57
Makary wraz z braćmi miał swego rodzaju tradycję, polegającą na spotkaniu się w celu przegadania ostatnich wydarzeń i zacieśniania więzi. Męskie wypady na siłownie, basen czy tenisa. Tym razem jednak spotkali się na kręglach, starsze rodzeństwo miało plan wobec najmłodszego, by zdobyć jak najwięcej informacji i przegonić w ich niepisanych rozgrywkach Kornelię.
- To jak braciszku, za dwa tygodnie walentynki, masz jakieś plany? – zapytał Mirek, udając, że nie próbuje niczego na tym zyskać.
- Nie – odpowiedział Makary smutnym głosem, bo nie rozmawiał jeszcze na ten temat z Błażejem.
- To świetnie, zatem ja rezerwuje stolik w restauracji, a ty tego dnia odbierzesz moje dzieci ze szkoły i zaopiekujesz się nimi do wieczora.
- Przestań go wykorzystywać Mirek – wtrącił się najstarszy Maciek.
- Przecież wieczór miałby wolny, a to ostatnia szansa, zanim Kornelia urodzi – bronił się środkowy wiekiem.
- Idź, twoja kolej – pogonił go starszy brat i skupił się na Makarym. – Wiesz, że nie musisz się godzić, prawda?
- Nie ma problemu – piwnooki wzruszył ramionami. – Błażej i tak ma wtedy egzaminy, pewnie będzie chciał się uczyć.
- Jak wam się w ogóle układa? Nie brzmisz zbyt radośnie – Maciek był zatroskany widokiem smutnego brata.
- Cóż, chciałbym, żeby miał dla mnie trochę więcej czasu, ale uczę się przez to doceniać każdą chwilę z nim jeszcze bardziej. Wiesz, ktoś go kiedyś bardzo skrzywdził – powiedział Makary. – To cały czas go męczy i wszystko, co wydaje się takie naturalne i normalne w związku... On podejrzewa w tym oszustwo, wiem, że z tym walczy dla mnie, ale muszę być cierpliwy. Jak sobie przypomnę, jak się uroczo uśmiechnął, kiedy mi dziękował, że przypomniałem mu, że trzymanie kogoś za rękę może być przyjemne – piwnooki zaczerwienił się i próbował to ukryć, chowając twarz w dłoniach.
- Jak słodko i niewinnie, oni dopiero trzymają się za rączki – zażartował Mirek i poklepał młodszego brata po ramieniu. – Ale początki zawsze takie są, jak sobie przypomnę, jak Kornelia mnie nie znosiła, kiedy się poznaliśmy...
- I nikt się jej nie dziwił – mruknął Maciek i pogonił Makarego, by wykonał swój rzut.
- Przepadł bez reszty – skomentował Mirek, kiedy najmłodszy z nich nie mógł go usłyszeć. – Ciekawe kiedy go poznamy.
- Skoro on znalazł w sobie tyle cierpliwości, my też musimy.
Reszta wieczoru upłynęła im spokojnie, chociaż najmłodszy wciąż był pod gradem różnorodnych pytań. Makary miał wrażenie, że powiedział o Błażeju nieco za dużo, pomimo że, chciał to z siebie wyrzucić, bo momentami go to przytłaczało. Zżerało go poczucie winy i na dalsze pytania próbował odpowiadać wymijająco. Jednocześnie czuł ulgę, że się z kimś tym podzielił i nie został oceniony przez braci. Cieszył się, że żaden nie próbował mu doradzać, że nie powinien w to brnąć, czego by się po niektórych ludziach spodziewał.
Tego samego wieczoru Monika została z szefem swojego działu, by pomóc mu uporać się ze startą dokumentów. Był piątek i nikt inny nie chciał zostać po godzinach, a Przemek nie chciał nikogo do tego zmuszać i wziął odpowiedzialność na siebie. Mężczyzna próbował nie okazywać zbytniej radości, kiedy to właśnie Monika zaproponowała pomoc, ponieważ od dawna mu się podobała i chciał wykorzystać okazję, żeby ją gdzieś zaprosić. Chociaż dzieliło ich ponad dziesięć lat, zawsze podziwiał ją za pracowitość i zwykłą życzliwość, której miała dla wszystkich pełno, ponadto była samotnym rodzicem, jak on.
- Jesteś pewna, że możesz zostać? Twój synek jest jeszcze mały prawda? – zapytał, po dwóch godzinach, gdy postanowili zrobić sobie przerwę na herbatę.
- Akurat mój kuzyn nie jest dzisiaj w pracy, więc może się nim zająć – odpowiedziała, uśmiechając się. – Poza tym sam pewnie byś tego nie skończył i musiałbyś siedzieć w weekend. Tak, przynajmniej oboje spędzimy czas z naszymi dziećmi.
- Moja jest już nastolatką i mnie nie potrzebuje – powiedział ze smutkiem mężczyzna.
- Potrzebuje, tylko się do tego nie przyzna – zaśmiała się Monika.
Przypomniała sobie o ciastkach ukrytych w szafce, na wypadek, gdyby naszła ją ochota na coś słodkiego w pracy. Podzieliła się nimi z szefem i upewniła się u Błażeja, czy wszystko w porządku.
- Chciałbym się odwdzięczyć za pomoc. Pójdziesz ze mną za dwa tygodnie na obiad? Niedaleko mnie otworzyła się niedawno mała restauracja.
- No nie wiem – Moniak odpowiedziała nieco zaskoczona tą propozycją. – Musiałabym porozmawiać z Błażejem. Mogę dać ci odpowiedź, kiedy z nim uda mi się coś ustalić?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro