Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

58

Błażej nie mógł się nie zgodzić. Wiedział, że Monice brakowało drugiej połówki i od narodzin Tymka nie myślała poważnie o randkowaniu. Zawsze jednak pozytywnie mówiła o swoim szefie, i że bardzo go lubi, jednak nigdy nie sugerowała, że również w kontekście romantycznym. Pierwszoroczny chciał dla swojej krewnej jak najlepiej, ale obawiał się, czy to akurat dobry pomysł, żeby nawiązywała taką znajomość w miejscu pracy. Bał się, że może przez to mieć utrudnione życie, albo w najgorszym razie ją stracić.

Zastanawiał się tylko, czy to, że ten obiad miał mieć miejsce w Walentynki, było przypadkiem, czy może zaplanowanym przedsięwzięciem. Monika martwiła się, czy nie będzie miał żadnych planów z Makarym. Żaden z nich nie zdobył się na to, żeby o tym ostatecznie porozmawiać. W końcu nie byli parą, spotykali się tylko i nie czuli się na tyle pewnie, by zakładać, że powinni spędzić ze sobą ten dzień w jakiś wyjątkowy sposób.

Błażej jednak widząc, jak wszystko wokół mu o tym przypomina, postanowił kupić Makaremu jakiś drobny prezent z tej okazji. Trudno jednak było znaleźć coś neutralnego, albo przynajmniej na tyle bezpiecznego, jak na pierwsze miesiące znajomości. Kupił też czekoladki i próbował nie zwariować z Krystianem, który szykował jakąś niespodziankę dla Sylwii. Według niego przyjaciel zdecydowanie przesadzał i mógł tym tylko przerazić dziewczynę. Nie poznał jej jeszcze, więc nie chciał zakładać, czy tak rzeczywiście może się stać.

Tym sposobem zarówno Makary jak i Błażej zostali tamtego dnia darmowymi opiekunkami dla dzieci. Nie wspominali sobie o tym, dlatego zdziwili się gdy zobaczyli sobie nawzajem przy wejściu do przedszkola do którego, jak się złożyło, chodzili zarówno Antek jak i Tymek.

- Też zostałeś wrobiony w opiekę – zaśmiał się Błażej i uśmiechnął, na co Makary próbował nie spłonąć rumieńcem.

- Tak jakoś wyszło – odpowiedział piwnooki. – Nie zakładaliśmy, że się dzisiaj spotkamy, więc zgodziłem się zająć dzieciakami, żeby Mirek i Kornelia mogli wyjść na obiad.

- Monika poprosiła mnie o to samo – odparł Błażej. – Mam nadzieję, że będzie się dobrze bawić.

- Ale wieczór powinienem mieć wolny, więc jeśli chciałbyś, to może byś wpadł do mnie? Ugotuje coś! Możesz też przenocować jakby co.

- Powinienem się uczyć, jutro mam ostatni egzamin – pierwszoroczny odwrócił wzrok, bo wiedział, że ewentualnie jeszcze ciężej będzie mu odmówić.

- Tak, pamiętam – odparł smutno Makary i włożyć, zaciśnięte pięści do kieszeni płaszcza.

Piwnooki nie chciał pokazać, jak bardzo zasmuciła go odmowa. Liczył na to, że skoro już się tu spotkali, to mógł go zaprosić. Bał się jednak, że Błażej znowu doprowadzi się do kiepskiego stanu, zwłaszcza jak od początku roku próbował po równo poświęcać uwagę jemu i swojemu przyjacielowi. Od tamtego czasu zdołali się spotkać tylko trzy razy, ale pisali ze sobą cały czas.

Z sali akurat wyszła jedna z opiekunek grupy przedszkolnej i spojrzała z zachwytem na Makarego, jak zawsze wyglądał świetnie. Zdziwiła się, że najwyraźniej znają się z wujkiem Tymka. Była młoda i samotna, dlatego cieszyła się kiedy dziecko odbierał ktoś, kto nie był ich rodzicem, a na kim mogłaby zawiesić oko.

- A cóż to rodzice, mają wychodne? – zaśmiała się młoda kobieta, całą swoją uwagę skupiając na starszym z mężczyzn.

- Tak się złożyło – odpowiedział grzecznie Makary i rzucił okiem na Błażeja.

Pierwszoroczny próbował udawać, że nie zauważa, z jakim zachwytem kobieta wpatruję się w jego towarzysza i podejmuje z nim dalszą rozmowę. Czego innego się spodziewał, skoro działał tak na wszystkich? Po co w ogóle zadaje się ze mną, zadał sobie znowu to pytanie, ale potem przypomniał sobie, o czym rozmawiali kiedy się nim opiekował w czasie choroby i szybko odsunął od siebie te myśli. Zacisnął jednak usta. Czy to zazdrość?

- Może pani iść po chłopców? Muszę jeszcze jechać z Antkiem po jego siostrę – zapytał Makary, nie chcąc, aby Błażej czuł się dłużej niekomfortowo. Jednak cieszyła go obecność tej lekkiej zazdrości.

- Oczywiście – odparła kobieta niechętnie i wróciła do sali.

- Jeszcze zastanowię się nad tym wieczorem – wypalił Błażej nagle pod wpływem emocji. – Zadzwonię tylko do później Moniki i dam ci znać. Nie będzie ci przeszkadzało, że się trochę u ciebie pouczę, jeśli nie wyrobię się do tego czasu z powtórką materiału.

- Oczywiście, że nie – odpowiedział uszczęśliwiony Makary. – Nie mogę się doczekać wieczora w takim razie.

W międzyczasie przedszkolanka przyprowadziła chłopców, który spojrzeli na odbierających je mężczyzn, a potem znowu na siebie.

- Złodziej zabawek! – wykrzyknął Tymek, wskazując na Makarego.

- Książę wujka! – W tym samym czasie Antek pokazał palcem na Błażeja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro