Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

57

Makary wraz z braćmi miał swego rodzaju tradycję, polegającą na spotkaniu się w celu przegadania ostatnich wydarzeń i zacieśniania więzi. Męskie wypady na siłownie, basen czy tenisa. Tym razem jednak spotkali się na kręglach, starsze rodzeństwo miało plan wobec najmłodszego, by zdobyć jak najwięcej informacji i przegonić w ich niepisanych rozgrywkach Kornelię.

- To jak braciszku, za dwa tygodnie walentynki, masz jakieś plany? – zapytał Mirek, udając, że nie próbuje niczego na tym zyskać.

- Nie – odpowiedział Makary smutnym głosem, bo nie rozmawiał jeszcze na ten temat z Błażejem.

- To świetnie, zatem ja rezerwuje stolik w restauracji, a ty tego dnia odbierzesz moje dzieci ze szkoły i zaopiekujesz się nimi do wieczora.

- Przestań go wykorzystywać Mirek – wtrącił się najstarszy Maciek.

- Przecież wieczór miałby wolny, a to ostatnia szansa, zanim Kornelia urodzi – bronił się środkowy wiekiem.

- Idź, twoja kolej – pogonił go starszy brat i skupił się na Makarym. – Wiesz, że nie musisz się godzić, prawda?

- Nie ma problemu – piwnooki wzruszył ramionami. – Błażej i tak ma wtedy egzaminy, pewnie będzie chciał się uczyć.

- Jak wam się w ogóle układa? Nie brzmisz zbyt radośnie – Maciek był zatroskany widokiem smutnego brata.

- Cóż, chciałbym, żeby miał dla mnie trochę więcej czasu, ale uczę się przez to doceniać każdą chwilę z nim jeszcze bardziej. Wiesz, ktoś go kiedyś bardzo skrzywdził – powiedział Makary. – To cały czas go męczy i wszystko, co wydaje się takie naturalne i normalne w związku... On podejrzewa w tym oszustwo, wiem, że z tym walczy dla mnie, ale muszę być cierpliwy. Jak sobie przypomnę, jak się uroczo uśmiechnął, kiedy mi dziękował, że przypomniałem mu, że trzymanie kogoś za rękę może być przyjemne – piwnooki zaczerwienił się i próbował to ukryć, chowając twarz w dłoniach.

- Jak słodko i niewinnie, oni dopiero trzymają się za rączki – zażartował Mirek i poklepał młodszego brata po ramieniu. – Ale początki zawsze takie są, jak sobie przypomnę, jak Kornelia mnie nie znosiła, kiedy się poznaliśmy...

- I nikt się jej nie dziwił – mruknął Maciek i pogonił Makarego, by wykonał swój rzut.

- Przepadł bez reszty – skomentował Mirek, kiedy najmłodszy z nich nie mógł go usłyszeć. – Ciekawe kiedy go poznamy.

- Skoro on znalazł w sobie tyle cierpliwości, my też musimy.

Reszta wieczoru upłynęła im spokojnie, chociaż najmłodszy wciąż był pod gradem różnorodnych pytań. Makary miał wrażenie, że powiedział o Błażeju nieco za dużo, pomimo że, chciał to z siebie wyrzucić, bo momentami go to przytłaczało. Zżerało go poczucie winy i na dalsze pytania próbował odpowiadać wymijająco. Jednocześnie czuł ulgę, że się z kimś tym podzielił i nie został oceniony przez braci. Cieszył się, że żaden nie próbował mu doradzać, że nie powinien w to brnąć, czego by się po niektórych ludziach spodziewał.

Tego samego wieczoru Monika została z szefem swojego działu, by pomóc mu uporać się ze startą dokumentów. Był piątek i nikt inny nie chciał zostać po godzinach, a Przemek nie chciał nikogo do tego zmuszać i wziął odpowiedzialność na siebie. Mężczyzna próbował nie okazywać zbytniej radości, kiedy to właśnie Monika zaproponowała pomoc, ponieważ od dawna mu się podobała i chciał wykorzystać okazję, żeby ją gdzieś zaprosić. Chociaż dzieliło ich ponad dziesięć lat, zawsze podziwiał ją za pracowitość i zwykłą życzliwość, której miała dla wszystkich pełno, ponadto była samotnym rodzicem, jak on.

- Jesteś pewna, że możesz zostać? Twój synek jest jeszcze mały prawda? – zapytał, po dwóch godzinach, gdy postanowili zrobić sobie przerwę na herbatę.

- Akurat mój kuzyn nie jest dzisiaj w pracy, więc może się nim zająć – odpowiedziała, uśmiechając się. – Poza tym sam pewnie byś tego nie skończył i musiałbyś siedzieć w weekend. Tak, przynajmniej oboje spędzimy czas z naszymi dziećmi.

- Moja jest już nastolatką i mnie nie potrzebuje – powiedział ze smutkiem mężczyzna.

- Potrzebuje, tylko się do tego nie przyzna – zaśmiała się Monika.

Przypomniała sobie o ciastkach ukrytych w szafce, na wypadek, gdyby naszła ją ochota na coś słodkiego w pracy. Podzieliła się nimi z szefem i upewniła się u Błażeja, czy wszystko w porządku.

- Chciałbym się odwdzięczyć za pomoc. Pójdziesz ze mną za dwa tygodnie na obiad? Niedaleko mnie otworzyła się niedawno mała restauracja.

- No nie wiem – Moniak odpowiedziała nieco zaskoczona tą propozycją. – Musiałabym porozmawiać z Błażejem. Mogę dać ci odpowiedź, kiedy z nim uda mi się coś ustalić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro