Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Pracownik sklepu nie spodziewał się, że jego głos zabrzmi tak szorstko, zwłaszcza gdy zobaczył na twarzy swojego rozmówcy smutny wyraz odrzucenia. Makary uciekał wzrokiem, tak jakby chciał rzucić się w popłochu w kierunku drzwi, obwiniał się za propozycję, którą rzucił, żałując, że nie ugryzł się w język. Błażej poczuł się głupio i chciał jak najszybciej naprawić sytuację, chociaż wiedział, że to nie ma najmniejszego sensu. Spieprzył wszystko już na samym początku i był na siebie zły, nie lubił być nieuprzejmy dla ludzi, jeśli nie miał ku temu naprawdę dobrego powodu.

- W sensie nie trzeba - mruknął Błażej, marszcząc czoło. - Najważniejsze, że maskotka się znalazła i Tymek będzie z tego powodu szczęśliwy. Dziękuję, że ją pan oddał, naprawdę niczym więcej nie musi się pan przejmować. - Chłopak spojrzał na zegarek. - Muszę już iść, ale jeszcze raz bardzo dziękuję.

Makary obserwował, jak się oddala i stał jeszcze przez chwilę w miejscu, zanim nie dotarło do niego, co się właściwie stało. Na jego twarzy pojawił się rumieniec, więc szybko wyszedł ze sklepu i gdy tylko wsiadł do samochodu, poprosił brata, aby jak najszybciej wrócili do domu. Chociaż Mirek chciał wyciągnąć z niego, co się właściwie stało, to Makary nie pisnął ani słowa, co starszy z rodzeństwa skwitował tylko ciężkim westchnieniem. Uczucie zmartwienia nie zniknęło ani na chwilę.

Błażej czuł się źle, czując, że kogoś skrzywdził i kiedy wrócił do szatni, uderzył kilka razy pięścią w swoją szafkę. Był wściekły na całą sytuację, bo nie rozumiał, czemu jeszcze dostał zaproszenie na kawę. Nie potrzebował pakować się w żadne kłopoty, był niemiły to prawda, ale przecież grzecznie podziękował za oddaną zabawkę. Czemu zatem odczuwał w sercu piekący ból?

Od tamtego spotkania minęło parę miesięcy i żaden z nich nie sądził, że spotkają się kiedykolwiek ponownie, ale w ich przypadku los postanowił być nieco uparty i dał im kolejną szansę.

Makary odebrał z rana telefon i nie zdążył się odezwać, a już usłyszał w słuchawce zdyszany głos koleżanki z roku.

- Masz na dzisiaj jakieś plany? - zapytała Sandra.

- Nie, a co chodzi?

- Dobra, to ogarniaj swoją piękną buźkę i rusz tyłek na targi! - krzyknęła. - Zadzwoń do mnie, jak będziesz już na miejscu.

- Sandra, ale nie rozumiem, o co chodzi, do czego jestem tam potrzebny?

- Ten dureń Alan nas wystawił i brakuje mi jednak osoby na stanowisko wydziału - dziewczyna odsapnęła ciężko, jakby zrzuciła z barków wielki ciężar. - Pomyślałam o tobie, bo możesz przyciągnąć nieco więcej dziewczyn.

- Wiesz, że się do tego nie nadaje - westchnął cicho Makary, przerażony tym, że pewnie ostatecznie i tak pójdzie pomóc, chociażby miało go to kosztować zbyt dużo nerwów.

- Proszę Makary - powiedziała. - Hanka i Ela też proszą. - Podstawiła telefon swoim koleżankom.

- Ładnie prosimy.

- Co będę musiał tam robić? - zapytał Makary, szukając już w międzyczasie odpowiedniego stroju.

- Czarować publikę oczywiście.

- Sandra...

- Masz się tylko uśmiechać,rozdawać ulotki i odpowiadać na pytania młodzieży, to wszystko. Tylko się wmiarę pośpiesz - powiedziała poważnie przewodnicząca samorządu studenckiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro