Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55

– Jak długo tu jesteś? – zapytał bez ogródek Krystian.

- Jestem tu codziennie od prawie tygodnia – odpowiedział Makary nerwowo, czując się przyparty do muru przez młodego mężczyznę. – Ale nocowałem tylko dwa razy.

Piwnooki żałował, że dodał drugie zdanie, bo mina Krystiana zrobiła się jeszcze bardziej zacięta. Próbował wytłumaczyć, że Błażej był chory i się nim opiekował, ale nic nie zdawało się działać na jego korzyść.

- Wiem – skwitował tylko Krystian. – Dziwię się, że łaskawie sam z siebie poinformował mnie, że jest chory.

- Nie chciał nikogo martwić...

- Nie mów w jego imieniu! – wyrzucił w końcu z siebie współlokator. – Nie znasz go tak długo tak jak, to ja jestem jego najlepszym przyjacielem! Wróciłem, bo nie mogłem być z nim kiedy mnie najbardziej potrzebował, a nie ma nawet dla mnie czasu. – Krystian uderzył pięścią w ścianę. – Zawsze albo nauka, albo praca, ale jakoś z tobą gdzieś wychodzi. Żałuję, że popychałem go w twoje ramiona, nawet jeśli widzę, że jest szczęśliwy. Nic tylko, Makary to, Makary tamto... Brakuje mi mojego przyjaciela, a mieszkamy przecież razem. A ty odciągasz go ode mnie jeszcze bardziej!

- Nie chciałem – odpowiedział piwnooki zasmucony, ale nie miał argumentów na swoją obronę. – Wezmę swoje rzeczy i pójdę.

- Nie. Zapomnijcie, że wróciłem, że istnieje i cieszcie się swoją obecnością – rzucił z przekąsem i trzasnął drzwiami od swojego pokoju.

Krystian jednak wyszedł z powrotem, bo zapomniał walizki z korytarza i ponownie rozległ się huk. Makary wrócił do Błażeja, który już w pełni obudzony siedział na łóżku.

- Ile słyszałeś?

- Wszystko – powiedział Błażej. – Nie przejmuj się, nienawidzi latać, zawsze jest potem marudny i w dodatku głodny.

- Nie chcę stawać pomiędzy wami. Czuję się winny, że coś jest nie tak.

- Przestań – powiedział zdecydowanie Błażej, wstając. – To tylko i wyłącznie moja wina. Byłem zbyt samolubny, powinienem znaleźć czas również dla niego. Przynajmniej wiem, jak bardzo go to bolało, porozmawiam z nim.

- Zrób to od razu – zaproponował Makary, zbierając swoje rzeczy. – I zjedz śniadanie, czego gotowe w kuchni.

- Jesteś pewien?

- Tak. Tylko obiecaj, że zobaczymy się niedługo.

Piwnooki był smutny, ale rozumiał, jak ważna w życiu jest przyjaźń. Chciał być w dobrych relacjach z Krystianem, mając w myślach nadzieję na poważniejszy związek z Błażejem. Uśmiech pierwszorocznego wynagrodził mu jednak dużo, podobnie jak zapewnienie, że tak się stanie.

- Mogę wykorzystać śniadanie, żeby spróbować go przekupić?

- Byleby się nie zmarnowało.

Makary miał mieszane uczucia, cieszył się, że pomiędzy nimi wszystko układało się dobrze. Z drugiej strony w duchu rozpaczał, że na chwilę musi ustąpić miejsca i wrócić do siebie. Liczył, że spędzi z ukochanym jeszcze co najmniej kilka godzin, ale życie podyktowało mu inne plany. Zastanawiał się, gdzie powinni się wybrać następnym razem, kiedy zaczepiła go starsza pani z psem. Wymienił się noworocznymi życzeniami w czasie swojej pierwszej wizyty i jakoś często natrafiał na nią wchodząc, lub wychodząc z budynku.

- Zazwyczaj masz lepszą minę – powiedziała zmartwiona. – Coś się stało? Pokłóciliście się?

- Nie – odpowiedział Makary, zaskoczony jej dziwnie trafnymi uwagami. – Wprost przeciwnie, wszystko w porządku. Martwię się tylko, kiedy się znowu zobaczymy i gdzie wtedy pójść na randkę – odpowiedział, szukając pocieszenia i wyciągając rękę do jej przyjaznego psiego towarzysza.

- Miejsce nie jest ważne – starsza kobieta uśmiechnęła się serdecznie. – Ani co będziecie robić, dopóki obie strony będą się cieszyć swoją obecnością.

Piwnooki przytaknął i obiecał sobie, że weźmie sobie do serca jej rady. Los przysłuchiwał się ich rozmowie i odetchnął z ulgą, że jednak nie stało się nic poważnego i nie musi wracać od razu do obmyślania kolejnego planu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro