innego, ale nie dam sobą rządzić we własnej kuchni – Błażej powiedział bojowym tonem.

- A w sypialni to już mogę? – zapytał niewinnie piwnooki, biorąc spokojnie łyk kawy.

Błażej niemal nie zakrztusił się swoim kofeinowym napojem i spojrzał wściekle na swojego towarzysza, który nie poczuwał się do żadnej odpowiedzialności za wyrządzone szkody.

- Czasami jesteś niemożliwy – mruknął pod nosem pierwszoroczny.

- Tylko kiedy jesteśmy sami, ty tak na mnie działasz – odparł Makary i znowu otrzymał pełne pobłażania spojrzenie. – Będzie mi smutno, gdy stracisz swoją niewinność, będę za tym tęsknił.

Błażej pokręcił głową, nie dowierzając w to co właśnie usłyszał, ale się uśmiechnął. Zaczął doceniać te przekomarzania, chociaż wciąż planował zemstę. Nawet miał już kilka pomysłów, gdzie zaprosić Makarego, ale wiedział, że to musi jeszcze trochę zaczekać. Spojrzał na kalendarz, który już od kilku dni wskazywał miesiąc jego urodzin i niechętnie uświadomił sobie, że ten dzień jest coraz bliżej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro